Reklama

Wypchnięty z klubu czy unikający rywalizacji? Lewicki mówi jedno, Dudek drugie

redakcja

Autor:redakcja

01 sierpnia 2018, 22:44 • 9 min czytania 1 komentarz

Szymon Lewicki to wyjątkowy przypadek. Gdyby wskazać za ostatnie lata najbardziej jaskrawe przykłady piłkarzy, którzy są czołowymi postaciami w I lidze, za to nie mogą zaistnieć w Ekstraklasie, on zająłby pierwsze miejsce. I to bezapelacyjnie.

Wypchnięty z klubu czy unikający rywalizacji? Lewicki mówi jedno, Dudek drugie

Rosły napastnik jako król strzelców na drugim froncie nawet nie zadebiutował w Arce Gdynia, a teraz bez debiutu w elicie żegna się z Zagłębiem Sosnowiec, w którego awansie miał wydatny udział. O co tu chodzi?

Lewicki późno wypłynął na szersze wody. Do pierwszoligowego Zawiszy trafił w wieku 27 lat, wcześniej tułał się po niższych ligach, mimo że od dawna się w nich wyróżniał. Dwukrotnie był królem strzelców w III lidze, a na transfer do Bydgoszczy zapracował sobie sezonem z czternastoma bramkami w drugoligowej Legionovii Legionowo. Aklimatyzacji w I lidze nie potrzebował. W 32 spotkaniach strzelił 16 goli, sięgając po snajperskie berło.

Szymon Lewicki w barwach Zawiszy Bydgoszcz. Fot. FotoPyk

Zawisza nie dostał licencji i musiał zaczynać od zera, ale Lewicki oczywiście nie został na lodzie. Przeszedł do Arki, która właśnie wywalczyła awans. Wydawało się, że jest to ruch ze wszech miar logiczny i dobrze rokujący. Tymczasem… jeszcze w tym samym okienku, tuż przed jego zamknięciem, piłkarz odszedł z Gdyni, decydując się na wypożyczenie do Podbeskidzia.

Reklama

W Arce na początku sezonu przegrywał rywalizację z Rafałem Siemkaszką i Dariuszem Zjawińskim. W pierwszych sześciu kolejkach nie załapał się nawet do meczowej kadry, mimo że kontuzjowany wtedy był jeszcze Paweł Abbott. Nie pomogło, że w międzyczasie miał gola i asystę w Pucharze Polski z Romintą Gołdap. Przed 7. kolejką Lewicki zdobył cztery bramki w rezerwach i 27 sierpnia wreszcie znalazł się w kadrze na spotkanie z Zagłębiem Lubin. Nie dostał jednak szansy, a zaraz potem był już w Bielsku-Białej.

Tam początki miał trudne, pierwsze trafienie zaliczył dwa miesiące po przyjściu do „Górali”, ale koniec końców wyszło przyzwoicie (24 spotkania, 9 bramek). Przed startem ubiegłego sezonu Lewicki znalazł zatrudnienie w Sosnowcu i od początku potwierdzał, że piłkę do siatki umie wpakować. Po rundzie jesiennej przewodził klasyfikacji strzelców I ligi. Wiosna była już gorsza, doszły problemy zdrowotne, ale na finiszu – w kluczowych momentach – strzelał w trzech meczach z rzędu. Bez jego czternastu bramek nie byłoby mowy o Ekstraklasie.

Mimo to wychowanek Marymontu Warszawa znów się w niej nie sprawdzi. W ataku Zagłębia zrobił się mały tłok, Lewicki w dwóch pierwszych kolejkach był na trybunach (na inaugurację jeszcze z powodu problemów zdrowotnych) i ponownie odszedł na drugi front. W środę podpisał dwuletni kontrakt z Rakowem Częstochowa.

Trener Dariusz Dudek na sportdziennik.pl tak skwitował rozstanie z Lewickim. – Zawsze w takiej sytuacji są dwa wyjścia. Albo podnosisz rękawicę i walczysz, albo nie. Szymon zdecydował się na transfer. 

Reklama

Rysuje to obraz napastnika mało charakternego, który przy pierwszych trudnościach się poddaje. Gdy odchodził z Arki Gdynia, prowadzący ją wówczas Grzegorz Niciński też mówił, że Lewickiemu zabrakło trochę cierpliwości w walce o skład. Wcześniej jeden z drugoligowych trenerów również zarzucał mu brak charakteru.

Zadzwoniliśmy do samego piłkarza, który jest zdziwiony, że w Sosnowcu tak skomentowano sprawę i przedstawia zupełnie inną wersję wydarzeń.

To bardziej pan chciał odejść z Zagłębia, niż Zagłębie chciało się z panem rozstać?

Mogę odpowiedzieć: pomidor?

Może pan, ale odnoszę się do tego, co powiedział trener Dudek, że wolał pan odejść niż podjąć rywalizację.

