Reklama

Wociek Czezny? Blazycykoski? Wasz język jest straszny!

redakcja

Autor:redakcja

16 maja 2018, 15:28 • 18 min czytania 37 komentarzy

Kontynuujemy naszą podróż po świecie wraz z firmą PKN Orlen i docieramy na kolejny kontynent – aż do gorącej Kolumbii! Gorącej nie tylko ze względu na temperaturę, ale także kobiety, o czym mieliśmy okazję przekonać się rozmawiając z jedną z najpiękniejszych dziennikarek świata (najpiękniejszą?), Mariną Granzierą z telewizji Gol Caracol i radia Blu. Jak wielkie trudności zagranicznym dziennikarzom sprawia wymowa nazwisk polskich piłkarzy? Jak często zawodnicy zapraszają Marinę na randki? Czy pięknej kobiecie w kolumbijskich mediach jest łatwiej? O to wszystko pytamy w naszym wywiadzie z Mariną!  

Wociek Czezny? Blazycykoski? Wasz język jest straszny!

Pochodzisz z Brazylii, lecz mimo to pracujesz dla kolumbijskiej telewizji. Na start musimy zweryfikować kluczową sprawę – którą reprezentację będziesz wspierać na mundialu?

Przeczytają to tylko polscy kibice, tak? (śmiech) To naprawdę trudne pytanie, bo trzymam kciuki za obie reprezentacje. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że Kolumbia zagra z Brazylią w ćwierćfinale, jeśli zajmie drugie miejsce w swojej grupie, a Brazylia – zgodnie z założeniami – swoją grupę wygra. Wtedy będę miała twardy orzech do zgryzienia. Podobna sytuacja miała miejsce cztery lata temu, również w ćwierćfinale. To było straszne, moje serce było podzielone. Całe moje życie to dzisiaj Kolumbia, to tu mam przyjaciół i po prostu wszystko. To jest niesamowite, bo jestem tu bardzo szczęśliwa, ale, wiecie, Brazylia to mój kraj i zawsze tak będzie. Na pewno śledziłabym taki mecz z wielką uwagą, natomiast wolałabym by to Polska awansowała z drugiego miejsca! Dla was awans do ewentualnego ćwierćfinału będzie pewnie i tak już sukcesem, w Brazylii i Kolumbii odpadnięcie w tej fazie zostanie uznane raczej za porażkę, więc jakaś część mnie w po takim meczu na pewno byłaby smutna. Pamiętam zresztą, że gdy oglądałam wtedy tamten mecz marzyłam tylko o tym, by już nigdy się nie powtórzył, dlatego Kolumbia musi wygrać swoją grupę.

Czujesz się teraz bardziej Brazylijką czy Kolumbijką?

Zawsze będę Brazylijką, ale prawda jest taka, że wyprowadziłam się z Brazylii mając 9 lat. Mieszkałam dwa lata w Ekwadorze, kilka w Kolumbii, potem cztery lata we Włoszech i kilka następnych w USA. Od jakiegoś czasu ponownie mieszkam w Kolumbii, dlatego moje losy nie są ściśle powiązane z Brazylią. Dzięki ostatniemu mundialowi zatrudniła mnie kolumbijska telewizja. Sprawdziłam się pracując w terenie na turnieju na tyle, że wciąż mogę robić to co kocham w Kolumbii. Ale zaskoczę was – paszporty mam dwa. Brazylijski i… włoski!

Reklama

Hoy si tengo #TBT y es con el Tigre !!!

Post udostępniony przez  Marina Granziera (@marinagranziera)

Jak trafiłaś do kolumbijskiej telewizji?

