Idę do kiosku po gazetę, a tam debata nad świetnością Górnika. Idę po bułki do sklepu, a tam dyskusja o pięknej grze Górnika. Idę na squasha, a tam w szatni trzech gości zachwyca się młodymi Polakami z Górnika. Puenta tych rozmów zawsze taka sama – oby zdobyli mistrzostwo, bo może inni nauczą się stawiać na naszych rodaków. Niestety nie nauczą się, bo nie wszystko w życiu jest czarne albo białe. Oczywiście w Zabrzu robią doskonałą robotę, ale nie każdy ma warunki i może sobie pozwolić na takie działania. Tak też duża część polskich klubów szuka innych sposobów, aby dorównać najlepszym, na przykład ściągają obcokrajowców. Narzekamy wtedy, że szrot i szkoda dla nich miejsca. Jeśli ściąga się gościa na zasadzie, a może wypali, to pewnie i będą piłkarscy parodyści. Jednak po odpowiedniej analizie można wyłowić perełkę, a ostatni hiszpański trend pokazuje, w którym miejscu szukać.

Jakiś czas temu rozmawiałem z Jarkiem Klauzo (wiceprezes Chojniczanki) o szkoleniu. Dla niego zasada z młodzieżowcem w 1. lidze nie ma żadnego sensu, bo na tym poziomie wyszkolenie młodego piłkarza jest wyjątkiem, a nie regułą. Po prostu nie mamy odpowiednich warunków, aby szkolić. Na swoim przykładzie powiedział, że mogliby stawiać na młodych, ale wtedy graliby w 3. lidze. Kibice byliby zadowoleni? Z całą pewnością nie, bo kibic to taki trochę hipokryta. Lubi sobie pogadać o stawianiu na wychowanków, ale po serii porażek pierwszy by napisał, że popełniono ogromny błąd w trakcie letniego okienka transferowego. Bo jak można było nikogo nie kupić? Po spadku doszłaby szydera, że jakim cudem ktoś pomyślał o grze w ekstraklasie z samymi gówniarzami… Górnikowi się udała i brawo, ale około 80-90% klubów z ekstraklasy dostałoby szybkiego liścia – po 10/15 kolejkach – od rzeczywistości. I nie pytajcie jak to wyliczyłem, bo nie było żadnych skomplikowanych algorytmów. Po prostu odpaliłem tabelę i spojrzałem na drużyny, które są w niej zestawione.

Jakiś czas temu taksówkarz w Barcelonie powiedział mi, że średnia zarobków wynosi tam około tysiąca euro. Od razu wypaliłem, że trochę mało, bo przecież drogie miasto. Na co on ze spokojem – To kurewsko mało, ale Katalończycy potrafią kombinować na różne sposoby i żyją naprawdę godnie „zarabiając” tego tysiaka. No właśnie, jeśli nie posiada się złotej karty kredytowej – żaden polski klub nie posiada nawet srebrnej – trzeba kombinować, żeby dorobić się sposobem. Podobnie sprawa ma się w lokalnej wojnie transferowej. Przykładowo Wisła Kraków nie będzie ścigała się o kupno zdolnego, młodego Polaka z Legią Warszawa i Lechem Poznań, bo zawsze taką rywalizację przegra. Klub z Krakowa musi wykazać się sprytem Friedricha Drumpfa. To dziadek Donalda Trumpa, który sto lat temu dorobił ogromnego majątku po wybuchu gorączki złota. Gdy wszyscy gnali nad rzekę Klondike, aby szukać złota – w rzeczywistości mało kto coś znalazł i się dorobił – on spokojnie zbierał po nich zdechłe konie, które nie wytrzymały podróży. Po dotarciu na miejsce rozbił obóz i otworzył knajpę (specjał konina) dla poszukiwaczy złota. Następnie otworzył hotele i burdel, które cieszyły się dużą popularnością. Co chcę przez to powiedzieć? Czasami naprawdę lepiej nie brać udziału w głupim wyścigu szczurów, a wykazać się sprytem, który pozwoli na transfer dobrego piłkarza, a cena będzie naprawdę niska.
Wydaje się, że najlepszym kierunkiem na zakupy jest Hiszpania, a konkretniej Segunda Divison B, a dla nieco bogatszych Segunda Division. Rzućmy okiem na to gdzie grali wcześniej wyróżniający się ligowcy, którzy zostali wyrwani wyszukani w tamtych rejonach.
