Reklama

Siedem momentów, z których zapamiętamy kadencję Zidane’a

redakcja

Autor:redakcja

01 czerwca 2018, 18:25 • 7 min czytania 11 komentarzy

Przypomnijmy sobie najważniejsze wyczyny Realu pod wodzą Zizou.

Siedem momentów, z których zapamiętamy kadencję Zidane’a

*

Zwycięstwo w El Clasico i pogoń za Barceloną (2016)

Nie był to może najbardziej spektakularny występ Królewskich, ale też dość dobrze oddający charakter drużyny, jaką zaczynał budować Zizou. W kwietniowym Klasyku wszystko układało się dla Realu fatalnie – na początku drugiej połowy Barca wyszła na prowadzenie po golu znienawidzonego w Madrycie Gerarda Pique. Nic nie wskazywało, żeby goście byli w stanie cokolwiek na Camp Nou zwojować. Tymczasem gol dla rywali odmienił wszystko – Real się obudził, natychmiast wyrównał za sprawą Benzemy, później bramkę dorzucił też Bale, choć to trafienie nie został uznane. Poprzeczkę obił Cristiano.

Real przeważał, aż tu nagle – Sergio Ramos stracił a chwilę kontakt z bazą i złapał drugą żółtą kartkę. Czy Królewscy bez swojego lidera dali się wreszcie powalić na łopatki? Przeciwnie – Ronaldo dopiął swego, wykorzystał błąd obrony Katalończyków i zapewnił Realowi trzy punkty.

Reklama

Real pod wodzą Zizou nie był może najbardziej olśniewającą drużyną w historii, ale na pewno najtrudniejszą do pokonania, do dobicia. Los Blancos łapali się każdej brzytwy i z odwracania losów rywalizacji uczynili swój znak firmowy. Mało brakowało, a w sezonie 2015/16 wywróciliby do góry nogami ligę hiszpańską, jak się mogło w pewnym momencie wydawać – rozstrzygniętą na amen.

Królewscy wygrali jedenaście ostatnich meczów, Barca w tym czasie zanotowała remis i cztery porażki. Ostatecznie jednak nie dała się przegonić w tym maratonie, na koniec utrzymała jeden punkcik przewagi nad rywalami z Madrytu. Jak to by wyglądało, gdyby Zidane prowadził wówczas Real od początku rozgrywek? Można już tylko gdybać, niemniej Francuz zasygnalizował, że w Madrycie rodzi się coś naprawdę wielkiego, tym bardziej, jeżeli wziąć pod uwagę…

Pierwszy triumf w Lidze Mistrzów (2016)

Ależ wtedy kubły pomyj wylewały się na Real. Że banalna drabinka. Że męczenie buły z rywalami drugiej kategorii. Rzeczywiście – Królewscy w niezbyt przekonującym stylu pokonali Romę, później w olbrzymich męczarniach wyeliminowali Wolfsburg. Porażka 0:2 w pierwszym meczu, hattrick Cristiano Ronaldo w rewanżu. Półfinały – znowu nuda, podopieczni Zidane’a ledwie zdołali ograć Manchester City, prezentujący się wówczas naprawdę nędznie.

Zdaniem wielu ekspertów, faworytem do zdobycia pucharu było Atletico. Podopieczni Diego Simeone na drodze do mediolańskiego finału ograli Barcelonę i Bayern, co naprawdę robiło wrażenie. To miał być wielki triumf Cholo i zwieńczenie jego niesamowitej pracy z Los Rojiblancos.

Reklama

Ale to Real wdrapał się na szczyt. Finał nie był porywającym widowiskiem, choć miał swoją dramaturgię – Los Blancos szybko wyszli na prowadzenie, w drugiej połowie stan meczu wyrównał Carrasco. Jedni i drudzy marnowali w międzyczasie dogodne sytuacje, przede wszystkim Griezmann, który spartaczył rzut karny. W konkursie jedenastek już się nie pomylił, za to Juanfran trafił w słupek. Real był bezbłędny i Zidane mógł po raz drugi w karierze, a pierwszy raz w roli trenera, ścisnąć w dłoniach Puchar Europy. Nie był to dla Realu finał marzeń, lecz Francuz udowodnił swoją wartość jako szkoleniowca – rozegrał mecz dojrzale, świetnie zapanował nad nastrojami w zespole, imponował charyzmą.