Jako studentka pracowałam w Miami w telewizji Telemundo. To stacja zajmująca się głównie wypuszczaniem hiszpańskojęzycznych telenowel, ale ja miałam szczęście pracować w dziale sportowym. Po ukończeniu studiów miałam jeszcze 1,5 roku wizy i by zostać w Stanach musiałam zacząć szukać poważnej pracy. To ciężka procedura. Musisz wykazać się wieloma dokumentami i udowodnić, że naprawdę cię potrzebują, że nikt inny w kraju nie mógłby wykonywać twojego zawodu tak dobrze, jak ty. Uznałam, że to zbyt dużo użerania się i zrezygnowałam. Wtedy rozpoczęłam poszukiwania nowej pracy w Brazylii i Europie. Odezwała się koleżanka, że jej mama zna dyrektora kolumbijskiej telewizji Caracol. Ten zadzwonił do mnie i zaproponował bardzo konkretnie: jeśli się przeprowadzisz do Kolumbii, dostaniesz u nas pracę. Jako że wcześniej mieszkałam już w Kolumbii, znałam kraj i miałam tu znajomych, bez większego zastanowienia przyjęłam propozycję, bo w życiu trzeba czasem podejmować odważne decyzje. Może kiedyś wrócę do Brazylii? Nie wiem. Na ten moment najbardziej kusząca wydaje mi się propozycja od WeszłoFM, którą złożyliście mi przed wywiadem.

W telewizji podczas meczów musisz mówić „my strzeliliśmy gola”, „my wygraliśmy”. Nie stanowi dla ciebie problemu przestawienie się? 

Nie, to żaden problem. Gdy mówię w telewizji „nasza drużyna narodowa”, to jest to naturalne. Trudno jest jedynie w przypadku meczów z Brazylią. Jest mi też o tyle łatwiej, że w trakcie spotkań zazwyczaj zajmuję się statystykami. Suche fakty, bez żadnych emocji czy opinii. Moje zdanie pojawia się oczywiście w trakcie programów przed czy po meczu, ale to już jest inna sytuacja, bo nerwy związane z meczem są mniejsze. Kolumbijczycy wiedzą, że jestem z Brazylii i mają świadomość, że takie mecze muszą być dla mnie ciężkie, dlatego nikt mi głowy za nic nie urwie. Mam nadzieję! Chociaż…

Reklama

Chociaż? 

Zdarzają się czasami głosy, bym jak najszybciej – mówiąc grzecznie – opuściła kraj. W dzisiejszym świecie to chyba normalne.

En modo #VamosColombia

Post udostępniony przez  Marina Granziera (@marinagranziera)

Europejczykom trudno jest znaleźć różnice pomiędzy Kolumbią, a Brazylią. A ty widzisz jakieś?

A to akurat ciekawa kwestia, ponieważ właśnie w mojej opinii Kolumbia i Brazylia są do siebie bardzo podobne. Możliwe, że nawet bardziej podobne niż pozostałe kraje Ameryki Południowej. Chociażby jedzenie – typowy posiłek to ryż, fasola i mięso, w obu krajach je się to każdego dnia. Brazylijczycy i Kolumbijczycy są niesamowicie pogodni. Gdy pojedziecie do Argentyny, zobaczycie, że ludzie są troszeczkę bardziej melancholijni, spokojniejsi, a czasem również negatywnie nastawieni do życia. Brazylijczycy z kolei nigdy nie zastanawiają się nad tym, co będzie jutro. Liczy się tylko to, co jest dzisiaj, tu i teraz, bo i po co martwić się na zapas? W Kolumbii jest podobnie. Króluje tutaj salsa, wszyscy są uśmiechnięci i szczęśliwi. Jedyna różnica w zasadzie to język. Tutaj mówię po hiszpańsku, a w Brazylii, wiadomo, jest portugalski. Oba języki są jednak na tyle podobne, że nigdy nie miałam większego problemu z nauczeniem się hiszpańskiego czy przestawianiem się.

To tak jak nam jest łatwiej zrozumieć rosyjski.

