Reklama

Tak się kończy kombinowanie. Tragedia w Bastii

redakcja

Autor:redakcja

05 maja 2017, 10:15 • 4 min czytania 6 komentarzy

Wyobrażacie sobie sytuację, gdy drugoligowa drużyna gra z naszpikowaną gwiazdami ekipą w Pucharze Francji, a ci pierwsi ledwie tydzień przed meczem chcą… potroić pojemność stadionu? Nie brzmi to jak najpewniejszy plan w dziejach, ryzyko fuszerki jest dość spore. Jednak niektórzy dla pieniędzy zrobią wszystko, nawet rzeczy, które zwyczajnie na początku można przekreślić i powiedzieć, że nie ma opcji. 25 lat temu na Korsyce pojęcia „umiar i rozsądek” pozostawały nieznane. Do momentu, gdy wydarzyła się katastrofa, którą dzisiaj przypomnimy.

Tak się kończy kombinowanie. Tragedia w Bastii

Bastia z sezonu 1991/92, która wówczas grała w Ligue 2, była spektakularna. Mały stadion, którego pojemność szacowało się na sześć tysięcy, na izolowanej od Europy Korsyce na nikim nie robił wrażenia. Niektórzy nawet lekko zlekceważyli Bastię w Pucharze, a ta to skrupulatnie wykorzystywała. Waleczność doprowadziła ich aż do półfinału, a po drodze odprawili z kwitkiem takie drużyny jak Toulouse, Nice czy na końcu Nancy – trzeba przyznać, że frajerami raczej nie są. Na dodatek w 1/4 trafili na Caen. Po wygraniu również z nimi, ludzie na tej wyspie z bacznością oglądali losowanie, bo wiedzieli, że ich zespół może załatwić prawdziwego hegemona. Faktycznie – Bastia trafiła na Olympique Marsylia i było wiadomo, że bilety rozejdą się jak ciepłe bagietki.

Prezes Bastii zaczął kombinować, bo wiedział, że osiem tysięcy (na ćwierćfinał dostawiono dwa kafle krzesełek) nie wystarczy do zadowolenia wszystkich obywateli z tego malowniczego miasta. Dlatego postanowił, że z sześciu w niemal tydzień zrobi osiemnaście. Klamka zapadła, trzeba było znaleźć jedynie chętnych do wykonania tego zadania. Działacze wykonali kilka telefonów i już było wiadomo, że tylko dwie firmy mają narzędzia, by ową trudną misję wypełnić. Kandydaci, czyli firmy Tribune Sud oraz Space Locations. Szef tej drugiej wyraźnie powiedział, że tylko szaleniec mógłby wymyślić coś takiego i to pewne, że konstrukcja się zawali. Jednak ci pierwsi nie mieli z tym problemu, stawiąc tylko jeden warunek, na który się zresztą szykowano – milion franków zapłaty.

12 dni, dziesięć tysięcy miejsc więcej. Szaleńczy wyścig z czasem właśnie zainaugurowano, a do sprzedaży poszła pula osiemnastu tysięcy biletów na spotkanie Bastia-Olympique Marsylia. Powstała też makieta konstrukcji i szczerze mówiąc, wyglądała przerażająco śmiesznie. Po niej samej w zasadzie można było wnioskować, że to nie ma prawa utrzymać ciężaru 700 ton kibiców, jednak Jean-Marie Boymond, człowiek, który wszystko zaplanował, szedł w zaparte. W sumie – kto by nie wziął miliona franków?

Prace nie kończyły się, a już mieliśmy dzień meczowy. Tego pamiętnego 5 maja, usłyszawszy pozytywną opinię o stadionie, pewien dziennikarz napisał „Zrobili to, ci szaleni działacze!”. Jednak prawda była inna. Ostatnie poprawki trwały niemalże do pierwszego gwizdka sędziego tamtego spotkania, a kibice, którzy pojawili się wcześniej na arenie, mogli ujrzeć grupkę gości w kaskach, którzy coś jeszcze majstrowali. A zegar tykał…

Reklama

Niektórzy odmówili oglądania tego spotkania na tej dostawionej trybunie, ale ci odważni, którzy wydali pewnie grubą forsę za możliwość obejrzenia rzekomego widowiska, byli pełni pesymizmu. Korespondent Radio France, Avi Assouli, tak mówił chwilę przed tragedią: „Jestem na szczycie trybuny wśród kibiców. Ledwo rozróżniam zawodników, trybuna kołyszę się jak łódź. Drodzy słuchacze, mam nadzieję, że będę tu jeszcze po zakończeniu meczu.

Godzina 20:18. Mechanicy na samym dole nerwowo dokręcają śrubki, które mają pomóc w uniknięciu tragedii.  Nie minęło 120 sekund, a rozbujane rzędy ludzi runęły wraz z całą budowlą na ziemię. Cisza. Po chwili zmieniła się ona w krzyki, płacze, krew, pot. Wszyscy nagle stanęli w jednym szeregu. Zawodnicy, sztaby drużyn, fani na ocalałych trybunach – nagle wszyscy ruszyli w stronę zmasakrowanej budowli, by spod ton gruzu wyciągnąć żywych.

18 osób straciło życie, ale aż niemal 2,5 tysiąca było rannych, a część z nich trwale okaleczona. Po śledztwie, okazało się, że nie było żadnych wyliczeń, żadnych planów, a cała ekipa robotników robiła trybuny z tego, co wydawało im się najrozsądniejsze. W ten sposób brakujące elementy budowali uzupełniano kawałkami drewna, drutu lub wstążek. Koszmar, tragedia, nieodpowiedzialność. Koniec końców okazało się, że wszyscy zostali okłamani. Oficjalnie dochód z całej operacji wyniósł milion, a realnie aż trzy razy więcej.

 

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

6 komentarzy

Loading...