Reklama

Na Śródmieściu nie będzie innej decyzji niż ta, z którą się nie zgadzamy

redakcja

Autor:redakcja

23 marca 2018, 10:11 • 13 min czytania 68 komentarzy

Wczoraj gruchnęła wiadomość o tym, że prokuratura wszczęła śledztwo, w którym sprawdza, czy urzędnicy popełnili przestępstwo na szkodę Legii Warszawa. Chodzi o pięć milionów złotych związanych z podatkiem od nieruchomości. W temacie dnia na antenie WeszłoFM wypowiedzieli się w sprawie: Jarosław Jankowski, wiceprezes Legii i Maciej Wandzel, były współwłaściciel klubu. Zapraszamy.

Na Śródmieściu nie będzie innej decyzji niż ta, z którą się nie zgadzamy

*

Jarosław Jankowski.

Pojawiło się totalne zamieszanie na linii klub – dzielnica Śródmieście, związane z podatkiem. Jest strasznie duży dysonans, biorąc po uwagę to, jak dzielnica Praga Południe radzi sobie z podatkiem i traktowaniem Stadionu Narodowego, a jak robi to gmina Śródmieście jeżeli chodzi o obiekt Legii.

To nie tylko Praga Południe. Mówimy również o dzielnicy Bemowo, która bodajże trzy tygodnie temu wydała decyzję w naszej sprawie za 2011 rok. Przypomnę, że ta decyzja została zabrana ze Śródmieścia i przeniesiona na Bemowo decyzją prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz z powodu braku ponownego rozpatrzenia tej sprawy przez urzędników ze Śródmieścia.

Reklama

Z tego, co wyczytaliśmy w Pulsie Biznesu, pani Małgorzata Branicka-Eytner, której została zabrana ta sprawa, w następnych krokach próbowała wykreślić stadion przy Łazienkowskiej ze spisu budynków w ewidencji gruntów i budynków. To chyba dość dziwne działanie.

Tam było wiele bardzo dziwnych działań, które w naszej opinii noszą znamiona przestępstwa. Dlatego złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury. Przypomnę, że pani naczelnik pracowała nad decyzją za 2011 rok. Ta decyzja, w naszym odczuciu, była skandaliczna. Trzeba to powiedzieć jasno. Dlatego na nasz wniosek została z tej dzielnicy zabrana. Co nie przeszkodziło tej samej pani, mimo że nie musiała, procedować odnośnie do decyzji za 2012 rok.

No właśnie. Jeżeli chodzi o pobraną kwotę z konta klubowego na rzecz podatku, wróciła ona w związku z wyrokiem samorządowego kolegium odwoławczego?

Owszem. W normalnym trybie pewnie czekalibyśmy z rok, złożyliśmy jednak wniosek do samorządowego kolegium odwoławczego, że to sprawa bardzo ważna społecznie. Udało się wszystko przyśpieszyć, dlatego te pieniądze trafiły do nas po dwóch miesiącach. Tak jak ukazały się w tekście w Pulsie Biznesu – trafiły bez odsetek. Czyli pieniądze za te dwa miesiące zostały nam zabrane, a potem zwrócone bez odsetek.

Po stronie klubu są obawy, że od 2011 roku uzbierało się trochę tych lat i podatek może być naliczany.

Dzisiaj to największy problem. W piątek dostaliśmy zawiadomienie prokuratury o wszczętym śledztwie. Dzisiaj sytuacja wygląda tak – jedyna prawomocna decyzja to decyzja za 2011 rok. Pierwotnie procedowana przez Śródmieście, ale przeniesiona do Bemowa. Znaliśmy tę decyzję, jest prawomocna. Potwierdza nasz tok rozumowania, jeżeli chodzi o naliczanie podatku. Teraz mamy spór o 2012 rok i przede wszystkim – co jest dla nas największym problemem – jesteśmy przed wydaniem decyzji za lata: 2013, 2014, 2015, 2016 i 2017. W związku z tym złożyliśmy w czwartek rano wniosek do pani prezydent o wyłącznie z jakichkolwiek postępowań podatkowych pana burmistrza Krzysztofa Czubaszkę, panią Małgorzatę Branicką-Eytner i innych urzędników, którzy pracowali przy sprawie i wydanie tej decyzji do jakiejkolwiek innej dzielnicy. Bo nie mamy żadnych wątpliwości, że na Śródmieściu nie zostanie podjęta żadna inna decyzja, niż ta zawyżona, z którą się nie zgadzamy. Nie zgadza się z nią również wielu autorytetów – mamy wiele ekspertyz profesorskich, pięciu czy sześciu profesorów, biegłych Bemowa, prawników. Każdy wypowiedział się jednoznacznie. A z drugiej strony, na Śródmieściu, mamy tylko opinię wydaną przez biegłego nieruchomości, czyli kogoś, kto nie powinien sporządzać takiej opinii.