Serio? Rozumiecie rosyjski? Zazdroszczę wam. Byłam niedawno w Rosji przy okazji materiału, który robiliśmy przed mundialem i to było straszne przeżycie. Nie dość, że było minus dwadzieścia stopni, to jeszcze zupełnie nikt nie mówił tam po angielsku. Ludzie byli zamknięci. Tutaj prosisz o coś i każdy przyjmuje cię z radością. Tam pytasz:

– Mogę zrobić to i to?

– Nie.

No i ten rosyjski – dla mnie jest niemożliwy do zrozumienia. Tak samo zresztą jak wasz język! Jakiś czas temu szef poprosił mnie o przeanalizowanie wymowy nazwisk polskich piłkarzy i nauczenie ich pozostałych członków redakcji, byśmy w trakcie mundialu wymiawiali nazwiska Polaków podobnie.

I jak poszło?

Nie pytajcie. To było straszne! (śmiech)

Wypowiesz nazwisko naszego bramkarza z Juventusu Turyn?

Wociek Czezny. Jakoś tak, ale to niesprawiedliwe, bo zaczęliście od razu od najtrudniejszego!

Spróbuj zatem naszego skrzydłowego, który ma przeszłość w Borussii Dortmund. 

Mówicie o Blazycykoskim czy Pićku? Te nie są aż takie trudne. Czezny to inny poziom. Gdy patrzę na jego nazwisko, zastanawiam się: co to w ogóle jest? Dużo jakichś dziwnych liter. Łapiesz się tylko za głowę, lecz gdy zaczynasz wymawiać okazuje się, że da się to zrobić.

Sprzedamy ci pro tipa – Błaszczykowskiego równie dobrze można nazywać Kuba.

O, to już łatwe! Mogliście mi to powiedzieć wcześniej, zanim próbowałam nauczyć wszystkich w redakcji. Pozostałe są już łatwe: Zieliński, Glik, Milik, Linetty, no i oczywiście Lewandowski.

Musisz zapamiętać jeszcze jednego zawodnika. Gra na środku obrony i mimo że nie grał nigdy poza krajem, jest gwiazdą naszej reprezentacji.

Chodzi wam o Pazdana? Oczywiście, że go znam, ale nie wiedziałam, że jest aż tak popularny w waszym kraju. Zapamiętam to.

No se pierdan entrevista exclusiva con @jamesrodriguez10 hoy en @noticiascaracol

Post udostępniony przez  Marina Granziera (@marinagranziera)

Znasz naprawdę wielu polskich piłkarzy. Dziennikarstwo sportowe chyba więc nie wzięło się w twoim życiu przez przypadek.

Zawsze kochałam futbol. Kiedy dorastasz w Brazylii, sport musi być całym twoim życiem. Interesowałam się jak wszyscy tenisem i – też jak wszyscy – byłam fanką Ayrtona Senny. Nie dało się też nie interesować piłką, skoro w 1994 i 2002 roku Brazylia zostawała mistrzem świata. Sport zawsze był powodem do dumy dla Brazylijczyków, a piłka nożna jest jak nasz paszport, to nasza tożsamość na cały świat. O byciu dziennikarką sportową pomyślałam trochę przez przypadek. Był finał Copa America. Brazylia grała z Argentyną. Wszyscy moi znajomi poszli do baru obejrzeć mecz i się pobawić. Ja jednak zdecydowałem się zostać w domu i obejrzeć go w spokoju. Wszyscy pytali się mnie: – Ale tak serio? Nie możesz wyjść z nami? Odpowiadałam, że to przecież finał i trzeba się skupić na takim meczu, by go dobrze przeżyć. Wtedy też pierwszy raz mama mi powiedziała: – Marina, skoro tak cię to zajmuje, powinnaś zostać dziennikarką sportową. Powinnaś być jedną z tych dziewczyn, które mają dużą sportową wiedzę i opowiadają o tym w telewizji. Pomyślałam: czemu nie? Zawzięłam się w sobie i nawet mimo tego, że wszędzie słyszałam o trudnościach i o tym, jak ciężko się przebić, zaistnieć, że przecież dziś każdy chce pracować w dziennikarstwie, postanowiłam spróbować.

