Reklama

Rewolucja staje się faktem. Anglicy skracają letnie okno transferowe

redakcja

Autor:redakcja

07 września 2017, 18:33 • 3 min czytania 13 komentarzy

No i stało się, przyklepane. Życie Kamila Grosickiego i wielu innych graczy nie będzie już takie same. No, przynajmniej ostatni dzień sierpnia będzie wyglądał trochę inaczej. Tego dnia nie będzie już pełnych tęsknoty i nadziei spojrzeń w kierunku klubów Premier League. W tym czasie ludzie w angielskich klubach będą już niemal całkowicie skupieni na trwającym sezonie. 

Rewolucja staje się faktem. Anglicy skracają letnie okno transferowe

Najgorętszy dzień w tamtejszej lidze będzie wypadał w innym terminie. Czwartek, kilkadziesiąt godzin przed startem nowego sezonu – to będzie ostatnia chwila na zakontraktowanie nowego gracza do swojego składu w letnim okienku transferowym. Obędzie się bez ślęczenia do późnych godzin nocnych – okienko będzie otwarte do godziny 18 (czasu polskiego) i schluss.

Oczywiście nie oznacza to, że Anglicy na dobre będą później mogli zapomnieć o transferach. Ich okienko nie będzie zgrywać się z terminami w innych ligach, więc piłkarze ciągle będą mogli do końca sierpnia z Premier League odchodzić. No chyba, że pozostali również uznają, że trzeba zamknąć ten biznes w trochę innych ramach i dostosują się do opcji, którą przegłosowały angielskie kluby. O takiej potrzebie skrócenia tego czasu na transakcje mówił niedawno m.in. prezydent UEFA, Aleksander Ceferin, więc temat z pewnością będzie wracał na tapet.

Pomysł ten nie narodził się przedwczoraj, ale trzeba przyznać, że Anglicy, którzy w pewnych kwestiach są bardzo konserwatywni i niechętni na zmiany, tym razem dość szybko przeszli od słów do czynów. Tydzień po zakończeniu ostatniej gorączki, trzy tygodnie po tym, jak przez tamtejsze media przetoczyła się debata na ten temat. Przypomnijmy – rzecz jasna nie po raz pierwszy piłkarze byli „w zawieszeniu” pomiędzy nowym a starym klubem, gdy liga grała już w najlepsze, ale zjawisko stało się na tyle frustrujące, że menedżerowie głośniej lub ciszej wyrażali swoje niezadowolenie i chęć zmian.

Ciągnęła się choćby sprawa Gylfiego Sigurdssona ze Swansea, który ostatecznie przeszedł do Evertonu, ale już po rozpoczęciu rozgrywek ligowych, opuszczając pierwszy mecz i tournee przed nowym sezonem. Virgila van Dijka z Southampton przymierzał głównie Liverpool, ostatecznie Holendrowi przyjdzie walczyć o skład z m.in. Janem Bednarkiem, ale wcześniej nie pomógł „Świętym” w żadnych z meczów. Była jeszcze choćby sprawa Alexisa Sancheza, po którego ręce wyciągał przede wszystkim Pep Guardiola – trochę inna, bo Chilijczyk mecz o Tarczę Wspólnoty i dwa pierwsze spotkania ligowe opuścił przez kontuzję, ale za jego sprawą atmosfera w obozie Kanonierów i tak gęstniała. Już po batach w meczu z Liverpoolem, w którym Sanchez zagrał, choćby Ian Wright apelował o to, by gościa sprzedać, bo widać, że jeden asów w talii Wengera myślami jest zupełnie gdzieś indziej. Warto wspomnieć jeszcze o przypadku Coutinho i sadze związanej z jego niedoszłą przeprowadzką do FC Barcelony. Reforma, o której mówimy, w teorii nic nie zmieni w takich przypadkach – przykładowo hiszpański klub będzie mógł zabiegać o gracza z Wysp do końca sierpnia. Ewoluować może za to samo podejście w angielskich zespołach – chodzi o ewentualny pośpiech przy decyzjach o sprzedaży, bo przeciąganie sprawy może spowodować, że na wydanie zarobionych milionów trzeba będzie czekać aż do stycznia.

Reklama

Cóż, sami jesteśmy ciekawi, jak będzie to wyglądało w praktyce. No bo sama idea na pewno zła nie jest.

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...