Reklama

Mundial w Rosji, czyli bij mistrza

redakcja

Autor:redakcja

01 lipca 2018, 12:40 • 2 min czytania 3 komentarze

Mistrza zawsze fajnie jest pokonać – kiedyś to on udowadniał, że jest najlepszy, a teraz ty dajesz mu pstryczka w nos i zawracasz do szeregu. Niejednokrotnie choćby mistrzowie lig w kolejnych krajach przyznawali, że czują maksymalną spinkę u rywali na mecze z nimi. Takie życie triumfatora: nie zawsze łatwe. A już na pewno nie na mundialu w Rosji, gdyż stamtąd mistrzowie są wypraszani hurtowo.

Mundial w Rosji, czyli bij mistrza

Pierwszy przykład z brzegu to oczywiście Niemcy, którzy cztery lata temu byli nad wszystkimi, a teraz nawet nie wyszli z grupy. Słabi, przewidywalni, powolni. No, ale to jeszcze wpisuje się w pewien trend, bo przecież taki sam los w XXI wieku spotykał Francuzów, Włochów i Hiszpanów, natomiast Brazylijczycy po swoim triumfie następny turniej skończyli w 1/4. Jednak do odpadnięcia mistrzów świata dodajmy wylot z turnieju mistrzów Europy. W raczej przeciętnym stylu, bo Urugwaj od Ronaldo i spółki okazał się sporo lepszy. Lecimy dalej – ostatni mistrz strefy azjatyckiej? Australia, jakkolwiek irracjonalnie od zawsze to brzmi. Gdzie jest dziś Australia? W domu, po zdobyciu jednego punktu w grupie.

Cóż, niezbyt przyjemna to sytuacja dla wyżej wymienionych państw, ale one przynajmniej na turniej pojechały. Biletu do Rosji nie dostał natomiast mistrz Afryki, Kamerun, który w swojej grupie eliminacyjnej musiał ustąpić miejsca nawet Zambii. Zabrakło mistrza strefy CONCACAF, Amerykanie nie załapali się nawet do interkontynentalnych barażów, prawo walki – ostatecznie nieudanej – otrzymał Honduras. Mistrz Ameryki Południowej, Chile, mundial od początku ogląda w pozycji siedzącej, sprzed telewizora.

Czyli podsumujmy:

Mistrzowie świata – wyeliminowani
Mistrzowie Europy – wyeliminowani
Mistrzowie Azji – wyeliminowani
Mistrzowie Afryki – niezakwalifikowani
Mistrzowie CONCACAF – niezakwalifikowani
Mistrzowie Ameryki Południowej – niezakwalifikowani

Reklama

Mocno to wygląda, ale pytanie, z czego wynika? Pewnie z dynamiki futbolu reprezentacyjnego, mamy wrażenie, że tam, jeśli coś się sypie, to po całości. Przeżyliśmy to my, wystawiając personalnie przecież podobny skład do tego z Euro 2016, ale nic nam nie zagrało. Selekcjonerzy nie mają tyle czasu co trenerzy klubowi by dłubać przy treningach, często działają w pośpiechu, na żywym organizmie. A trudno jest utrzymać mocną drużynę przez cztery lata – nie ma przypadku, że tylko dwie drużyny obroniły mistrzostwo świata. I też pamiętajmy, jak dawno to było, futbol się rozwinął i masa rywali pilnie czyha na każde potknięcie.

Ta teoria tyczy się przede wszystkim Niemców, no i Portugalczyków, ale w przypadku wspomnianej Australii wystarczy powiedzieć, że Socceroos są po prostu za słabi, by osiągać wielkie sukcesy, gdy wyściubią nosa poza swoją strefę.

W każdym razie to nawet ciekawe, że mistrzostwa świata znowu żonglują rozkładem sił. I tylko szkoda, że akurat my w tej żonglerce nie wzięliśmy udziału, bo jak była bryndza, tak jest.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...