Reklama

Dlaczego gmina Śródmieście nie traktuje całego obiektu tak, jak dzieje się to w całej Polsce? To chyba ewenement.

Istotą sporu jest to, że w innej wysokości jest opodatkowana budowla, w innej budynek. My uznajemy – także profesorowie i dzielnica Bemowo – że stadion, co do zasady, jest budynkiem. Budowlą jest tylko boisko główne i boiska boczne. Śródmieście uważa inaczej. Uznało, że część boiska i trybun jest budowlą, którą należy opodatkować wyższym procentem. Stąd ta różnica.

Z kolei eksperci są odmiennego zdania. Czyli wyrok dotyczy tylko przypadku za 2011 rok, a niewiadomą jest to, jak to będzie wyglądać dalej?

Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło wniosek o nadaniu rygoru tej decyzji, która tego rygoru nie mogła posiadać. Poinformował nas o tym burmistrz, a dziesięć dni później podjął decyzję nieuwzględniającą tego faktu. Dzisiaj czekamy na rozstrzygnięcie, które powinno być niedługo. Chodzi o samą istotę decyzji SKO i podjęciem decyzji za lata 2014-2017.

Czyli teraz ruszy batalia. Nie będzie miało to wpływu, jeżeli chodzi o grunty pod boiska na Czerniakowskiej? W zeszłym tygodniu urzędnicy wyrazili dobrą wolę, finalizacja jest daleka, mówiło się o ponad dwóch miesiącach na dogadanie szczegółów. Dowiedzieliśmy się, że przy tych gruntach nie ma szczegółów, które trzeba byłoby dogadywać przez tak długi czas.

Nie chciałbym łączyć tych dwóch spraw. Decyzja związana z podatkami dotyczy tylko i wyłącznie dzielnicy Śródmieście, która nie ma nic wspólnego z tymi boiskami. Nie widzę tutaj chęci powiązania tych spraw przez ratusz i mam nadzieję, że tak oczywiście nie będzie. Jest też zwołana specjalna komisja sportu. Jako Legia będziemy w niej uczestniczyć. Dotyczy właśnie boisk, realizacji uchwały rady miasta i kwestii podpisania umowy. Mam nadzieję, że mimo wszystko, zgodnie z deklaracjami pani prezydent, podpiszemy tę umowę niebawem i sprawa będzie zamknięta.

Czyli w poniedziałek pojawią się konkrety związane ze sprawą boisk?

Owszem. Mam nadzieję, że tak będzie. W kwestii podatkowej ratusz nie jest negatywnym uczestnikiem tej sytuacji. Co więcej – w kwestii decyzji za 2011 rok, pani prezydent zachowała się bardzo dobrze. Przeniosła ją i wyłączyła urzędników z postępowania. To, że potem byli nadgorliwi, to zupełnie inna sprawa.

Tak czy inaczej, wygląda to, jak wygląda. Czekamy, jak odniesie się do tego prokuratura.

No i czekamy na przeniesienie tej decyzji ze Śródmieścia na jakąkolwiek inną dzielnicę.

Inne dzielnice raczej nie mają problemu, żeby rozliczać ten podatek tak, jak powinno się go rozliczać.

Zgadzam się. Szczególnie że w Bemowie wyglądało to bardzo profesjonalnie. Był powołany profesjonalny zespół biegłych budowlanych, którzy zrobili oględziny, zapoznali się z dokumentacją projektową i spotkali się z nami. Wykonali wszystkie czynności, których nie zrobił biegły śródmieścia, procedując wcześniejszą decyzję. To, co wydarzyło się dzisiaj na Śródmieściu, jest po prostu niedopuszczalne.

Nie wiemy, jaki będzie finał, ale dobrze, że pieniądze wróciły do was. W jakim czasie spodziewacie się odpowiedzi pani prezydent, jeżeli chodzi o rozliczanie podatków?