Nie, to zupełnie nie tak. Byłem otwarty na rywalizację, nie bałem się jej. A potem się dowiedziałem, że Zagłębie czyni pewne kroki, żebym odszedł i oferuje mnie innym klubom.

Czyli pan nie inicjował swojego odejścia?

Ja tylko zapytałem wcześniej, jaka jest moja sytuacja. Trener powiedział, że nie ma możliwości, żebym odszedł. Ja się na to zgodziłem i doszliśmy do porozumienia, że będę walczył o skład. Później jednak dochodziło do działań klubu, o których panu wspominałem.

Czyli zabolało pana, że jedno się panu mówi, a drugie robi za plecami?

Tak. To mnie zabolało. Nikt z klubu nie powiedział mi oficjalnie, że chcą się mnie pozbyć, że nie jestem potrzebny. Wszystkiego dowiadywałem się od osób trzecich.

Wyjaśniliście to sobie na koniec?

Nie.

Był konflikt między panem a trenerem Dudkiem?

Nie, nie było żadnego konfliktu. Myślę, że to głównie działania klubu. Trener jasno mi mówił, że nie ma tematu mojego odejścia i mam walczyć o swoje. Wyszło inaczej, niewykluczone, że później trener Dudek trochę maczał w tym palce, jednak myślę, że to głównie sprawka innych ludzi. Tak dyplomatycznie odpowiem.

Kiedy rozmawiał pan ze szkoleniowcem?

Jakoś tydzień przed startem ligi. Tak jak mówię: jego deklaracje były jednoznaczne, przystałem na nie i sądziłem, że wszystko jest klarowne.

Miał pan w ataku trzech rywali: Sanogo, Torunarighę i grającego teraz bardziej na skrzydle Cristovao.

Zdawałem sobie sprawę, że łatwo nie będzie, ale to jest Ekstraklasa i trzeba walczyć o swoje. Nie przestraszyłem się rywalizacji.

Drążę ten wątek, bo zaczyna się za panem ciągnąć opinia zawodnika, który szybko się poddaje, gdy nie ma pewnego miejsca w składzie i musi się bardziej wysilić.

Łatka niestety może się przykleić, ale jest nieprawdziwa. To dobre wytłumaczenie dla Sosnowca, żeby mnie obarczyć całą winą. Powtórzę: nastawiłem się, że zostaję, nie brałem nawet pod uwagę odejścia.

To kiedy dotarło do pana, że jednak musi brać to pod uwagę?

Gdy dowiedziałem się, że Zagłębie dogadało się z innym klubem.

Czyli najpierw porozumiały się kluby?

Można tak powiedzieć. Nie miałem dogranych swoich spraw, a Zagłębie już było zdecydowane, żeby oddać mnie do Rakowa.

Nie chciał pan zostać mimo to?

Dali mi jasno do zrozumienia, że nie widzą mnie w tym zespole. Musiałem kolejny raz zrobić krok wstecz, do I ligi, ale mam nadzieję, że potem wykonam dwa do przodu.

Raków jest jednym z kandydatów do awansu. Do trzech razy sztuka z Ekstraklasą?

Tak to sobie tłumaczę i z takim nastawieniem przychodzę. Jeśli zrobimy awans z Rakowem, to już po prostu muszę zagrać w Ekstraklasie. Co by się nie działo.

W Rakowie zadeklarowano wprost, że celem jest wejście do elity?

Podpisałem dwuletni kontrakt, więc jeśli nie w tym sezonie, to w następnym. Projekt jest dwuletni, ale oczywiście mam nadzieję, że uda się od razu i w wieku 31 lat zadebiutuję w Ekstraklasie.

Czyli wstrzymać się z hasłami „Szymon Lewicki za dobry na I ligę, za słaby na Ekstraklasę”?

W Ekstraklasie nie miałem jeszcze okazji zagrać, więc trudno mnie szufladkować w ten sposób. W I lidze sobie radzę, więc dlaczego szczebel wyżej miałoby mi nic nie wychodzić?

Czytałem, że miałby pan w Sosnowcu małe szanse na grę, bo pożytek z pana jest głównie w ataku pozycyjnym, a Zagłębie po awansie najczęściej będzie kontrowało. Trener przedstawiał taki argument?

Nie, nic takiego nie mówił. Dziwi mnie takie stawianie sprawy, bo chyba każdy zawodnik woli grać z kontry, lubi mieć przestrzeń. Nie przyjmuję tego.

Podsumowując, na pewno to przykra historia dla pana, bo sporą cegłę do awansu pan dołożył.

Nie chciałbym tu mówić za dużo czy za mocno, ale tak: jest mi przykro. Miałem nadzieję, że awansując z Zagłębiem w jego barwach zadebiutuję w Ekstraklasie. Niektórym ludziom było jednak ze mną nie po drodze i nie udało się.

