Reklama

Rosyjski dżemik: superbohater Akinfiejew

redakcja

Autor:redakcja

02 lipca 2018, 12:38 • 6 min czytania 0 komentarzy

Rosyjski dżemik: superbohater Akinfiejew

Po największym sukcesie w historii reprezentacji Rosji media sportowe w tym kraju oszalały na punkcie Czerczesowa i jego piłkarzy. Legendy, bohaterowie, królowie – to tylko niektóre określania, które dziś śle się pod ich adresem. Najwięcej ciepłych słów zbiera oczywiście Igor Akinfiejew, ale pochwały nie omijają też chociażby Artioma Dziuby. Inne mundialowe wydarzenia w prasie i internecie są praktycznie nieobecne. 

Sports.ru

Wiadomo, o czym się pisze, więc lecimy po kolei. Na początek tekst o reprezentacji, której nikt nigdy nie zapomni. Przekaz adresowany do piłkarzy jest prosty – jesteście legendami.

Reprezentacja Rosji oszukała Hiszpanów i włamała się do ćwierćfinału mistrzostw świata. To wielkie osiągnięcie i niezależnie od wyniku następnego spotkania jedno się nie zmieni – to nasz najlepszy występ na mundialu w historii.

Reklama

Mecze z Hiszpania przeważnie oznaczały dla nas wyrok. Do tej pory nie wygraliśmy ani razu – licząc z dzisiejszym spotkaniem trzy razy remisowaliśmy i cztery razy przegraliśmy. Ale dzisiaj to my jesteśmy królami!

Dalej mamy kilka tekstów o bohaterach indywidualnych. Zacznijmy od Artiom Dziuby.

W ciągu 65 minut spędzonych na boisku Dziuba wygrał trzynaście pojedynków główkowych (rekord imprezy). Przeważnie nic z tego nie wynikało, dlatego też napastnik długo pozostawał niewidoczny. W 35. minucie wszystko się jednak zmieniło. Zresztą, jeśli pamiętacie pierwszą groźną sytuację Rosjan, czyli strzał Gołowina tuż przy słupku, to na pewno wiecie, że całą akcję zorganizował właśnie Dziuba: najpierw wygrał powietrzne starcie z Ramosem, a potem odegrał do kolegi z zespołu.

W gruncie rzeczy Dziuba nie pokazał dziś nic nowego. Wprost przeciwnie, robił dokładnie to, za co do od zawsze był krytykowany. Dokładnie to, za co w lidze rosyjskiej często oglądał żółte kartki. Dokładnie to, przez co Walerij Karpin nie dawał mu grać, mówiąc że nie nadaje się na pierwszego napastnika.

Dziuba po prostu walczył.

Teraz kolej na Mario Fernandesa, który w Rosji dostał nowe życie.

Reklama

Dziś ciężko wyobrazić sobie, że Brazylijczyk dawniej wyczyniał różne głupstwa, ale prawda jest taka, że w Gremio musieli go mocno kontrolować. W pewnym momencie zabroniono mu na przykład jeść poza klubową stołówką, bo trenera irytowało, że Fernandes ma ciągłe problemy z nadwagą ze względu na miłość do czekolady, coli i burgerów. – Żyłem sam, bez mamy, bez dziewczyny. Nie umiałem gotować, więc jadłem co popadnie. Bez wyjątku – tłumaczył po latach zawodnik.

Wszystko ułożyło się dopiero w CSKA. Któregoś dnia Maicon, grający wówczas w w Lokomotiwie, zabrał Fernandesa do kościoła ewangelickiego, co na dobre zmieniło jego życie. – Wtedy pierwszy raz spotkałem się z Bogiem. W piłce zdarzają się czasem problematyczny zawodnicy. Taki właśnie byłem, gdy grałem w Gremio. Dużo piłem, nocowałem po klubach i lokalach, opuszczałem treningi. Teraz interesuje mnie tylko kościół. Możliwość podziękowania Bogu za to, co mi dał, jest dla mnie najważniejsza. Stałem się innym człowiekiem.

Na koniec ten największy. Igor Akinfiejew. Przytaczamy najbardziej interesujące wypowiedzi zawodnika z wywiadu przeprowadzonego na zgrupowaniu przed mundialem, który jednak opublikowano dopiero teraz.

– Kocham góry, są przepiękne. Nie wiem, czy mógłbym tam mieszać, na ile byłbym w stanie przywyknąć do życia na wsi. Na pewno mógłbym jednak spędzić tam ze dwa tygodnie. Czasem jednak marzę i powtarzam żonie, że jak skończę z piłką, to kupimy dom na wsi, kozę… W sumie to chciałbym spróbować.

– W młodości czasem spóźniałem się na treningi, ale w końcu zawsze przyjeżdżałem. Kiedy brakowało nam pieniędzy, zaczynałem płakać i histeryzować. Wtedy rodzicie szybko pożyczali od kogoś pieniądze i jechałem.