Myślę, że powinno to nastąpić w miarę szybko. Bo nerwowa atmosfera nie służy ani nam, ani ratuszowi, ani Śródmieściu.

Jeżeli pani prezydent się tym zainteresowała, widząc to, co napisaliście i co można przeczytać w Pulsie Biznesu, raczej można być dobrej myśli. Bo tak naprawdę to ewenement.

Bardzo mocno wierzę w racjonalną decyzję pani prezydent. Mam nadzieję, że niedługo taka zostanie podjęta. Nie my wywołaliśmy ten problem, ale nie możemy pozwalać okradać Legii. Dobro społeczne tego miasta. Musimy dbać o tej klub, żeby żaden układ urzędniczy nie mógł negatywnie oddziaływać na funkcjonowanie klubu.

*

Maciej Wandzel.

Jesteś przedstawicielem poprzednich władz. To sprawa, która dotykała również poprzedni zarząd Legii?

Tak, oczywiście. To było wiszące nad nami ryzyko około 400 milionów złotych, więc traktowaliśmy ten temat poważnie. Sprawa ma szerszy kontekst. Legia wynajmuje stadion od gminy. Wbrew panującym opiniom ma najtrudniejszą, najbardziej wymagającą umowę w całym kraju. Puls Biznesu podał, że klub płaci 4,5 miliona złotych czynszu, ale przede wszystkim pokrywa koszty wynajmu stadionu, które rosną, bo stadion się dekapitalizuje. Według moich obliczeń wynoszą około 8-9 mln zł. Z obu tych tytułów Legia wkłada więc około 13 milionów. Jedynie w Poznaniu klub pokrywa koszty utrzymania stadionu, ale to symboliczny czynsz – około 300 tysięcy. Obiekt Cracovii jest tak zrobiony, że klub wynajmuje go i płaci koszty eksploatacji, a inne miasta pokrywają te koszty same. Legia ma więc najtrudniejszą umowę. To, że miasto ją wynegocjowało, było naprawdę sporym sukcesem. Był tam taki zapis, że klub będzie płacił podatek od nieruchomości. Wszyscy spodziewali się kwoty około miliona złotych. Żyli w słodkiej nieświadomości. Pewnego dnia ówczesny burmistrz Śródmieścia, pan Bartelski, podpisał się pod umową, mówiąca, że podatek powinien wynosić 4,5 miliona. Zostało to zaskarżone do SKO, które dwa lata temu uchyliło tę decyzję. Batalia zaczęła się na nowo. Kiedy stadion jest uznany za budynek, a jest budynkiem, płaci się opłatę od metrów kwadratowych. Stąd kwota około 1,5 mln złotych. W przypadku dużo większego stadionu Narodowego – około 4-4,5 miliona złotych. Narodowy płaci to do dzielnicy Praga Południe i nikt tego nie kwestionuje. Drugie ujęcie, skrajne, to uznanie, że stadion jest budowlą. Wtedy płaci się 2 procent od jego wartości, za którą go zbudowana – to bardzo duża kwota. Około 7 milionów złotych. Ówczesna decyzja była bardzo dziwna – stworzono hybrydę. Pani biegła, która nie miała odpowiednich uprawnień, uznała, że to budynko-budowla. Że niektóre kondygnacje są budynkiem, inne budowlą. Wyszła jej słynna kwota 4,5 miliona. Potem uchyliło to SKO. My postanowiliśmy podejść do tego uczciwie. To było w 2015 rok. Mówiliśmy władzom miasta, że chcemy skorzystać z pomocny najlepszych fachowców, żeby stawka była fair. Wydaliśmy spore pieniądze, zaangażowaliśmy wybitnych specjalistów z akademii górniczo-hutniczej, który bezsprzecznie uznali, że stadion jest budynkiem. Potem wzięliśmy najlepszych prawników z uniwersytetu w Toruniu. Powiedzieliśmy, że naszym zdaniem i zdaniem naszych ekspertów sprawa jest jasna. Poszliśmy też dalej, żeby dać większy komfort urzędnikom. Udało nam się uzyskać, również dzięki ekstraklasie, stanowisko głównego urzędu nadzoru budowlanego. Czyli najważniejszego organu zajmującego się tymi rzeczami. Powiedział tak samo.