Pamiętasz swoją pierwszą transmisję na żywo?

Oczywiście. Pierwszy raz w telewizji na żywo miałam w Kolumbii w trakcie Olimpiady 2012 w Londynie. Dostałam wówczas wejście live na temat jednej z wielu dyscyplin w trakcie Igrzysk. Z racji mojej znajomości języka włoskiego drugą szansę dostałam, gdy abdykował Benedykt XVI. Nie było to wydarzenie sportowe, ale tak rozpoczęła się moja przygoda z radiem, która trwa do dzisiaj, ale już głównie w wymiarze czysto sportowym.

Po tych wszystkich latach spędzonych kamerą odczuwasz jeszcze stres na wizji?

Oczywiście, że tak. Zawsze gdy jestem na żywo delikatnie się stresuję. To tak jak z piłkarzami. Nawet jak zagrasz dziesięć dobrych meczów i jeden zły, każdy będzie pamiętał ten zły. Tak samo z dziennikarzami. Możesz wyjść dziesięć razy przed kamerę i zaprezentować się dobrze, ale gdy raz się pomylisz, wszyscy będą cię pamiętali głównie z tego.

Wielu polskich dziennikarzy mówi, że pracę na żywo i tę adrenalinę można porównać do narkotyków.

Oczywiście, że tak. To zajęcie strasznie uzależniające. Wyobraźcie sobie: mecz reprezentacji Kolumbii w piłce nożnej. Cały kraj wariuje, więc cały kraj cię ogląda. Gdy czujesz na sobie oczy czterdziestu milionów ludzi, musisz być przygotowany, by nie powiedzieć jakiegoś głupstwa. Mamy świadomość, że wpływamy na ludzi, dlatego staramy się działać z misją. Podczas ważnych meczów apelujemy do ludzi, by zachowali rozsądek i nie zabijali siebie czy innych ludzi dookoła.

Że jak?

Nie przesłyszeliście się. W czasie meczów kadry wszyscy piją czy biorą narkotyki, a przez to im odbija. To straszne. W trakcie ostatniego mundialu podczas meczów drużyny kolumbijskiej zginęło 300 osób. Piją dużo alkoholu, a potem wsiadają do samochodów, bawią się, świętują, wielu ludzi ma tutaj broń, więc o bójkę śmiertelną nietrudno. Po sukcesach reprezentacji musimy prosić, by kibice pili z umiarem i zachowywali się spokojnie świętując ze swoją rodziną. Jeśli chodzi o lokalne kluby jest inaczej. Mecze nie cieszą się, aż tak wielkim zainteresowaniem. Wielokrotnie na stadiony, które mieszczą po 40-50 tysięcy kibiców, przychodzi ich po pięć czy dziesięć tysięcy. To problem kolumbijskiej piłki. W Brazylii jest inaczej. Kibice są zakręceni na punkcie klubów. Kiedy Canarinhos grają na stadionie Corinthians, żaden kibic Palmeiras nie pójdzie na stadion. Na wielu meczach reprezentacji nie ma nawet kompletu. Widzicie różnice? W Argentynie i Brazylii ludzie są zwariowani na punkcie drużyn klubowych i lubią reprezentację. W Kolumbii szaleją gdy gra kadra, a rozgrywki ligowe interesują ich trochę mniej.

Mecze w Kolumbii, zarówno te ligowe jak i reprezentacyjne, są bezpieczne?

Tak, jest bezpiecznie. Na stadionach, gdzie nie ma aż tak dużo alkoholu, jest względnie spokojnie i śmiało można iść na taki mecz z rodziną. Sami piłkarze wiele razy angażowali się w różne akcje społeczne mające na celu uświadamianie ludziom rozsądek i w moim odczuciu jest kulturka. Inaczej gdy pójdziesz do baru na mecz reprezentacji – trzeba uważać, bo ludzie potrafią robić różne szalone rzeczy.