Widać było, że Zidane to odpowiedni człowiek, na odpowiednim miejscu. Z odpowiednim DNA, genem zwycięzcy. Wkrótce przełożył to także na krajowe podwórko.

Triumf w La Liga i system rotacji (2017)

Jeżeli się tak zastanowić, jaką pakę miał w sezonie 2016/17 Real, to naprawdę nie ma żadnego zaskoczenia, iż Królewscy wygrali tak wiele. Zizou jak nikt inny potrafił korzystać z dobrodziejstwa, jakim jest szeroki skład. Przemówił do rozsądku wszystkim – nawet Cristiano Ronaldo zaakceptował, że nie musi grać w każdym meczu i nie przeciwko wszystkim ligowym ogórkom musi za wszelką cenę walczyć o hattricka. Gdyby Portugalczykowi próbował to wytłumaczyć inny menedżer – zostałby pewnie zignorowany albo reakcja byłaby nawet bardziej gwałtowna. Ale tutaj mówimy o Zizou. Mistrzu Europy. Mistrzu świata. Autorze najsłynniejszego woleja w historii futbolu. Nawet Cristiano uszanował jego autorytet i – z trudem, ale jednak – pokazał pokorę wobec decyzji trenera.

Tym bardziej, że te decyzje pozwoliły mu zachować świeżość na kluczowe mecze sezonu, w których Cristiano ładował gola za golem.

Zidane przywrócił Realowi miejsce na hiszpańskim tronie. W dobrym stylu – tylko trzy porażki, choć jedna poniesiona w El Clasico, w wyjątkowo bolesnych okolicznościach, bo po dublecie Leo Messiego i jego sławetnej cieszynce na Estadio Santiago Bernabeu. Dziś jest to jednak bez znaczenia, zwykła ciekawostka historyczna. Real zatriumfował i – przede wszystkim – nie eksplodował od nadmiaru talentu. Alvaro Morata i James Rodriguez na ławce rezerwowych? Taki układ nie mógł wytrzymać dłużej niż jeden sezon, obaj wkrótce zawinęli się z Madrytu, ale mistrzostwo stało się faktem.

Przełamanie klątwy w Lidze Mistrzów (2017)

Sezon 16/17 zakończył się dla Realu nie tylko mistrzostwem. Padł jeden z ostatnich bastionów magii we współczesnym futbolu – Real Madryt przezwyciężył moc klątwy, która ciążyła na zwycięzcach Champions League. Królewscy okazali się mocniejsi od zaklęć, Zizou przechytrzył czarnoksiężników. Los Blancos rozjechali w Cardiff Juventus i obronili tytuł.

Wygrali w dużo lepszym stylu, niż rok wcześniej (i rok później). Nie bez kłopotów, jak choćby w ćwierćfinale z Bayernem, kiedy uratowały ich sędziowskie pomyłki w dogrywce, ale mimo wszystko – Królewscy byli po prostu najlepsi. Cristiano Ronaldo oszalał na finiszu rozgrywek, strzelając pięć goli Bawarczykom w 1/4 finału, hattricka przeciwko Atletico w półfinale, zaś dzieło zwieńczył dubletem zaaplikowanym Buffonowi.

W finale nie zagrał James, większość meczu na ławce spędził Bale, tylko minutę dostał Morata. Ależ ten Real był potężny. Zidane rozplanował sezon po profesorsku.

Efektowne zwycięstwo w superpucharze (2017)

Krajowy superpuchar to nie jest może najbardziej prestiżowe trofeum, zwłaszcza jeżeli mówimy na o Zizou, który w futbolu wygrał wszystko. Jednak sposób, w jaki Królewscy rozprawili się z Barceloną – szczęki po prostu opadły. To był ten – krótki, bo krótki – moment, kiedy mogło się zdawać, że Real uciekł swoim największym rywalom na kilka długości. Że mamy wreszcie do czynienia z madrycką ekipą zdolną do tego, by zdominować La Liga przez lata.