Zresztą, wszystkie stadiony ekstraklasowe są traktowane jak budynki.

Tak, powoływaliśmy się na to. Dalej – prosiliśmy o pomoc wydział architektury urzędu miasta Warszawy, czyli jednostki nadrzędnej nad wszystkimi dzielnicami. Powiedzieli, że stadion Legii jest budynkiem. Uznaliśmy, że cała sprawa jest załatwiona. Zresztą, zgodnie z polskim i europejskim prawem możliwe jest zwalnianie obiektów sportowych z tego podatku, stosuje się to w Polsce, w wielu miastach. Byliśmy na tyle uprzejmi, że nie prosiliśmy o to. Ale spokojnie spaliśmy, od lipca 2016 wydawało nam się, że sprawa jest zamknięta. Jednocześnie nie wydawano pozytywnej decyzji, na którą oczekiwaliśmy. Niepokoiliśmy się. W grudniu 2016 okazało się, że dzieje się coś dziwnego. Urzędniczka zleciła opinię biegłemu, o czym nas nie poinformowała, łamiąc zasady prawa administracyjnego. Mieliśmy prawo z kimś takim porozmawiać. Nie przekazała mu wszystkich naszych dokumentów, oświadczeń i interpretacji. Człowiek nawet nie będąc na stadionie, nie czytając kluczowych dokumentów, powtórzył słowa pani urzędnik. Zmroziło nas to.

Niewyobrażalne.

Ta pani, zamiast przeczytać dokumenty, próbowała zmienić nazwę w rejestrze grunty, gdzie jest napisane „budynek Legii Warszawa”, na „budowla”. Oczywiście, wszędzie było powiedziane, że to budynek. Wpadła też na szatański pomysł. Nie chciała dopuścić do tego, że ta decyzja się przedawni. Niestety urzędnicy w Polsce mają dwa instrumenty, będące bardzo nie fair w stosunku do podatników. Można wszcząć postępowanie karne pod jakimkolwiek pretekstem dotyczące wymiaru tego podatku. Można też brutalnie wejść na konto i wyegzekwować pieniądze. Nawet jak się je za chwilę odda, oznacza to brak przedawnienia. Ta pani miała taki zamiar, ale pilnowaliśmy tego. Skierowaliśmy już wtedy, jako klub, pismo do prokuratury, żeby zbadała jej postępowanie. Zwróciliśmy się też do pani prezydent, którą uprzedzaliśmy przez rok, że sprzeciwiamy się temu, że wykorzystując kruczek prawny, wchodzi się nam na konto. Pani prezydent zrobiła kontrolę wewnętrzną, która uznała, że zostało złamane prawo. Sprawę przekazano do dzielnicy Bemowo. A to, co się zdarzyło teraz to powtórka z rozrywki, ale sytuacja jest jeszcze gorsza. Nie jestem w Legii, ale wiedzę czerpię z artykułów i „korytarzowych” informacji. Wiem, że burmistrz Bemowa podszedł do tej sprawy bardzo profesjonalnie, zaangażował renomowane podmioty. Był gotowy uznać, że to jest budynek i powinno się płacić około 1,5 miliona. Pomimo tego zabrano Legii z konta 5 milionów w sposób gwałtowny i niespodziewany. To bezczelna i bezprecedensowa praktyka, która jest skandalem. Klub znów złożył sprawę do prokuratury, ale to się w głowie nie mieści, że jest tak atakowany. To mobbing. Szczególnie że nikt nie kwestionuje tego, że stadion Narodowy jest budynkiem. Chcemy być traktowani tak jak inne obiekty sportowe w Warszawie… w tym samym mieście! Zainwestowaliśmy mnóstwo pieniędzy, żeby to wykazać. To prywatna wojna pani urzędnik, która chciała pokazać, że ma rację. Straszne, że jest to tolerowane.

Ma takie narzędzia, że z dnia na dzień może robić takie rzeczy. I za chwilę upomnieć się za podatek za lata 2012, 2013 i tak dalej.

