Reklama

Człowiek, który oswoił mróz. „Iceman” chce zbawić świat

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

04 lipca 2018, 15:40 • 8 min czytania 1 komentarz

Czy można spędzić w ogromnym kuble z lodem 2 godziny i czuć się potem dobrze? Co trzeba mieć w głowie, by atakować Kilimandżaro w samych klapkach, a na Everest porywać się w szortach? Wim Hof twierdzi, że osiągnął pełną kontrolę nad własnym organizmem i po prostu nie odczuwa zimna. I choć świat zdążył już poznać wielu takich prawdziwków, to Holender nawet na ich tle mocno się wyróżnia. Nigdy nie odwracał się od nauki, a lekarze obserwując jego poczynania chwilami bezradnie rozkładają ręce.

Człowiek, który oswoił mróz. „Iceman” chce zbawić świat

Mrozem mniej lub bardziej fascynował się od zawsze, ale pierwszy poważny krok wykonał dopiero w wieku 17 lat. Był środek zimy, gdy Wim poczuł trudną do zrozumienia chęć… wykąpania się w jeziorze. Krótki seans wystarczył do tego, by zaczął inaczej postrzegać pewne rzeczy. Prawdziwa rewolucja przyszła jednak prawie 20 lat później, a u jej podstaw stały naprawdę traumatyczne doświadczenia. Hof stopniowo zaczął tracić żonę, u której zdiagnozowano schizofrenię paranoidalną. W 1995 roku któregoś dnia po prostu wstała, pożegnała się z dziećmi i wyskoczyła z ósmego piętra. „Była miłością mojego życia, a w żaden sposób nie umiałem jej pomóc” – ubolewa nawet po tylu latach Holender.

Z dnia na dzień został sam z czwórką dzieci, ale akurat z tym nigdy nie miał problemów. Długo winił się jednak za śmierć małżonki – wyrzucał sobie, że mógł zrobić dla niej więcej. To właśnie ta skrajna sytuacja doprowadziła go do „metody”, która doczekała się naukowych opracowań i licznego grona naśladowców. Stworzony przez niego zestaw praktyk ma pomagać wszystkim, bo zawiera uniwersalne recepty na poprawę samopoczucia – „zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym”, jak powiedziałby klasyk.

„Nie jestem wyjątkowy! Skoro ja mogę to zrobić, to każdy może” – przekonuje Hof, ale obserwując listę jego osiągnięć chyba trudno sobie to wyobrazić. W sumie ustanowił 26 rekordów Guinnessa – kilka z nich jest naprawdę ekstremalnych. Potrafił na przykład przebiec maraton w upale na pustyni w Namibii bez wypicia ani jednej kropli wody. Maratony to zresztą jego specjalność – taki sam dystans potrafił pokonać w samych slipkach także w Finlandii w kole podbiegunowym.

Reklama

„Mroźniejsza” część biografii Holendra jest naprawdę frapująca. Rekord czasu spędzonego w kuble z lodem (siedział w nim obłożony kostkami od stóp po szyję) śrubował wielokrotnie, a jego najlepszy wynik na dziś to godzina i 52 minuty. Obserwujący ten wyczyn naukowcy, których zaprosił do współpracy, przecierali oczy ze zdumienia. Stale monitorowali temperaturę jego ciała, jednak podczas całego eksperymentu obniżyła się ona zaledwie o niecałe pół stopnia Celsjusza! Czary? Wcale nie!

Rewolucja jest w nas

Hof twierdzi, że wszystko jest w naszych głowach. „Dziś nosimy ubrania i staramy się kontrolować temperaturę – w domu, w pracy, wszędzie. Stare mechanizmy przetrwania wciąż gdzieś w nas tkwią, ale zostały głęboko uśpione” – przekonuje. Tylko pozornie Holender wpisuje się w coraz dłuższą i mniej chlubną tradycję oderwanych od rzeczywistości pozerów, który zachęcają do opuszczania strefy komfortu. W świecie „Icemana” wszystko należy traktować do bólu dosłownie.