Igor Angulo – Real Union (Segunda B)
Carlitos Lopez – CF Fuenlabrada, Eldense, Villarreal B (Segunda B)
Gerard Badia – CD Guadalajara, SD Noja (Segunda, Segunda B)
Ruben Jurado – Atlético Baleares (Segunda B)
Dani Suarez – Real Madryt B, SD Ponferradina (Segunda, Segunda B)
Ivan Gonzalez – Real Madryt B, AD Alcorcón (Segunda)
Javi Hernandez – UD Salamanca, CD Ourense, Burgos CF (Segunda)
Pol Llonch – CE L’Hospitalet, Espanyol B, Girona ( Segunda B, Segunda)
Jesus Imaz – Lleida Esportiu, UE Llagostera, UCAM Murcia CF, Cadiz (Segunda, Segunda B)
Średnia wieku tej dziewiątki wynosi prawie 29. lat. Najmłodszy z nich jest Llonch, który i tak – jak na piłkarza – nie jest już najmłodszy. Każdy z nich, gdy dostanie ofertę z polskiego klubu zaraz pobiegnie do prezesa, aby prosić o rozwiązanie umowy. Tym bardziej teraz, gdy 33-letni gość wybił się z drużyny pierwszoligowej do tego stopnia, że madrycka Marca pisze o nim w kontekście Athleticu Bilbao. Na dodatek Angulo zrobił niedawno rundkę po hiszpańskich mediach, na łamach których rozpływał się jak u nas fajnie i super. Jeśli chodzi o zarobki, to również nie wydaje się, żeby było trudno namówić gościa, dla którego gra w Polsce może być ostatnią szansą na wybicie się wyżej. Według badań fundacji Marcet (fundacja założona przez byłego piłkarz Hiszpanii, Javiera Marceta) z 2015 roku średnie zarobki w skali roku dla piłkarzy z Segunda wynosiły 64,5 tys. euro, a dla zawodników z Segunda B 47 tys. euro. Wychodzi więc, że na trzecim szczeblu zarabiają średnio 15-16 tysięcy złotych miesięcznie, ale dużo zależy od klubu, ponieważ jedyni potrafią dawać naprawdę ogromne pensje, a drudzy strasznie niskie. Kwestia wyczucia rynku, dlatego żeby tam ruszyć na zakupy trzeba trochę ogarniać. Dość trafnie opisał to Manuel Junco w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą (całość TUTAJ):
Z tygodnia na tydzień Wisła pod pana rządami staje się coraz bardziej hiszpańska. Z jednej strony to zrozumiałe, bo można tam znaleźć lepszych i tańszych piłkarzy, z drugiej – nie obawia się pan, że jesteście bliscy zachwiania pewnej równowagi?
Po pierwsze – nie zgodzę się z tym, że piłkarze w niższych ligach hiszpańskich są lepsi. W Polsce też znalazłbym takich, którzy pasowaliby do Wisły, niekoniecznie z wielkich klubów. Problem jest inny. To rynek wyznacza, jak możesz działać. Skoro nie jestem w stanie kontraktować Polaków, muszę szukać alternatyw. Jedne pojawiają się w Hiszpanii, inne w Chorwacji, ale nie patrzę na paszport. Kolejna ważna sprawa – mamy hiszpańskiego trenera, który zna poszczególnych zawodników osobiście i o nich konkretnie prosi. Guardiola idzie do City, zastaje na miejscu znakomitego bramkarza, a ściąga Claudio Bravo. To normalne, że trener sprowadza zawodników, w których wierzy. Nie ma w tym nic zdrożnego. Tak się dzieje na całym świecie, nie tylko u Kiko.
Wszystko rozumiem, ale nie ma ryzyka, że przesadzicie z liczbą Hiszpanów?
Ryzyko bardziej wiąże się z adaptacją w obcym miejscu niż z równowagą, o której pan mówi. Rozumiem problem związany z obcokrajowcami. W momencie, w którym rozmawiamy, ściągnęliśmy dwóch Chorwatów i dwóch Hiszpanów (dwa dni później został zakontraktowany kolejny – TĆ). Proszę uwierzyć, że chciałbym sprowadzić czterech Polaków. Rynek nie dał mi jednak takiej możliwości. Chciałbym, byśmy oceniali piłkarza przez pryzmat jakości, a nie paszportu. Futbol staje się coraz bardziej międzynarodowy. Weźmy którykolwiek klub Premier League i sprawdźmy liczbę obcokrajowców. Albo – żeby nie wybiegać – nawet Jagiellonię. Zdarzało się, że grali dziewięcioma zagranicznymi.
