Reklama

Szpenio & Mordelas. Część pierwsza

redakcja

Autor:redakcja

09 listopada 2017, 13:15 • 8 min czytania 85 komentarzy

Kojarzycie zapiski Żewłaka? Kojarzycie człowieka znanego jako Lord Koks? Kojarzycie komiksy z serii La Famillia? Od dziś gość jest w naszej ekipie, dostał wolną rękę i będzie co jakiś czas raczył was tekstami w swoim unikalnym stylu. Od razu ostrzegamy – tekst nie zawiera analiz ustawienia zespołów Ekstraklasy, nie porusza ważkich tematów szkolenia młodzieży między 13 a 15 rokiem życia, nie ma też w nim zwrotu „asymetryczne ustawienie wahadłowych”, jest za to słowo „pierdololo” i to dwukrotnie. Reklamacji nie przyjmujemy.

Szpenio & Mordelas. Część pierwsza

*

#PROLOG

Zapiski Żewłaka odeszły w niepamięć niczym krótkie Stołeczne w miękkim opakowaniu, a i komiksy bez Mordziatych na pokładzie to nie to samo. Całe szczęście tematów by kontynuować obserwacje przy Ł3 w podobnym stylu, nie brakuje. W związku z czym pragnę Państwa zaprosić do nowego cyklu „Szpenio & Mordelas”.

Nowa formuła, którą chcę Wam przedstawić to radosny storytelling, historie, czy jak tam wolicie, zwyczajne pierdololo. To nieistotne, bohaterami tego będą Szpenio i Mordelas. Dwóch ziomków, po prostu. Ryje, które od zawsze reprezentują warszawski rejon. Wychowani w kroplach Warszafskiego Deszczu i cieniu Drzewa Mor W.A. Dwa pierwiastki tego miasta lubiące podciąć szyjsona i puścić coś z dymem. Godzinami mogliby dyskutować o Legii Warszawa, żyją tym każdego dnia. A w trakcie okienka transferowego, szaleństwo i wielogodzinne dyskusje, do tego naturalnie spekulacje na telefonie. Darek powiedziałby: nowe klasyczne klubowe DNA. Żyli tym każdego dnia, Po odejściu Necida? Tygodniowa, zakrapiana stypa. Po transferze obrońcy stulecia to samo. Też tydzień, z tym, że na wesoło. Sanogo? Do dziś na strychu mają transparenty – „Sanogo Vamara to nasz Carlos Valderrama”.

Reklama

A jak już zobaczyli u bram Astiza z tragarzami, to można śmiało powiedzieć, że ich radości nie było końca.

#DzieńDobry

W ten jesienny poranek, kiedy to sikor wskazywał 9.40, Szpenio po montażu bez czarnej skrzynki, sumiennie sklejał jeszcze oko z poduchą. W jego bebechach melanż trwał w najlepsze. Przepierka, kawizna i gotowy na kolejny wygrany dzień i pasmo niekończących się sukcesów. Dziś na wszelki wypadek za kółko nie wsiadał. Wykręcił cierpa, w międzyczasie schodząc do sklepu po pety. 11.20 zameldował się w biedaszybie, choć… sikor nadal wskazywał 9.40. widocznie te kolekcjonerskie po 2 koła tak mają. Na nikim wrażenia to nie zrobiło. Taki już był i taką miał kulturę pracy.

#Kierat

A tyrał w jebanym korpo. Za coś trzeba celebrować życie. Praca jak praca, pierdololo, przekładanie z pustego w próżne, forwardowanie maili i przeklejanie Exceli. Czyli radosny styl pracy popularny na służewieckim Mordorze. Miejscu, w którym młodzi ludzie realizują swój amerykański sen. W miejscu, które 25 lat temu pachniało wędzonymi wędlinami z lokalnych masarni. W miejscu, gdzie prężnie lana w szkło była Mazowszanka. W tej chwili z tej miejscówki nie zostało już nic. Są za to wieżowce, w których Frank Kowalski zapierdala do utraty tchu na dożywotni kredens za kwadrat na wilanowskim Lemingowie. Większość koleżanek leciało na psychotropach, żeby po całodziennym jebaniu łba przez korpo, zacisnąć piąstki i usnąć wcześniej niż o 3 w nocy. Koledzy z pracy natomiast preferowali tradycyjne środku otumanienia czyli wóda i wracanie nasranym z torbą od laptopa przewieszoną przez szyję, jak worek z piłkami.

