Reklama

Czy do kadry zawitają „wierni żołnierze” Brzęczka?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

13 lipca 2018, 14:09 • 6 min czytania 26 komentarzy

Kiedy Adam Nawałka wymyślił sobie, że Arek Milik może być w reprezentacji Polski idealnym partnerem w linii ataku dla Roberta Lewandowskiego, Michał Pazdan filarem defensywy, a Krzysztof Mączyński wymarzonym box-to-boxem, wielu stukało się w czoło. W przypadku niektórych pomysłów, jako choćby wspomnianego „Mąki”, bardzo długo trzeba było czekać na zadowalające efekty. Niemniej – selekcjoner miał zaufanie do swoich „wiernych żołnierzy” z Górnika Zabrze i stawiał na nich tak konsekwentnie, że ci, prędzej czy później, odwdzięczali mu się na boisku.

Czy do kadry zawitają „wierni żołnierze” Brzęczka?

Czy Jerzy Brzęczek pójdzie podobnym tropem i przetestuje swoich podopiecznych z Płocka w międzynarodowych realiach?

Nie można tego wykluczać, bo przecież wydaje się w tej sytuacji naturalne, że Brzęczek będzie się trochę na Nawałce wzorował. Niekoniecznie kopiował wszystkie rozwiązania, ale kadencja jego poprzednika była na tyle udana, że z pewnością będzie również inspirująca. Koncepcja poprzedniego selekcjonera nie zawsze sprowadzała się do powoływania zawodników będących akurat w najwyższej formie. Niekiedy pierwszeństwo mieli gracze, których Nawałka przede wszystkim świetnie znał, w których widział coś więcej, i którym po prostu ufał.

Choć, nie oszukujmy się, kilku ananasów z Zabrza dostało się na zgrupowanie reprezentacji zdecydowanie na wyrost.

Były trener biało-czerwonych zaczynał od absurdalnie rozrośniętej selekcji negatywnej. Po prostu – powoływał do reprezentacji zawodników z kategorii ligowego dżemiku tylko po to, żeby się przekonać, iż faktycznie okażą się nieprzydatni. A tego musiał się przecież wcześniej domyślać, jako facet bystry. I przygotowujący sobie pomysł na zespół od co najmniej kilku miesięcy, bo z dużym wyprzedzeniem dowiedział się, że prawdopodobnie przyjdzie mu poprowadzić najważniejszą drużynę w kraju.

Reklama

Mimo to – pierwsze sparingi Nawałki to była bryndza jakich mało. Aż się człowiek zaczynał zastanawiać, czy ten Waldemar Fornalik to aby na pewno był taki kiepski selekcjoner.

Brzęczek nie ma takiego komfortu, nie będzie miał czasu na siedem gier kontrolnych przed meczami o stawkę. Czy, de facto, osiem, jeżeli doliczyć mecz eliminacyjny w Gibraltarem. Liga Narodów to nie są może najbardziej prestiżowe rozgrywki, ale jednak trzeba się tam spisać przynajmniej przyzwoicie na tle mocnych przeciwników. Żeby nie zebrać łupnia i nie zawalić atmosfery w zespole już na starcie kadencji. To zdecydowanie nie jest odpowiednie miejsce do tego, aby negatywnie selekcjonować zawodników na poziomie, z całym szacunkiem, Rafała Kosznika, Łukasza Madeja czy Mateusza Zachary.

Tak, tak – Nawałka działał naprawdę zamaszyście. Momentami to było aż przesadzone i bulwersujące. Sięgał po piłkarzy, których doskonale znał z Zabrza, nawet jeżeli ich postawa w ekstraklasie w ogóle nie zwiastowała, że mogą wskoczyć na „internacional level”. Kilka razy fatalnie przestrzelił, jak widać na załączonym obrazku. Miał też strzały w tarczę, ale zdecydowanie nie w jej środek – przykładem Paweł Olkowski, który przydał się w eliminacjach do Euro 2016, lecz na dłużej miejsca w kadrze nie zagrzał, kariera w klubie też mu się przy okazji posypała.

Pomysł z Mączyńskim ostatecznie okazał się świetny, a Milik i Pazdan to wręcz strzały w dziesiątkę.

Kogo może z Płocka do reprezentacji zabrać ze sobą Brzęczek i uczynić swoim „wiernym żołnierzem”, wożonym na zgrupowania bez względu na wszystko?

ARKADIUSZ RECA

Reklama

To już nie jest piłkarz Wisły, ale właśnie pod okiem „Papieża” zagrał na tyle dobry sezon, żeby zainteresować sobą Atalantę. Włoski klub wyłożył na blat cztery miliony euro (cokolwiek powiedzieć – olbrzymia kasa) i ściągnął do siebie lewego obrońcę „Nafciarzy”. Który, co tu kryć, długo nie potrafił wskoczyć w ekstraklasie na wysoki poziom i w niczym nie przypominał gwiazdy pierwszoligowych boisk. Dopiero z boku defensywy, nie na skrzydle, pokazał pozytywne oblicze.

