Reklama

Wirus z szatni Legii najbardziej sponiewierał Klafuricia

redakcja

Autor:redakcja

25 lipca 2018, 10:16 • 3 min czytania 49 komentarzy

Legia została rozwalcowana przez Spartak Trnava, bo tuż przed meczem piłkarzy stołecznego klubu dopadał tajemniczy wirus. Taką wersję wydarzeń na konferencji prasowej przedstawił wczoraj Dean Klafurić, a my z miejsca zaczęliśmy się zastanawiać, czy ten gość na pewno jest poważny. Nie chodzi o to, że podejrzewamy go o kłamstwo czy szukanie taniej wymówki. Raczej o to, że skoro piłkarze faktycznie tak ciężko się rozchorowali i siłą rzeczy nie mogli zagwarantować gry na odpowiednim poziomie, to po jaką cholerę Klaf w ogóle ich wystawiał? Czyżby próbował zastosować jakąś znachorską metodę przywiezioną prosto z chorwackiej wsi?

Wirus z szatni Legii najbardziej sponiewierał Klafuricia

Szkoleniowiec „Wojskowych” swoją przemowę po eurowpierdolu zaczął – jak sam to ujął – nie od stworzenia dla siebie alibi, ale od prawdy. Zdaniem Klafa był to jego obowiązek. Przecież trener musi bronić piłkarzy, którym groźny wirus spustoszył organizmy, którzy całą noc wymiotowali i/lub zmagali się z obstrukcją i którzy jednocześnie tak dzielnie walczyli ze słowackim dream teamem. Żale i pretensje? Nic z tych rzeczy. Piłkarze byli chorzy, więc to wszystko nie ich wina.

W gronie najbardziej doświadczonych przez bezwzględne drobnoustroje Klafurić wymienił Carlitosa, Antolicia, Kante, Szymańskiego i Malarza. Nie mamy pojęcia, jak silne torsje męczyły zawodników Legii, ale jeśli rzeczywiście było tak, jak mówił Klaf i żaden z nich właściwie nie nadawał się do gry, to ani trochę nie rozumiemy ich obecności w wyjściowym składzie. Mało tego, ci zmarnowani i ledwo słaniający się na nogach goście – z wyjątkiem Szymańskiego – spędzili na boisku pełne dziewięćdziesiąt minut. Może po prostu czegoś nie rozumiemy, ale naszym zdaniem, patrząc na wszystko przez pryzmat słów trenera Legii, który stwierdził też, że chorzy piłkarze nie mogli wykrzesać z siebie więcej, całość wygląda niezbyt poważnie.

Niezmiernie ciekawi nas, dlaczego Klafurić postanowił szturmować Ligę Mistrzów, wysyłając w bój skład w połowie złożony z piłkarzy walczących z rozwolnieniem. No bo tak na logikę. Przecież każdy trener w podobnej sytuacji wolałby skorzystać ze zdrowego zawodnika, który w czasie sprintu w stronę bramki rywala nie dostaje skrętu kiszek i nie czuje, że zaraz narzyga komuś na buty. Czy gdyby Chorwat posadził na ławce wszystkich rozłożonych przez wirus, to stałoby się coś złego? Raczej nie i chyba wszyscy mają tego świadomość. Wszyscy oprócz Klafa.

Kadra Legii jest przecież na tyle szeroka i wyrównana, że z takim Spartakiem Trnava, zwłaszcza w obliczu choroby czołowych zawodników, spokojnie można było wyjść w składzie bardziej zbliżonym do rezerwowego. Hamalainen, Michalak czy Wieteska na pewno nie zagraliby gorzej od Antolicia, Kante czy Szymańskiego (także dlatego, że gorzej już się nie dało), a piłkarze toczący nierówną walkę z wirusem, wchodząc ewentualnie z ławki, byliby zapewne bardziej przydatni. No chyba, że rezerwowi byli w jeszcze gorszym stanie niż wyjściowa jedenastka, ale akurat o tym Klaf nie powiedział ani słowa. Bardziej prawdopodobne jest więc, że wirus dopadał sztab szkoleniowy, a pierwszego trenera po prostu sponiewierał, odbierając mu zdolność racjonalnego myślenia. Innego wytłumaczenia dla tego, co wczoraj nawyprawiał Chorwat, zwyczajnie nie widzimy.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Dwóch młodych piłkarzy Premier League oskarżonych o udział w gwałcie

Bartek Wylęgała
3
Dwóch młodych piłkarzy Premier League oskarżonych o udział w gwałcie
1 liga

Pierwsza tegoroczna porażka Arki. Znicz ucieka od strefy spadkowej

Szymon Piórek
1
Pierwsza tegoroczna porażka Arki. Znicz ucieka od strefy spadkowej

Komentarze

49 komentarzy

Loading...