Zielonogórzanin, gorzowianin i poznaniak wybrali się na ryby. Szczęście im dopisało i złapali złotą rybkę.

– Puśćcie mnie, a spełnię wasze trzy życzenia, po jednym na każdego – mówi rybka.
– Ja chciałbym, żeby moje miasto jeszcze bardziej rozkwitało gospodarczo, przemysł się rozwijał… – mówi poznaniak. Oczywiście rybka życzenie spełniła.
– Zielona Góra jest najpiękniejsza, mieszkańcy najmądrzejsi w Polsce, więc otocz moje miasto wysooookim murem. Ma być tak szczelny, żeby to całe tałatajstwo do niego nie weszło, a zwłaszcza ci z północy – zażyczył sobie zielonogórzanin.
Życzenie spełnione. Przyszła kolej na gorzowianina.
– Szczelny ten mur? – pyta się rybki.
– Oczywiście! Nic się nie prześliźnie – odpowiada złota rybka.
– To nalej do środka wody do pełna – zażyczył sobie gorzowianin.
Animozje między Gorzowem Wielkopolskim a Zieloną Górą są powszechnie znane, a w tych miastach urosły do rangi toksycznej tradycji, która emanuje na wiele aspektów życia społecznego. W sporcie również, bo żużlowe derby regionu Stal – Falubaz są jednymi z najgorętszych w Polsce. To na nich miała miejsce jedna z największych wkrętek w historii polskich trybun, gdy Stal rozwinęła podrzuconą flagę „TYLKO FALUBAZ”.
W futbolu pole do popisu jest mniejsze, bo lubuskie to piłkarska pustynia. Stilon i Falubaz w trzeciej lidze, żadnej drużyny na szczeblu centralnym. Nikt w Polsce nie ma gorszej reprezentacji w piramidzie rozgrywkowej.
Niestety, gdy wreszcie pojawia się okazja by porozmawiać o piłce w lubuskiem, to z niewłaściwych przyczyn. Na mistrzostwa Polski rocznika 2004 do Łodzi pojechał Falubaz Zielona Góra, choć mistrzem został Progres Gorzów.
Powstało w ten sposób tylko jedno: kolejne poletko do zaogniania stosunków między miastami, w którą zaangażował się nawet prezydent Gorzowa.
***
18 czerwca 2017 roku. Finał wojewódzkich rozgrywek rocznika 2004. Falubaz wygrywa w Gorzowie 1:0, ale trofeum zostaje w rękach Progresu, który wygrał w Zielonej Górze 4:3. To wielka sensacja – Falubaz w ostatnich latach miał monopol na tytuły, natomiast tym razem został ograny przez klub mający raptem cztery lata.
24 sierpnia 2017 roku. Ogólnopolskie finały w kategorii 2004. Falubaz, wicemistrz, reprezentuje lubuskie.
W internecie błyskawicznie pojawiają się oburzone głosy rodziców z Gorzowa.
Jak teraz wytłumaczyć młodym piłkarzom oraz ich trenerom i opiekunom, że w sporcie wszyscy mają równe szanse na starcie i dzięki usilnej pracy oraz talentom mogą wspinać się na szczyty i sięgać po sukcesy? Jak teraz tłumaczyć młodym ludziom, że zielonogórzanie i gorzowianie to jedna lubuska rodzina, którą buduje zgoda, współpraca i wzajemne poważanie? Jak tu wierzyć zapewnieniom, że podziały, animozje i lekkie traktowanie Gorzowa przez Zieloną Górę są jedynie wymysłem spragnionych kariery polityków?
Jedna z mam zawodników Progresu:
Jestem świadkiem wydarzeń od samego początku. W czerwcu, gdy Progres zdobył mistrzostwo województwa, przyjechał pan działacz. Takie złożył gratulacje, że w zasadzie przede wszystkim ubolewał nad porażką Zielonej Góry. Zabrakło mi wtedy odwagi, żeby mu przerwać i powiedzieć co myślę, czego teraz żałuję. Słuchało tamtej przemowy wiele osób, i choć może trzynastolatki nie zwracały na to uwagi, tak rodzice, dziadkowie i kibice jak najbardziej. Ja nie dopuszczam pomyłki, przeoczenia. Moim zdaniem to, że Progres został poszkodowany, nie jest przypadkiem.
