Reklama

Atletico nadal zawodzi – punkty urywa im Rzeźniczak i spółka

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2017, 21:07 • 3 min czytania 6 komentarzy

Atletico przyleciało do Baku z nożem na gardle. Ekipa Diego Simeone w dwóch dotychczas rozegranych spotkaniach zdołała uciułać zaledwie jeden punkt. Nie jest to bilans godny zeszłorocznego półfinalisty. Co więcej – nie jest to bilans godny drużyny, która ma ambicje na coś więcej, niż walkę do ostatnich minut o uniknięcie sensacji, jaką niewątpliwie byłoby pożegnanie się Champions Leaque już po fazie grupowej. Los Colchoneros męczyli się z Karabachem, jak Bartłomiej Pawłowski wstając na trening o horrendalnej 7:15. Nie udało im się skruszyć azerskiej defensywy i kto wie, czy w tym przypadku nie sprawdzi się stara piłkarska maksyma: Ligę Mistrzów wygrywa się na wiosnę, ale można ją przegrać już jesienią.

Atletico nadal zawodzi – punkty urywa im Rzeźniczak i spółka

Cholo nie posłał do boju swojej żelaznej jedenastki. W składzie pierwszy raz od pięciu miesięcy pojawił się Kevin Gameiro, zabrakło też Juanfrana, Correi i przede wszystkim Koke, bez którego cała drużyna gubiła się jak dziecko we mgle. Postawę Atletico oczywiście można próbować tłumaczyć długą podróżą i trudnym meczem z Barceloną, ale to nie jest czas na szukanie alibi. Nie przy takim układzie tabeli, nie przy takim rywalu. Marzenia o zajęciu pierwszego miejsca w grupie już teraz mogą odłożyć na półkę z niespełnionymi marzeniami. Gorzej, że szansa na drugie miejsce także zaczyna się oddalać.

Podopieczni Gurbana Gurbanova postawili dziś naprawdę trudne warunki. Na początku spotkania to oni prowadzili grę, dłużej utrzymywali się przy piłce i ogólnie sprawiali lepsze wrażenie. Atletico grało bez precyzji, niemrawie, ospale. Nie potrafiło wymienić kilku dokładnych podań, trochę jakby zlekceważyło Azerów. Tymczasem naprzeciw Rojiblancos nie stanęli żadni pasterze owiec, a banda zawziętych wojowników, która nie dość, że zostawiała na placu więcej serca, to jeszcze – tak czysto piłkarsko – nie odstawała od rywala. Dużo mówi już fakt, że większość okazji Ateltico stworzyło sobie po indywidualnych przebłyskach poszczególnych zawodników. Drużynowo ten zespół nie istniał. Z ciekawych, stuprocentowych sytuacji można wyróżnić jedynie zagranie Griezmanna do Carrasco, kiedy Belg nie wykorzystał sytuacji sam na sam i kombinacyjną akcję Gabiego z Griezmannem, zwieńczoną świetną interwencją bramkarza. Poza tym, cytując Janusza Wójcika, dupa z majonezem. Kilka ofensywnych wejść Luisa, szarpiący Carrasco, aktywny Griezmann i tyle. A przecież przypomnijmy: mówimy o Atletico Madryt występującym w Azerbejdżanie przeciwko drużynie z miasta, które oficjalnie nawet nie istnieje.

W drugiej odsłonie więcej klarownych sytuacji stworzyli sobie gospodarze i kto wie, jak potoczyłyby się losy meczu, gdyby nie wyjazd z boiska Ndlovu za drugą żółtą kartkę obejrzaną po symulce. Była 75. minuta, a Karabach łapał wiatr w żagle coraz mocniej. Prawdę mówiąc, gra w osłabieniu nie wpłynęła jakoś szczególnie na ich postawę. Wyprowadzali ciekawe kontry, tylko raz ocierając się o stratę bramki, do tego w wydawałoby się niegroźnej sytuacji. Sehic miał problemy ze złapaniem prostej piłki, ta trafiła pod nogi Gabiego, który dośrodkował w stronę Torresa. El Nino jednak fatalnie spudłował. Za podsumowanie występu Los Colchoneros niech posłuży zagranie Gabiego z doliczonego czasu gry. Kiedy wszyscy liczyli na wrzutkę w pole karne, on zagrał długie podanie kompletnie do nikogo… nic chyba lepiej nie podsumuje, jak sparaliżowani byli dziś Madrytczycy. Aha, na ostatnie dwadzieścia minut na placu gry zameldował się Kuba Rzeźniczak. I trzeba przyznać, że jego drugi z rzędu udział w LM układa się podobnie jak pierwszy – od totalnej masakry na powitanie, do urywania punktów dużym firmom, aż do… Ligi Europy?

Jakiś czas temu Wanda Metropolitano wygrało ze Stadionem Olimpijskim w Baku wyścig o finał Ligi Mistrzów w 2019. Teraz Karabach wziął na Hiszpanach rewanż i utarł im nosa.

Reklama

Karabach – Atletico 0:0

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
12
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

6 komentarzy

Loading...