Reklama

„Piłkarska liga finansowa – rok 2016”. Jakie przychody zanotowały nasze kluby?

redakcja

Autor:redakcja

04 lipca 2017, 15:09 • 5 min czytania 56 komentarzy

Dziś rano Deloitte opublikował kolejną odsłonę finansowego raportu ekstraklasy, gdzie przedstawione wyniki – przynajmniej w kwestii lidera i jego przewagi nad konkurencją – ani trochę nie były zaskakujące. Od zawsze bowiem mówiło się, że awans do Champions League pozwoli mistrzowi Polski bardzo mocno odskoczyć pod względem uzyskiwanych przychodów. I tak Legia Warszawa zmiotła całą konkurencję uzyskując przychód rzędu 207 milionów złotych, co jest wynikiem niemal cztery razy wyższym, niż ten uzyskany przez wicelidera, Lecha Poznań. Co ważne, w raporcie Deloitte nie są uwzględnione wpływy z transferów, które często bywają jednorazowe i nie oddają faktycznej sytuacji klubów oraz możliwości generowania przez nie stałych przychodów. W dzisiejszym „Rozliczeniu” przyjrzymy się najciekawszym liczbom zaprezentowanym w raporcie „Piłkarska liga finansowa – rok 2016”.

„Piłkarska liga finansowa – rok 2016”. Jakie przychody zanotowały nasze kluby?

Zacznijmy od najważniejszego, czyli od łącznego przychodu – z wyłączeniem transferów – jaki w 2016 roku osiągnęły kluby ekstraklasy. Dane pochodzą bezpośrednio od samych zainteresowanych, z wyłączeniem Bruk-Betu, który po raz kolejny nie zdecydował się upublicznić swoich wyników. W przypadku tego konkretnego klubu przychód został oszacowany przez specjalistów Deloitte:

Zanim odniesiemy się do samych liczb, warto pokazać, jak mocno uzyskane przychody zmieniły się względem wyników z poprzedniego roku. Legia i Lech po dwóch stronach barykady:

Reklama

Deloitte podzielił podstawowe przychody klubów na trzy grupy – przychody z dnia meczu (m.in. wpływy z biletów), przychody komercyjne (m.in. umowy sponsorskie, merchandising) oraz przychody z tytułu praw TV oraz premii z UEFA. Potężny wzrost budżetu Legii bierze się przede wszystkim z tej ostatniej grupy, która względem 2015 roku zwiększyła się o okrągłe 80 milionów złotych (z 34,8 do 114,8 miliona złotych). Tu właśnie najmocniej widać wspomnianą Ligę Mistrzów. Warto jednak zwrócić uwagę, że i w pozostałych kategoriach mistrzowie Polski zanotowali wzrost. Przychody z dnia meczu wzrosły w Warszawie z 31,1 do 39,6 miliona złotych, a przychody komercyjne z 42,1 do 53,1 miliona złotych. Z kolei największy spadek, który stał się udziałem Lecha, również bardzo mocno związany jest z wynikiem sportowym. W Poznaniu wpływy komercyjne co prawda wzrosły z 23,7 do 29,2 miliona złotych, ale przychód z transmisji i premii z UEFA spadł z 33,7 do 14,4 miliona złotych, a przychód z dnia meczu z 20,6 do 11,4 miliona złotych. Oba spadki bezpośrednio wynikają z faktu, że – po niezłym w tym względzie 2015 – w 2016 roku Lech nie zagościł na arenie europejskiej.