Jak w ogóle mogło dojść do takiego galimatiasu? Przyczyn jest kilka:
Po pierwsze, nie istnieją mistrzostwa Polski w takiej kategorii wiekowej pod egidą PZPN. Nike Premier Cup to puchar komercyjny, któremu jednak udało się wyrobić taką reputację, że uchodzi za nieoficjalny turniej o prymat w kraju. Fakt faktem, że rokrocznie jeżdżą tutaj najlepsi w województwach, a organizatorzy zgłaszają się z zaproszeniami nie do klubów, a do związków, by te wytypowały reprezentanta.
Po drugie, Nike Premier Cup we wcześniejszych latach było rozgrywkami dla trampkarzy. Od tego roku jednak w tej kategorii wiekowej ruszyła Centralna Liga Trampkarza, gdzie oficjalne mecze zaczynają się w połowie sierpnia. Nie było szans, by na NPC przyjechali najlepsi, dlatego choć w 2015 w turnieju grały roczniki 2001, a w 2016 rocznik 2002, tym razem zapraszano 2004.
Drużynę wyznacza trener koordynator w danym związku. W lubuskiem jest nim pan Wojciech Drożdż:
– Mogę panu zacytować pismo z Premier Cup: „Prosimy o koordynowanie rozgrywek na terenie waszego OZPN, a potem nadesłanie zgłoszenia drużyny z rocznika 2004, która nabyła prawo do udziału w finale krajowym na postawie wyników osiąganych w sezonie 16/17”. Nie jest więc napisane, że musi to być mistrz województwa. To nie jest finał klubowych mistrzostw Polski, tylko jeden z wielu turniejów o charakterze komercyjnym. Tylko PZPN mógłby nadać rangę mistrzowską.
Ale są uznawane za nieoficjalne mistrzostwa.
– Każdy turniej tak można nazwać. Jeśli ja załatwię mocne kluby z całej Polski, też mógłbym zorganizować takie mistrzostwa.
W Radiu Gorzów przyznawał pan, że popełnił błąd.
– Nie wypieram się tego w żaden sposób. Organizatorzy przeskoczyli w tym roku jeden rocznik, czyli 2003. W momencie, gdy przyszło z Falubazu pismo z deklaracją chęci wzięcia udziału w turnieju, byłem na urlopie. Nie miałem tego pisma przed oczami, zapomniałem, że teraz ma jechać rocznik 2004, w którym wygrał Progres, a nie Falubaz, który wygrał w 2003. Dlatego moja odpowiedź dla Falubazu była twierdząca, a potem poszło zgłoszenie ich do Łodzi. Nie było tu żadnej intencji lobbowania na korzyść Zielonej Góry, po prostu mój błąd. Zgłosiłem zespół według klucza z zeszłych lat, biję się w pierś i kolejny raz przepraszam trenera Bednarczyka, trenerów, a przede wszystkim dzieci z Progresu. Mam nadzieję, że będzie okazja im zadośćuczynić wysyłając ich na ciekawy turniej, względnie organizując mecz z reprezentacją Polski, gdy ta będzie miała w naszym regionie zgrupowanie.
Błąd się zdarza, biorąc pod uwagę okoliczności jest nawet zrozumiały. Natomiast dziwi mnie, że nie dało się już go odkręcić.
– Dałoby się to odkręcić, ale nie zdawałem sobie sprawy, że popełniłem błąd i dla mnie sprawa się zakończyła. Sądziłem, że sprawa jest zamknięta, a wszystko jest w porządku. Tu piłeczka jest po stronie Falubazu, który wiedział jaki rocznik wysyła i wiedział, że ten rocznik przegrał. Oni to jeszcze mogli odkręcić. Natomiast prawdą jest też, że Progres dowiedział się o całym turnieju na dwa dni przed startem rozgrywek.
