Reklama

Ty też możesz być w TOP 10 lewych obrońców ekstraklasy!

redakcja

Autor:redakcja

24 maja 2018, 10:48 • 4 min czytania 55 komentarzy

Nazywając cykl podsumowujący ekstraklasowych grajków pozycja po pozycji „Strzałem w dychę”, dziś dostrzegamy, że strzeliliśmy sobie przy okazji w stopę. Taka nomenklatura wymaga bowiem wybrania dziesięciu najlepszych lewych obrońców w sezonie 2017/18. Czyli roboty nieco trudniejszej niż znalezienie bezwypadkowej rikszy w Czechosłowacji i niewiele łatwiejszej niż zawiązanie sznurowadeł używając wyłącznie nosa. Dość powiedzieć, że spośród najlepszej dziesiątki, tylko piłkarze z miejsc 1-6 nie otrzymali od nas kategorii „E”, czyli „z braku laku”. A gdy swój akces do TOP 10 zgłosił Kuba Olkiewicz, mało kto potrafił rzucić rozsądnym argumentem „przeciw”.

Ty też możesz być w TOP 10 lewych obrońców ekstraklasy!

I tak do wyróżnionej dyszki załapać się mógł Dorde Cotra, który na początku listopada ubiegłego roku wypadł z kontuzją kolana. Bo zwyczajnie nie znaleźliśmy wśród pozostałych lewych obrońców zawodnika, który albo rozegrałby więcej meczów na podobnym poziomie, albo tyle samo, z tym że lepiej. Dziewiątą pozycję zaklepał Adam Marciniak, który wcale nie miał znacząco lepszego sezonu niż poprzedni, kiedy nie załapał się do dyszki. Ósmą – Ken Kallaste, który niewykluczone, że piłkarsko nie jest nawet najlepszym Kenem Kallaste na świecie. Ale z jego liczbami trudno dyskutować – strzelił gola, miał cztery asysty i trzy asysty drugiego stopnia, co wśród lewych defensorów plasuje go na czwartym miejscu.

Nie daliśmy rady poza czołową siódemkę wyrzucić też choćby Adama Hlouska, który w porównaniu z poprzednim sezonem był po prostu słaby. Nie będziemy pytać, czy można przeklinać, bo też całkiem tragicznie nie było. Ale sam fakt, że z przodu nie dał kompletnie nic (0 goli, 0 asyst, 0 kluczowych podań), podczas gdy w poprzednim sezonie zapewnił pięć otwierających podań, jest dość wymowny. Chyba każdy kibic ekstraklasy pamięta, jak po znakomitym rajdzie w 94. minucie w Poznaniu dograł na 2:1 do Hamalainena. Gdybyśmy dziś zaczęli szukać w pamięci podobnie imponującego urywka w jego wykonaniu z sezonu 17/18, mogłaby nas zastać sobotnia noc.

Podobnie można też mówić o kolejnym zawodniku z podium rankingu w zeszłym roku, który mocno spuścił z tonu. Na korzyść Wołodymyra Kostewycza przemawia jednak fakt, że on co nieco dał jednak Lechowi w ataku. Hat-trick Gytkjaera z Bruk-Betem to w ogromnej mierze zasługa jego dwóch precyzyjnych zagrań do Duńczyka. Będziemy jednak szczerzy – jego sufit w tym sezonie był jakieś dwa-trzy piętra poniżej sufitu, do którego spodziewaliśmy się, że dobije. Mimo to Nenad Bjelica nie decydował się na zmianę i postawienie na ubiegłorocznego zwycięzcę – Piotra Tomasika. Ten z kolei wypadł w ogóle z rankingu, bo stracił nieco czasu na początku sezonu, gdy leczył kontuzję, koniec końców przegrał w Białymstoku rywalizację z Guilherme, a na dokładkę – nie wbił się w wewnętrznej klasyfikacji chorwackiego trenera przed Kostewycza, nawet mimo obniżki lotów Ukraińca wiosną.

Wciąż jednak to Jagiellonia wygrywa, jeśli chodzi o najsłabiej obsadzoną boiskową pozycję w ekstraklasie. Bo Guilherme, który na dobre wygryzł Tomasika, zaliczył po prostu równy, dobry sezon. Nigdy nie dostał od nas noty 1 czy 2, za to wielokrotnie nagradzaliśmy go oceną powyżej wyjściowej (trzynaście razy wyższa niż 5, końcowa średnia: 5,34). Znakomicie spisywał się w rundzie finałowej, kiedy to wraz z grającym jako lewy w parze stoperów Mitroviciem tworzyli naprawdę dobrze rozumiejący się duet. I o ile ktoś nie wpadnie na pomysł ich rozdzielenia  – czytaj: nie zgłosi się ktoś chętny zapłacić za któregoś konkretne pieniądze – w kolejnym sezonie powinni wyglądać jeszcze lepiej.

Reklama

Brazylijczyk znalazł się tuż przed Ricardo Nunesem, którego też nie sposób nie wyróżnić. Wiadomo, chwalić któregoś ze szczecinian przy dziadowskich wynikach Pogoni z początku sezonu, to jak gratulować kelnerowi, że w drodze do stolika spadł mu jeden talerz, a nie siedem. Mimo to do Nunesa trudno było mieć wielkie pretensje. Gdy zaś za lejce chwycił Kosta Runjaić, a potencjał tkwiący w składzie Portowców został wreszcie uwolniony, pięciokrotnego reprezentanta RPA zdecydowanie trzeba było wskazywać nie tylko wśród wiodących postaci szczecinian, ale i zawodników wyróżniających się na tle całej ligi.

Półkę niżej – choć też trzeba ich ocenić pozytywnie – znaleźli się Maciej Sadlok, Arkadiusz Reca i Michał Koj. Wszyscy bardzo groźni w ofensywie, wszyscy z pewnymi problemami, gdy chodzi o grę obronną. Sadlok z najmniejszymi, Reca z największymi. Trudno jednak spychać go za Koja, który na wiosnę stracił miejsce po części przez kontuzję, po części przez niezłe wejście do drużyny młodego Adriana Gryszkiewicza.

9PmWBJL

Najnowsze

Komentarze

55 komentarzy

Loading...