Tak, ale zgodnie z prawem burmistrz działa na podstawie pełnomocnictwa od prezydenta Warszawy. Bezpośrednim przełożonym tej pani jest skarbnik miasta. To dziwne, że władze pomimo że ostatecznie reagowały, pozwoliły na tego typu sytuację. A mówiliśmy o niej dwa lata temu. Przykład. Stadion w Poznaniu, większy od Legii. Klub płaci czynsz 300 tysięcy złotych i pokrywa wszystkie koszty. Pewnie z 8-9 milionów. Ale oprócz tego ma, z tego, co pamiętam pięć boisk treningowych, które zbudowało miasto. Klub płaci za nie czynsz dzierżawny. A Legia płaci 13-14 milinów rocznie za utrzymanie stadionu, plus 1,5 miliona podatku, plus walczy trzy lata o dwa boiska, jest gotowa wydać własne pieniądze, a to kosztuje dziesięć milionów złotych. Nie powinna tego robić, bo uważam, że to obowiązek miasta. Ale nawet jak klub chce zapłacić, nie może tego zrobić. Inna sprawa. Skandalem jest to, jak wąska jest ulica Łazienkowska. Trudno wjechać na parking, stoi się w korkach, ludzie dostają mandaty… Płaciliśmy za architektów, sugerowaliśmy, że trzeba coś z tym robić. Przedstawiono to w ten sposób, że Legia znowu coś chce. A chodziło o bezpieczeństwo i komfort Warszawiaków. Wszystkie te rzeczy budzą moją frustrację. Gdy dowiedziałem się, że ktoś wszedł Legii na konto, postanowiłem to wyrazić. Nie chodzi tylko o podatek od nieruchomości, ale irracjonalny i kompletnie nietypowy w skali kraju sposób traktowania klubu przez miasto.

Relacje powinny być chyba zupełnie inne. Piłkarze i koszykarze reprezentują miasto, a współpraca mocno kuleje. Klub jest miastu nie na rękę, ma cały czas pod górkę.

Wpływa na to kilka rzeczy. Po pierwsze w samorządzie ukształtował się stereotyp, że Legia jest roszczeniowa. Przez postawę poprzednich udziałowców. Drugi powód jest taki, że pani prezydent nie jest zwolenniczką profesjonalnego sportu. Nie uważa tego za coś ważnego. Uprawianie sportu, zwłaszcza młodzieżowego, wymaga infrastruktury. Pani prezydent oprócz jednego spotkania, nigdy nie była na stadionie. Namawiałem ją, mówiłem, że skoro zbudowali przepiękny stadion, powinni zrobić z tego wizytówkę. Nie udało się tego uzyskać. My zrobiliśmy reset, przeprosiliśmy za to, co było, chcieliśmy zrozumieć ich perspektywę, ale sprawić, żeby Warszawa i Legia była jednością. Zamierzaliśmy zrobić to, co oni uważają za stosowne. Taką mieliśmy politykę, firmowałem ją również osobiście. Muszę przyznać, że jest to pewnego rodzaju porażka. Robiliśmy tak, ale w żadnym z kluczowych projektów ani my, ani nasi następcy nie dokonali przełomowego kroku. Cały czas słuchaliśmy, że czegoś chcemy… to jest niebywałe. Uważam, że politycy, niezależnie od partii, powinni być z tego rozliczeni. Przed następną kampanią wyborczą politycy też powinni się do tej kwestii odnieść. Po prostu Legia nie może być tak traktowana. Pozytywnym skutkiem tego, że ta sprawa wyszła na jaw, jest to, że zacznie się debata. Byłoby dobrze, gdyby media pociągnęły ją dalej.

Problem był od paru lat. To nie była owocna współpraca. Raczej uderzanie głową w mur przez klub.

Przynosiliśmy dziesiątki pomysłów. Miasto chce, żeby dochody z podatku PIT zostawały w mieście. Miasto wydaje spore pieniądze na, moim zdaniem, niszowe produkty reklamowe, które mają kogoś namawiać. A my oferowaliśmy wielki bilbord z Miro Radoviciem, który powie, że płaci podatki w Warszawie. Sami odpowiedzcie sobie, jaki przekaz reklamowy będzie skuteczniejszy. Byłoby dobrze, gdyby prezydent miasta nie postrzegał klubu jako zło konieczne, albo wsparcie wyborcze, a jako jedną z najważniejszych instytucji i wizytówek miasta. A zupełnie nieuczciwe jest to, że mamy gorsze warunki od innych miast i nikt tego nie widzi. A mówi się nam, że jesteśmy roszczeniowi.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

68 komentarzy

Loading...