Na to, że Progres nie wiedział o turnieju mistrzowskim, największy wpływ ma krótki staż: trener Sławomir Bednarczyk zirytowany tym jak wygląda szkolenie w klubach, w których przyszło mu pracować, założył własny podmiot w Gorzowie w maju 2013 roku. To pierwszy zespół Progresu, który wygrał w tej kategorii. Trener Bednarczyk zapytał nawet działacza LZPN po zwycięskim finale czy to koniec, czy jeszcze są dalsze rozgrywki. Działacz odparł, że na mistrzostwach województw w tej kategorii wiekowej granie się kończy.
Czy działaczem kierowała nim zła wola?
A może po prostu też był przekonany, że Nike Premier Cup dotyczy rocznika 2003?
Trener Sławomir Bednarczyk, autor mistrzostwa dla Progresu:
Nie nazwę naszego wyniku sukcesem, bo sukcesem będzie, gdy ci chłopcy będą dobrymi piłkarzami w wieku osiemnastu lat. Jak ktoś dostanie się od nas do Ekstraklasy – to będzie sukces. Teraz na własnym podwórku coś się udało. Musiało to boleć panią prezes z Falubazu, Lenę Pilonis, że klub nie wiadomo skąd po czterech latach istnienia wygrywa w kategorii młodzika. Gdy wygraliśmy, dowiedzieliśmy się ustnie od pana z Lubuskiego Związku Piłki Nożnej, że to koniec rozgrywek. Dwa dni przed turniejem ogólnopolskim kolega z zachodniopomorskiego poinformował mnie, że przyjeżdżają drużyny z całej Polski, a od nas jedzie Falubaz, choć z nami przegrał.
Pan Wojtek Drożdż – na pewno zaskoczony pytaniem, bo był na urlopie – wyraził zgodę. Poszło zgłoszenie, organizator też tego pewnie nie analizował, bo to nie jego kwestia, ufał związkom. Pani prezes miała wszystkie informacje, mogła coś z tym zrobić. Zrobiła jak zrobiła, niech gryzie się z własnym sumieniem. Dzisiaj w tym kontekście jej wypowiedzi, że mogły jechać obie drużyny, są absurdalne. Miała dość czasu by powiedzieć co trzeba. Ja jestem ciekaw jak trenerzy Falubazu wytłumaczyli wszystko dzieciakom, że jadą na finały, choć przegrali.
Wiem, że to turniej komercyjny. Ale skoro tak, to dlaczego drużyny zgłaszają związki wojewódzkie? Dlaczego w przeciwieństwie do innych komercyjnych turniejów tutaj muszą być zgłoszeni zawodnicy zarejestrowani do 31 lipca, gdzie w innych komercyjnych rozgrywkach zdarzają się zapożyczeni? Niby komercja, ale nie do końca. I nie chciałbym dalej tego ciągnąć, mam nadzieję, że to ucichnie, a cała sprawa nie wpłynie na dzieciaki. Nie chcę, by wychodziły na Falubaz z myślą „to ci, co nas skrzywdzili”. Stało się, czasu nie cofniemy, żal pozostanie, szkoda dzieciaków, ale sport ma łączyć, a nie dzielić.
Progres robi kolejne kroki, rozwija się jak widać na boisku, ale i poza nim, dokonując kolejnych inwestycji infrastrukturalnych. Lubuskie to może i bastion żużla, ale talentów piłkarskich też musi być pokaźna pula – wystarczy właściwe podejście, praca u podstaw, a można z tego skorzystać.
Osoba związana z Progresem:
– Być może w poczynaniach pani dyrektor Falubazu nie było złej woli, ale wiedziała, że nie wygrała. Zawsze mogła zapytać: czy na pewno mamy jechać? Czy nie powinien jechać Progres? Tego nie zrobiła. Jeszcze naskoczyła na nas, że zgłosić się do nich, poszliśmy do mediów. A z czym mieliśmy się zgłosić? To oni powinni się do nas zgłosić. To oni splamili honor naszego województwa.
W Gorzowie zawrzało. Dość powiedzieć, że sprawą zajął się prezydent miasta, który wysłał oficjalne pismo zarówno do Falubazu, LZPN, ale też… urzędu miasta w Zielonej Górze i Zbigniewa Bońka.
