Reklama

Stępiński rozpoczął rok w pierwszym składzie, ale furory nie zrobił

redakcja

Autor:redakcja

05 stycznia 2018, 20:46 • 3 min czytania 19 komentarzy

Na ławce w meczu z Interem. 13 minut przeciwko Romie. Brak szansy z Crotone. 7-minutowy epizod z Bologną. No i wejście na boisko w 55. minucie z Benevento. W dodatku drużyna w omawianym tu grudniu zdobyła tylko jeden punkt. Wcześniej też nie było kolorowo – 6 występów w lidze, łącznie tylko 81 minut, pierwszy skład w Pucharze Włoch, ale występ średni, no i odpadnięcie z rozgrywek. Gole? Trzeba użyć liczby pojedynczej, bo był tylko jeden. Kariera Mariusza Stępińskiego we Włoszech – bo o niej rzecz jasna mowa – to nie wykład pt. „jak podbić zachodnią ligę”. Dlatego tak miłą niespodziankę zrobił nam dziś Rolando Maran, który zdecydował, że Polak powinien po raz pierwszy pojawić się w podstawowym składzie Chievo w meczu ligowym. 

Stępiński rozpoczął rok w pierwszym składzie, ale furory nie zrobił

I początek grania w 2018 roku mógł być dla byłego piłkarza m.in. Ruchu Chorzów czy Nantes wręcz wymarzony. Już w 4. minucie spotkania z Udinese piłka wylądowała na jego głowie, gdy stał kilka metrów przed bramkę. Stępiński oddał strzał, niestety w środek bramki, więc poradził z nim sobie Albano Bizzarri.

Z kolei w 9. minucie doświadczony bramkarz nie miał już kompletnie nic do powiedzenia, bo kolega Stępińskiego, Ivan Radovanović zadbał, by już pierwszy gol w Serie A w 2018 roku od razu mógł kandydować do miana najpiękniejszego.

Jak już wspomnieliśmy, Chievo nie punktuje ostatnio najlepiej. A dokładniej rzecz ujmując – nie ma w lidze włoskiej drużyny, która byłaby w słabszej formie. A porażka z Benevento, pośmiewiskiem w skali Europy, to wisienka na zakalcu pieczonym przez piłkarzy z Werony. Dlatego tym bardziej szkoda, że w tej pierwszej, ciekawej połowie:

Reklama

– Stępiński nie zamienił na gola wspomnianej sytuacji,
– sędzia nie uznał bramki Cacciatore (choć użył VAR-u, można mieć wątpliwości, czy podjął słuszną decyzję),
– piłkę do własnej bramki zapakował Tomović.

Innymi słowy – Chievo było lepsze, miało wielką szansę, by dość szybko uzyskać solidną przewagę nad Udinese i w końcu się przełamać, ale jej nie wykorzystało, a z czasem pozwoliło gościom, którzy wygrali 5 ostatnich ligowych meczów, wrócić do tego spotkania. Później temperatura trochę spadła. Owszem, ciągle były okazje strzeleckie, ale trudno nie było odnieść wrażenia, że obie ekipy są zadowolone z podziału punktów, więc nie zaryzykują.

Dla nas mecz stał się jeszcze mniej interesujący w 68. minucie, gdy Maran ściągnął z boiska Stępińskiego. To była pierwsza zmiana Chievo. Co prawda nie powiedzielibyśmy, że Polak bardziej zasłużył na zjazd do bazy niż np. Pucciarelli, ale trzeba przyznać, że po dobrym początku niewiele potrafił zdziałać w polu karnym. Bardziej widoczny był, gdy głęboko cofał się po piłkę lub walczył z obrońcami, którzy czasami musieli się uciekać się do faulu.

Czy wykorzystał szansę? Jeśli mamy być szczerzy, szybciej użylibyśmy tego stwierdzenia w kontekście Pawła Jaroszyńskiego przed świętami. Tymczasem lewy obrońca dziś znów obejrzał mecz z ławki.

Najnowsze

Komentarze

19 komentarzy

Loading...