To nie żarty – w ostatnich latach poszedł za radą syna i opatentował swoje podejście. Warsztaty z nim zaczynają się zawsze tak samo – od nauki… oddychania, bo według Hofa to klucz do wszystkiego. Wtłoczeni w wyścig szczurów zapomnieliśmy już, że ta podstawowa czynność życiowa powinna być wykonywana z większą starannością. Po serii około 40 głębokich wdechów i wydechów Holender zmusza do wstrzymania oddechu, co z miejsca przynosi nadspodziewanie dobre wyniki i wrażenia. Nic dziwnego – tak działa hiperwentylacja. Dzięki kolejnym coraz dłuższym wdechom pęcherzyki płucne stają się bardziej rozciągnięte, przez co organizm może nabierać więcej powietrza.

„Adrenalina wystrzeliwuje z twojego ciała i pomaga w dokonaniu resetu. Musisz iść za swoim umysłem” – przekonuje Hof. Jego metoda opiera się na trzech filarach – poza nauką oddychania kluczowe jest w dalszej perspektywie także oswojenie zimna. Trzeci z fundamentów to… cierpliwość – trzeba po prostu skrupulatnie przestrzegać planu „Icemana”, który nie wydaje się przesadnie skomplikowany.

Jak poradzić sobie z mrozem? Kluczem ma być stopniowe pokonywanie barier. W metodzie Holendra nie chodzi o to, by od razu porwać się z motyką na słońce i dołączyć do grona morsów. Do wszystkiego dochodzi się drobnymi krokami – dobrym początkiem mogą być coraz zimniejsze prysznice, podczas których także należy pilnować oddechu. Nawet kilka chwil w lodowatej wodzie może w dłuższej perspektywie poprawić odporność i – co za tym idzie – ogólne samopoczucie. Z roku na rok liczba wyznawców praktyk Hofa rośnie – zamknięta grupa jego zwolenników na Facebooku liczy prawie 100 tysięcy. On sam ma już ponad 135 tysięcy fanów.

Reklama

Ważnym uzupełnieniem zwrotu „ku naturze” jest w jego życiowej filozofii także medytacja. To dopiero zastosowanie wszystkich elementów razem pozwala na odzyskanie wewnętrznej równowagi i pokonywanie kolejnych ograniczeń organizmu. O działaniach „Icemana” piszą National Geographic i Discovery, a Netflix szykuje się do tego, by nakręcić o nim większy dokument. Kilka mniejszych filmów już zresztą powstało, a teoriami Holendra zdążyli się zainteresować hollywoodzcy celebryci. Zresztą z wzajemnością – Hof doskonale zdaje sobie sprawę, że ludzie pokroju Jima Carreya mogą mu zapewnić darmową reklamę.

Na razie 59-latek dopiero się rozkręca. Wyszkolił sporą grupę instruktorów, którzy w wielu miastach Europy uczą nowicjuszy podstaw jego metody. Taki punkt jest także w Polsce – tuż pod Śnieżką. Hof wielokrotnie zdobywał szczyt w samych slipkach z kolejnymi grupami, ale dziś ma już od tego ludzi. Podczas jednej z prób towarzyszyli mu początkowo nieco nieufni dziennikarze „VICE’a”, którzy szybko pozbyli się uprzedzeń. Holender ma jednak szerszy plan – jak wielu marzycieli przed nim chce zwyczajnie uratować świat.

„Jesteśmy u progu zmian naszej świadomości i podświadomości. Każdy człowiek ma szansę być silny, zdrowy i szczęśliwy. Ludzie powoli się budzą, a gdy już się obudzą, to na ziemi zapanuje pokój. Cały świat o tym usłyszy, gdy wprowadzę na Kilimandżaro znanych aktorów w samych szortach” – zacierał niedawno ręce Hof w rozmowie z „Rolling Stone”.

Jak on to robi?

No dobrze, ale ile w tych szaleństwach jest w ogóle naukowych faktów? Między innymi takie pytanie postawili przed sobą badający Holendra w 2012 roku profesorowie medycyny. Odkryli, że faktycznie stoi przed nimi wyjątkowy egzemplarz – magia Hofa polega na tym, że potrafi manipulować swoim układem odpornościowym. Układem, który bez przyczyny jest przecież nazywany „autonomicznym”. To właśnie za sprawą takich sztuczek zdołał wytrwać w kuble z lodem (zanurzony od stóp po szyję) prawie 2 godziny i stracić „tylko” 0,3 stopnia Celsjusza temperatury ciała. Jak sam przekonuje – po prostu po latach treningów ma na to wpływ. Jego zdaniem takie oddziaływanie może zaistnieć w przypadku każdego człowieka.