I w tej właśnie roli może przydać się w kadrze, która na nadmiar klasowych lewych obrońców nie narzeka od ładnych kilkunastu lat. Maciej Rybus nigdy nie stanowił na tej pozycji jakiejś opoki. Nie jest gościem, od którego trener rozpoczyna ustalanie składu. Reca spokojnie może piłkarza Lokomotivu szurnąć z wyjściowej jedenastki reprezentacji. Zwłaszcza, jeżeli będzie regularnie pojawiał się na boiskach Serie A.

Brzęczek go na lewej obronie wymyślił i na pewno z ochotą przeniesie ten pomysł również na realia międzynarodowe. Reca to bardzo mocny kandydat do powołania na najbliższe sparingi. Fajnie by było, gdyby odpalił – Rybus raczej nie zachwyca, natomiast żonglerka prawymi defensorami niekorzystnie wpływa na ofensywny potencjał biało-czerwonych.

Nasza ocena: to może wypalić.

ALAN URYGA

Ten dryblas jeszcze nigdy nie wyglądał tak dobrze, jak na wiosnę, pod okiem Brzęczka. Trener poświęcił mu sporo uwagi, dostrzegł w nim uśpiony potencjał i uruchomił nawet głęboko skrywane talenty ofensywne Urygi, który odnotował passę czterech strzelonych goli w sześciu meczach. Wcześniej nie strzelił w ekstraklasie ani jednej bramki, a ma już w sumie na liczniku 111 rozegranych spotkań.

Nowemu selekcjonerowi może zatem przyjść do głowy, żeby pociągnąć wychowanka krakowskiej Wisły za sobą. Cóż – oby nie przyszło. Bo to, że Uryga przestał już być naczelnym ligowym koślawcem, jeszcze nie oznacza, że został klasowym stoperem. Na tę chwilę jest średniakiem. Bez widoków na poziom, dajmy na to, Pazdana.

Nasza ocena: to raczej nie wypali.

DAMIAN SZYMAŃSKI

Jeżeli 23-latek zostaje kapitanem zespołu, to znak, że coś musi w sobie mieć. Tym bardziej, skoro opaskę kapitańską założył mu na ramię właśnie „Papież”, kiedyś także lider środka boiska, kapitan reprezentacji i pamiętnej drużyny olimpijskiej z Barcelony. Kto jak kto, ale on klasowego lidera środkowej strefy potrafi rozpoznać.

Brzęczek postawił na Szymańskiego z całą stanowczością. Od końcówki sierpnia, jeżeli tylko pomocnik nie był zawieszony, grał w zasadzie każdy mecz od deski do deski. „Szychę” obserwowali już skauci Spartaka Moskwa i bardzo możliwe, że filar drugiej linii „Nafciarzy” wyruszy w podroż na wschód. Czy też do jednej z lig zachodnich, bo głosy zainteresowania docierają z wielu stron.

Chłopak może przydać się tej kadrze, która na środkowych pomocników będących w dobrej formie nie narzeka, co boleśnie obnażył mundial. Jeżeli Brzęczek spróbuje zbudować Szymańskiego dla reprezentacji, tak jak to Nawałka uczynił choćby z Mączyńskim, to może mieć piłkarza w środkowej strefie alternatywę dla zblazowanego i będącego wiecznie pod formą Grzegorza Krychowiaka. Z kolei wspomniany Mączyński ma już dziś kłopoty z ustabilizowaniem formy i 31 lat na karku – jest raczej w locie opadającym.

Zresztą, sam Szymański chyba czuje pismo nosem, bo jak żaden inny piłkarz Wisły, wychwala nowo wybranego selekcjonera pod niebiosa.

Nasza ocena: to może wypalić.

Czy ktoś jeszcze? Biorąc pod uwagę skomplikowaną relację z Dominikiem Furmanem, trudno się spodziewać, żeby nowy selekcjoner wyróżnił tego zawodnika powołaniem. Ale i tak określilibyśmy tu szans na niskie, bo były gracz Tuluzy pewnego poziomu już chyba nie przeskoczy. Zarówno piłkarsko, jak i mentalnie.

Pozostaje też Konrad Michalak, dwudziestolatek z Legii, który w zeszłym sezonie fajnie sobie radził na skrzydle Wisły, przebywając w Płocku na wypożyczeniu. Teraz powalczy o pierwszy skład w macierzystym klubie. Zdaje się jednak, że dla niego na powołanie jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, ale może Brzęczek będzie chciał poszukać uparcie drugiego Kapustki?

Tak czy inaczej, skoro wszyscy widzą w Brzęczku kontynuatora myśli Nawałki, z pewnością mamy prawo oczekiwać jakichś wynalazków już na pierwszym zgrupowaniu. A czy od razu trafią na nie niedawni podopieczni z Płocka? Jakkolwiek spojrzeć, są na to całkiem spore szanse.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...