Reklama

Ci co się śmieją, że spadłeś na dno przez chlanie, jeszcze wczoraj prosili, żebyś polewał

redakcja

Autor:redakcja

03 stycznia 2018, 09:54 • 3 min czytania 1 komentarz

Dzisiaj w kartce z kalendarze przypominamy bardzo mocny wywiad Leszka Milewskiego, który ukazał się na Weszło dwa lata temu. Temat: alkohol i kariera piłkarza, która w nim utonęła.

Ci co się śmieją, że spadłeś na dno przez chlanie, jeszcze wczoraj prosili, żebyś polewał

*

Do piłki wchodził wspólnie z Lewandowskim. Teraz jednak, podczas gdy Lewy to gwiazda światowego formatu, mój rozmówca* jest alkoholikiem marzącym o zwalczeniu demonów nałogu i rozpoczęciu normalnego życia. To spowiedź o tym jak wódka szerokim strumieniem leje się przez polskie szatnie, jak chałupniczy doping robi furorę w niższych ligach, jak wielu utalentowanym juniorom kariery łamie toksyczne środowisko. Ile talentów polski futbol przepił, ilu nie pomógł w zdrowotnej biedzie, czy naprawdę nawet Robert Lewandowski był o włos od zostania anonimem z piątej ligi?

*Chciał pozostać anonimowy. Zdaje sobie sprawę, że w środowisku i tak będą wiedzieć o kogo chodzi, ale tak wybrał i szanuję jego decyzję.

***

Reklama

Słuchaj, zdarzało się grać na maskonurze.

Na maskonurze?

Gdy trzeba zamaskować to, że grasz na kacu.

I co wtedy robisz?

Zimny prysznic to po pierwsze. Potem kremy, perfumy. Coś słodkiego zjeść, banana i dużo izotoników. Raz zalaliśmy pałę na Nowym Świecie, ze dwie-trzy godziny spałem, wstałem nawalony – matka wiedziała, że mam mecz, więc sporo izotoników stało przy łóżku. W pociągu wymiotowałem, siedział mi na żołądku jakiś kebab, bo później już nie kontrolowałem co jadłem. Mówię kumplowi, z którym piłem – dobra, dobra, mi już lepiej, a kupimy krople, będzie dobrze. Jesteśmy pięćdziesiąt metrów od klubu, on puszcza pawia. Wchodzimy, a tutaj Janek Cios nie przyjechał, coś mu wypadło, kumpel musi grać w pierwszym składzie, choć ledwo stał.

Jak się gra na maskonurze?

Reklama

Najgorsze mecze na kacu to przesiedziałem na ławce, ale jak grałem – nie przeszkadzało. Po rozgrzewce wszystko wypociłeś. Tylko trzęsą ci się ręce. Butów nie możesz zawiązać.

Czy maskonur kiedyś zawiódł i trener złapał cię skacowanego?

Mieliśmy grać z klubem, w którym był mój kumpel. Mówi – dawaj ze mną na piwo! Poszedłem, nachlałem się jak szpadel. Nawet się nie zamaskowałem wracając, więc waliło ode mnie gorzałą. Świętej pamięci trener Dzwonek skwitował tylko – co ty blondasie narobiłeś… Wierzył we mnie, ale widział, że mam problemy z alkoholem. Wystawił mnie w pierwszym składzie, jeździłem na dupie siedemdziesiąt minut, po meczu powiedział: nie mam do ciebie pretensji, zrobiłeś o co cię prosiłem. Ale to co zrobiłeś wczoraj – nie rób tego, jeśli chcesz grać w piłkę.

Ale nie posłuchałeś.

Nie posłuchałem.

Ile miałeś wtedy lat?

Siedemnaście.

To cała kariera była przed tobą.

No. Wpadłem akurat w takie towarzystwo. Tu przychodziłeś to na piwko, tam to samo, i tak na okrągło. Jak się załapałem na mecz jako juniorek, a jeszcze daj Boże wygraliśmy, to miałem 100 złotych premii. Co to wtedy było sto złotych dla takiego dzieciaka! Tydzień chlania. Wszystko stawiałem.

Łatwo znaleźć wtedy towarzystwo.

Ostatnio przeczytałem takie zdanie: wszyscy ci, co się śmieją, że spadłeś na dno przez chlanie, jeszcze wczoraj prosili żebyś polewał. Jak spadasz, zawsze jesteś sam.

CAŁOŚĆ TUTAJ

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...