On sam traktował to fedrowanie w mazowieckim biedaszybie jako najmniej przyjemną cześć jego 24 godzinnego dnia. Po prostu, iść odsiedzieć swoje w korpo-krzesełku i punkt 17 rozpocząć szeroko rozumiane „bawim-bawim”. Wiadomo, o 17.15 stał już na przystanku, odpalał fungla aby spokojnie zatarabanić do ziomeczka i kompana podcinek – Mordelasa, i ustalić dalszy plan dnia.

Reklama

– Elo Mordello, jaki gry plan?
– Siemano, dawaj za godzinę na Rozdrożu, zrobimy szybkie dwieście wiśni i się pomyśli.
– Trudno o lepszy pomysł na czwartkowy wieczór. Elo
– Elo

#Mordelas

Mordelas, dobry koleżka Szpenia, znają się od małolata, z dzielni. Razem śmigali do podstawówki na Ursynowie. Pierwsze piwerka, salceson i wonsy robili w swoim towarzystwie. Jakoś na początku liceum. Mordelas – zawód syn. Banan, ale Szpenio nie miał z tym problemów. Łączył ich melanż i szeroko rozumiana rozrywka. Jak zabierali się za walenie nafty, to ze szkłem wyglądali jak teoria naczyń połączonych. Tankowali równo, a i potrafili. Tam gdzie dla innych był sufit, tam dla nich zaczynała się podłoga. Uzupełniali się jak bliźniaki jednojajowe, jeden kochał melanż bardziej od drugiego.

Dlaczego Mordelas? A dlaczego nie, grunt, że zawsze Morda lubił się napić.

#CzekającNaDwiejście

Plac na Rozdrożu, 18.15
Szpenio, jak miał zwyczaj zawszę się spóźniać, tak na takie spotkania był przed czasem. Czekał na winklu przy Parku Ujazdowskim nerwowo paląc szluga. Co by było blisko do alkoholowego w podziemiach. Miał smaka i ambicje zajebać coś więcej niż dwieście zanim dojdą do knajpy. Wszystko w myśl zasady „ To, że weekend zacznie się wcześniej, wcale nie znaczy, że wcześniej się skończy”.

Mordelas już z autobka widział nerwowo kręcącego się Szpenia. Na przystanku wyleciał jak z procy. Też miał smaka. Szybkie zbicie piątki i bez słów zbiegali po trzy schodki po salceson do alkoholowego 24 w podziemiach.

– Pani kierowniczko, pół kilo wiśni i czerwone Marlborki – zaaferowany rzucił Szpenio.

Mordelas nawet nie protestował. Po chwili dumnym krokiem maszerowali z butelką niczym Złotym Grallem. Tradycyjnie zatrzymali się na tyłach Ujazdowskiego i zaczęła się rzeźba.

#PółKiloPodPeta

Odpalili flakon bez zbędnej kurtuazji. Szpenio złapał sportowego łyczka o pojemności średniej literatki, zaciągnął się funglem i z uśmiechem powiedział:
– No, w końcu słońce wyszło zza horyzontu.
– Ta, a co tam w klubie? Jakieś kumate?
– No dziś dostały pitos na to laboratorium Dextera. 1,2 bańki na nowe.
– I co oni tam będą eksperymentować?
– Chuj wie. Z tego co widziałem, to da się tam zrobić nawet z Chukwu Drogbę. I będą tam projektować nowe płaszcze Orlando Sa – odparł z pełnym spokojem Szpenio.
– A co z Rado? Jakaś eksperymentalna kuracja?
– Taki jest plan, Ajax czy belgijskie kluby od lat ją stosują.
– Nawijaj.
– No wynaleźli w tym laboratorium Dextera tzw. „Programowanie neurolingwistyczne”. Ponoć rewelacja. Idzie to jakoś tak: godzinami będą mu puszczać prezentacje LegiaLab jak w filmie Mechaniczna Pomarańcza. I on im częściej i dłużej będzie je oglądał to będzie wiedział, które kolano bardziej go boli.
– Niesamowite.
– Poważnie, do lutego będzie chodził jak zegarek Legia Błonie.
– To znaczy jak?
– Nie będzie potrzebował wskazówek… Pana Jozaka.
– Mają rozmach. Pewnie wstęgę na otwarciu będzie przecinał Vrdoljak.
– Skoro obok stadionu z tragarzami mógł przechodzić Astiz i został, to wszystko jest możliwe. Przecież tam ponoć straszy!!!
– Jak to kurwa straszy? – spytał mocno zdziwiony Mordelas.
– No, ponoć na klubową imprezę Halloween ktoś wpadł przebrany za Bodka. Darek jak to zobaczył, to w moment blady jak Kuba Czerwiński i od razu do asystentki:

– Pani mnie połączy z Ghostbusters!
A ona:
– Szefie, ale oni są z Ameryki. Jak my ich znajdziemy?
– Motyla noga, to pani łączy mnie do mojego herbatnika Obamy, on tam wszystkich zna.

