Reklama

Sztylka o Koseckim, Farshadzie, Vacku i zaproszeniu Weszłopolskich na testy

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

24 lipca 2018, 14:42 • 6 min czytania 2 komentarze

O odejściu Jakuba Koseckiego, ściągnięciu wyróżniających się pierwszoligowców i Farshada, trupach wypadających z szafy, Kamilu Vacku i porzuceniu trenerki porozmawialiśmy w poniedziałkowym wydaniu „Weszłopolskich” z Dariuszem Sztylką, dyrektorem Śląska Wrocław. A przy okazji dostaliśmy zaproszenie do Wrocławia na testy!

Sztylka o Koseckim, Farshadzie, Vacku i zaproszeniu Weszłopolskich na testy

Jak to było z tymi premiami za utrzymanie w Śląsku? Ustanowiliście je czy nie?

– Nie no, skądże. Przyznanie takich premii byłoby niepoważne z naszej strony. Przystępowaliśmy do tego sezonu z kompletnie innymi celami, więc walka w grupie spadkowej nie byłaby niczym takim, za co mieliby otrzymać dodatkowe pieniądze. Myślę, że fajną motywacją dla nich było to, co zarządził trener Pawłowski, gdzie piłkarze za każde zwycięstwo w rundzie finałowej dostali dodatkowy dzień wolnego.

Jakim cudem udało wam się ściągnąć Farshada Ahmadzadeha? Widać, że chłopak grać w piłkę potrafi, jest świetnie wyszkolony technicznie, a wy wyciągnęliście go z ligi perskiej.

– To duża zasługa naszych skautów, czyli Michała Hetela i Macieja Gila. Szukali różnych rozwiązań, my też nie dysponujemy wielkim budżetem. Szukaliśmy jakości i zawodników, którzy potrafią wygrać akcję jeden na jeden. Trafiliśmy na Farshada, skontaktowaliśmy się z jego agentem, zapoznaliśmy się z jego przygotowaniem mentalnym i stwierdziliśmy, że zasługuje na to, by ściągnąć go do Wrocławia. To bardzo ciekawy piłkarz i mam nadzieję, że da nam dużo pociechy.

Reklama

Ale wszystko wskazuje na to, że jednego piłkarza będzie mniej. Jakub Kosecki ma przejść testy w Demirsporze. Transfer jest już domknięty?

– Nie, sprawa nie jest jeszcze taka oczywista. Jesteśmy w stałym kontakcie z Turkami i menadżerami Kuby. Sprawy się przeciągają, co nie jest korzystne ani dla nas, ani dla Jakuba. W przypadku ewentualnego transferu będzie trudno go zastąpić.

Co jest decydujące w kontekście takiego transferu – chęci zawodnika czy chęć sprzedaży go przez klub? Bo Kosecki pokazał w końcówce poprzedniego, że wielu obrońców tej ligi będzie miało z nim problem.

– Na taki ruch składa się kilka czynników. Jakubowi zaproponowano w Turcji bardzo dobre zarobki, przyszedł do nas i porozmawialiśmy. Odpowiedzieliśmy mu, że jeśli oferta dla klubu będzie choć trochę satysfakcjonująca, to nie będziemy robili mu przeszkód w odejściu. Najpierw jednak musimy dogadać się z klubem tureckim.

Jeśli chodzi o transfery przychodzące – pan jest zadowolony z tego, co udało się osiągnąć latem i też wcześniej, gdy ściągnęliście np. Mateusza Cholewiaka?

– Czy będę zadowolony, to zweryfikuje już sama liga, ale uważam, że ściągnęliśmy najlepszych Polaków z I ligi. I to takich z dużym potencjałem, których stać na zrobienie kroku naprzód. Zresztą to nie jest plan na dzisiaj lub na piątą kolejkę. To plan na kolejne lata. Myślimy o tym, by nie tylko pomogli Śląskowi piłkarsko, ale też by z jakiś czas sprzedać ich z zyskiem do lepszych klubów zagranicznych.

Reklama

To koniec transferów?

– Wszystko zależy od negocjacji z Turkami w sprawie Koseckiego. Jeśli transfer zostanie dopięty, to będziemy chcieli jeszcze kogoś ściągnąć. Nie będzie łatwo go zastąpić. Ale ten zespół potrzebuje jeszcze trochę balansu między młodością a doświadczeniem.

Widać u was to zwrócenie się w kierunku niższych lig. I mamy wrażenie, że w porównaniu z poprzednikiem Adamem Matyskiem robi pan wszystko dokładnie odwrotnie. Wiemy, że niezręcznie panu będzie oceniać osobę, którą pan zastąpił na stanowisku, ale może się pan pewnie odnieść do nowej polityki transferowej.

