Reklama

Chyba poznaliśmy nazwisko pechowca sezonu…

redakcja

Autor:redakcja

11 grudnia 2017, 19:25 • 2 min czytania 46 komentarzy

Na początek trochę szczerości, nie do końca wygodnej – gdy w 25. minucie wczorajszego meczu pomiędzy Lechem a Cracovią Maciej Makuszewski padł w polu karnym Pasów, uśmiechnęliśmy się pod nosem. Akcja jakby żywcem wyjęta z kompilacji „Piłkarskie jaja”, które oglądaliśmy kiedyś na VHS, obrazek idealny do programu „Watts” czy innego „Złap Sportu”. Można było zażartować, że piłkarz Lecha tak zapędził się w wymuszaniu karnych, że już nawet nie potrzebuje nogi przeciwnika, by spróbować. No bo zobaczcie sami – najbliższy przeciwnik oddalony jest o ładnych kilka metrów. Aż można by podłożyć muzyczkę z „Archiwum X”. 

Chyba poznaliśmy nazwisko pechowca sezonu…

Refleksja przyszła jednak błyskawicznie. Wystarczyło popatrzeć na twarz piłkarza, by wiedzieć, że ten upadek to nie powód do śmiechu. Że po pierwszych scenach pomyliliśmy komedię z dramatem. Potwierdzeniem były łzy, które pojawiły się na twarzy piłkarza, gdy opuszczał boisko.

Podejrzewamy, że nie chodziło po prostu o ból. Bardziej o to, co może oznaczać w dłuższej perspektywie. Jak informuje dziennikarz Przeglądu Sportowego Piotr Wołosik badanie rezonansem magnetycznym potwierdziło zerwanie więzadła krzyżowego i pobocznego. To z kolei oznacza wiele miesięcy przerwy, żmudną rehabilitację i ciężką walkę o powrót do dzisiejszej formy. Wszystko przez chwilę nieuwagi, błahostkę…

Nie ma oczywiście dobrego momentu na odniesienie kontuzji, szczególnie gdy mówimy o pochłaniającym tak wiele czasu urazie, ale trzeba przyznać, że ten jest szczególnie zły. Wszystko układało się przecież pięknie – Makuszewski spokojnie był w trójce najlepszych skrzydłowych ligi, co nie umknęło uwadze Adama Nawałki. I – co istotniejsze – zawodnik Lecha pokazał, że można na nim polegać. Z takich ludzi selekcjoner ot tak sobie nie rezygnuje.

Reklama

„Maki” trzymał więc już rękę na jednym z 23 biletów do Rosji, jednak w czasie tego feralnego upadku wypuścił go z rąk. Czy jeszcze podniesie? Oficjalna strona klubowa Lecha podaje, że jego przerwa potrwa od sześciu do dziewięciu miesięcy. Odpalamy kalendarz i widzimy, że będzie bardzo ciężko.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

46 komentarzy

Loading...