Czujesz się w Kolumbii bezpiecznie?

Jasne.

Pytamy dlatego, że wielu Europejczyków myśli – być może mylnie – że, nie licząc Wenezueli, to właśnie Kolumbia i Brazylia są najniebezpieczniejszymi krajami w Ameryce Południowej.

Kolumbia przez swoją niedawną historię, prawda? Wszyscy znają Pablo Escobara, większość Europejczyków oglądała pewnie też serial Narcos. Wiadomo, że kolumbijscy narkobaronowie to nie był tylko Pablo Escobar, ale wielu więcej, którzy mieli również swoje udziały w piłce nożnej, ale w moim odczuciu dzisiaj w Bogocie jest tak samo niebezpiecznie jak chociażby w Buenos Aires.

To śmieszne, że powiedziałaś akurat o Buenos Aires, bo jednego z nas właśnie tam napadli w 15 osób.

No właśnie, zmierzam do tego, że w Ameryce Łacińskiej mogą cię napaść wszędzie. Ograniczone zaufanie i uczucie delikatnego strachu mam we wszystkich krajach, niezależnie od tego czy jestem w Argentynie, Boliwii, Kolumbii czy Meksyku, gdzie przestępczość ostatnio rośnie w zastraszającym tempie. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. O Brazylii natomiast pisze się tylko przy okazji futbolu i incydentów, których jest więcej niż w pozostałych krajach, bo jest największa. Kolumbia dostaje za swoją przeszłość, ale prawda jest taka, że w obydwu tych krajach jest dzisiaj zdecydowanie bezpieczniej niż  wiele lat wstecz.

Despeluque version Curramba

Post udostępniony przez  Marina Granziera (@marinagranziera)

Czas na nasze ulubione pytanie – twoja największa wpadka? 

Swego czasu przed meczem reprezentacji Kolumbii robiłam wywiad pod stadionem z popularnym w Kolumbii piosenkarzem. Znałam go oczywiście i wcześniej o nim sporo czytałam. Facet nazywał się Pipe Bueno, a w Kolumbii popularny jest jeszcze inny artysta, również o imieniu Pipe, Pipe Pelaez. Powiedzieli mi, że będę robiła wywiad z Pipe i nie wiedząc czemu ciągle powtarzałam sobie w myślach, że rozmawiam właśnie z Pipe Pelaezem. W pewnym momencie piosenkarz lekko nieśmiałym głosem powiedział mi do ucha: nazywam się Pipe Bueno. Spaliłam się wtedy ze wstydu, bo to tak jakby pomylić Jamesa i Falcao. Próbowałam jakoś z tego wyjść obronną ręką, ale nie udało się i przez dłuższy czas wszyscy przedrzeźniali mnie: – Pipe Pelaez! Pipe Pelaez!

Którą piłkę wolisz? Tą z Ameryki Południowej czy europejską?

Zdecydowanie europejską. Wszyscy strasznie hejtują piłkę włoską, ale to moja ulubiona liga. W tym sezonie sytuacja była szczególnie ciekawa. We wszystkich ligach już od kilku marca znany był mistrz, a włoska niemalże do końca trzymała w napięciu. To kolejny argument za tym by interesować się Serie A. Gdy budzę się w sobotę, włączam ESPN czy FOX Sport i oglądam wszystkie możliwe mecze piłkarskie w Europie czy Ameryce Południowej. Kocham też Formułę 1 i rzeczywiście kanały sportowe w moim domu są na pierwszym miejscu, ale czasami potrzeba też czegoś innego więc wtedy odpalam np. Netflixa by nie zwariować. Kocham oglądać sport w tv, ale jakaś odskocznia od tego zawsze powinna być.

Myślisz, że kolumbijscy kibice są bardziej opętani na punkcie Jamesa niż Brazylijczycy na punkcie Neymara?