Czego w zasadzie pan Radosław Sujak żąda od choćby PZPN, skoro rozgrywki, do których nie awansował Progres, nie są pod jego egidą? Osobiście, dla mnie, to trochę ruch PR-owy na zasadzie – nie pozostajemy obojętni na to, co boli mieszkańców, natomiast konkretów na horyzoncie brak. Pan Radosław powiedział mi zresztą, że na pewno nie domagają się zwolnienia np. pana Drożdża, wystarczą przeprosiny i zapewnienie, że takie rzeczy już się nie wydarzą, wystarczą. Z dużej chmury ani kropli deszczu. W PZPN dowiedziałem się, że pismo, owszem, nie uszło ich uwadze, ale OZPN-y cieszą się przecież dużą autonomią. Mogą zapewnić tylko formę zadośćuczynienia dzieciakom: mistrzowska drużyna Progresu dostanie zaproszenie na mecz reprezentacji.
Jak odpowiada Falubaz? Dyrektor Lena Pilonis:
Szkoda, że o całej sprawie dowiedziałam się z radia, gdzie wszystko zostało rozdmuchane. Ja sprawy załatwiam inaczej. Jeśli uważam, że ktoś zrobił krzywdę moim zawodnikom lub doszło do nieporozumienia, pomyłki, to najpierw dzwonię do źródła. W tym wypadku zadzwoniłabym do organizatora turnieju, który pewnie wyjaśniłby i sam się dowiedział, że zaszła pomyłka. Wtedy zadzwoniłabym do klubu partnerskiego i wyjaśniła sprawę. O tym rozmawialiśmy nawet z zawodnikami przed samym wyjazdem, bo widziałam w jakich są nastrojach, a wiem, jak ciężko będzie im grać w takiej atmosferze. Tak dzieci stały się narzędziem w dorosłych grze.
Telefon do LZPN i pana Wojtka był z zapytaniem o szczegóły Nike Premier Cup dla mistrza województwa w kategorii trampkarz. Robiło się już późno, wiedzieliśmy, że ten turniej jest w sierpniu, a informacje trzeba znać wcześniej. Trzeba poinformować dzieci i rodziców choćby w kwestii rozplanowani wakacji tak, by nie kolidowały z mistrzostwami. Gdy dzwoniliśmy do związku nie wiedzieliśmy jeszcze, że w tym roku jest to turniej dla rocznika 2004, o tym dowiedzieliśmy się dopiero 14 lipca, gdy przyszło zaproszenie. A o tym, że to był turniej dla mistrza młodzika, dowiedzieliśmy się z mediów, po całej aferze.
Całą rundę motywowaliśmy chłopców, że jak wygrają ligę trampkarza, to pojadą na „Nike Cup”. Ja też musiałam 14 lipca oznajmić im: chłopcy, te cele, o której graliście, nie są dla was. Wtedy przyszło zaproszenie, gdzie okazało się, że ze względu na Centralną Ligę Trampkarzy jedzie rocznik 2004, a nie 2003. Odebraliśmy to tak: wy nie jedziecie, został obniżony rocznik i jadą chłopcy od was rok młodsi, wygraliście dla nich ten awans. Nie było w zaproszeniu: prosimy mistrzów młodzika rocznika 2004.
Nie mam wyrzutów sumienia, bo my nic nie zrobiliśmy wbrew naszym partnerom, bo wciąż będę mówić o nich jako o naszych partnerach, choć partnerzy tak spraw nie załatwiają. Ja do dzisiaj nie miałam żadnego telefonu z Progresu z jakimikolwiek pretensjami. To była trudna rozmowa z dziećmi, ale byliśmy gotowi nie jechać, bo wiedziałam, że jak ktoś inny płacze, to my nie możemy się z tego cieszyć. Ludzie nazwali nas złodziejami, a kto mnie zna ten wie, że jestem naprawdę ostatnią osobą, która zabrałaby jednemu dziecku i dała drugiemu. Zostaliśmy obrzuceni błotem, a nikt nie chciał sprawdzić jak i dlaczego do tego doszło, a doszło do zwykłej pomyłki.