– W czasach szkolnych cały czas myślałem o piłce. Przykładowo, mieliśmy sprawdzian, ja śpieszyłem się na trening i wiedziałem, że nie będę mógł zwolnić się z lekcji. Zawsze mówiłem więc, że skończyłem i wychodzę. Zawsze słyszałem wtedy, że dostanę pałę, ale zawsze też oddawałem zeszyt i leciałem na trening.

Sowiecki Sport

Dużo o wczorajszym sukcesie Rosjan, ale dużo też o dzisiejszych meczach, które jednak pominiemy. Zamiast tego przytoczymy tekst o rosyjskiej formule na szczęście.

Piłki nożnej w tym meczu praktycznie nie było. Hiszpanie bez końca wykonywali ćwiczenie „przyjmij i podaj do najbliższego”. Co prawda nie tracili piłek, ale nie potrafili też niczego stworzyć. Z klei nasi piłkarze całą ławą przesuwali się w kierunku, który wskazywali rywale. Wydawało się, że w przygotowaniach do tego meczu Czerczesowowi pomagał duch Kurbana Berdyjewa – nieocenionego mistrza w budowaniu zasieków obronnych.

Wrzucimy jeszcze coś o Akinfiejewie. A co, zasłużył.

Akinfiejew naprawdę był wczoraj superbohaterem. Nie tylko dlatego, że uratował nam serię rzutów karnych. Taki David De Gea miał dużo mniej pracy, jedyny celny strzał na jego bramkę oddał przecież Dziuba z rzutu karnego. Akinfiejew bronił dziesięć razy, pięć z tych interwencji określono jako „brilliant saves”. Jego pewność siebie ewidentnie udzieliła się zawodnikom z pola.

Sport-Express

Zacznijmy od materiału okładkowego, czyli tekstu pod wymownym tytułem „Huraaaaaa!”

Tak, drodzy przyjaciele. Przed nami stoi absolutnie najlepsza reprezentacja Rosji w historii. Cały czas ciężko w to uwierzyć, ale naprawdę jesteśmy JUŻ w ćwierćfinale mundialu. I wydaje się, że wcale nie zamierzamy się na tym zatrzymywać. Hiszpania, Niemcy, Argentyna z Messim i Portugalia z Ronaldo jadą do domu. A my gramy dalej. Dziś możemy mówić i myśleć, naprawdę możemy, że już teraz zostaliśmy mistrzami świata.

Oprócz tego ciekawie wygląda „Pięć momentów z meczu Hiszpania-Rosja, których nigdy nie zapomnimy”. Czyli gol dla Hiszpanii, ręka Pique, wyrównanie Dziuby, interwencje Akinfiejewa i dwa karane, które kapitan „Sbornej” wyciagnął w konkursie jedenastek.

Bombardir.ru

I znowu Akinfiejew. Tym razem tekst o tym, że jeszcze niedawno był niesprawiedliwie wyszydzany.

Ciężko być Igorem Akinfiejewem. Oznacza to niekończące się porównania z Lwem Jaszynem albo Rinatem Dasajewem, kiedy wszystko jest dobrze. Kiedy jednak jest źle, to jesteś mieszany z błotem i słyszysz mnóstwo krytyki oraz żartów pod swoim adresem. Akinfiejew wiele razy znajdował się w tej drugiej sytuacji, ale zawsze przyjmował wszystko milcząco i trzymając nerwy na wodzy radził sobie z presją i grał na najwyższym poziomie.

Niezależnie od wszystkiego zawsze dawał nadzieję, choć regularnie z niego szydzono.

Championat.com

Championat oryginalnie grzeje temat Akinfiejwa – galerią zdjęć z jego dzieciństwa. Jeśli chodzi zaś o teksty, to zatrzymamy się tylko przy jednym. O tym, że wczorajszy triumf „Sbornej” można porównać do życia w Rosji.

Atakowali nas Isco i Iniesta, a my broniliśmy ssię 38-letnim Ignaszewiczem i Granatem, który bohatersko ruszył mu z pomocą w drugiej połowie. To tak, jakbyśmy wprost stwierdzili, że nie wierzymy w siebie.

Jak tak można?

Normalnie, to jest po rosyjsku.

*

Czerczesow jest samolubny i zawsze patrzy na innych z wysoka. Nawet wtedy, kiedy próbuje żartować na swój temat. Nie ma nic wspólnego z liberalnym stylem pracy, słodkim i delikatnym dla każdego. Odwrotnie, nasz selekcjoner nie liczy się z niczyim zdaniem, co nikomu nie może się podobać.

Być może to smutne, ale nasz kraj nigdy nie rozwijał się z łagodnym liderem u steru władzy. Pewnie zresztą wiecie, jakie cechy w podręcznikach przypisuje się ludziom, którzy doprowadzili do upadku Imperium Rosyjskiego, a następnie Związku Radzieckiego. I odwrotnie – przy jakich tyranach Rosja osiągała największe sukcesy.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...