Skala adoracji obydwu zawodników jest podobna, ale Brazylijczycy dużo częściej krytykują Neymara. Nie kochają go miłością bezgraniczną, widzą też jego wady, szczególnie jeśli chodzi o zachowanie poza boiskiem. Uważają, że jest samolubny, że myśli tylko o sobie, za dużo gada, interesują go tylko pieniądze. Nie tylko wy w Europie to widzicie. James z kolei jest bardzo nieśmiałym człowiekiem. Na boisku zamienia się w wielkiego zawodnika, ale przed kamerą jest bardzo spokojnym i wyciszonym gościem. Nie ma z nim zbyt wielu skandali, dlatego nie sposób do czegokolwiek się przyczepić. Przed kamerą najlepiej rozmawia mi się z Falcao. Jest bardzo wygadanym piłkarzem, nie stresuje się, ale mówi też ciekawie i co najważniejsze na temat. Swoją drogą jutro lecę do niego do Monaco, by nagrać materiał.

O, to pozdrów Kamila Glika. 

Pozdrowię na pewno! Jeśli chodzi o rozmowy z wielkimi postaciami, najbardziej przeżywałam tę z Ronaldo Fenomeno. Mój idol.

Se viene Vs #vamoscolombia @golcaracol @bluradio

Post udostępniony przez  Marina Granziera (@marinagranziera)

Gdy już rozmawiamy o wywiadach – jest ci łatwiej z racji, że jesteś piękną kobietą? To pomaga?

Miło mi, że tak uważacie. Kiedy rozmawiam z piłkarzami, staram się być profesjonalistką. Piłkarze również traktują mnie normalnie. Jako dziennikarkę, nie kobietę, dlatego ciężko mi powiedzieć czy płeć w jakikolwiek sposób wpływa na moją pracę. Piłkarze nigdy nie są w stosunku do mnie agresywni czy nachalni.

A jak się czujesz jako kobieta w świecie zdominowanym przez mężczyzn?

To taka sama praca jak bycie doktorem. Mamy kobiety i mężczyzn, którzy wykonują ten sam zawód i nikogo nie interesuje jakiej są płci. To samo z dziennikarstwem.

Nie no, w dziennikarstwie ma to wielkie znaczenie. Wielkie! 

Dla mnie nie. Gdy mam do wykonania robotę – przeprowadzenie wywiadu czy nakręcenie konkretnego materiału – nie zastanawiam się nad tym czy jestem kobietą czy facetem. Po prostu robię swoje. Mam w redakcji koleżankę, która również pracuje w dziale sportu i nie sądzę, że jest nam łatwiej.

W Ameryce Południowej jest wiele pięknych kobiet dziennikarek. Kraje rywalizują pomiędzy sobą, kto wystawi najładniejszą panią reporter?

Nie, oczywiście nie, ale faktem jest, że w Ameryce Południowej jest chyba dużo więcej popularnych dziennikarek niż w Europie. Oczywiście nikt nie rywalizuje o to, która z nas jest najpiękniejsza. Takie zabawy odbywają się często przy okazji meczów reprezentacyjnych, kiedy Kolumbia gra przykładowo z Wenezuelą, o to które fanki na stadionie są najładniejsze, ale to bardziej w formie dodatku do zawodów. Mam dużo followersów na Instagramie, ale to nie ja jestem najbardziej popularną reporterką w Kolumbii, a moja koleżanka z innej stacji, Melissa Martinez, która jest już w branży od dziesięciu lat. Może gdybym była żoną piłkarza, miałabym łatwiej w osiągnięciu większej sławy? Nie wiem. W Kolumbii funkcjonuje wciąż stereotyp, że kobiety nie znają się na sporcie. Wielu mężczyzn uważa, że piłka to męski sport i chce, by wypowiadali się o niej tylko faceci. Niewiele mogę na to poradzić.

Pracujesz nie tylko w telewizji, ale również w radiu, a my też mamy swoje radio. Które medium jest lepsze i dlaczego radio? 

