Reklama

Mierzejewski dalej swoje – tym razem pokazuje klasę w Australii

redakcja

Autor:redakcja

09 grudnia 2017, 17:47 • 3 min czytania 28 komentarzy

Wiecie, jak to bywa z kontraktami w dalekich zakątkach świata – piłkarz z nazwiskiem, który najlepsze lata ma już za sobą, nie zawsze potrafi zmobilizować się na tyle, by zadowolić egzotycznego pracodawcę.  Hajs się rzecz jasna zgadza, ale czasami to za mało, by dawać z siebie tyle, co w silniejszym piłkarsko otoczeniu. Nie będziemy jednak wymieniać nazwisk tych, którzy byli takim dość kosztownym rozczarowaniem dla jakiegoś szejka. Wymienimy jedno, które jest zaprzeczeniem tej tezy. Mierzejewski.

Mierzejewski dalej swoje – tym razem pokazuje klasę w Australii

Niezależnie od tego, gdzie Adrian trafia, pokazuje klasę. Dwa sezony w Arabii Saudyjskiej? Zaczął od tytułu piłkarza miesiąca w tamtejszej lidze, a później trzymał ten poziom. Sam został najlepszym pomocnikiem całych rozgrywek, a drużyna zdobyła tytuł mistrzowski. Drugi rok był słabszy, gdy popatrzmy na wyniki zespołu, ale Polak dalej wyglądał więcej niż przyzwoicie. Łącznie? 70 meczów i ponad 40 wypracowanych bramek dla Al-Nassr. O uwielbieniu kibiców i tamtejszych bogaczy nawet nie ma co się rozpisywać, ale jeśli chcecie się w to zagłębić, to odsyłamy was do naszego niedawnego wywiadu, poniżej tylko fragmencik.

No niemożliwe, że do Legii wchodzi gość, który ma – powiedzmy – własną markę samochodów i chce dać ci pieniądze ot tak, bo mu się spodobał mecz. A w Arabii to zupełnie normalne. Mniej więcej co trzy mecze wchodził ktoś, kto w ogóle nie był związany z klubem, nie był sponsorem, nic nie miał podpisane i nie miał z tego żadnego profitu. – Panowie, zagraliście świetny mecz – mówił i rzucał na stół milion riali, czyli równowartość miliona złotych. To jest tak oczywiste, że nawet się o tym nie pisze w prasie, chyba że pofatyguje się sam syn króla. Taki biznesmen wchodzący do szatni robił sobie z nami fotki, z piłkarzami mógł poobcować jego syn. Takiego zdjęcia nie kupisz sobie w sklepie, a przecież człowiek z tą pozycją nie będzie czekał pod stadionem na fotkę. Wrzucają je na Insta i się kręci. Większe premie niż od klubu dostawaliśmy od ludzi, których w ogóle nie znaliśmy.

Później był wyjazd do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i tam na „Mierzeja” też nikt nie mógł specjalnie narzekać. 25 meczów we wszystkich rozgrywkach, 8 goli i 6 asyst dla Al-Sharjah. Co tu dużo mówić – pokręcił sobie tamtejszymi obrońcami, skasował co mu się należało i z wysoko podniesionym czołem ruszył w dalszą trasę.

Wylądował w Australii, w Sydney FC. Finansowo na pewno miał lepsze oferty, ale jeśli chodzi o miejsce do życia, strzał w środek tarczy. Może nie każdy się do tego przyzna, ale wielu piłkarzy o podobnym statusie zapewne sporo by dało, by zamienić się z Polakiem na miejsca. Jednak jeśli dalej po cichu liczą, że „Mierzejowi” powinie się noga i wskoczą na jego miejsce, to raczej się przeliczą. Wczoraj Dzisiaj rozegrane zostały derby Sydney, w których były pomocnik między innymi Polonii Warszawa był gwiazdą pierwszej wielkości. Strzelił dwie bramki, kolejne trafienie wypracował strzelając rywalem gola samobójczego, a gdyby jego koledzy byli trochę skuteczniejsi, to Mierzejewski na tym by nie poprzestał. Możecie sami rzucić okiem.

Reklama

A kilka tygodni wcześniej został wybrany MVP meczu z Adelaide United w finale Puchar Australii (zaliczył asystę na wagę trofeum). Czyli można już napisać, że Polak wszedł w nowe otoczenie tak, jak lubi, czyli z buta. Łącznie w 10 meczach wypracował 7 goli. Dla porównania grający w Melbourne City Marcin Budziński tylko jednego.

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
1
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
13
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

28 komentarzy

Loading...