Reklama

Carlitos, Lech i Legia. O co chodzi w tym walczyku?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

02 lipca 2018, 20:53 • 4 min czytania 89 komentarzy

Transfer wewnętrzny króla strzelców i zarazem pobicie rekordu transferowego ligi? Tak, tak, drodzy państwo, mówimy tu o Ekstraklasie. Lech Poznań mocno zabiega o Carlitosa, w grze jest też Legia Warszawa, a sam piłkarz wraz z agentem czekają na oferty z Hiszpanii (choć i Chorwacją by nie pogardzili). Faworytem w wyścigu po snajpera Wisły jest Lech, ale nie przesądzamy jeszcze tego transferu. Oto, co wiemy w tej sprawie.

Carlitos, Lech i Legia. O co chodzi w tym walczyku?

Spójrzmy na te negocjacje z trzech perspektyw:

1. Lech Poznań potrzebuje piłkarza formatu Carlitosa. Wszyscy pamiętamy transparent „mamy, kurwa, dość!”, pamiętamy bieg przez płotki płot i cały ten wylew frustracji ze strony kibiców. Wszystko to miało pchnąć władze Kolejorza ku zmianie myślenia. Letnie okno transferowe miało zweryfikować to, czy apele fanów Lecha trafiły na podatny grunt. Bo poznaniacy przede wszystkim domagali się końca bylejakości i ściągania szrotu – woleli jednego konkretnego piłkarza, a nie Chobłenkę, Koljicia i Rakelsa. Mniej, a lepiej. Mówił o tym Ivan Djurdjević: – Nie chcemy powtórzyć błędów z przeszłości, gdy ściągaliśmy piłkarzy na szybko. Przyjdzie dwóch, maksymalnie trzech graczy i oni mają zwiększyć jakość zespołu.

No i Carlitos wpasowałby się idealnie w ten trend. Król strzelców Ekstraklasy, przez wielu uważany za najlepszego piłkarza zeszłego sezonu, magik techniki i gość, który w pojedynkę wygrywał Wiśle spotkania. Przy tym nie kosztowałby bimbaliona euro (o czym za moment). Lech takiego piłkarza potrzebuje – mamy wrażenie, że w ostatnich latach w Poznaniu brakowało gości, którzy w ważnych momentach braliby młotek we własne ręce i na pewniaku wbijali gwoździa. Przy tym Hiszpan pasowałby jak ulał do systemu 1-3-4-2-1, gdzie grałby za plecami Gytkjaera.

Lech chce zainwestować, ma kasę, doskonale zna Carlitosa i robi do niego umizgi.

Reklama

2. Wisła potrzebuje kasy. I to na już – nie za dwa tygodnie, nie za miesiąc, tylko TERAZ. Krakowanie mają kilkumilionowe długi i ledwie dwóch-trzech piłkarzy, za których można skasować przyzwoite pieniądze. Nie jest tajemnicą, że Biała Gwiazda nie płaci regularnie, że ma trzech trenerów do opłacania i że generalnie przyjęłaby dziś każdą złotówkę. Miasto właśnie wygania ją ze stadionu przy ul. Reymonta i zaraz Wisła nie będzie miała gdzie grać. Wszystko rozbija się oczywiście o pustą kasę i brak wiarygodności w oczach urzędników. Miał być inwestor, ale inwestora wciąż nie widać.

Inwestorem ma być więc Carlitos, a raczej jego odejście. Manuel Junco, były już dyrektor sportowy, w kwietniu krzyknął Lechowi grubo ponad dwa miliony euro za wykupienie go z Krakowa. Teraz Wisła byłaby w stanie zaakceptować ofertę o ponad połowę niższą, czyli ponad milion euro. Liczono, że może do Małopolski spłyną oferty z Hiszpanii czy Portugalii, ale albo wiślacy zalegają hajs za skrzynkę na Gmailu, albo faktycznie chętnych brak.

3. Carlitos wciąż się waha. Oficjalnie siedzi w Hiszpanii i kuruje się z zapalenia ucha. Snajperowi Wisły marzyłby się transfer do La Liga, ale nikt z La Liga póki co nie marzy o Carlitosie. Ciekawszym kierunkiem wydawałby się też ten chorwacki, skąd zalecało się do niego Dinamo Zagrzeb. Tak, to z Nenadem Bjelicą, który pozytywnie zaopiniował jego potencjalny transfer jeszcze do Lecha. Ale tam póki co nie ma na miejscu właściciela klubu – Zlatko Mamić został skazany przez sąd i zdążył uciec z kraju zanim wsadzono go do pierdla. W Lechu mógłby zarabiać między 120 a 150 tysięcy złotych miesięcznie. Ale póki co.

Nasi kumple z Totolotka już przyjmują zakłady, jak skończy się ta historia.

carlitos totolotek

Sprawa wygląda zatem tak – Lech bardzo chce piłkarza, Wiśle zależy na szybki rozwiązaniu sprawy, a piłkarzowi się nie spieszy.

Poznaniacy byliby w stanie wyłożyć na całą operację ponad 1,5 miliona euro – około bańkę dla krakowian i kilkaset tysięcy w europejskiej walucie dla zawodnika. Czyli – jak na Lecha i każdy inny klub w tej lidze – całkiem sporo. W Poznaniu – zdaje się – przemyśleli sprawę i uznali, że zamiast wypożyczać czterech grajków „na próbę”, lepiej ściągnąć jednego, a porządnego.

Reklama

Co do wątku Legii – ta nie jest aż tak zdeterminowana, by walczyć o Carlitosa. Byłaby w stanie stanąć do licytacji z Lechem, ale w tej chwili mistrzowie Polski nie są przekonani do przerzucanie się kasą o piłkarza, który nie jest ich priorytetem. W Warszawie będą prawdopodobnie celować we wzmocnienia na innych pozycjach, ale temat Carlitosa w Legii wciąż jest aktualny.

Kiedy spodziewać się rozstrzygnięcia sprawy? Być może jeszcze w tym tygodniu. Carlitos w piątek ma zameldować się w Krakowie na treningu, a w tym czasie będzie czekał na telefon z hiszpańskim kierunkowym. Nie wykluczamy, że Lech – który jest nieco na musiku, bo oczekiwanie na króla strzelców Ekstraklasy pali mu inne tematy transferowe – na ostatnie prostej dorzuci jeszcze mu co nieco do umowy. Dziś to poznaniacy wydają się faworytem w wyścigu po Hiszpana.

fot. 400mm/Jakub Gruca

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

89 komentarzy

Loading...