Radio jest bardziej spontaniczne. Możesz wyrażać opinie, nikt cię nie widzi, możesz zachować trochę większą prywatność i luz. Ludzie się tak nie stresują w radiu jak przed kamerą. W naszym show, w którym mieliście okazje wystąpić, jest dużo śmiechu. Traktujemy je bardzo luźno. Na to możesz sobie pozwolić w radiu. Telewizja jest dużo bardziej poważna, są pewne zasady, których lepiej nie przekraczać. W naszym studiu naśladujemy zazwyczaj trochę prześmiewczo głosy wielu piłkarzy: Falcao, Jamesa, Valderramę, Asprillę, Peckermana i wielu innych. Ludzie słuchając nas mają wiele śmiechu i trzeba powiedzieć, że to się dobrze sprzedaje. Wybaczcie, ale nie odpowiem wam, gdzie wolę występować, bo to tak jak z reprezentacjami. Kolumbia czy Brazylia? Obydwie.

Foto de mi compañero de aventuras en Rusia. @panda8502

Post udostępniony przez  Marina Granziera (@marinagranziera)

Rozmawiamy na 51 dni przed startem mundialu. Myślisz, że Kolumbia na dwa miesiące przed pierwszym meczem oszalała na punkcie futbolu?

Jeszcze nie, ale już jest naprawdę blisko. 60 tysięcy Kolumbijczyków już kupiło i odebrało swoje bilety, co naprawdę jest dużą liczbą, bo przecież do Rosji jest stąd naprawdę daleko. Wierzcie mi, ten kraj oszaleje na punkcie Rosji.

Brazylia jest głównym faworytem do zwycięstwa na mundialu? Jako Brazylijka z tą tezą chyba nie podyskutujesz.

Na chwilę obecną rzeczywiście dużo przemawia za Brazylią. Mocny skład, dużo gwiazd, zawodnicy odgrywają decydujące role w najsilniejszych europejskich klubach, ale mundial rządzi się swoimi prawami. Ważny jest jeden dzień, jeden mecz. Musisz nie tylko czuć się mocny, ale być mocny tego konkretnego akurat dnia, bo możesz wszystko zaprzepaścić. Myślę, że Brazylijczycy zrobią wszystko, by zmazać plamę z mundialu sprzed czterech lat. To będzie też ważny turniej dla Neymara, bo nie jest tajemnicą, że chce być najlepszym piłkarzem świata. By do tego miana aspirować musi najpierw zdobyć mistrzostwo świata, bo to jeszcze nie nie ta sama półka co Messi czy Ronaldinho, o Pele już nie wspominając.

Dzień po meczu Brazylii z Niemcami to najbardziej traumatyczna chwila w życiu?

O nie, nie pytajcie o to! Protestuję! To była najgorsza chwila w moim kibicowskim życiu, zdecydowanie. Możesz przegrać 2:0, 2:1, to normalne w piłce nożnej, ale… 7:1?! To… Wciąż nie mam słów, by opisać to jak czułam się ja i cała Brazylia. Wiem jednak, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Brazylia nigdy nie zagra już tak złego meczu, tak strasznych pięciu minut jak wtedy.

A Kolumbia?

Kolumbia będzie chciała powtórzyć wynik z poprzedniego mundialu. To będzie trudne, ale ćwierćfinał jest na pewno w zasięgu tej drużyny. Ludzie patrzą bardzo realnie. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale wszyscy potrafią trzeźwo ocenić szanse i nikt nie powie, że jedzie wygrać turniej w cuglach.

Dla większości to Kolumbia jest faworytem naszej grupy.

