Reklama

Miejsce w Formule 1? Tata mi kupił!

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

12 czerwca 2018, 20:20 • 8 min czytania 5 komentarzy

Co można kupić, kiedy jest się jednym z najbogatszych ludzi na świecie? Oczywiście: apartamenty w najdroższych miastach, luksusowe posiadłości, jachty, prywatne odrzutowce, dzieła sztuki i najbardziej wypasione samochody. Albo… miejsce dla syna w Formule 1. Czy jednak Lance Stroll to rzeczywiście tylko synek miliardera? A może młody Kanadyjczyk naprawdę jest jednym z kilku najzdolniejszych kierowców na świecie?

Miejsce w Formule 1? Tata mi kupił!

Najpierw fakty. Lance Stroll to kierowca zespołu Williams. Choć pod koniec listopada skończy dopiero 20 lat, jest bardziej doświadczonym z kierowców Teamu (drugim jest nieco starszy, ale dopiero debiutujący w F1 Siergiej Sirotkin, kierowcą rezerwowym i rozwojowym jest Robert Kubica). Za nim domowy wyścig i jedna trzecia drugiego sezonu w najbardziej prestiżowym i elitarnym sporcie na świecie. Drugiego sezonu, w którym praktycznie na każdym kroku musi tłumaczyć, że nie jest wielbłądem i do F1 trafił dlatego, że coś potrafi, a nie tylko dzięki kasie ojca. A jak jest naprawdę?

2,7 miliarda na Tommym Hilfigerze

Lawrence Stroll, a tak naprawdę Lawrence Sheldon Strulovitch, to kanadyjski biznesmen z rodziny o żydowskich korzeniach. Urodził się 58 lat temu w Montrealu i w ciągu kilkudziesięciu lat dorobił się fortuny. Jest jednym z najbogatszych ludzi nie tylko w swoim kraju, ale na całym świecie. Forbes jego majątek szacuje na 2,7 miliarda dolarów. Co ważne, Stroll notuje tendencję wzrostową, bo w poprzednim notowaniu zapisano przy jego nazwisku 2,6 mld, wcześniej 2,4 mld, 2,1 mld, a sześć lat temu – 1,8 mld. Krótko mówiąc: przybywa.

Stroll senior dorobił się na inwestycjach w branżę odzieżową. Pod koniec lat osiemdziesiątych ściągał do Kanady ubrania z metką Pierre Cardin i Ralpf Lauren. Potem zainwestował w mało znaną wówczas markę Tommy Hilfiger i poszło z górki. Dziś żyje bardzo przyjemnym życiem miliardera. Kilka lat temu kupił na przykład za 55 mln dolarów całe piętro w apartamentowcu One57 na Manhattanie, nazywanym „budynkiem miliarderów”. Cztery razy tyle wydał na jacht „Faith”. Jach to może nie najlepsze określenie łodzi, która ma 100 metrów długości, a jej załoga liczy 34 osoby. W każdym razie – kiedy akurat na „Faith” nie pływa właściciel, lub jego przyjaciele, łódka jest dostępna do czarterowania. Dla każdego, kogo stać na wydatek rzędu 480 tysięcy dolarów za tydzień…

Reklama

Stroll ma jacht i prywatny odrzutowiec, jak każdy szanujący się miliarder. Ale jego największą pasją są samochody. To dlatego kupił sobie tor wyścigowy w Quebecu. Dlatego też wydaje kupę forsy na kolejne stare modele Ferrari do swojej kolekcji, liczącej około 30 sztuk. Kilka lat temu zapłacił rekordowe 27,5 mln dolarów za wyjątkowo rzadki egzemplarz Ferrari 275 GTB N.A.R.T Spider z 1967 roku.

80 milionów za miejsce w F1

W sumie trudno się dziwić, że chłopaka, który od małego spędzał czas w towarzystwie ojca-miliardera oraz superszybkich samochodów, zawsze ciągnęło do sportu motorowego. Nie da się też ukryć, że Stroll junior miał znacznie łatwiej niż koledzy, z którymi rywalizował w kolejnych seriach wyścigowych. Z tej prostej przyczyny, że kiedy oni musieli sobie wypruwać żyły, żeby pozyskać sponsorów i zamknąć budżet na kolejny sezon, on po prostu szedł do ojca i mówił: „tato, potrzebuję tyle i tyle”. I od razu dodajmy, że nie mówimy tu o drobnych kwotach. To znaczy – zależy, co dla kogo jest drobną kwotą. W każdym razie, jak wyliczył niemiecki „Auto Motor und Sport”, Lawrence Stroll wydał około 80 milionów dolarów, żeby zapewnić synowi miejsce w Williamsie na poprzedni sezon (w tym sezonie nic się nie zmieniło).

