Reklama

Najmocniejsza klątwa? Obyś polskich piłkarzy trenował!

redakcja

Autor:redakcja

05 lipca 2017, 15:05 • 4 min czytania 21 komentarzy

Kursy wirtualnych walut, nastroje kobiet, nastawienie Pawła Cibickiego do tematu gry w reprezentacji Polski. Jest wiele rzeczy chybotliwych, chwiejnych i kompletnie niepewnych, ale na czele tego rankingu i tak pozostaje krzesełko polskiego trenera w Ekstraklasie. Niby mamy profesjonalizację, stabilizację i „większy hajp na merczandajzing oraz marketing i tiketing”, ale co pół roku piękną wizję rozwijającej się miarowo ligi zakłóca stały punkt programu. Zagłada trenerów. 

Najmocniejsza klątwa? Obyś polskich piłkarzy trenował!

Zdążymy pochwalić jakiegoś właściciela za wytrzymanie presji i utrzymanie trenera mimo serii słabszych wyników, to zaraz trzech innych wykonuje ruchy tak absurdalne, że praktycznie niezrozumiałe.

Cracovię da się jeszcze usprawiedliwić – co prawda styl, moment i sposób pożegnania z Jackiem Zielińskim budziły niesmak, ale po pierwsze – i tak Filipiak wytrzymał już całkiem długo z jednym trenerem, po drugie zaś – jeśli pojawiła się opcja ściągnięcia Michała Probierza, to trudno taką wymianę na stanowisku atakować. Ale już patrząc na:

– Koronę Kielce, żegnającą Macieja Bartoszka po jednym z lepszych sezonów w historii klubu, podczas którego ze średnich piłkarzy zmontował ekipę na walkę tuż za plecami wielkiej czwórki,

– Zagłębie Sosnowiec, stawiające na szatnię w jej sporze z trenerem Piotrem Mandryszem,

Reklama

– Bruk-Bet Termalicę, wyrzucającą Czesława Michniewicza w samym środku najbardziej udanej kampanii w historii klubu,

– Podbeskidzie, które z wyrzucania trenerów uczyniło sztukę, pozbywając się w kluczowym momencie choćby Leszka Ojrzyńskiego,

– Wisłę Płock, rozstającą się z Marcinem Kaczmarkiem po tym, jak przeprowadził ją z II ligi do pewnego miejsca w Ekstraklasie…

… mamy wątpliwości co do stanu naszej rodzimej piłki. Jednym z najdłużej pracujących w Ekstraklasie trenerów za moment stanie się Kiko Ramirez, ściągnięty do Wisły trochę awaryjnie, też zresztą w okolicznościach dyskusyjnych, pozbawiając prawdziwej szansy na samodzielne prowadzenie klubu Radosława Sobolewskiego. Trener, który przepracuje pełne dwanaście miesięcy może mówić o dużym szczęściu. Trener, który zdąży podczas swojej przygody z klubem jednocześnie dobrać sobie transfery (np. w letnim okienku) i poprowadzić przygotowania (nastającą później zimą), prawdopodobnie skorzysta z tych fundamentów w maksymalnie kilkunastu meczach. Trener, który wyrzuci z szatni piłkarzy, zanim piłkarze wyrzucą jego… Cóż, to już prawdziwy ewenement i luksus, którego w Polsce dostąpić niemalże nie sposób.

Czego nie może polski trener? Nie może być zbyt szorstki wobec zawodników, no bo rada drużyny czuwa. Nie może być zbyt stanowczy wobec władz klubu, no bo wiadomo, zwierzchnicy. Nie może być zbyt rozrzutny, nie może być przesadnie wymagający, nie może za wiele wymagać. Co polski trener może? Może zostać zwolniony.

Najbardziej dziwi, że nikt, absolutnie nikt, nie uczy się na błędach i sukcesach konkurentów. Ba, nawet na swoich błędach i sukcesach! Przecież to właśnie Wisła Płock świeciła przykładem, pozwalając Marcinowi Kaczmarkowi budować zespół po swojemu – za co on odwdzięczył się dwoma awansami. Jagiellonia Michała Probierza. Zagłębie Piotra Stokowca. Chrobry Głogów Ireneusza Mamrota. Psia krew, nawet ten często wyszydzany Lech Poznań Mariusza Rumaka. Kto wytrzymywał ciśnienie, kto potrafił w odpowiednim momencie wesprzeć trenera i jego autorytet, uchronić go przed furią kibiców czy – przede wszystkim – piłkarzy, zazwyczaj dostawał sowitą zapłatę za swoje stalowe nerwy i chłodną głowę. Tak, wiemy, to nie jest miarodajne, bo przecież można założyć, że pozostawienie na stanowisku w Sosnowcu Mandrysza skończyłoby się kompromitującym przegraniem awansu jeszcze gorszą grą. Wszystkie te powyższe „dynastie” miały u źródeł świetne wyniki – bo i Probierz w Jadze, i Kaczmarek w Wiśle nieczęsto dawali powody do zwolnienia, w przeciwieństwie do takiego Podolińskiego na przykład.

Reklama

Ale mimo wszystko – daje do myślenia fakt, że trudno w ogóle wskazać jakikolwiek klub, gdzie zaufano trenerowi na dłużej, niż półtora roku, a całość zakończyła się spektakularną klapą. Nawet Jacek Zieliński zdołał na końcu osiągnąć cel i utrzymać się w Ekstraklasie – a pamiętajmy, na urazy Covilo czy transfery Kapustki i Rakelsa wpływu nie miał.

Ten owczy pęd do wiecznego wywracania do góry nogami wszystkich klocków to już chyba nawet nie jest temat dla dziennikarzy sportowych, bardziej psychologów, może nawet psychiatrów. Jeśli tak konsekwentnie dąży się do samounicestwienia, jeśli tak konsekwentnie próbuje się zmienić świat nie zmieniając swojego zachowania i filozofii – to jest po prostu chore.

– Obyś cudze dzieci uczył – miała ponoć głosić chińska klątwa, stawiająca zawód nauczyciela jako najgorszy z możliwych. Naszym zdaniem w dzisiejszych czasach zdecydowanie bardziej na miejscu jest przekleństwo: obyś polskich piłkarzy trenował. Jedyny plus, że to ostatnie trwa zazwyczaj maksymalnie półtora sezonu.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
8
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
Ekstraklasa

Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Damian Popilowski
3
Trener Cracovii: W Białymstoku zagraliśmy konsekwentnie, nie mówiłbym o szczęściu

Komentarze

21 komentarzy

Loading...