A tu wypowiedź pani Pilonis dla Radia Gorzów:
Przykro mi, że do takiej sytuacji doszło. Zapytałam jeszcze pana Piotra Kubisiaka czy czegoś się nie da zrobić. Powiedział, że wszystko można było zrobić, dowołać drugi zespół z lubuskiego, podziękować Falubazowi i zaprosić Progres. Ale od pani słyszę o sprawie, a pani usłyszała o niej w radio… dla mnie nie ma tematu. Lubuski wskazał KS Falubaz, zaprosiłem KS Falubaz.
Jeszcze raz trener w odpowiedzi trener Bednarczyk z Progresu:
Znalazłem w internecie telefon do Nike Premier Cup, nie pamiętam jak się nazywał ten pan. Była środa wieczór, wysłałem smsa. Zapytałem czy można się dowiedzieć w jaki sposób da się zgłosić zespół na turniej. Gość oddzwonił i powiedział, że to nie on zgłasza, tylko związek. Idzie do nich informacja i oni wtedy wysyłają wskazany klub. A związek wskazał Falubaz.
Czy dzwonił pan do dyrektor Pilonis?
Nie. Nigdy.
Pan Kubisiak, organizator Nike Premier Cup, nie miał czasu rozmawiać.
Czas znalazły natomiast osoby w innych związkach regionalnych, choćby Adam Kaźmierczak, prezes Łódzkiego ZPN.
Chcę zaznaczyć, że Łódzki Związek Piłki Nożnej nie ma nic wspólnego z tym turniejem, na żadnej stopie z nim nie współpracujemy. W regulaminie jest jasno i precyzyjnie wskazane, że w turnieju uczestniczy piętnastu mistrzów województw oraz klub reprezentujący gospodarza turnieju. Dla mnie nie jest to najszczęśliwszy zapis, natomiast ktoś ten regulamin przyjął. Pomijając wszystko inne, problem podstawowy polega na tym, że my na terenie województwa łódzkiego w kategorii D1 prowadzimy dzieci w czterech grupach łódzkich, dwóch piotrkowskich, jednej skierniewickiej, jednej sieradzkiej. Nie było drużyny, która mogłaby sobie przyjąć tytuł mistrza województwa w kategorii D1. Zwycięskie w grupach zespoły grają ze sobą na krzyż, a cztery najlepse wchodzą do pierwszej ligi wojewódzkiej C1. SMS, który zagrał w Nike Premier Cup, nawet przegrał mecz barażowy z Borutą Zgierz i nie dostał się do tej ligi. Na turnieju, w oparciu o zupełnie innych zawodników, zajął drugie miejsce.
Bogusław Nos, trener koordynator podlaskiego ZPN.
W tym roku sytuacja była wyjątkowa, bo w trakcie sezonu zmieniono rocznik, który miał uczestniczyć w turnieju, czym zaskoczono nas w czerwcu. W związku mieliśmy jednak taką zasadę, że zawsze wysyłaliśmy zespół, który gra w młodziku, nie w trampkarzu. Tutaj to się po prostu pokryło i zagrał w swojej kategorii.
Andrzej Szwarc, wiceprezes ds. szkolenia Pomorskiego ZPN.
Związek pełni funkcję administracyjną, porządkową. Dostajemy sygnał z Łodzi, kontrolujemy sytuację na naszym terenie, a gdy ktoś wygrywa, informujemy o nieoficjalnych mistrzostwach i oni jadą. To tyle z naszej strony. To klubowi zależy, żeby tam być, bo to promocja graczy i swojej pracy. Nie zdarzyło się, żeby ktoś odmówił, choć faktem jest, że nie ma obligo.
Czy ramy czasowe bywają wymagające?
Nie, jest dużo czasu. Jeśli ktoś chce, ten czas jest.
***
Ta historia jest niestety wierzchołkiem aż dwóch gór lodowych.
