Reklama

Siła spokoju i siła ręki – Kubica gotowy do wielkiego powrotu

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

01 sierpnia 2017, 17:39 • 6 min czytania 27 komentarzy

Jest mniej problemów abym jeździł w Formule 1 niż ludziom się zdaje. Ja czuję się spokojnie, doświadczenie dużo daje. Mam świadomość, że czeka mnie trudne zadanie, ale parę takich w życiu już przeszedłem, i to w dobrym stylu. Jestem spokojny – mówił Robert Kubica na spotkaniu z grupką polskich dziennikarzy na Hungaroringu. Jutro rano wsiądzie do tegorocznego bolidu teamu Renault. To ostatni krok na drodze do powrotu do Formuły 1.

Siła spokoju i siła ręki – Kubica gotowy do wielkiego powrotu

Najpowszechniejszy, najzwyklejszy gest na świecie – podanie ręki na przywitanie. Kiedy dziś dojechałem na Hungaroring i w paddocku spotkałem Roberta Kubicę, uśmiechnął się i podszedł, jak za dawnych czasów, w World Series by Renault czy Formule 1. Potem wyciągnął rękę na przywitanie. Tę rękę – prawą, pogruchotaną w wypadku na rajdzie na początku 2011 roku. Tę, której niesprawność miała na zawsze zmienić go w inwalidę i uniemożliwić powrót do sportu. Przez ułamek sekundy nie wiedziałem, co zrobić. Uścisnąć normalnie, po męsku? A jak zrobię coś nie tak, za mocno? Podać Robertowi „śledzia”, miękką, paskudną dłoń? Przecież facet chwilę przed najważniejszym dniem od wielu lat podaje mi rękę, która podobno jest totalnie niesprawna. Zresztą – widać, że w pełni sprawna nie jest na pewno, dużo szczuplejsza od lewej. Kiedy Robert ma kombinezon, nie widać tego. Po paddocku paradował jednak w koszulce polo… A co tam, przywitałem się normalnie. Uścisk Roberta nie był mocny, ale był. Stawiam wszystkie pieniądze, że każdy z was regularnie wita się z kimś, kto nie wkłada w uścisk dłoni tyle siły, co Kubica.

Niemożliwe nie istnieje

Jego obecność tutaj to dowód na to, że niemożliwe nie istnieje. To potwierdzenie tezy, że większość ograniczeń znajduje się w głowie. Robert Kubica w wypadku na rajdzie prawie stracił rękę. Po wielu operacjach i setkach godzin rehabilitacji powoli wracał do zdrowia. Powoli i nie do końca, bo jego prawa ręka nigdy nie będzie tak sprawna, jak przed feralnym dniem w lutym 2011 roku. Ale jest sprawna na tyle, żeby prowadzić piekielnie trudny do opanowania samochód klasy WRC oraz bolid Formuły 1. No i oczywiście, żeby przybić piątkę…

Kubica w czerwcu testował bolid Renault sprzed 5 lat na prywatnych testach w Walencji. Później wystąpił w pokazowym festiwalu w Wielkiej Brytanii. Ale prawdziwy powrót do paddocku Formuły 1 zaliczył właśnie dziś, na Hungaroringu. Dotrzymał słowa, danego po wypadku.

Reklama

Mówiłem, że jeśli zobaczycie mnie znów w paddocku, to tylko z kaskiem w ręku – przypomniał w Budapeszcie. – Nie robię niczego, jeśli nie jestem pewny, że sobie poradzę.

I rzeczywiście. Wczoraj Kubica nie jeździł, tylko obserwował testy innych. W międzyczasie zaliczył sesję zdjęciową w kombinezonie i z kaskiem pod pachą. Na kombinezonie, obok polskiej flagi zamiast „Kubica”, jak w „dawnych latach”, widniał napis „Robert”. Poza tym, na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Może tylko to, że Robert sprawia wrażenie bardziej wyluzowanego, jakby nie ciążyła na nim żadna presja. Na spotkaniu z polskimi dziennikarzami był uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do czekającego go wyzwania.

Najważniejsze będzie to, czego nie widać

Warto dodać, że ten powrót następuje w wyjątkowym dla Polaków dniu rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. W dniu, który nam wszystkim przypomina o polskim charakterze i nieustępliwości, o tym, że można nas zniszczyć, ale nie można pokonać. I nie chodzi tu oczywiście o porównywanie Kubicy do bohaterów Powstania Warszawskiego, tylko o uświadomienie sobie, jak wielkiej wytrwałości i poświęceń wymagało od niego to, by wrócić na tor Formuły 1.

Reklama

kubica hun

– Przygotowywałem się długo i dokładnie. Jestem spokojny – mówi wprost. – Minęło kilkanaście lat odkąd byłem tu pierwszy raz, ale sytuacja jest inna, bo to był mój pierwszy wyścig, a teraz przyjechałem na testy po długiej przerwie. Podejście jest inne i doświadczenie jest inne. Nowy bolid, inna technologia i osiągi niż miały auta, którymi się ścigałem. Ale nie odbiegają aż tak bardzo, jak wszyscy myślą. Miłym zaskoczeniem jest dla mnie ilość miejsca w kokpicie. W porównaniu z tym, co miałem w BMW Sauber jest go aż za dużo. To największy bolid, w jakim siedziałem. Przed testem czuję się spokojnie. Bolid F1 jest jedną z najłatwiejszych maszyn, jakie przyszło mi prowadzić…

Właśnie „spokój” to słowo klucz. Kubica do jutrzejszych testów podchodzi na luzie, bez presji i napinki. Co innego dziennikarze i kibice, którzy obserwują każdy krok polskiego kierowcy i czekają na jego powrót. Sam zainteresowany jednak tonuje nastroje i stara się nie wybiegać myślami za bardzo do przodu.