Ciekawie też w wygląda struktura przychodów. W całej lidze 14 procent wszystkich wpływów pochodzi z dnia meczu, 42 procent ze środków komercyjnych i 44 procent z praw TV oraz premii z UEFA. W poszczególnych klubach wyglądało to następująco:

I jeszcze struktura przychodów całej ligi w ujęciu historycznym:

Zatrzymajmy się na chwilę przy przychodzie z dnia meczu, a ten nieodzownie związany jest z frekwencją, zarówno w lidze, jak i w rozgrywkach pucharowych. I tu także prym wiodła Legia. Jeśli chodzi o ekstraklasę, w minionym sezonie wyglądało to następująco:

Reklama

No dobra, skoro wiemy już mniej więcej, w jakiej wysokości i z jakich źródeł przychody uzyskiwały nasze kluby, to przyjrzyjmy się też, na co te pieniądze były wydawane. W futbolu niemal od zawsze największą część klubowych budżetów pochłaniały pensje. Sprawdźmy zatem, jak do uzyskanych przychodów (bez transferów) miały się wynagrodzenia wypłacane zawodnikom w 2016 roku:

Na powyższej grafice niebieską kreską zaznaczono próg 60 procent, który przyjmuje się za optymalny w relacji przychody-pensje zawodników. Dosyć brutalnie przekroczyła go Wisła Płock, co ma jednak związek z awansem klubu do ekstraklasy. W 2016 roku w Płocku podpisano więc wyższe kontrakty z piłkarzami, a jeszcze nie odnotowano większych wpływów z tytułu gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Mocno nad kreską były też Jagiellonia, Lechia, Korona, Śląsk, Ruch i Górnik Łęczna. W przypadku dwóch ostatnich zainwestowane pieniądze absolutnie nie przełożyły się na wynik sportowy, bo obie ekipy pożegnały się z ligą. Natomiast Legia, dzięki wysokim i stabilnym przychodom, ma tutaj najniższy wskaźnik w całej stawce.

Ogólnie Legia może być przykładem dla wielu, bo przede wszystkim jest klubem, który ciągnie całą ligę za uszy. Warszawianie zanotowali przychód rzędu przeszło 207 milionów złotych, a wszystkie nasze kluby łącznie zgromadziły 579 milionów. Jak łatwo policzyć, udział mistrzów Polski w tym wyniku wynosi niemal 36 procent. I to właśnie głównie dzięki Legii ekstraklasa z roku na rok bije kolejne rekordy. Od 2006 roku, czyli odkąd Deloitte zaczął przygotowywać swoje raporty, wyglądało to następująco:

Jakkolwiek spojrzeć, w samym 2016 roku nasze kluby zanotowały podobnego rzędu przychód, co przez trzy lata pomiędzy 2006 i 2008 rokiem. Poza 2012 rokiem wzrost jest stały i daje umiarkowane powody do optymizmu. Dobrze jednak odnieść tego typu wyniki do innych lig, z którymi nasza ekstraklasa bezpośrednio rywalizuje. A tutaj już tak kolorowo nie jest. Tym razem dane ujęto w milionach euro, a tegoroczny wynik Polski odniesiono do zeszłorocznych wyników Austrii, Szkocji, Danii, Szwecji, Belgii i Holandii:

Tu także – po ciemnozielonych polach – widać jak wiele całej naszej lidze dał awans Legii do Champions League. Jeśli jednak w tym roku warszawianie nie powtórzą tego sukcesu, najprawdopodobniej w kolejnym roku ponownie znajdziemy się za Austrią, a strata do pozostałych jeszcze się powiększy. Są jednak obszary, w których konkurencję gonimy znacznie szybciej. To oczywiście frekwencja na stadionach. W niedawnym tekście poświęconym sytuacji w greckim futbolu (KLIK) mogliście zobaczyć, jak to wygląda w kraju, gdzie jest naprawdę źle. Ale też nie mamy się czego wstydzić w konfrontacji z takimi ligami, jak turecka, rosyjska, belgijska czy portugalska. Zobaczcie zresztą sami:

I naprawdę życzylibyśmy sobie, by od solidnych lig europejskich dzieliło nas tak niewiele również w innych aspektach. Tak czy inaczej coroczny wzrost najważniejszych wskaźników z całą pewnością musi cieszyć, chociaż oczywiście wciąż niemal na każdym polu mamy spore rezerwy. Cały raport przygotowany przez Deloitte możecie zobaczyć TUTAJ.

MICHAŁ SADOMSKI

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

56 komentarzy

Loading...