Reklama

Człowiek od impulsów. Ile dla Lecha znaczy powrót Darko Jevticia?

redakcja

Autor:redakcja

04 października 2017, 13:21 • 4 min czytania 12 komentarzy

W niedzielę z Legią Lech Poznań rozegrał jedno z dwóch najlepszych spotkań w tym sezonie ligowym – obok starcia z Piastem Gliwice. Z racji pokonanego przeciwnika i rozmiarów zwycięstwa nie sposób nie mówić jednak właśnie o tej wygranej jako o najbardziej doniosłej dla Kolejorza. Wygranej, do której droga byłaby znacznie dłuższa i bardziej wymagająca bez prowadzącego Lecha Darko Jevticia.

Człowiek od impulsów. Ile dla Lecha znaczy powrót Darko Jevticia?

Najbardziej zaskakująca statystyka tego sezonu ekstraklasy? Po 1/3 sezonu zasadniczego, a więc po 10 kolejkach, Lech Poznań miał najniższy w całej lidze współczynnik xG – expected goals, czyli „spodziewanych bramek”, pokazujący, ile i jakiej jakości sytuacji wypracowała sobie dana drużyna w lidze. 9,08 (za: ekstrastats.pl). Niemal dwa razy niższy od Korony, zdecydowanie słabszy niż Jagiellonii, Górnika czy Zagłębia. Wstydliwy, ale znajdujący swoje potwierdzenie we wrażeniach wizualnych. Bo Kolejorza – nawet jeśli wymęczył wygraną – w większości meczów oglądało się po prostu źle. To nie był Lech napędzający się z każdą kolejną akcją, raczej mozolnie pełznący do przodu jak sanki na asfalcie po roztopach. Wyniki jako tako dojeżdżały, ten antyefektowny Lech potrafił być nawet liderem ligi, ale gra częstokroć wręcz irytowała. A już na pewno niepokoiła. Wyniki ratowały w zasadzie tylko stałe fragmenty. Gola z gry – aż do meczu z Legią – Lech nie strzelił od końcówki sierpnia.

Najgorszy dla poznaniaków okres, zapoczątkowany przegranym dwumeczem z Utrechtem, nałożył się z kontuzją odniesioną przez Darko Jevticia. Lidera drugiej linii w poprzednim sezonie, który i obecne rozgrywki zaczął z przytupem – od udziału przy golu w każdym meczu Lecha w Lidze Europy:

– asysta w pierwszym meczu z Pelisterem (4:0)
– gol w rewanżu z Pelisterem (3:0)
– gol w pierwszym meczu z Haugesund (2:3)
– gol w rewanżu z Haugesund (2:0)

Ten ostatni zakończył się dla Szwajcara juz po pierwszej połowie, kiedy okazało się, że doznał kontuzji stawu skokowego i nie zagra przez ładnych kilka tygodni. Wiadomym było, że Lech traci piłkarza niezwykle znaczącego, o czym świadczyła choćby wymowna statystyka z poprzedniego sezonu. W ekstraklasie 2016/17 Jevtić opuścił tylko 6 meczów. W 4 z nich Lech nie potrafił strzelić bramki, 3 z nich przegrał. Tylko Radek Majewski i Marcin Robak w poprzednim sezonie mieli swój udział (gol/asysta/kluczowe podanie) przy większej liczbie bramek Lecha (Robak – 21, Majewski – 19, Jevtić – 18). W przypadku Robaka sporo dały w tej materii rzuty karne, więc jeśli chodzi o gole z gry, tylko Majewskiemu Lech bezpośrednio zawdzięczał więcej.

Reklama

Pewnym ukojeniem zmartwień, jakie niosła ze sobą kontuzja Jevticia był jednak fakt, że akurat druga linia latem została wzmocniona dużą liczbą graczy przy jednoczesnej utracie jedynie, i tak niechcianego już w Poznaniu, Szymona Pawłowskiego. A jednak Lech nie potrafił po stracie Darko grać tak efektownie, jak ze Szwajcarem choćby na starcie rundy wiosennej, gdy kolejni rywale byli przez poznaniaków rzucani na łopatki – przy ogromnym udziale Jevticia zresztą.

Zdecydowanie brakowało kogoś, kto zrobi coś takiego:

Błysk geniuszu, który nie skończył się golem, ale zrobił dużo dobrego. Zasiał wątpliwość w szeregach Legii, dodał swoim kolegom wiary nie tylko w to, że można przełamać wreszcie złą passę z mistrzem Polski (trzy porażki z rzędu w poprzednim sezonie ligowym), ale też zrobić to upokarzając go. Nie można umniejszać zasług pozostałych graczy, bo czy Makuszewski, czy Janicki, czy Gajos, czy Trałka zagrali świetne spotkanie i mieli ogromny wpływ na świetny wynik. Ale to on upokorzył obrońców rajdem, w którym od połowy boiska nikt nie potrafił mu przeszkodzić. Lechici zaś poszli za ciosem i pohańbili rywala pakując mu na drogę trzy gole. Których konsekwencje miały się później okazać znacznie większe, a podkop pod morale legionistów jeszcze głębszy niż tylko świdrujące głowy stołecznych piłkarzy 0:3.

Mało który z lechitów potrafił we wcześniejszych meczach wysłać tak wyraźny sygnał do walki o dominację. Nie tylko o kolejne punkty, które Lech gromadził do tej pory i tak gorzej tylko od Górnika, ale o wlanie dumy w serca kibiców. Skołatane stylem gry, żądne takich właśnie impulsów, w jakich zapewnianiu Jevtić jest prawdziwym specjalistą.

Czy więc po tygodniach, których kibice Lecha z pewnością nie będą wspominać najlepiej i z których efektownych urywków meczów poznaniaków nie starczyłoby pewnie nawet na krótką kompilację, dzięki powrotowi Jevticia nadchodzą czasy znacznie obfitsze w przyjemne doznania? Patrząc na to, jak Szwajcar grał – gdy tylko był zdrowy – pod okiem Nenada Bjelicy i jak wiele dał wracając do pełnej sprawności na mecz z Legią (zmieniony dopiero w 88. minucie), trudno dziś o proroctwo inne, niż tylko pozytywne dla Kolejorza.

Reklama

fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
2
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

12 komentarzy

Loading...