Reklama

W Lechu zamietli problemy pod dywan. A potem Bjelica zdjął Robaka…

redakcja

Autor:redakcja

05 czerwca 2017, 10:36 • 3 min czytania 43 komentarzy

W zeszłym tygodniu głośno było o skonfliktowanej szatni Lecha (o czym pisaliśmy TUTAJ). W skrócie, po jednej stronie frontu mieliśmy starszyznę reprezentowaną przez Trałkę, Robaka i Pawłowskiego, a po drugiej trenera Bjelicę. Wydawało się jednak, że na ostatni mecz sezonu wszystkie animozje pozostawiono na uboczu i skoncentrowano się na najważniejszym celu. Bo, analizując skład meczowy Lecha w Białymstoku, jedynym widocznym śladem głośnego konfliktu był brak kapitańskiej opaski na ramieniu Trałki.

W Lechu zamietli problemy pod dywan. A potem Bjelica zdjął Robaka…

Do pewnego momentu wydawało się jednak, że sytuację udało się naprostować. Mówiły o tym następujące fakty:

– Trałka wrócił do podstawowego składu,
– Robak wrócił do podstawowego składu,
– Pawłowski wrócił do kadry meczowej,
– Trałka grał dobrze i strzelił gola,
– Pawłowski wszedł na boisko,
– Lech prezentował się bardzo dobrze.

Cały obraz harmonijnie funkcjonującego zespołu runął jednak w końcówce, począwszy od 77. minuty, kiedy to na 1:2 trafił Góralski. Lech zaczął się na boisku miotać, chwilę później stracił drugiego gola, stracił też Jevticia, a dodatkowo Jagiellonia powinna dostać jeszcze rzut karny. Na boisku zrobiło się strasznie blado, a sytuację jeszcze podkręciła sprzeczka Bjelicy z Robakiem. Chorwat w 86. minucie ściągnął walczącego o koronę króla strzelców snajpera i chciał mu podziękować za występ tradycyjnym uściskiem dłoni. A piłkarz krzyknął w jego stronę: – Raz jeden mogę cały mecz zagrać, kurwa?

Reklama

Czy piłkarza można w tej sytuacji zrozumieć? Koniec końców mowa tu o królu strzelców rozgrywek i człowieku, który bardzo dużo dla Lecha w tym sezonie zrobił. Wszyscy pamiętamy, w jakim stylu Robakowi zdarzało się przegrywać miejsce w składzie z Kownackim, i jak niewiele minut dostał w tym sezonie. Cały mecz, o którym krzyczał do Bjelicy, wiosną w lidze udało mu się zaliczyć ledwie dwukrotnie (i za każdym razem zdobył po dwa gole). Wczoraj w Białymstoku Robak walczył też o samodzielny tytuł król strzelców. Czuł że może jeszcze coś zdziałać, podszedł do sprawy ambicjonalnie, puściły mu nerwy, ale…

Ale nie, piłkarz po prostu nie ma prawa tak się zachowywać. Nie ma prawa publicznie wydzierać się na trenera i rzucać w jego stronę kurwami, kiedy ten ściąga go z boiska. Lech walczył w końcu o uratowanie sezonu, a przecież naprawdę niewiele brakowało, by wylądował poza strefą pucharową. W tym kontekście indywidualne ambicje jednego piłkarza nie mogą być ważniejsze niż dobro drużyny. Skoro trener uznał, że na końcowe minuty bardziej przyda mu się świeży napastnik, który mocno powalczy z obrońcami, to Robak musi taką decyzję pokornie zaakceptować, a nie odstawiać jakieś pajacowanie.

Ostatecznie Lechowi udało się dojechać do pucharów, ale też widać gołym okiem, że w ostatnim czasie problemy są tam zamiatane pod dywan. A wczoraj w końcówce meczu ktoś ten dywan podniósł i ponownie odsłonił to i owo. Jakkolwiek spojrzeć, w Poznaniu teraz najważniejszym zadaniem jest wyprostowanie sytuacji, a chyba ciężko będzie to zrobić bez wyrzucenia kilku nadgniłych jabłek z koszyka. W takiej atmosferze ciężko będzie realizować kolejne cele, ale też czasu na decyzje personalne jest naprawdę niewiele. Wczoraj bowiem Kolejorz wywalczył sobie na boisku europejskie puchary, które dla niego zaczną się jeszcze w czerwcu.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

43 komentarzy

Loading...