Reklama

Sztuka szybkiego wstawania z kolan. Czy Polacy mają ją opanowaną?

redakcja

Autor:redakcja

03 września 2017, 13:12 • 4 min czytania 15 komentarzy

Sielanko trwaj – mówiliśmy zgodnym chórem, gdy reprezentacja za nic miała sobie gorące tereny czarnogórskie czy rumuńskie. Gdy w wielkim stylu zdobywała Bukareszt, gdy komplet punktów wydzierała w Podgoricy. Warszawskiej twierdzy broniąc nawet wtedy, gdy Ormianie postawili nadspodziewany opór i gdy Duńczycy potrafili dojść nas od 0:3 na ledwie jedną bramkę. Sytuacja, w której to my potrzebujemy podniesienia się z desek zdarza się w tych eliminacjach po raz pierwszy. Choć są w kadrze i tacy, którzy pamiętają, że w przeciągu trzech-czterech dni trzeba było kilkakrotnie w XXI wieku po porażce powstać i stawić się gotowym do bitki.

Sztuka szybkiego wstawania z kolan. Czy Polacy mają ją opanowaną?

Taka sytuacja – gdy przegrywaliśmy pierwszy z dwóch eliminacyjnych meczów rozgrywanych na przestrzeni zaledwie kilku dni – zdarza się nam w obecnym stuleciu dokładnie po raz siódmy. Suche liczby brzmią całkiem nieźle, bo przegrane w eliminacjach mistrzostw świata czy Europy zdublowaliśmy tylko w dwóch na sześć przypadków. Po raz pierwszy – ze Słowacją po przegranej z Czechami. Wtedy z mistrzostwami świata w RPA zdążyliśmy się jednak pożegnać już wcześniej słynnym monologiem Szpakowskiego. I z Anglią po porażce na Ukrainie, gdy również nie mieliśmy już szans na to, by mundial w Brazylii oglądać jako kibice jednego z uczestników. Czyli, krótko mówiąc, dwa razy, gdy było już dawno pozamiatane.

To znaczy, że gdy wciąż jeszcze liczyliśmy się w walce o awans do wielkiej imprezy, nie dawaliśmy się ograbić z kompletu punktów w dwumeczowym minimaratonie. Brzmi pozytywnie, to fakt. Ale jak to ze statystyką bywa, tak i tutaj jest jak ta latarnia w dzień. Niewiele rozjaśnia, a można się o nią co najwyżej oprzeć. No bo co z tego, że w czterech pozostałych przypadkach trzy razy udało nam się wygrać i raz zremisować, skoro rywalami w zwycięskich bojach były kolejno: San Marino, raz jeszcze San Marino i Gibraltar.

Dlatego też za jedyną poważną próbę trzeba w ostatnich kilkunastu latach uznać tę, którą – w myśl zasady, że już rok w futbolu to cała wieczność – trzeba uznać za prehistorię. A więc starcie z Serbami po porażce z Finlandią w eliminacjach Euro 2008. Rozpoczętych tak źle, a jednak w końcowym rozrachunku dających nam pierwszy w historii awans na mistrzostwa Europy. Wtedy także najpierw mierzyliśmy się z zespołem z północy Europy, by kilka dni później podjąć u siebie drugiego eliminacyjnego rywala. I tak jak z Duńczykami w piątek, tak i z Finami tych jedenaście lat temu zagraliśmy po prostu tragicznie. „Bezzębne lwy”, „Dramat w Bydgoszczy” – to najdelikatniejsze tytuły, jakimi opisywano tamtą porażkę.

Reakcja była jednak – jakby to powiedział Henryk Kasperczak – pozitiwna. – Mogliście zobaczyć jak chcielibyśmy grać. Zatrzymywaliśmy rywali w strefie środkowej. Nie mieli praktycznie żadnych szans, by dostać się do bramki Kowalewskiego. Przetrzymywaliśmy piłkę, stworzyliśmy wiele sytuacji strzeleckich – mówił Beenhakker po zremisowanym 1:1 meczu. I trudno było go posądzać o oglądanie innego spotkania niż to, które oglądaliśmy my. Zremisowaliśmy tylko dlatego, że w drugiej połowie popuściliśmy uścisk i przyduszeni przez pierwsze trzy kwadranse Serbowie doszli wreszcie do głosu. Ale pod względem stylu to starcie i tak było o niebo lepszym od starcia z Finami. Dało pierwsze za jego kadencji powody do optymizmu, których później aż do finałów w Austrii i Szwajcarii narastało coraz więcej.

Reklama

Przed Kazachstanem – co tu dużo mówić, reprezentacją słabszą niż ówczesna Serbia – liczymy jednak, a wręcz wymagamy jeszcze więcej. Gry co najmniej takiej, jaką pamiętamy z pierwszej połowy tamtego starcia z ekipą z Bałkanów, rozciągniętej w czasie na pełne 90 minut. A wyniku z kolei zdecydowanie bardziej zbliżonego do tych, jakie osiągaliśmy w starciach wygranych tuż po eliminacyjnych porażkach.

***

Komplet eliminacyjnych „dwumeczów” w XXI wieku, z których w pierwszym biało-czerwoni przegrywali:

EME
2.09.2006 – Polska – Finlandia 1:3
6.09.2006 – Polska – Serbia 1:1

EMŚ
28.03.2009 – Irlandia Północna – Polska 3:2
1.04.2009 – Polska – San Marino 10:0

EMŚ
10.10.2009 – Czechy – Polska 2:0
14.10.2009 – Polska – Słowacja 0:1

Reklama

EMŚ
22.03.2013 – Polska – Ukraina 1:3
26.03.2013 – Polska – San Marino 5:0

EMŚ
11.10.2013 – Ukraina – Polska 1:0
15.10.2013 – Anglia – Polska 2:0

EME
4.09.2015 – Niemcy – Polska 3:1
7.09.2015 – Polska – Gibraltar 8:1

***

fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Prezes Puszczy o słowach Dróżdża: Nic sensacyjnego. Co ze stadionem w Niepołomicach?

Szymon Piórek
1
Prezes Puszczy o słowach Dróżdża: Nic sensacyjnego. Co ze stadionem w Niepołomicach?

Komentarze

15 komentarzy

Loading...