Reklama

Mierzejewski piłkarzem roku w Australii. Budziński na drugim biegunie

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

16 kwietnia 2018, 16:05 • 3 min czytania 40 komentarzy

Przy komentowaniu kolejnych udanych występów Adriana Mierzejewskiego w Sydney FC toczono spór co do poziomu australijskiej ekstraklasy. Często zgody nie było, padały różne opinie, ale jedno można stwierdzić na pewno: nie jest to liga słabsza od naszej. Skoro tak, nad dokonaniami Polaka w A-League nie można przejść obojętnie, a są one naprawdę znaczące.

Mierzejewski piłkarzem roku w Australii. Budziński na drugim biegunie

Mierzejewski został właśnie wybrany piłkarzem roku na australijskich boiskach. I nie chodzi tu o jakiś jednostkowy plebiscyt. Nasz rodak po prostu uzbierał najwięcej punktów w rankingu prowadzonym od początku rozgrywek. Po każdej kolejce eksperci stacji Fox Sports typowali trzech najlepszych zawodników. Pierwsze miejsce dostawało trzy punkty, drugie dwa, trzecie jeden. W ten sposób „Mierzej” zgromadził 28 punktów i o jedno „oczko” wyprzedził Luke’a Brattana z Melbourne City. Trzecie miejsce zajął Isaias Sanchez z Adelaide FC.

mierzejewski punktacja

Z takim rozstrzygnięciem w pełni zgadza się Mark Bosnich. Były bramkarz Manchesteru United jest teraz ekspertem telewizyjnym. – Nikt nie może być zaskoczony, że to on zdobył nagrodę. Miał wejść w buty odchodzącego Filipa Holosko. To było trudne zadanie i nie tylko mu podołał, ale wzniósł drużynę na jeszcze wyższy poziom. Dla mnie to bez wątpienia piłkarz roku A-League – stwierdził Bosnich.

Przyjemnie się czyta takie rzeczy, przyznacie.

Reklama

Mierzejewski w 24 meczach ligowych zdobył 13 bramek i zaliczył 9 asyst. To trzeci strzelec ligi, drugi asystent, nr 2 w klasyfikacji kanadyjskiej. A przy tym pokazywał zawsze dużo jakości – rzuty wolne, otwierające podania, świetne wykończenie akcji. W dużej mierze dzięki niemu Sydney FC zdominowało rozgrywki i w sezonie zasadniczym miało aż 14 punktów przewagi nad drugim miejscem. Przy tej formie Polaka, jego pierwszy rok w tym klubie zamknie się dubletem (w listopadzie sięgnął po Puchar Australii).

Mimo to Adam Nawałka ostatnio mówił jasno, że piłkarz ten nie pasuje do jego koncepcji. Nie zamierzamy polemizować. Selekcjoner ma prawo tak uważać, zwłaszcza że z „Mierzejem” już współpracował. Sam zainteresowany wybierając bardzo egzotyczne z polskiego punktu widzenia kierunki chyba również liczył się z tym, że w ten sposób trudno będzie mu wrócić do reprezentacji nawet przy regularnych konkretach w ofensywie.

***

Niestety na drugim biegunie znajduje się Marcin Budziński. Postawa pomocnika Melbourne City okazała się sporym rozczarowaniem. Oczekiwania wobec niego również były wielkie. Przychodził jako jeden z „marquee players”, czyli zawodników nieobjętych limitem wynagrodzeń obowiązującym w australijskiej ekstraklasie.

Były pomocnik Cracovii fundował sobie i kibicom huśtawkę nastrojów. Zaczął świetnie: od ładnego gola w debiucie.

Reklama

Potem zawodził i po serii słabszych występów trafił na ławkę. Na przełomie grudnia i stycznia w siedmiu meczach rozegrał… siedem minut. Nagle niespodziewanie karta się odwróciła. Budziński wszedł na końcówkę meczu z Central Coast i uratował remis. W następnej kolejce dwukrotnie posłał piłkę do siatki Adelaide United i odzyskał miejsce w składzie na kolejne tygodnie.

Jeszcze 4 lutego strzelił gola i zaliczył asystę, a City wygrało 2:1 z Brisbane Roar.

To był ostatni pozytywny akcent w wykonaniu Budzińskiego. Następne dwa mecze w wyjściowej jedenastce to porażki 0:4 i 1:2. Później wejście z ławki – również w przegranym spotkaniu – i na tym koniec. Polak od pięciu kolejek nie powąchał murawy.

Budzińskiego nie wymienialiśmy w pierwszym odruchu na pytanie o gwiazdy Ekstraklasy, ale bez wątpienia uchodził w Polsce za ligowca ponadprzeciętnego, z tej lepszej półki. Chociażby ta historia pokazuje, że A-League to nie jest ogórkowe granie i triumfy Mierzejewskiego mają swoją wymowę.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

40 komentarzy

Loading...