Nie do końca się z tym zgodzę. Kolumbia w moim odczuciu nie jest tak silna jak większości się wydaje. Problemy Kolumbii bardzo mocno zostały uwidocznione w spotkaniu z Australią, kiedy trzeba było grać atakiem pozycyjnym. Kolumbia nie jest w tym dobra i piłkarze męczyli się, a jeśli jesteśmy najsilniejsi w naszej grupie to trzeba założyć, że w większości meczów to Kolumbia będzie grała piłkę pozycyjną i kontrolowała środek pola. Falcao czy James to wielcy piłkarze, ale często brakuje im zrozumienia, kontaktu. Kiedy Kolumbia grała przeciwko Francji i nie trzymała piłki, gra wyglądała dużo lepiej. Ci piłkarze stworzeni są do szybkiej gry i nie idzie im za dobrze, kiedy drużyna przeciwna ustawia się defensywnie. Na mundialu Japonia zagra na pewno defensywnie, Senegal – mimo iż ma wielu świetnych ofensywnych zawodników – także odda kontrolę. Z Polską może być fajny mecz, bo wy macie dobrą linię pomocy i to szansa dla Kolumbii. Paradoksalnie liczymy właśnie na mecz z wami.

Polska też nie umie grać meczów, w których prowadzi grę.

To w takim razie ten mecz zapowiada się jeszcze ciekawiej. Macie niesamowicie ciekawą drużynę z Lewandowskim na czele.

Ale bez Lewandowskiego nasza kadra traci masę potancjału. 

Lewandowskiego trzeba jeszcze wyeliminować z gry, a to nie jest takie łatwe.

W Kolumbii jest podobnie? Nie ma tej reprezentacji bez Jamesa?

Myślę, że nie. Największą stratą byłby brak Ospiny. W Kolumbii nie ma w tym momencie drugiego bramkarza, który potrafiłby zagrać na wysokim światowym poziomie i zakładam, że bez Ospiny Kolumbia mogłaby przegrać wszystkie mecze. James również jest ważny, ale istnieje życie bez Jamesa. I oczywiście skrzydła, tam Polska powinna szukać swoich szans.

See You

Post udostępniony przez  Marina Granziera (@marinagranziera)

Na koniec szalenie ważna kwestia – jak często piłkarze zapraszają cię na randkę?

Nigdy się to nie wydarzyło.

Nie wierzymy! 

Naprawdę! Wszyscy wiedzą, że mam męża, więc może dlatego.

Wielu naszych fanów właśnie się załamało. 

Nic na to nie poradzę, ale na pocieszenie mogę przytulić internetowo wszystkich zawiedzionych tym faktem czytelników Weszło!

Rozmawiali w Bogocie MATEUSZ KOSZELA i JAKUB BIAŁEK

WSZYSTKIE ODCINKI CYKLU VITAY SENEGAL:

– tekst o akademii, w której wychował się Sadio Mane – CZYTAJ TUTAJ

– reportaż z Wyspy Goree, czyli wyspy niewolników – CZYTAJ TUTAJ

– wywiad z renomowanym dziennikarzem Bambą Kasse o realiach senegalskiej piłki – CZYTAJ TUTAJ

– dzień z życia senegalskiej redakcji – CZYTAJ TUTAJ

WSZYSTKIE ODCINKI CYKLU VITAY JAPONIA:

– tekst o Vegalcie Sendai, czyli klubie z miasta, które podniosło się po straszliwym tsunami – CZYTAJ TUTAJ

– o klimacie japońskich niższych lig – CZYTAJ TUTAJ

– wywiad z Takeshim Ono, pracownikiem japońskiej federacji odpowiadającym za szkolenie młodzieży – CZYTAJ TUTAJ

– reportaż o Jubilo Iwata, klubie Krzysztofa Kamińskiego – CZYTAJ TUTAJ

Vitay_Senegal

DSC01879

Mateusz Koszela w studiu podczas audycji prowadzonej przez Marinę Granzierę. 

DSC01875

DSC01885 (1)

Historia pewnego jingla WeszłoFM.

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Weszło

EURO 2024

Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
8
Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]
Inne kraje

Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Michał Kołkowski
10
Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Komentarze

37 komentarzy

Loading...