– Pan Matysek sprowadził bardzo dobrych piłkarzy, a ja chciałem, by do tego zespołu doszli piłkarze o dużym potencjale. I do tego dorzuciliśmy kolejną jakość. Ściągnęliśmy najlepszych młodych piłkarzy z I ligi, do tego doszedł Farshad i Wojtek Golla. Trener Pawłowski ma wyrównany zespół, po dwóch zawodników na każdą pozycję i odpowiada nam taki model pracy, gdzie szkoleniowiec od pierwszego dnia treningów ma szeroką kadrę gotową do pracy. Podnieśliśmy rywalizację o miejsce w składzie.

Kilka słów o panu. W pewnym momencie poszedł pan w stronę trenerki i wydawało się, że to pan zostanie szkoleniowcem Śląska. Stało się jednak inaczej. Porzuca pan myśli o samodzielnym prowadzeniu drużyny?

– Moim zdaniem dobry dyrektor sportowy powinien czuć szatnię, wiedzieć jak to funkcjonuje, na czym polega mikrocykl treningowy. Ciągnie mnie do trenerki, ale mam inną rolę, z której staram się wywiązywać. Mam swój plan i nie jest to plan na dwie-trzy kolejki, tylko na znacznie dłuższy okres.

Ale to nie jest zbyt popularny ruch. Trudno nam sobie wyobrazić, by Michał Żewłakow lub Łukasz Masłowski przesiedli się na ławkę trenerską. 

– A z drugiej strony jest Maciej Stolarczyk, który z dyrektora został trenerem. Chcę się rozwijać pod tym kątem, rozwijać swoją wiedzę pod względem zarządzania tak dużym klubem jak Śląsk. Staram się wykonywać swoją pracę jak najlepiej i liczę, że efekty tej pracy będą widoczne przez lata.

Próbuje pan sprzątać w Śląsku i wchodzi to dość dobrze, ale jeśli na kimś ta miotła się zatrzymała, to na Kamilu Vacku, który został przesunięty do rezerw. On sam pewnie nie chce rezygnować z wysokiego kontraktu. Widzi pan rozwiązanie tej sytuacji?

– Z Kamilem jestem cały czas w kontakcie. Moim zdaniem można to przeprowadzić w cywilizowany sposób i po ludzku. Kamil zna naszą sytuację i zdanie władz oraz sztabu szkoleniowego. Chcemy rozwiązać z nim kontrakt. Umożliwiamy mu przygotowanie do sezonu, ma wszystko czego potrzebuje do szlifowania formy. Nie chcemy przeszkodzić ani jemu, ani klubowi.

Ale czuje pan, że ta sprawa zostanie rozwiązana?

– Kamil to ambitny człowiek. Wie, że jeszcze może – mimo swoich 31 lat – pograć na dobrym poziomie. Sytuacja w Śląsku nie służy jego rozwojowi sportowemu. To dobry i inteligentny człowiek. Myślę, że w jego gestii też leży to, by się dogadać z nami w kwestii odejścia. Ale zaznaczę – chodzi nam o to, by rozwiązać to po ludzku.

Nie przewiduje pan założenia Klubu Kokosa?

– Sam też grałem w piłkę i wiem, że takie podejście do piłkarzy jest niesprawiedliwie.

W Śląsku wypadają trupy z szafy? Chodzi nam o sprawę Sebino Plaku, która się długo ciągnie.

– Ta sprawa nauczyła nas, że skoro kontrakt został podpisany, to nie można traktować drugiej strony tak, jakby piłkarzowi nic się nie należało. Ja to szanuję. Ale ktoś popełnił błąd, za co klub mocno finansowo cierpi. Dziwi mnie jedynie, że osoby, które do tego doprowadziły, nie ponoszą za to odpowiedzialności. Ale tak jak powiedzieliście – ten trup do dziś jest w szafie i brzydko pachnie.

Śląsk otrząsnął się już po odejściu Mateusza Lewandowskiego?

– To bardzo dobry zawodnik…

Paaaanie dyrektorze…

– Na tej pozycji mamy Cholewiaka i wracającego do zdrowia Cotrę. Dla Mateusza nie było miejsca. Ale oglądając go w treningach uważam, że to dobry zawodnik w warunkach Ekstraklasy.

To niech pan wymieni trzy jego zalety.

– Polak, lewa noga, młody, motorycznie dobrze przygotowany.

Panie dyrektorze, my też jesteśmy młodzi, jesteśmy Polakami i mamy lewe nogi.

– To w następnym okienku zapraszamy na testy!

***

Wraca ulubiony program wszystkich Polaków. W pierwszym odcinku nowego sezonu ekipa Weszłopolskich przepytała Mateusza Możdżenia, Dariusza Sztylkę, Macieja Stolarczyka i Michała Janotę (w ramach Weszło z butami). W studiu stała ekipa (bez Mietka), zasilona Damianem Smykiem. Zapraszamy!

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Ekstraklasa

Komentarze

2 komentarze

Loading...