Reklama

Waterloo pod Warszawą. Pierwsza porażka KTS-u!

redakcja

Autor:redakcja

29 maja 2018, 21:04 • 4 min czytania 22 komentarzy

Co się właściwie stało? To pytanie będzie nam towarzyszyć jeszcze długo, bo po raz pierwszy w historii KTS Weszło, drużyna przegrała mecz. Planowaliśmy porażkę najwcześniej w ćwierćfinale Pucharu Polski, natomiast już drugi sparing z Nocną Ligą Halową przyniósł nam zimny prysznic. Nie tłumaczy nas nic – ani późna pora, ani daleka droga do Kobyłki, bo na takie wyzwania zwyczajnie musimy być gotowi.

Waterloo pod Warszawą. Pierwsza porażka KTS-u!

1:3. W teorii przegrana nieznaczna, zwłaszcza, że mieliśmy przynajmniej dwie doskonałe okazje do zdobycia bramek, ale też w pełni zasłużona – bo i nasi rywale mogli, a pewnie i powinni strzelić jeszcze przynajmniej dwa gole. Rozgrywany niedzielnym wieczorem, rozpoczęty o 20.00 na stadionie Wichru Kobyłka sparing, dał nam odpowiedź na kilka ważnych pytań. Po pierwsze – jeszcze nie jesteśmy gotowi na europejskie puchary. Po drugie – Mietek Mietczyński jednak nie pobije światowego rekordu minut bez straty gola – jego doskonała passa skończyła się na 95 minutach z czystym kontem. Po trzecie – poprawy wymaga szereg działań klubu.

Ktoś powie – a, bo Mietek zrobił błąd przy pierwszym golu. Zaprotestujemy jednak – choć istotnie, podanie piłki pod nogi rywala nie było najlepszym spośród możliwych rozwiązań, to największy błąd został popełniono dużo wcześniej. Katastrofalna w skutkach okazała się pomyłka naszego banku informacji. – Rywale okazali się trzeźwi. To dla nas nowość, do tej pory nie mierzyliśmy się z przeciwnikiem występującym w ustawieniu bez promili we krwi, a skauci obserwujący Nocną Ligę Halową nie poinformowali nas, że może dojść do takiej sytuacji – zwierzają się ludzie z otoczenia pierwszego zespołu KTS-u. – To był jak otrzeźwiający policzek – ledwie zameldowaliśmy się na murawie, a okazało się, że będziemy zmuszeni grać bez charakterystycznej dla poprzednich meczów woni alkoholu nad murawą.

Gdy się otrząsnęliśmy – było już 1:0. Na chwilę udało się wyrównać – co ciekawe, akurat w momencie, gdy swoje „porsche dla ubogich” na podjeździe zaparkował prezes Jakub Olkiewicz, jak zwykle gustownie spóźniony o 30 minut. To właśnie wtedy Michał Madej wykończył akcję ładnym strzałem i potwierdził, że wśród żądeł KTS-u jest tym najbardziej jadowitym. Jeszcze przed przerwą straciliśmy bramkę na 1:2, w drugiej połowie zaś – już po zmianie w bramce, Mietka zastąpił znany z I-ligowych i II-ligowych boisk Mateusz Oszust – na 1:3.

Reklama

To właśnie wtedy rozpoczęły się żarliwe dyskusje w zaciszu klubowych gabinetów. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że właściciel klubu wezwał prezesa na dywanik, gdzie zażądał złożenia obszernych wyjaśnień. Następnie, już oficjalnie, właściciel zażądał złożenia obszernych wyjaśnień publicznie.

– To wszystko przez pizzę – dość enigmatycznie tłumaczył prezes tuż po meczu, co zresztą uwieczniły kamery Weszło TV. Już w szatni dowiedzieliśmy się, o co chodziło – jedenastu zawodników zeżarło razem z pudełkami praktycznie wszystko, co dostarczył do szatni rywal. Niektórzy dopatrywali się w tym spisku Nocnej Ligi Halowej, która przed rewanżem próbuje doprowadzić kilku zawodników KTS-u z delikatną nadwagą do stanu głębokiej otyłości.

– Prezes od niedzieli nie pojawia się w gabinecie – usłyszeliśmy w siedzibie klubu. – Zaczyna nam brakować składników – usłyszeliśmy w jednej z pizzerii w Kobyłce.

Nie oznacza to jednak, że panuje impas decyzyjny. Wręcz przeciwnie – już w niedzielę mieliśmy do czynienia z kilkoma istotnymi zmianami w funkcjonowaniu klubu. Przede wszystkim – prezes po konsultacji z właścicielem postanowił zmrozić wszystkie dotychczas wywalczone premie, w tym te za zwycięstwo nad drużyną Kartoflisk. Jak zapowiadają włodarze KTS-u – zmrożone premie prawdopodobnie zostaną następnie wypite, niewykluczone, że podczas planowanego na przyszły tydzień zgrupowania Weszło z okazji 10-lecia istnienia strony internetowej.

Reklama

– Zmrożenie premii wisiało w powietrzu od dawna – odbija piłeczkę jeden z zawodników, który w strachu przed dalszymi konsekwencjami nie ujawnia nazwiska. – Głównie dlatego, że nikt nie lubi ciepłej.

***

Czy dojdzie do zmian personalnych? Dowiedzieliśmy się z pierwszej ręki o dwóch sporych wzmocnieniach.

Bezpośrednio po meczu podjęto również natychmiastową próbę naprawy błędów drużyny. – Zespół zatrzymywał się na wszystkich parkingach na trasie Kobyłka – Warszawa. Liczyliśmy, że tam odnajdziemy zaginioną motywację, wzorując się w tej kwestii na klubach Ekstraklasy, które po parkingowych spotkaniach zazwyczaj zaliczają spektakularne serie zwycięstw – przyznawał kierownik drużyny.

– Niestety, nigdzie nie było naszych kibiców.

***

Co dalej? Idemo dalje. Przed nami kolejny ważny test-mecz, tym razem z reprezentacją portalu sport.tvp.pl. Już w niedzielę, 3 czerwca, na obiekcie przy ulicy Kawęczyńskiej 44, o godzinie 12.30 zmierzymy się nie tylko z wymagającym przeciwnikiem, ale również z obecnością kamer Telewizji Publicznej, które zawsze działają stresująco. Wymówkę mamy już więc przygotowaną, choć liczymy, że tym razem nie będzie ona bardzo potrzebna. Z całego serca zapraszamy na Kawęczyńską – jest szansa, że tym razem nie przegramy. Oficjalne wydarzenie – TUTAJ.

Fot. główne – Banan.
Boisko w Kobyłce, znane również jako Weszlackie Waterloo. 

Najnowsze

Komentarze

22 komentarzy

Loading...