Którym ludziom?

Jaka była prawda, nie chcę teraz dokładnie mówić. Mam tylko nadzieję, że trener Dudek był za mną.

Szymon Lewicki z Dariuszem Dudkiem, gdy jeszcze wszystko było w porządku. Fot. newspix.pl

Tyle Szymon Lewicki. Czas na trenera Dariusza Dudka, który widzi tę sprawę inaczej.

Powiedział pan, że Szymon nie podjął rękawicy odnośnie walki o skład. On twierdzi, że miał zostać, a potem się dowiedział, że za jego plecami klub oferował go innym.

Musielibyśmy się chyba spotkać i pogadać. Miałem przed sezonem rozmowę z Szymonem, w której stwierdził, że pomijam go w pierwszym składzie. Odpowiedziałem, że musi wygrać rywalizację. Pozyskaliśmy Juniora Torunarighę, ale moim zdaniem nie wydarzyło się nic, co mogłoby przekreślić jego karierę w Ekstraklasie. Nie mogłem mu zagwarantować wyjściowego składu, ale nie kazałem mu odchodzić. Skoro nie podjął rękawicy, podpisał kontrakt z Rakowem. Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Szymonowi życzę powodzenia, bo dużo dla nas zrobił, strzelił 14 goli. Raków będzie miał z niego pożytek, na poziomie I ligi Szymon zawsze się wyróżniał.

Lewicki jednak twierdzi, że ustalał z panem pozostanie i walkę o skład, a klub mimo to próbował go gdzieś upchnąć.

Powiem jasno i wyraźnie: gdyby chciał rywalizować, mógłby to robić. Nikt go z Sosnowca nie wyrzucał. Zdecydował, że idzie do Rakowa. Będę trzymał za niego kciuki. Sądzę, że nie ma tu żadnych nieścisłości. Nikt w Ekstraklasie nie dostanie placu za darmo. Jesteś lepszy od rywali, to grasz i zostajesz.

Piłkarz zapewnia, że nie bał się rywalizacji i był na nią przygotowany. 

Nie będę tego komentował. Szymon ma swoje zdanie, ja mam swoje. Powtórzę: nikt go z klubu nie wyrzucał.

Nie wyjaśniliście sobie tego na koniec? Tak mówi zawodnik.

Liczę, że jeszcze przyjedzie do nas na kawę i pożegna się z chłopakami, bo nie wiem, czy zdążył to zrobić. Odchodzenie w atmosferze niedomówień nie byłoby dobre. Piłka jest tak przewrotna, że za rok, dwa, trzy znów możemy razem pracować. Liczę, że jeszcze pogadamy i powie „dziękuję”. Sporo goli nam strzelił, ale on też wiele Zagłębiu zawdzięcza. Życzę Szymonowi, żeby zdążył zagrać w Ekstraklasie. Z Rakowem ma na to duże szanse, a on powinien w tym mocno pomóc. Jest dobrze przygotowany, wiele się w ostatnim czasie nauczył i może szybko zacząć robić swoje w nowym zespole.

To czego mu brakuje, żeby być pierwszym wyborem w Ekstraklasie? Musi być jakiś konkretny powód, skoro dwukrotnie po bardzo dobrych sezonach w I lidze nawet nie debiutuje na najwyższym szczeblu. 

Szymon ogólnie ma więcej plusów niż minusów, natomiast jest to zawodnik specyficzny. Ma to „coś”, świetnie odnajduje się w polu karnym, tam jest bardzo groźny. Gorzej jednak, gdy z pola karnego wychodzi. Nie jest to typ zawodnika z szybkim doskokiem do obrońców, rozpoczynającego agresywny pressing. Ma inne walory, jest wysoki, silny, wyróżnia się grą głową. Trochę brakuje mu szybkości i to czasem daje o sobie znać. Ale uważam, że w odpowiednim otoczeniu mógłby dać radę w Ekstraklasie.

Czyli to był dla pana istotny czynnik, że to napastnik słabo odnajdujący się przy grze z kontry, na którą Zagłębie musi się teraz nastawić?

Jest to jeden z czynników, który biorę pod uwagę. Przy kontrach potrzeba zawodników szybkich. Ale to oczywiście nie determinowało wszystkiego, nie będziemy się przecież zawsze bronić. Przy niekorzystnym wyniku można postawić wszystko na jedną kartę, grać długimi piłkami do napastników i Szymon pewnie by się przydał. Wybrał jednak swoją drogę.

***

Kto ma rację, osądźcie sami. Najlepiej, żeby wszyscy przemówili na boisku – Szymon Lewicki strzelając wiele goli dla Rakowa i wchodząc z nim do elity, a Dariusz Dudek osiągając dobre wyniki z Zagłębiem, mając w ataku Sanogo i Torunarighę.

PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Skoki

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

1 komentarz

Loading...