Reklama

James Milner. Zwykły bohater

redakcja

Autor:redakcja

24 kwietnia 2018, 23:18 • 3 min czytania 4 komentarze

Możemy się założyć, że gdy jego koledzy odpalają w ogródku najbardziej efektowne fajerwerki, on z latarką w dłoni czyta gdzieś w kącie podręcznik BHP. James Milner, bo o nim mowa, to jednak piłkarz dla Liverpoolu niezbędny. Na pewno w wieczory takie jak ten, w starciach o takiej wadze jak to dzisiejsze z Romą. Gdy na szali położone zostają bilety do finału Ligi Mistrzów. 

James Milner. Zwykły bohater

To, że The Reds mają je już w garści, to bynajmniej nie tylko zasługa trio Salah-Firmino-Mane. Trudno bowiem było nie zauważyć, że w chwili, gdy mecz zaczął przybierać bardzo korzystny dla Liverpoolu obrót, zawodnicy klubu z Merseyside pierwsze, co zrobili, to opanowali środek pola. Wygrali walkę w strefie, w której to Roma miała mieć przewagę pozwalającą marzyć o awansie. Bo przecież nie w ataku, gdzie Liverpool ma siłę ognia pozwalającą kruszyć najtwardsze mury. I nie w obronie, która po przyjściu Virgila Van Dijka wreszcie przestała wyglądać jak szkaradny twór poruszający się w dodatku na galaretowatych nogach.

A drugą linią Liverpoolu – choć opaskę kapitańską dzierżył oczywiście Jordan Henderson – dowodził dziś znakomicie James Milner. I nie zmienia tego fakt, że to właśnie jego (dość wątpliwa swoją drogą) ręka, dała Romie nadzieję na drugi taki comeback, jak ten w poprzedniej fazie z Barceloną. Nie, ta sytuacja nie ma prawa zepsuć odbioru występu Milnera-maratończyka. Milnera-przecinaka. Milnera-kreatora.

To wszystko można mu dziś przypisywać. Po pierwszej połowie był zawodnikiem z największą liczbą przebiegniętych kilometrów (ponad siedem). Po drugiej nic się nie zmieniło – Milner . Wymowna scena – 91. minuta, Roma rozgrywa piłkę przed polem karnym Liverpoolu. Wijnaldum i Henderson już raczej tuptają z nóżki na nóżkę, Milner zaś rusza do rywala, wypycha, wymusza podanie do tyłu. To zresztą robił przez cały mecz, naciskając, uprzykrzając, doskakując w okamgnieniu. Gdyby był kurierem, zamiast dzwonić błagając o to, żebyś zszedł na dół po paczkę, pogoniłby z nią na najwyższe piętro, zbiegł i dopiero ją doręczył.

Patrząc na jego mapę zagrań, tylko utwierdzamy się w przekonaniu, że był absolutnie wszędzie.

Reklama

Zrzut ekranu 2018-04-24 o 22.36.18

Mało tego. Dziś James Milner pobił rekord Neymara (przeczytajcie to jeszcze raz: James Milner pobił rekord Neymara) w liczbie asyst w jednym sezonie Champions League. A przecież dostanie jeszcze przynajmniej jedną, a pewnie dwie szanse, by to osiągnięcie poprawić. Mając takich kompanów z przodu, a także tak świetnie ułożoną nogę do stałych fragmentów – to naprawdę niezwykle prawdopodobne.

Uniwersalny pomocnik miał też swój znaczący udział przy trzeciej bramce dla The Reds. Co prawda w akcji bramkowej nie dotknął piłki (mimo że żaden inny piłkarz Liverpoolu nie miał jej przy nodze przez tyle czasu), to wyciągnął za sobą Juana Jesusa, tym samym – wobec wysokiego wyjścia Kolarova – pozostawiając Mohameda Salaha kompletnie bez opieki.

I choć wiadomo, że większość pochwał za dziś spłynie – słusznie – na tych, na których spływać one muszą, gdy wygrywa się 5:2, trudno nie docenić takiego zwykłego bohatera. Wykonującego robotę, za którą nie każdy lubi się brać, w dodatku – mimo wieku – z niezmiennym zaangażowaniem i pasją. Chwała Mo Salahowi, chwała Roberto Firmino, chwała Sadio Mane. Ale za dziś – tak jak i choćby za pierwszy mecz z Manchesterzem City rundę wcześniej – chwała i Jamesowi Milnerowi.

fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
0
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Liga Mistrzów

Komentarze

4 komentarze

Loading...