Ktoś może powiedzieć, że takich wybryków natury świat widział bez liku, ale „Icemana” z tego grona wyróżnia to, że badaniom poddał także swoich uczniów. Dwa lata później grupa dwunastu osób wyznających na co dzień filozofię Hofa przyjęła zastrzyk z wirusem wywołującym niegroźne, ale upierdliwe przeziębienie. Spodziewano się u wszystkich lekkich zawrotów głowy, mdłości i podwyższonej temperatury, jednak każdy z zakażonych potrafił w jakimś stopniu postawić się chorobie, co zaskoczyło lekarzy. Pomysłodawca nie ma wątpliwości – to wszystko za sprawą jego metody. Co ciekawe, ludzie świata medycyny wcale mu nie zaprzeczali.

„Zazwyczaj bardzo ciężko jest podnieść poziom swojej adrenaliny za pomocą tylko własnej woli. Adrenalina wydziela się automatycznie, nie na życzenie. Jeśli zostaniesz napadnięty na ulicy, to z miejsca twoje serce zacznie bić dużo szybciej, a poziom ciśnienia krwi wystrzeli w kosmos w kilka sekund. Ale jeśli poproszę kogoś, by bez odpowiednich warunków zrobił to sam w zaciszu domowym, to nie ma szans, by coś takiego mogło się udać. Techniki Wima Hofa pomagają w podnoszeniu adrenaliny do bardzo wysokiego poziomu – wyższego nawet niż mają ludzie, którzy za chwilę skoczą na bungee pierwszy raz w życiu. Zanim go zbadaliśmy, to nie sądziliśmy, że coś takiego jest w ogóle możliwe” – ocenił profesor medycyny Peter Pickkers z Uniwersytetu im. Radbouda w Nijmegen.

Sam Holender jest postacią pełną sprzeczności. Z jednej strony stara się „obudzić” jak najwięcej osób, a z drugiej w powszechnej świadomości funkcjonuje głównie jako niegroźny wariat. Czy jednak można poważnie traktować kogoś, kto próbował wejść na Everest w samych slipkach i klapkach? Dokładnie to zrobił Hof w 2007 roku. Do szczytu nie dotarł, ale osiągnął i tak imponujące 7400 metrów npm. Przeszkodą nie do przeskoczenia okazała się ponoć kontuzja stopy, a nie panujące wokół warunki. W tym samym roku pobił też kolejny z rekordów Guinnessa – najszybciej pokonując półmaraton… gołymi stopami na lodzie. Skompletowanie tego niecodziennego wyczynu zajęło mu 2 godziny, 16 minut i 34 sekundy.

Na tym intrygującym mimo wszystko obrazie pojawiło się w ostatnich miesiącach kilka rys. W 2015 i 2016 roku zmarło w sumie czterech mężczyzn, który praktykowali metodę Holendra. Każdy z nich ginął w podobnych okolicznościach – mdlejąc i topiąc się. Wszystko działo się podczas próby coraz dłuższego wstrzymywania oddechu pod wodą. „Zimno to potężna siła. Zdecydowanie zalecamy stopniowe narażanie się na jej działanie. Zawsze ćwicz bez zmuszania się do tego i słuchaj uważnie własnego organizmu. Jeśli metoda nie jest praktykowana odpowiedzialnie, to może doprowadzić do hipotermii” – ostrzega dziś komunikat na oficjalnej stronie. 

Wim Hof dziś nie musi już bić rekordów – co najwyżej tylko te finansowe. Zainteresowanie jego filozofią stale rośnie, a sam „Iceman” podkreśla, że już wielokrotnie „nawracał” nieufnie nastawionych do niego dziennikarzy. Jeden z nich przyjechał niedawno z zamiarem wyśmiania samozwańczego guru pod odgórnie przyjęte tezy. Kilka dni później wracał do domu zafascynowany tym co zobaczył i myślał już o napisaniu z Hofem książki przedstawiającej go w zupełnie innym świetle. Sześciodniowy warsztat z Holendrem w Karkonoszach kosztuje 1800 euro, a kolejne wolne terminy są dostępne w styczniu 2019 roku. Wygląda więc na to, że niezależnie od nauk pojawiła się nowa „metoda” – na dobry biznes.

KACPER BARTOSIAK

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
12
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Inne sporty

Komentarze

1 komentarz

Loading...