Jasne, żyjemy w epoce pay-driverów, wiele zespołów ma kłopoty ze skompletowaniem budżetu. To oznacza, że kierowcy wnoszą do zespołu pieniądze od sponsorów. Układ jest prosty: ty dajesz kasę, my dajemy miejsce za kierownicą. To nikogo nie szokuje. Ale jednak wpuszczenie Lance’a Strolla za kółko bolidu Williamsa oburzyło wielu obserwatorów i kibiców. – Oni sprzedali swoją duszę za miliardy Lawrence’a Strolla, który dba tylko o swojego syna – skomentował Jacques Villeneuve, były mistrz świata Formuły 1.

Wygrałem każdą serię

Reklama

A co na to młody Stroll? On robi swoje. To znaczy: stara się robić swoje, choć łatwe to nie jest, bo bolid Williamsa w tym roku to absolutna katastrofa. Jest wolny, zawodny, niesterowny. Poza tym, Lance’owi brakuje doświadczenia. No i oczywiście – raz po raz musi wysłuchiwać, że miejsce w Formule 1 zawdzięcza tylko kasie starego.

Każdy może mieć swoje zdanie, tego nie mogę zmienić. Przychodzę z pieniędzy i nie będę próbował temu zaprzeczać. Ale wierzę, że dostałem swoją szansę w Formule 1 dlatego, że wygrałem każdą serię, w której startowałem – mówił, kiedy ogłoszono, że 18-latek bez doświadczenia w F1 będzie prowadził Williamsa w 2017 roku.

No dobra, przyjrzyjmy się temu, co mówi Stroll. Rzeczywiście, trochę powygrywał w karierze. W 2014 roku walczył we włoskiej Formule 4, gdzie wygrał 7 z 18 wyścigów, 13 razy meldował się na podium i zdobył tytuł mistrzowski. Rok później rywalizował w serii Toyota Racing Series. Tam 4 zwycięstwa i 10 podiów także zapewniły mu końcowy triumf. W 2016 roku ścigał się w europejskiej Formule 3. 14 wygranych, 14 pole position, 13 najszybszych okrążeń sprawiły, że tytuł zgarnął długo przed końcem sezonu z przewagą 100 punktów nad wicemistrzem.

Brzmi imponująco? Owszem. Rzecz w tym, że zwłaszcza w tym ostatnim sezonie Lance Stroll miał stworzone idealne warunki. Spytacie, w jaki sposób? Cóż, oczywiście dzięki forsie tatusia…

Kasa, misiu, kasa

A było tak. Lawrence Stroll nie szukał zespołu z Formuły 3, który zatrudni jego syna. Kanadyjczyk znalazł zespół Prema Powerteam i po prostu go kupił! Następnie zatrudnił Lucę Baldisserriego, który miał zadbać o odpowiedni rozwój Lance’a. Tu trzeba zrobić pauzę, żeby wyjaśnić skalę rozmachu przedsięwzięcia. Kupić zespół to jedno, ale zatrudnić specjalistę tej klasy, co Włoch, w dodatku do pracy w mało ważnej serii, to zupełnie inna sprawa. Baldisserri przez osiem lat był głównym inżynierem wyścigowym Ferrari, a przez pięć głównym specjalistą od Akademii Ferrari, odpowiadającej za rozwój młodych talentów zespołu. A potem poszedł na etat do rodziny Strollów.

Stroll senior prowadził wiele udanych biznesów i doskonale wiedział, że niektóre projekty wymagają dużych nakładów. Na najważniejszy projekt, pod roboczą nazwą „Lance w F1” nie skąpił grosza. Kupił na przykład specjalny symulator, super drogi, absolutnie najnowszej technologii. Maszyna została zainstalowana w Grove, w bazie zespołu Williams i bardzo by się przydała ówczesnym kierowcom Teamu Valtteriemu Bottasowi i Felippe Massie. Oni jednak nie mogli z niej korzystać, bo… była ustawiona pod Formułę 3.

kubica 2

Efekty były, bo musiały być. Zespół Prema Powerteam miał zdecydowanie najlepszy bolid w stawce, a Stroll był zdecydowanie kierowcą numer 1 w Teamie. Dość powiedzieć, że w 30 sesjach kwalifikacyjnych ani razu nie był poza pierwszą trójką. W wyścigach aż tak dobrze nie było, zdarzały się gorsze występy. Ale i tak mieliśmy do czynienia z wyjątkową dominacją.

