Reklama

Facet, przy którym polscy napastnicy nabawiają się kompleksów

redakcja

Autor:redakcja

28 sierpnia 2017, 12:33 • 3 min czytania 28 komentarzy

Kamil Wilczek, Mariusz Stępiński, Arkadiusz Milik, Artur Sobiech, Jarosław Niezgoda. Co łączy tych napastników? Każdy z nich znajduje się w mniejszym bądź większym kręgu zainteresowań Adama Nawałki. I każdy z nich strzelił w 2017 roku mniej bramek niż Kamil Glik. Obrońca.

Facet, przy którym polscy napastnicy nabawiają się kompleksów

Powiedzieć, że Kamil Glik wszedł w sezon Ligue 1 z buta razem z drzwiami, to nic nie powiedzieć. Te drzwi zabrały za sobą swoim impetem ścianę nośną i spowodowały tornado w promieniu stu kilometrów. Polak wczoraj po raz kolejny zaliczył REWELACYJNE spotkanie. Zdobyta bramka (szósta w tym roku) była tylko truskawką na torcie – gość jest we Francji taką skałą, że przejść mógłby go chyba tylko buldożer. Za wczorajszy występ przeciwko Marsylii otrzymał od prestiżowego L`Equipe notę 8. I po raz trzeci wylądował w jedenastce kolejki Ligue 1.

Na cztery możliwe próby.

To dopiero drugi sezon Kamila we Francji, a już zdążył stać się najlepszym obrońcą tej ligi i – na tu i teraz – najlepszym obok Neymara jej piłkarzem. Brzmi niewiarygodnie, ale… to prawda. Na dziś Glikson z pewnością nie żałuje przenosin do Monako, żałować ich mogą co najwyżej polscy napastnicy, których forma strzelecka obrońcy może wprawić w niemałe kompleksy.

Sprawdziliśmy więc, jak Glik wypada na tle swoich rodaków z linii ataku. Abstrahując już od tego, jak komicznie wypada pierwsza trójka najskuteczniejszych polskich napastników 2017 (Lewandowski, Siemaszko, Śpiączka!!!) – jest to zestawienie, które nie wystawia im najlepszej laurki. Glik jako środkowy obrońca znajduje się bliżej czołówki niż dna, a nie trzeba przecież nikomu mówić, że przebywa w okolicach pola karnego rywala tylko okazjonalnie, jakieś 18 razy rzadziej niż snajperzy. No i że – co jasne – trudniej strzela się Marsylii czy Tuluzie niż Śląskowi Wrocław. Za kryterium przyjęliśmy liczbę bramek strzelonych w 2017 roku w najwyższych klasach rozgrywkowych w miarę poważnych lig (wyjątek to Sobiech, bo 2.  Bundesligi za niepoważną uznać nie wypada).

Reklama

Oto cała lista (pogrubieni piłkarze, którzy znajdują się w kręgu zainteresowań Adama Nawałki):

Lewandowski – 31
Siemaszko – 12
Śpiączka – 11
Piątek – 11
Robak – 11
Piech – 10
Biliński – 9
Kownacki – 8
Teodorczyk – 7
Frączczak – 7
GLIK – 6
Wilczek – 5
Woźniak – 4
Świerczok – 4
Niezgoda – 4
Brożek – 3
Buksa – 3
Sekulski – 3
Piątkowski – 3
Stępiński – 3
Milik – 2
Trytko – 2
Sobiech – 1
Szczepaniak – 1
Zachara – 1
Górski – 1
Kuświk – 1
Zwoliński – 0
Tuszyński – 0

Spośród napastników strzelających gole w naprawdę poważnych ligach, Glika wyprzedza tylko dwóch. Lewandowski – co oczywiste – i Teodorczyk, ale tylko jedną bramką. Stępiński wali o połowę mniej, uznany za odkrycie sezonu Niezgoda też nie jest w stanie zrównać się z defensorem, Milik ma na koncie o cztery trafienia mniej, ale on akurat jest o tyle usprawiedliwiony, że większość poprzedniego sezonu to dochodzenie do siebie po kontuzji. Mniej strzela nawet powoływany w roli jokera Wilczek. O naszych ligowych ananasach nawet nie ma co wspominać, skoro większość z nich nie potrafiła złamać bariery sześciu bramek w osiem miesięcy.

Panowie napastnicy, profesor Kamil zaprasza na korepetycje.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Bartosz Lodko
0
Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Komentarze

28 komentarzy

Loading...