Reklama

Jak bezduszne przepisy uderzyły w żałobników z Togo…

redakcja

Autor:redakcja

30 stycznia 2018, 11:30 • 3 min czytania 4 komentarze

30 stycznia 2010. Właśnie mija równe 8 lat od jednej z najbardziej kontrowersyjnych decyzji w historii afrykańskiej piłki nożnej. Dokładnie 8 lat wstecz Confédération Africaine de Football, CAF, oficjalnie ogłosiła, że reprezentacja Togo jest wykluczona z udziału w dwóch turniejach Pucharu Narodów Afryki. Jakież to zbrodnie popełnili działacze z Togo? Korupcja? Doping? Ustawianie spotkań?

Jak bezduszne przepisy uderzyły w żałobników z Togo…

Nie. Togijczycy mieli czelność wycofać swoją reprezentację z turnieju po tym, gdy autokar wiozący piłkarzy stał się celem ataku terrorystycznego.

To była zbrodnia, która wstrząsnęła światem futbolu. Oczywiście, każdy był świadomy, że dla Afryki nadchodzą ciężkie czasy. Trwało kilka konfliktów w głębi kontynentu, jego północ była w przededniu rewolucji, rósł opór wobec dyktatorów, napięcie było wyczuwalne od Egiptu przez Libię, Nigerię czy Somalię, aż po Czad. Nikt chyba nie spodziewał się jednak, że celem terrorystów padną piłkarze jadący na największy wewnątrz-afrykański turniej, w dodatku na 6 miesięcy przed rozpoczęciem Mistrzostw Świata właśnie na tym kontynencie.

8 stycznia, na dwa dni przed pierwszym spotkaniem turnieju, piłkarze Togo mieli przejechać z Kongo, w którym spędzili ostatnie dni do Angoli, gospodarza imprezy. W autokarze między innymi Emmanuel Adebayor, Serge Gakpe czy Floyd Ayite, ale i cały sztab szkoleniowy czy togijscy oficjele. Tuż po przekroczeniu granicy, ich konwój został zaatakowany przez separatystów. Pułapkę zastawiło 15 bojowników Frontu Wyzwolenia Enklawy Kabindy, którzy przez 30 minut ostrzeliwali autokar i towarzyszącą mu obstawę. Ucieczka była niemożliwa – jedną z pierwszych ofiar strzałów był kierowca pojazdu, którym poruszali się piłkarze. Pół godziny natarcia piłkarze spędzili pochowani pod fotelami ich autokaru, podczas gdy nieliczna ochrona próbowała odeprzeć atak terrorystów.

Trzy osoby z autokaru zginęły – poza angolskim kierowcą ataku nie przeżyli jeden z togijskich dziennikarzy podróżujących z piłkarzami oraz asystent trenera, Amelete Abalo. Ranni zostali między innymi piłkarz rumuńskiego Vaslui, Serge Akakpo oraz bramkarz, Kodjovi Obilale.

Reklama

– Nie widziałem w życiu nic gorszego – przyznawał wprost Emmanuel Adebayor w rozmowie z BBC. Krótko potem zrezygnował z kariery reprezentacyjnej, dał się namówić na powrót dopiero na koniec 2011 roku. Po bezprecedensowym ataku togijscy politycy solidarnie zadecydowali o zarządzeniu trzydniowej żałoby. Wstrząśnięci piłkarze, którzy mieli 11 stycznia zagrać swój pierwszy mecz, oczywiście nie wyobrażali sobie udziału w turnieju. Na powrót do domu naciskali również politycy, zresztą postrzelony w plecy bramkarz dopiero w dzień, na który zaplanowano start turnieju dla Togo, usłyszał od lekarzy, że jego stan jest stabilny.

Dziwniejsze jest jednak to, co stało się później. O ile „dyskwalifikację” z turnieju da się zrozumieć – trzeba było w jakiś formalny sposób uregulować brak jednej z drużyn w Pucharze Narodów Afryki, o tyle późniejsze decyzje CAF trzeba postrzegać jako czarną kartę w historii tej federacji. 30 stycznia działacze uznali, że wycofanie zespołu było wynikiem… nacisków politycznych, mieszających się w „wewnętrzne sprawy krajowego związku”. A skoro decyzję miały wymusić władze Togo – to togijska federacja zasługuje na karę. 50 tysięcy dolarów grzywny, do tego wykluczenie z dwóch kolejnych turniejów Pucharu Narodów Afryki. „Drakońska” to chyba nieco zbyt delikatne określenie. Nawet, jeśli potem wycofano się z tej decyzji w wyniku bardzo mocnego sprzeciwu Togijczyków – potężny niesmak pozostał. Przypomnijmy na koniec, jak opisaliśmy to osiem lat temu.

Nieprawdopodobne. Togo zostało wykluczone z dwóch następny turniejów PNA. Głupie decyzje podejmowane przez piłkarskie władze to norma, ale ta decyzja nie jest tylko głupia. Ona jest niesmaczna i nieprzyzwoita.

Wedle CAF reprezentanci Togo po tym, jak ich autokar został ostrzelany przez terrorystów, powinni grać. W końcu nie wszyscy zginęli. Spokojnie można było zestawić dość silną jedenastkę. A w zasadzie, to i w dziesiątkę idzie powalczyć.

Co tam, że turniej zorganizowano w niestabilnym rejonie i że tak naprawdę to Togo powinno dostać przeprosiny osobiście przyniesione w zębach przez prezesa CAF. Zamiast przeprosin – wykluczenie i 50 tysięcy dolarów kary. Niech płacą, odechce się im na przyszłość dezerterować z pola walki.

W jakim my świecie żyjemy?

Reklama

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...