Reklama

Francja w szoku: Tsonga odpadł w 1. rundzie Rolanda Garrosa

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

31 maja 2017, 17:53 • 2 min czytania 3 komentarze

Francuzi mają wybitnych piłkarzy ręcznych, bardzo zdolnych futbolistów i kilku dobrych tenisistów. Na rodaka, który wygra Rolanda Garrosa, czekają jednak aż od 1983 roku. Wielu trójkolorowych kibiców uważało, że jeśli ktoś przerwie tę fatalną serię, będzie to Jo-Wilfried Tsonga. Ciemnoskóry zawodnik dwukrotnie dochodził w Paryżu do półfinałów (2013,15) pozostawiając po sobie bardzo przyzwoite wrażenie. W tym roku liczył zapewne na to, że zakręci się wokół podobnego wyniku. Miał ku temu powody, przecież w 2017 radził sobie dobrze (bilans 22-5), ostatnio wygrał nawet rozgrywany w Lyonie turniej na mączce. I co? I Tsongi po 1. rundzie nie ma już we French Open…

Francja w szoku: Tsonga odpadł w 1. rundzie Rolanda Garrosa

Żeby jeszcze Jo-Wilfried uległ jakiemuś staremu mistrzowi, przebijającemu się przez kwalifikacje, po których wrócił w filmowym stylu do wysokiej formy, kibice byliby w stanie przełknąć gorycz takiej porażki. Ale nie, ich ulubieniec został stłamszony (5:7, 4:6, 7:6 (8-6), 4:6) przez Renzo Olivo, czyli Argentyńczyka, który z wielkim sportem miał dotychczas tyle wspólnego, że urodził się w Rosario, a więc w tym samym mieście co Leo Messi.

Popatrzmy na liczby: chłopak ma 25 lat, w rankingu ATP zajmuje 91. pozycję, nigdy nie był w nim wyżej niż na 78. miejscu. Przed starciem z Tsongą miał w tym roku bilans 4-11, w karierze nie wygrał ani jednego poważnego singlowego turnieju. Sami przyznacie: delikatnie rzecz biorąc CV Olivo nie powala. Czujemy, że gdyby jeszcze dwa dni temu stał na największym skrzyżowaniu w swoim rodzinnym mieście przez pół dnia, ani jedna osoba nie poprosiłaby go o autograf.

Po arcywpadce Tsongi najwyżej sklasyfikowanym francuskim zawodnikiem, który pozostał w turnieju (16. pozycja na liście ATP), jest… – tak, tak, zgadliście – Gael Monfils. Porozciągany niczym moskiewski baletmistrz tenisista wygrał wczoraj swój 400. mecz w karierze. Potrzebował zaledwie 89. minut, aby odrzeć z marzeń i złudzeń Dustina Browna, który uległ przedstawicielowi gospodarzy 4:6, 5:7, 0:6.

Kibice 31-latka odetchnęli widząc go w wysokiej formie – ostatnimi czasy skoczny Gael miał problemy z lewym kolanem. W efekcie nie wziął udziału w turniejach w Monte Carlo i Rzymie.

Reklama

– Czułem się w miarę OK. W minionych tygodniach z moim ciałem działo się wiele złego, dlatego powrót do gry nie był dla mnie łatwy – stwierdził po wygranej Monfils.

Naturalnie pod nieobecność Tsongi to właśnie w jego kierunku będą posyłane wymagające spojrzenia paryżan. Fani chcieliby, żeby Gael przynajmniej powtórzył swój największy sukces z RG, którym – podobnie jak w przypadku Jo-Wilfrieda – był występ w półfinale. Tyle że Monfils znalazł się w nim naprawdę dawno temu, dokładnie wtedy kiedy za najlepszego piłkarza polskiej reprezentacji uznawano Rogera, a więc w 2008 roku…

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

3 komentarze

Loading...