Trzeba do tego podchodzić na spokojnie i realistycznie, odłożyć emocje na bok. Moja sytuacja jest specyficzna i delikatna. Lepiej brać każdy dzień z osobna i myśleć tylko o teraźniejszości. Dla mnie to kolejny dzień testów, myślę, że wszystko uda mi się ogarnąć. Nie mamy większych oczekiwań, nie ma sensu robić planów. Nie chodzi o to, żeby bić rekordy toru, mam robić swoje. Ten test, podobnie jak poprzednie dwa, jest po to, żebym ja zobaczył z czym to się je, jak się w tym ponownie czuję – wyjaśnia. – Nie wiem, co będzie w przyszłości. Na razie plan jest tylko na jutro. A co do jutra – ważniejsze będą rzeczy, których nie będzie widać niż to, jaki czas wykręcę. Czy będę jechał pół sekundy szybciej, czy dwie sekundy wolniej niż kierowcy w czasie weekendu, to nie będzie miało znaczenia. Najważniejsze będą moje odczucia. Ktoś może pytać, czy będę jechać szybko. Ja nie mam wątpliwości…

Historia na naszych oczach

Na Hungaroringu testy trwają od rana. Jeżdżą głównie młodzi zawodnicy, próbujący się przebić do Formuły 1. Ale pośród nich kółka kręci także choćby Max Verstappen, bez wątpienia najlepszy z młodych gniewnych w F1. Póki co jednak trybuny świecą pustkami, choć za nieco ponad 60 złotych można zobaczyć na torze najszybsze bolidy świata i znakomitych kierowców. Jutro ma być zupełnie inaczej. Oczywiście, nie przyjedzie 50 czy 60 tysięcy Polaków, jak za najlepszych lat Kubicy w Formule 1, ale zainteresowanie jutrzejszymi sesjami i tak jest bardzo duże.

kubica hun2

Są kibice, którzy zawsze byli, nie tylko na tych testach. Jestem im za to bardzo wdzięczny – podkreśla Kubica. Wśród problemów, które musiał pokonać był między innymi obligatoryjny test 5 sekund. Każdy zawodnik, startujący w F1 musi przed specjalną komisją wyjść z bolidu w ciągu 5 sekund – to może ratować życie w przypadku na przykład płonącego bolidu. Polak nie miał z tym problemu. Druga sprawa to superlicencja – czyli coś w rodzaju prawa jazdy na bolid Formuły 1. Kubica oczywiście ją miał, a teraz będzie musiał odzyskać. Zapewnia jednak, że to także nie sprawi kłopotu. – Od razu mówię, że nie będzie zdawania na superlicencję. Jest mniej problemów abym jeździł, niż ludziom się zdaje – deklaruje. – Gdyby to zależało tylko od wiary, to bym jeździł już sześć lat temu, miesiąc po wypadku.

A propos problemów z jeżdżeniem w Formule 1 – niedługo może mieć je Jolyon Palmer, czyli jeden z kierowców Renault, o którym pisaliśmy tutaj. Dziś Andrew Benson  na łamach BBC napisał, że Renault rozpoczęło z Anglikiem rozmowy o rozwiązaniu kontraktu. Sprawa jest skomplikowana, bo Palmer płaci zespołowi za starty (mówi się o 8 mln funtów) i ma w kontrakcie zapisane miejsce w bolidzie do końca sezonu 2017. Zdaniem Bensona Renault zaproponowało Anglikowi  wykupienie kontraktu.

Jutro na torze mają być między innymi Sebastian Vettel oraz Kimi Raikkonen, ale nie ma się co oszukiwać: to Robert Kubica budzi zdecydowanie największe emocje. Ostatecznie – testy, jak testy, w sumie ani to bardzo ciekawe, ani szczególnie widowiskowe. Tymczasem Polak właśnie robi ostatni krok do czegoś, co angielski komentator F1 James Allen określił, jako największy comeback w historii sportu. 60 złotych za oglądanie na żywo jak dzieje się historia to chyba niewiele…

JAN CIOSEK, Hungaroring

Najnowsze

Polecane

Czy każdy głupi może wejść na Mount Everest? „Bilet lotniczy i wio”

Kacper Marciniak
0
Czy każdy głupi może wejść na Mount Everest? „Bilet lotniczy i wio”
Ekstraklasa

Kovacević ujawnił, jak upadł jego transfer do Benfiki. „Był problem z prowizją dla agenta”

Patryk Fabisiak
1
Kovacević ujawnił, jak upadł jego transfer do Benfiki. „Był problem z prowizją dla agenta”

Formuła 1

Komentarze

27 komentarzy

Loading...