Tak było, mówię ci.

– Nieźle
– Nieźle? Nieźle to było u Bodka, też w Halloween. Żewłak przyszedł w peruce z lokami, ale tak zrobiony, że aż Bodek prawie połknął gwizdek trenerski.
– Dlaczego?
– Bo myślał, że Darek się rozmyślił i że trzeba mu będzie oddać te 19 baniek!
– No to chyba dobrze?
– Niby tak ale Bodek już część przejebał na nowe sanki i rower górski.
– Haha, co ty pierdolisz?
– Nie no, świrki. Ale sam widzisz. Tam wszystko jest możliwe.

Obaj kręcąc głowami, skończyli wiśnie i Szpenio spytał:
– To co ?
– Zawsze mocniej! – odparł Mordelas.

To oznaczało jedno – transfer do lokalu gdzie alkoholu nie zabraknie.

#PoważneRozmowyPoważneTematy

Panowie usiedli w zaprzyjaźnionej pijalni wódek, gdzie nikomu nie przeszkadzał festiwal pieśni kibicowskiej, który z reguły rozpoczynał się w połowie drugiego 0,7.

– Wiesz co Szpeniu, tak sobie myślę o tych naszych piłkarzach. I wciąż nie mogę zrozumieć co Chukwu robi jeszcze w klubie… – powiedział zatroskany Mordelas.
– No akurat Chukwu to typowy przypadek syndromu Vadisa. Początkowo nikt nie zakładał, że Chukwu troszkę zakocha się w Warszawie.
– No tak, w sumie zanim dojechał na pierwszy trening zwiedził Stadion Narodowy, Muzeum Kopernika i opierdolił kuraka w Renesansie na Francuskiej. A co z tymi jego ciżemkami? Ponoć dostał za małe.
– Bzdura Mordo, dostał nówki, na rozmiar, te co je reklamują na stronie klubu.
– No i co?
– No i , na pierwszym treningu okazało się, że jest szybszy nawet od Kuchego, a Krzepocie pierdolnął stoper jak zaczął mu łapać czas interwałach. Kurwa, nawet GPS zaczął przerywać. I w historii Google Maps nasz Chukwu raz był na środku boiska, by po chwili znaleźć się w Muzeum Ziemi a w kolejnej sekundzie biec w kierunku bramki.
– Swojej przynajmniej?
– Tego GPS już nie pokazał.
– Dobre!
– I wtedy chłopaki wsadzili mu do butów w palce dodatkowe nadajnik GPS, żeby były dokładniejsze pomiary.
– Niegłupie, i co? To wynalazek z tego laboratorium Dextera? Co one te GPSy pokazują?
– Nie wiem to chyba zagraniczne. Piszczą te GPSy jak pajączki, np. jak się garbisz przy jedzeniu w stołówce.
– I co? Piszczą?
– Już nie.
– Dlaczego?
– Bo teraz chłopaki przynoszą własne kanapki i termosy. Oszczędność czasu i nerwów.
– Dobre! No powiem ci robi to wszystko wrażenie. – przyznał Mordelas.

Panowie walnęli po lufie i zadzwonił telefon Mordelasa. „Kurator” wyświetlił się jako osoba dzwoniąca. Chłopaki trochę się zdziwili godzina jeszcze młoda, tym bardziej, że zegarek Szpenia wskazywał 9:40. W przypływie czarodziejki gorzałki zapomniał, że jego kolekcjonerski zegarek zawsze pokazuję 9:40.

– No cześć kochanie, jeszcze nie śpisz? – wysapał już lepiej porobiony Mordelas.
– Kiedy wrócisz?
– Wróóóccęęę……
– Kiedy?
– Wróóócęęęę…
– Kurwa, ale kiedy?
– Nie wiem, ale wróóóceeee sziiilniejszy!!!!

CDN.

Szpenio i Mordelas.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
2
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

85 komentarzy

Loading...