Reklama

Wimbledon rośnie, MK Dons maleje – tym razem wygrał futbol

redakcja

Autor:redakcja

05 maja 2018, 17:46 • 3 min czytania 2 komentarze

Pamiętacie Wimbledon FC? „Szalony gang”, który zrobił zawrotną karierę w brytyjskim futbolu i napisał chyba z tysiąc znakomitych historii? Klub rozpadł się w na początku XXI wieku, a w jego miejsce powstały dwa osobne byty. Jednym było MK Dons – w teorii, bezpośredni spadkobierca tradycji Wimbledonu, choć drużynę – wbrew woli fanów – przeniesiono z południowego Londynu do Milton Keynes. Drugim – AFC Wimbledon, klub zbudowany od zera przez rozwścieczonych kibiców, odwołujący się do tradycji kultowego „Gangu”.

Wimbledon rośnie, MK Dons maleje – tym razem wygrał futbol

Teraz wydarzała się rzecz bez precedensu – MK Dons przegrało ostatni mecz ligowy i już na amen pozostanie w strefie spadkowej, przyszły sezon rozpoczynając w rozgrywkach League Two. Z kolei AFC zaklepało sobie utrzymanie w League One. I świętują to w swoim – iście wimbledońskim – stylu.

Teraz z góry spojrzą na klub, który chciał odrzeć ich z tradycji, dorobku, z całej tej wspaniałej, wimbledońskiej legendy.

Reklama

To się ostatecznie nie udało – po długiej batalii o to, komu należne jest dziedzictwo słynnej drużyny, właściciel drużyny Milton Keynes (a jednocześnie – autor relokacji klubu, która narobiła takiego ambarasu), Peter Winkelman, zgodził się przekazać prawa i zwrócić trofea zdobyte przez Wimbledon FC. Są one teraz wystawione w jednej z wimbledońskich bibliotek.

Bo Wimbledon, to nie tylko dystyngowani tenisiści w nieskazitelnie białych koszulkach. To też banda chamów w umorusanych trykotach, którzy każdego przeciwnika w Anglii potrafili zabiegać, skopać, zamęczyć i – ostatecznie – pokonać.

Scenariusz, który dzisiaj stał się faktem, długo wydawał się nierealny – AFC Wimbledon to klub założony od absolutnych podstaw, romantyczny projekt, który w teorii nie miał prawa się aż tak rozwinąć. Dość powiedzieć, że narodzili się, jak feniks z popiołów, w dziewiątej lidze angielskiej. I zaledwie dziewięciu lat potrzebowali, żeby dostać się do League Two, czyli na poziom jak najbardziej profesjonalny.

W międzyczasie MK Dons święciło tryumfy i błyszczało w świetle reflektorów. W sezonie 2007/2008 drużynę objął były znakomity zawodnik, Paul Ince, a klub przeniósł się na nowoczesny stadion, mogący pomieścić nawet trzydzieści tysięcy widzów. AFC grało na kameralnym kurniku. Ince zdobył z zespołem Football League Trophy, czyli puchar dedykowany drużynom z lig od trzeciej w dół.

Podczas gdy zawzięta drużyna prawowitego Wimbledonu boksowała się z rywalami gdzieś po angielskich kartofliskach, gracze z Milton Keynes dostali się nawet do Championship, a w Pucharze Anglii zdarzyło im się wywalić za burtę Manchester United. Właśnie w MK Dons eksplodował talent dzisiejszej gwiazdy Tottenhamu i całej angielskiej piłki – Delle Allego.

Reklama

Alli to bez wątpienia piłkarz fenomenalny, ale jeszcze sporo wody w Tamizie musi upłynąć, zanim zaskarbi sobie taką miłość kibiców, jaką kiedyś obdarzono nieokrzesanych bydlaków z Wimbledonu. Nie wystarczy tylko dobrze grać w piłkę, żeby wyrobić sobie na Wyspach taką markę, jaką cieszy się Vinnie Jones.

Delle Alli trafił jednak do Tottenhamu, a MK Dons zjechali z powrotem do League One. Gdzie – po raz pierwszy, przynajmniej na szczeblu ligowym – ich drogi skrzyżowały się z AFC Wimbledonem. To był 2016 rok. Na Stadium mk, gospodarze, skromnie bo skromnie, ale zwyciężyli nad wojowniczymi goścmi 1:0. Znacznie goręcej było w rewanżu – na stadion AFC Wimbledon (5 tysięcy pojemności, połowa miejsc stojących) nie zaproszono żadnego przedstawiciela rywali, nie zaprezentowano nawet herbu przyjezdnych w programie meczowym. „Dons” samo w sobie było przez wiele lat przydomkiem Wimbledonu, więc na stadionowym zegarze gość przedstawiono wyłącznie jako „MK”.

To nie była niechęć do rywali. To była wręcz nienawiść.

Jednak sprawiedliwości i romantyzmowi stało się zadość. Wimbledon wygrał mecz, który był dla fanów chyba tak samo ważny, jak legendarny tryumf w Pucharze Anglii w 1988 roku.

Dziś MK Dons chyli się ku upadkowi i spada do czwartej ligi, AFC Wimbledon trzyma się dzielnie. Czy napiszą równie nieprawdopodobną historię jak Vinnie Jones, Dennis Wise i spółka, którzy przez kilkanaście lat utrzymali się na poziomie Premier League? O to będzie cholernie trudno, ale cała historia Wimbledonu – zarówno tego pierwszego, jak i odrodzonego – wskazuje, że nie ma dla tej drużyny rzeczy niemożliwych.

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]
Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Komentarze

2 komentarze

Loading...