
weszlo.com / Anglia
Opublikowane 25.04.2017 11:57 przez
redakcja
„Drużyna piłkarska jest jak fortepian. Potrzebujesz ośmiu, żeby go nieśli, i trzech, którzy umieją na tym cholerstwie grać” – mawiał Bill Shankly. Tak, ten od cytatu o futbolu jako sprawy życia i śmierci, tak często wykorzystywanego pokrętnie przez nieznajomość kontekstu. Ci trzej, którzy wiedzą, jak improwizować, jak porywać tłumy, to niemal bez wyjątków także ci, którzy później stają w blasku fleszy, gdy przychodzi do nagradzania najlepszych w swoim fachu. Wczoraj jednak i wirtuozi, i ci, którzy instrumenty ich pracy noszą każdego dnia na plecach, zdecydowali inaczej wybierając najlepszego piłkarza sezonu w Anglii.
N’Golo Kante próżno szukać na liście zawodników z największą liczbą celnych strzałów na mecz. W tym aspekcie piłkarskiego rzemiosła jest 238. zawodnikiem w Premier League.
Francuza ciężko też odszukać wśród piłkarzy z największą liczbą udanych dryblingów na mecz. W tej klasyfikacji jest 91.
Nie lada wyzwaniem jest również dokopanie się do Kante w klasyfikacji kanadyjskiej Premier League, gdzie zajmuje 178. pozycję, ex-aequo z Jamesem Collinsem.
Irracjonalnie brzmi, że statuetkę, którą w poprzednich latach zgarniali prawdziwi piłkarscy artyści – Riyad Mahrez, Eden Hazard, Luis Suarez, Gareth Bale, odebrał pomocnik, który ma tyle goli i asyst co Scott Arfield. Który udanie drybluje rzadziej niż Ramadan Sobhi. Bijący rekordy pod względem udanych wślizgów, zaliczonych przechwytów czy piłek wyłuskanych spod cudzych nóg, a nie strzelający spektakularne bramki, trzymający kierownicę na autostradzie do mistrzostwa – niezależnie od tego, czy ostatecznie udało się je zdobyć.
To nie jest coś, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Coś, nad czym przechodzi się do porządku dziennego tak, jak nad kolejną Złotą Piłką dla Leo Messiego/Cristiano Ronaldo (w zależności od roku, skreśl niepotrzebnego). Futbol, który znamy najlepiej i który najlepiej się ogląda, to ten, którego historia pisze się na naszych oczach. Naznaczony błyskami geniuszu, balansami ciała i strzałami z linii pola karnego po długim słupku Messiego, siłą fizyczną, dryblingami i dążeniem do doskonałości Ronaldo, przepełniony naśladowcami tej dwójki, która od ładnych paru lat wyznacza standardy wielkości.
Kante, ten niepozorny, wydawałoby się, że zdecydowanie za chudy, jak na żołnierza środka pola, uporczywie dążył jednak do zmiany postrzegania tego, co uważa się za efektowne. Do sprawienia, by kradzież futbolówki urosła do rangi sztuki, a odmowa jej oddania była prawdziwym nietaktem. By wzbudzała podobny aplauz, co piękne gole, co przyprawiające obrońców o oczopląsy dryblingi. By w czasach stygmatyzacji defensywnych pomocników (ostatnio na świeczniku Casemiro), ich robota była tak ceniona. Tak szanowana.