Pierwszej – toksycznych relacji między miastami. Wierzcie lub nie, o tej opartej na nieporozumieniach sprawie mówiło się zarówno w tramwajach, jak i ważnych gabinetach. Do Sławomira Bednarczyka dzwonili ważni politycy gorzowscy, nie tylko z urzędu miasta, ale zajmujący się polityką na arenie ogólnopolskiej. Idę jednak o zakład, że gdyby zamiast Progresu pojechał klub – powiedzmy – z Żar, Słubic czy Żagania, dym byłby dziesięć razy mniejszy, a wiara w błąd urzędnika dziesięć razy większa. Zaznaczam jasno: nie wierzę w celowość. Wierzę natomiast, że choć po obu stronach są prawdziwi pasjonaci, chcący zmieniać piłkę w lubuskiem na lepsze, tak dialog między nimi totalnie leży. Założenie, że jest to kula u nogi zapaści piłkarskiej całego regionu, nie jest szczególnie ryzykowne.
Drugą górą lodową jest bałagan w związku. Lubuski Związek Piłki Nożnej nie powinien zasłaniać się retoryką wypadku przy pracy, względnie czynić z pracownika kozła ofiarnego, tylko zrobić poważny rachunek sumienia. Przykładają ręce do tego, że znaczenie regionu się marginalizuje.
Tym razem pomogli otworzyć kolejny front niechęci między Gorzowem i Zieloną Górą. Najgorsze, że żołnierzami na nim zostały w niego dzieci, bo najbardziej ponure w tym wszystkim są dowody, że zakrzewiono w nich wzajemną nienawiść.
Leszek Milewski
Nikogo.
Jesli jesteś nikim to morda.
Treść usunięta
dokładnie, ciekawe to jak gra legii
Że tak zacytuję klasyka: 'Kocham szowinizm i nienawiść” ~ Łukasz Mazur
Trochę wstyd, żeby zastępca prezydenta dużego miasta używał niezrozumiałych dla siebie zwrotów.
Parafrazując uważam, że sytuacja jest nie do przyjęcia i liczę na reakcje 🙂
Treść usunięta
Władca polski? Mieszko czy Krzywousty?
Wreszcie gra manager w języku polskim! https://mybasketteam.com/pl
Leszku, w „lubuskiem”, nie „lubuskim”.
Jeśli mowa o województwie, to lubuskim. A jeśli region, to w Lubuskiem.
No niestety tak to często wygląda -co tam dzieciaki, byle dorosłych było na wierzchu.
Akcja z sektorówką – BOSKA!
zakrecanie w lewo najgorszy sport
I czemu się dziwić, zastanawiać. Przecież zamiast Gorzów Wlkp. mozna wstawić Real Madryt, a zamiast Zielonej Góry Barcelona. Niestety ludzie podatni są na manipulacje gości którzy paluchem pokazują kogo masz nienawidzić. Wszędzie. Nie tylko w naszym kraju.
W tramwajach to się akurat tylko w Gorzowie mówiło…
Zielonogórzanin – U mnie w mieście…
Gorzowianin – Przepraszam, w mieście to jeżdżą tramwaje…!
Treść usunięta
Widocznie te dwie miasta bardzo to grzeje.
odezwal sie gosciu co w dziecinstwie sral do slawojki , a teraz zgrywa wielkiego miastowego
Sposób w jaki napisany jest list przez zastępce prezydenta Gorzowa jest żenujący. Dramat. W tym kraju, niestety, urzędnik (na jakimkolwiek szczeblu by nie funkcjonował) jest synonimem niekompetentnego lenia.
Dwa prowincjonalne,zakompleksione miasta zwłaszcza Zielona.Te ich wojenki to żenada,a w sumie obydwa zabugolskie miasta.
Jutro tekst o Torunnie i Bydgoszczu. ;-]
Dawno nie oglądałem herbów, ale widzę, że jedni majo czerwonego orła Brandenburczyków, a drudzy Czarnego niemieckich Piastów śląskich. Dramat! ;-]
Był kiedyś taki serial na Polsacie, co opowiadał o sąsiadach z Zielonej Góry, dla których największą obelgą było „won do Gorzowa!”. Pamięta ktoś tytuł?