Papa Stroll z Williamsem dogadał się nie tylko w kwestii symulatora. Zapłacił także za skrojony pod jego syna program treningowy w bolidzie Williamsa sprzed dwóch lat. 20 osób obsługi, pięciu inżynierów Mercedesa i dwóch kolejnych, specjalnie przygotowanych do tej roli – oni latali za młodym Kanadyjczykiem na osiem torów od Europy, przez USA, aż po Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Podium? Czysty fart

To wszystko sprawiło, że Stroll rzeczywiście był gotowy do debiutu w Formule 1. Prawdopodobnie był najlepiej przygotowanym debiutantem od wielu lat. – Sporty motorowe to taka dyscyplina sportu, w której pieniądze są ważne, nie ma się co oszukiwać. Dlatego jestem bardzo szczęśliwy, że mój ojciec mi pomaga – mówił na początku przygody z F1.

Przygody – dodajmy – całkiem udanej. W ubiegłym roku Stroll jeździł w Williamsie obok kończącego karierę w F1 Felipe Massy. Jako 18-latek był jednym z młodszych debiutantów w historii. W wyścigu w Azerbejdżanie wywalczył trzecie miejsce, zostając drugim najmłodszym w historii zawodnikiem, któremu udało się stanąć na podium Formuły 1.

Brak mi słów. To był tak chaotyczny wyścig i tak wiele się w nim działo! Zespół cały czas uspokajał mnie przez radio, udało mi się trzymać z dala od kłopotów. Nie mogę w to uwierzyć. To niesamowite uczucie, spełniły się moje marzenia – mówił po przekroczeniu linii mety. Zameldował się tam przed między innymi Sebastianem Vettelem i Lewisem Hamiltonem.

Pełen sukces? A gdzie tam! Nieprzekonanych Stroll i tak nie przekonał. I nie chodzi o hejterów, a choćby o Jacquesa Villeneuve’a, który w młodego rodaka uderza przy każdej okazji.

Przecież nawet Massa był od niego szybszy. Podium w Azerbejdżanie nie przekonało mnie. To był czysty fart – stwierdził mistrz świata z 1997 roku.

To tylko hałas

Może i tak. A drugie miejsce w kwalifikacjach we Włoszech? No dobra, trochę też, bo tak naprawdę Stroll wykręcił czwarty czas (też bardzo dobry), ale Verstappen i Ricciardo zostali cofnięci za wymianę silnika. Tak czy inaczej, Kanadyjczyk został najmłodszym kierowcą w historii, który startował z pierwszej linii. Wyścig ukończył na siódmym miejscu. Punkty zdobył jeszcze w pięciu innych przypadkach, poza Azerbejdżanem najwyżej na szóstej pozycji. 40 punktów w debiutanckim sezonie dało mu 12. miejsce w klasyfikacji generalnej. Trzeba przyznać, że przyzwoicie – jakby nie było, górna połówka tabeli.

Wszystkie głosy krytyków to dla mnie tylko hałas gdzieś w tle, tak naprawdę mam to gdzieś i w ogóle tego nie słucham. Tak było rok wcześniej, kiedy miałem idealny sezon, więc teraz, kiedy zdarzały się trudniejsze chwile, będą krytykować mnie tym bardziej – mówił Lance Stroll. – Zawsze będą głosy i pytania, skąd się wziąłem. Ja wole skupiać się na pozytywach. Zdobywałem mistrzowskie tytuły, żeby trafić do Formuły 1, wygrałem Formułę 4, europejską Formułę 3, zdobyłem 40 punktów do mojej Superlicencji. Kierowcy nie mogą po prostu kupić sobie miejsca w Formule 1. Musisz wyjechać na tor i zdobyć odpowiednie rezultaty.

I gdzie jest prawda? Jak zwykle: gdzieś pośrodku. Jasne, Stroll jeździć potrafi, to oczywiste. Czy na tyle dobrze, żeby być kierowcą Formuły 1? Cóż, jeśli w średnim bolidzie Williamsa potrafił przebić się do czołówki kwalifikacji, albo wykorzystać chaos na torze oraz błędy rywali i wskoczyć na podium, to być może tak. Ale z drugiej strony: wyobraź sobie miliardera, który marzy o karierze aktorskiej córki. Zatrudnia Stevena Spielberga, najlepszych operatorów, dźwiękowców, zaprasza do współpracy Toma Hanksa, George’a Clooney’a i Penelope Cruz. Dokłada gigantyczny budżet i oczywiście scenariusz napisany specjalnie pod córkę. Niewykluczone, że dziewczyna będzie błyszczeć, że zbierze dobre recenzje, kto wie – może nawet jakąś nagrodę. Czy to sprawi, że stanie się wielką aktorką? Mocno wątpliwe…

JAN CIOSEK

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
2
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Formuła 1

Komentarze

5 komentarzy

Loading...