Finalnie okazało się, że były to tylko pozory. Barca odrodziła się jak feniks z popiołu, czy też – jak woleliby fani Los Blancos – katalońskiej hydrze odrosły kolejne łby. Jednak wtedy, w przededniu sezonu, Real miał swój wielki moment. Dwumecz wygrany 5:1, cudowny gol Cristiano i jego zemsta za cieszynkę Messiego, dwa trafienia Marco Asensio, pukającego do bram światowej czołówki. Niby to tylko superpuchar, lecz wówczas oglądało się Real z nieskrywaną przyjemnością. Zawodnicy Blaugrany wyglądali jak zbite psy.

Reakcja na przewrotkę Cristiano (2018)

Sezon ligowy 2017/18 do zapomnienia i bez historii – Zidane wciąż stosował rotację, ale nie miał aż tak dobrych zmienników, więc rezultaty okazały się znacznie mniej okazałe. Real nie wykonywał na rynku transferowym ruchów w galaktycznym stylu, raczej kupował zawodników z myślą o przyszłości. Efekt? Królewscy zupełnie się posypali jesienią, ostatecznie kończąc rozgrywki na trzecim miejscu. Słabizna, za którą niejednego trenera Realu by po prostu zwolniono.

Zidane to jednak za duża figura. On wywalczył sobie możliwość odejścia z godnością. Wywalczył ją Lidze Mistrzów, z której  przez całą swoją kadencję  nie odpadł ani razu, choć w 2018 roku był tego naprawdę bliski. Kolejny raz na zdrowie wyszła mu jednak poukładana relacja z pewnym niesamowitym Portugalczykiem. Kiedy tylko Real miał w Champions League kłopoty, pojawiał się Ronaldo, strzelając kolejne gole.

Niekiedy – epickie gole. Takie, że nawet sam Zizou łapał się za głowę.

Znalezione obrazy dla zapytania zidane reaction gif

Jest też kwestia sędziów, podejmujących fatalne decyzje – o tym należy pamiętać. Ale nie było tak, że arbitrzy mylili się wyłącznie na korzyść Realu. Zidane miał trochę szczęścia, lecz niejednokrotnie pokazał też dużo trenerskiego kunsztu. Nawet nie chodzi o taktykę – jakkolwiek by to brzmi, w przypadku Realu ona ma znacznie drugorzędne. Zizou nigdy nie dopuścił, by jego zespół się posypał. Vide rewanż z Juventusem – z jednej strony, przerżnięty przez Królewskich na całej linii. Z drugiej, koniec końców zwieńczony awansem. Cały Real pod wodzą Zidane’a. Niezatapialny.

Finał w Kijowie i hasta luego (2018)

Nie będziemy tego finału specjalnie przypominać– doskonale go pamiętacie. To zresztą historia, którą będzie się opowiadało latami. Zidane wpuszcza Bale’a na lekko dziabnięty już trudami spotkania Liverpool, Walijczyk strzela przepiękną bramkę, resztę roboty robi odwala za Królewskich rywal, konkretnie nieszczęsny Loris Karius. Zidane wygrywa w Lidze Mistrzów trzeci raz z rzędu. To dominacja, jakiej na ten najważniejszej europejskiej arenie nie widziano przez dekady.

I tyle. Zidane zwyciężył, po czym powiedział „do zobaczenia”. Zdaniem Fabio Capello – gdyby Zizou przegrał w Kijowie, zostałby zwolniony za fatalny sezon ligowy. Jednak wygrał, więc rozstrzygnięto sprawę inaczej, żeby nie wywoływać skandalu i nie palić mostów. Cóż, Włoch coś tam wie o byciu zwalnianym przez Real, doświadczył tego dwukrotnie. Być może jego teoria jest bliska prawdy.

Jak było naprawdę? Kiedyś pewnie się tego dowiemy. Pewne jest natomiast, że następca Zidane’a stoi przed piekielnie trudnym zadaniem. Misji prowadzenia Realu podjąć może się wyłącznie wyjątkowy śmiałek. No bo pomyślcie – czy Zidane’a może zastąpić ktoś z porównywalnym dorobkiem? Genialny piłkarz, jeden z najlepszych w dziejach i – za jednym zamachem – trener, który zawłaszczył sobie rozgrywki Ligi Mistrzów, przez dwa i pół roku grając tam na nosie wszystkim pozostałym potęgom światowego futbolu.

Jacek Gmoch, żeby udowodnić swoim piłkarzom, że ma cojones, zjadł żywego ślimaka. Następca Zizou będzie chyba musiał żywcem spałaszować krokodyla.

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

11 komentarzy

Loading...