No dobra, ale przecież nie każdy ma trenera i dyrektora sportowego z Hiszpanii. Jednak każdy zauważył pewien trend latem i mógł tam posłać swojego dziadka Trumpa na koniu, aby przez 12 miesięcy analizował i szukał perełek, które później przyniosą zysk. Koszt wysłania tam jednego pracownika albo dwóch wcale nie byłby taki duży. Zdecydowanie lepiej trochę zainwestować, jeśli chce się bawić w takie coś – a chyba gra warta świeczki – niż później zrobić drugą Concordię Elbląg sprzed kilku lat. A taki wysłannik poza jedzeniem paelli, quiche i spędzaniem czasu w fajnym klimacie miałby co robić, bo przecież ostatnia runda w Copa del Rey pokazała, że na tych niższych poziomach biega sporo Carlitosów, Llonchów i Angulów. Przykładowo była drużyna napastnika Wisły, Fuenlabrada (Segunda B) zremisowała 2:2 na Santiago Bernabeu. Natomiast Formentera (Segunda B) wyeliminowała Athletic Bilbao, a Lleida (Segunda B) odstrzeliła Real Sociedad. Do 1/8 awansowała również drugoligowa Numancia i Cadiz. Pierwsi ograli Malagę, a drudzy Betis Sevilla. Nie ma mowy, że lepsze drużyny odpuściły sobie puchar, bo przecież Baskowie zawsze traktowali go poważnie, a Real Sociedad marzy o wygraniu czegokolwiek. No a Betis i Malaga straciły najprawdopodobniej największą szansę na europejskie puchary.
Krótką lekcję – jak robić dobre transfery w Hiszpanii – dał niedawno Manuel Junco w cyklu Jakuba Białka – „Cały na Biało (całość TUTAJ):
Jak wygląda wyszukiwanie piłkarzy w Hiszpanii? Jeden z polskich menedżerów powiedział mi, że nie ma nic prostszego niż ściąganie Hiszpanów – każdy z poziomu trzeciej ligi jest równie dobry, co reszta ligowców, a pewnie nawet i lepszy. Nawet gdy jest wzięty z plaży.
Całkowicie się z tym nie zgadzam. Nie ma nic trudniejszego niż przewidzenie czy piłkarz z niższej ligi będzie w stanie rozwijać się i dobrze grać w wyższej lidze. Najpierw robimy plan, których piłkarzy będziemy musieli pożegnać i na których pozycjach będziemy potrzebować wzmocnień. Potem obserwujemy. Koncentrujemy się na piłkarzach, którzy nie mają kontraktu. Potem ich sprawdzamy na wideo, sprawdzamy, sprawdzamy… Jeśli oceniamy, że piłkarz jest wystarczająco dobry – oglądamy go na żywo. Jeśli wciąż jest wystarczająco dobry, zaczynamy negocjować warunki. Nie wszystkich jednak da się obejrzeć live. Czasami trwała przerwa w rozgrywkach, a my nie mieliśmy czasu. To idealne obejrzeć wszystkich, ale to czasami niemożliwe. Odnosząc się do wspomnianej opinii – powtarzam, że nie mogę się z nią zgodzić. Niewielu z tych piłkarzy mogłoby grać w Polsce. Nawet na poziomie Primera Division są zawodnicy, którzy w Ekstraklasie by sobie nie poradzili. Styl lig jest kompletnie inny. W Hiszpanii jest inaczej niż w Anglii, w Anglii inaczej niż w Niemczech, w Niemczech inaczej niż we Francji – to normalne. Piłkarze tutaj są dobrzy technicznie, ale uwielbiają fizyczną grę, pojedynki w zwarciu. Hiszpanie idący do Niemiec, Anglii czy Polski muszą się uczyć właśnie gry w kontakcie. W Hiszpanii kultura gry jest inna: tam najważniejsza jest piłka. Piłka porusza się szybciej niż piłkarze. W innych ligach proporcje są inne.
Czas więc przejrzeć na oczy i uświadomić sobie, że zbudowanie 16 Górników Zabrze jest niemożliwe. Ba, nawet ośmiu, czterech albo trzech wydaje się opowiastką o smoku wawelskim. Warto jednak wykorzystać dobry czas i pewną modę na ekstraklasę w tamtych rejonach. Dla wielu chłopaków wyplutych przez poważną piłkę w Hiszpanii, oferta od Wisły, Górnika, czy Arki jest ostatnią szansą. Gdyby Angulo faktycznie odszedł do Athleticu Bilbao – co jednak wydaje się mało prawdopodobne – byłaby to świetna informacja dla przyszłych kupców. Po takiej historii już każdy Hiszpan przychodzący do ekstraklasy, żyłby nadzieją, że on również pokaże tutaj na co go stać i udowodni wszystkim pomyłkę. Tym bardziej, iż mówimy o gościu, który ma już 33 lata więc nawet transfer do któregokolwiek klubu Primera Division będzie rzeczą wielką. A takie historie potrafią wryć się w pamięć nie tylko kibiców, a zwłaszcza piłkarzy. Najlepszym przykładem, że można stosunkowo później wskoczyć do wielkiej piłki jest Nolito, który dopiero w wieku 25 lat wystawił nos za Segunda Division.
