Reklama

Panathinaikos wykluczony z europejskich pucharów. Grecki gigant nad przepaścią

redakcja

Autor:redakcja

25 kwietnia 2018, 14:09 • 3 min czytania 7 komentarzy

UEFA ukarała właśnie Panathinaikos Ateny trzyletnim zakazem gry w europejskich pucharach i poddała wykonaniu karę grzywny w wysokości 100 tys. euro. 20-krotny mistrz kraju znalazł się właśnie na poważnym wirażu. Dziś Panathinaikos ma tylko markę, długi i skład przeciętny nawet jak na ligę grecką.

Panathinaikos wykluczony z europejskich pucharów. Grecki gigant nad przepaścią

Decyzja władz europejskich to pokłosie długów „Zielonych”. Panathinaikos wisi kasę swoim wierzycielom, a UEFA zgodnie z finansowym fair-play najpierw pogroziła mu palcem, później nałożyła karę w zawieszeniu. Grecy mieli spłacić swoje zaległości do 1 marca. Blisko trzy tygodnie później komisja uznała, że ateńczykom nie śpieszno do realizacji zobowiązań i postanowiła wytoczyć najcięższe działa. Panathinaikos został wykluczony z rozgrywek Ligi Europy i Ligi Mistrzów na trzy sezony, ponadto musi zapłacić 100 tys. euro grzywny.

W tym sezonie „Koniczynki” i tak nie są zagrożone awansem do europejskich pucharów. Panathinaikos zajmuje obecnie dziesiąte miejsce, nie ma już nawet matematycznych szans na kwalifikacje Ligi Europy. W składzie niemal same anonimy – kojarzymy tylko pojedynczych piłkarzy, takich jak Anthony’ego Mouniera, Luciano Nevesa czy Emanuela Insuę. Poza tym kilku obcokrajowców, ale głównie Grecy. I to tacy, którzy raczej myślą o spokojnym ligowym bycie niż o karierze w reprezentacji.

Aha, to nie jedyny wyrok, który wisi nad 20-krotnym mistrzem Grecji. Na dniach rozstrzygnie się sprawa… utrzymania Panathinaikosu w lidze. Tak należy bowiem rozpatrywać proces, który trwa w Trybunale Arbitrażowym. Grecka federacja trzyma nad „Koniczynkami” topór – klub nie zapłacił zaległych kontraktów Sebastiana Leto, Toche i Michaela Essiena, a władze ligi chcą za to ukarać ateńczyków minusowymi punktami. Jeśli kara zostanie wykonana, to Panathinaikos znajdzie się tuż nad strefą spadkową. I to na dwie kolejki przed końcem sezonu.

No dobra, ale kiedy to się wszystko usrało? Jak to się stało, że klub regularnie grający w XXI wieku w fazie grupowej Ligi Mistrzów stał się przeciętniakiem w coraz słabszej lidze greckiej? Gdzie popełniono błąd? Jaka jest historia tego swetra tego upadku? Odpowiedzi udzieliliśmy już tekście „Czy z Panathinaikosu pozostało cokolwiek poza marką?”. Oto zajawka:

Reklama

Przede wszystkim – apogeum kryzysu zbiegło się z największymi inwestycjami Panathinaikosu od wielu lat. W sezonie 2009/10 „Zieloni” zainwestowali przeszło 15 milionów euro, ściągając m.in. Djibrila Cisse za 8 baniek i Sebastiana Leto za 4. Siłą rzeczy – budżet układany był na podstawie danych z wiosny 2009 roku, czyli z okresu, gdy Panathinaikos wygrał grupę Ligi Europy (nad Interem i Werderem Brema) a w lidze tłukł się twardo o wicemistrzostwo. Na stadionie bywało i po 25 tysięcy ludzi, nade wszystko zaś – zespół z Aten wywalczył sobie miejsce w trzeciej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Kto mógł przewidzieć, że w połowie 2009 rozpocznie się trwające tak naprawdę do dziś piekło, że w 2010 roku przedsiębiorcy będą musieli zamykać interesy a kibiców nie będzie stać nie na karnet, ale nawet na otwieracz z klubowym herbem?

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...