Kante dokonał też rzeczy jeszcze większej, niż w 2006 roku Fabio Cannavaro. Ostatni piłkarz wyróżniony nagrodą o jeszcze większym prestiżu, który nie był odpowiedzialny za strzelanie bramek, a za zapobieganie im. Bo Włoch, jakkolwiek wysoko byśmy go cenili i jak bardzo byśmy szanowali, zdobył tamtą nagrodę trochę z braku laku. A właściwie – ze względu na to, że mundial 2006 skopał Ronaldinho, zdecydowany faworyt, gdybyście spytali o to kogokolwiek na początku tamtego roku. Pamięć bywa zawodna, ale nie przypominamy sobie, by dzieciaki na podwórku, z którego wracało się ze zdartymi kolanami, bo w niektórych miejscach nie dawaliśmy rosnąć trawie, krzyczały: „to ja dziś jestem Cannavaro”. Nie. Każdy chciał być „Ronniem”. Nawet, gdy wraz z gwiazdorską reprezentacją Brazylii wracał z Niemiec jako wielki przegrany, na podwórkach królowało „jego” elastico, a nie eleganckie, wręcz dżentelmeńskie wślizgi w stylu Włocha.
Czy Kante został wybrany z braku laku? Bo wszyscy inni zawiedli? Bynajmniej. Można było przecież oddać głos na Harry’ego Kane’a, tak naprawdę jedynego napastnika, jakim dysponuje Tottenham i który chcąc grać o tytuł, nie mógł sobie pozwolić – i nie pozwolił – na najmniejszy dołek formy. Pewnie znacznie częściej wybałuszało się oczy ze zdziwienia po kolejnej solowej akcji Edena Hazarda czy Alexisa Sancheza, po jeszcze jednym błysku geniuszu Zlatana, po zabójczym wykończeniu Lukaku. Każdy z nich zasłużył na to, by być najlepszym, co do niczyjej kandydatury nie można było mieć wątpliwości.
Nie, Kante został wybrany, bo każdym eleganckim odbiorem wyśpiewywał kolejny wers pochwały boiskowej czarnej roboty. Dał dowód, że wielkość nie musi być liczona w bramkach, asystach i udanych dryblingach. Pokazał, że piękno futbolu można rozumieć w sposób daleki od, wydawałoby się utartego, schematu.
Opublikowane 25.04.2017 11:57 przez
Treść usunięta
Treść usunięta
Oj tam. Daj dziecku na imię Leon a później obiektywnie oceniaj.
W 2006 roku wszyscy się emocjonowali rywalizacją Ronaldinho z Henrym w piłce klubowej – a Cannavaro po prostu został mistrzem świata. Pewnie, że z braku laku – bo stoperzy dostają taką nagrodę od wielkiego dzwonu. Ronaldinho i Henry zawiedli w najważniejszych momentach – to ich zdyskwalifikowało. Bo to były jeszcze czasy gdy nie było piłkarskich cyborgów i osiągnięcia drużynowe znaczyły coś więcej.
Treść usunięta
Został Mistrzem Świata – rozegrał fantastyczny turniej. Ale to wszystko. Pojedynczych kapitalnych meczów tamta dwójka miała wiele więcej. Henry zawiódł też w finale LM – tam było piekielnie trudno, ale jednak…
„Nie, Kante został wybrany, bo każdym eleganckim odbiorem wyśpiewywał kolejny wers pochwały boiskowej czarnej roboty.”
Dzwonię po FARE.
Nie ma to jak wybrać najlepszego piłkarza, kiedy sezon trwa w najlepsze. Można sobie wyobrazić udany finisz Tottenhamu i zdobycie przez nich mistrzostwa. I co wtedy? Gdzie nagroda dla Alliego czy chociażby Kane’a?
Sprowadzanie Kante do roli przecinaka jest dla niego krzywdzące. Może nie notuje wielu ostatnich podań – ale bez dwóch zdań wie co z piłką zrobić po odbiorze. Wie jak przenieść ciężar gry pod bramkę rywali – co potrafi niewielu defensywnych pomocników.
Jaką gów*****ną nagrodę porównujecie do osiągnięcia Fabio. Serio liga angielska?? Ostatnie lata pokazują w jakim miejscu oni są.
W 2006 Cannavaro z braku laku? Nie było nikogo innego, więc wzięli jego? To przejrzyjcie skład Francji…