Bartosz Burzyński
Fot. FotoPyK
Treść usunięta
Witam po długiej przerwie. Trzeba w końcu jasno powiedzieć, że poziom ekstraklasy jest pół amatorski, nie przez przypadek piłkarze ściągani prosto z hiszpańskich plaż się wyróżniają w polskiej lidze, proszę mnie źle nie zrozumieć, go całą otoczkę, stadiony i zarobki mam bardzo dobre, ale to co pokazują piłkarze na murawie nie odbiega od tego co grają ich koledzy w 3 czy 4 lidze polskiej…
Niezrozumiale zminusowany przez fan(atyk)ów.
Prawda w oczy kole?
Jak się jest dobrze wytrenowanym technicznie (a tacy są na ogół Hiszpanie) to w tym paździerzu błyszczą. I nie mówię tutaj o nie wiadomo jakich umiejętnościach. Wystarczą podstawy nieosiągalne dla większości gwiazdorów polskiej szkoły typu Furman czy Zwoliński.
Przyjęcie, gra z klepki, precyzja. To przerasta 90% wychowanków polskich klubów.
Weźcie nie nazywajcie każdego nowego tekstu na stronie felietonem. Bo się Zarzeczny w grobie przewraca, widząc, jakich ma „nastempcuf”.
Felieton, a 70% tekstu przeklejone z innych artykułów..
To też, ale mnie najbardziej śmieszy fakt, że autor widocznie wciąż wierzy w to, że w wieku dwudziestu paru lat można pisać felietony, nie mając nic ciekawego do powiedzenia, bo będąc jeszcze bardzo mało doświadczonym przez życie.
No, ale skoro dziś „dziennikarzem” nazywa się gość jeden z drugim, który prowadzi jakiś tam blog i ma konto na Twitterze, to i „felietonistą” może być pierwszy lepszy z ulicy koleś.
Ciekaw jestem, czy w ogóle ktoś z tych „felietonistów” Weszło i nie tylko czytał np. „Dziennik” Gombrowicza albo felietony Wierzyńskiego. Gdyby „Stano” i inni wzięli je do ręki, myślę, że już nigdy więcej nie odważyliby się nazwać felietonistami.
mobilizujcie tych chlopakow, nakrecajcie, niech uwierza w to ze sa najlepsi, bo to my Polacy, Kurzawa, Wieteska(juz nie jestes legionista:), Zurkowski, Kadzior, Bracia Wolsztyncy, Koj, Adas Wolniewicz, Ambrosiewicz, nasz Kapitan ( nie sprzedawczyk dooooooonch) , Jademy Durch !!!!!! Gornik Zabrze ! Polska !
Po latach w koncu zainspirowales mnie zebym zalozyl tutaj konto. Chce Ci tylko powiedziec zebys pierdolnal sie w leb i przestal robic ganbe kibicom Gornika.
pewnie jestes chorzowska k… albo sam Adas D
Cześć Lou! „Metal Machine Music” to płyta wszechczasów 🙂
Cytowanie samych siebie jest tak żenująco słabe jak niektóre komentarze .
Czesc. Ponizej aplikacja na androida, calkowicie za darmo, bez reklam. Moje maks 5 propozycji obstawienia kazdego dnia, po glebokiej analizie, 60-80% skutecznosci przy duzych kursach:
https://play.google.com/store/apps/details?id=appinventor.ai_breitkopftomasz.Tips
jeszcze dorzuce kilka slów od siebie, pamietajcie mlodzi Gornicy, a szczegolnie Ty,Mateuszu Wietesko, legia z Ciebie zrezygnowala a jej kibice Cie wysmiewali, moze i jestes warszawiakiem, ale to Ciebie jako jednego z niewielu szanujemy, jesli macie odesc z Gornika odejdzie do naprawde mocnych europejskich klubow. Cala Polska w Was wierzy , macie szanse by zostac legendami !!!!
Tak, desperacko walcząca o utrzymanie Malaga, na pewno marzyła o grze w Europie poprzez Puchar Króla. Podobnie jak rywalizujące w Lidze Europy Sociedad i Bilbao, pragnęły gry na dodatkowym trzecim froncie i wcale nie odpuścili, w końcu wiedzieli, że mieliby ogromne szanse grając w późniejszych fazach z Realem, Barcą, Atletico, Sevillą czy będącą w niesamowitym gazie Valencią. W dodatku przebieg meczu RSSS, od 2:0 do przerwy do 2:3 na koniec wcale nie jest podejrzany. Na pewno walczyli na 100%!
Jaka jest teza tego artykułu? Ściągać tych Hiszpanów czy nie?