Reklama

„Dzielić uczymy się całe życie”. Jak środowisko pomogło rodzinie młodego lechity

redakcja

Autor:redakcja

31 marca 2017, 19:21 • 5 min czytania 1 komentarz

„Kilkanaście dni temu w Poznaniu spłonęło mieszkanie, w którym razem ze swoją mamą mieszkał wychowanek Akademii Lecha Poznań, Sebastian Herkt. Zarówno młody piłkarz, jak i jego mama, pani Aldona, wyszli z tego zdarzenia cało, ale ogień strawił cały ich dobytek. Teraz potrzebna jest nasza pomoc” – poinformował w połowie lutego Lech. I wtedy ruszyła lawina, bo wsparcie okazało środowisko piłkarskie: klub, zawodnicy pierwszego zespołu zarówno Lecha, jak i… Legii. – To piękny gest. Nigdy bym się tego nie spodziewała – mówi Aldona Herkt.

„Dzielić uczymy się całe życie”. Jak środowisko pomogło rodzinie młodego lechity

Wróćmy do samego początku historii. Co się wydarzyło?
– W naszym mieszkaniu w łazience zapaliła się instalacja elektryczna. Spłonęła łazienka, co za tym idzie – w domu było mnóstwo czarnego dymu. To, co zabrałam z mieszkania, musiałam wyrzucić. Myślałam, że coś uratuję, by żyło nam się lepiej, ale do użytku nie nadawało się już nic.

Pani znajdowała się z synem w mieszkaniu?
– Był tylko syn, któremu zaczęły się ferie, ja byłam w pracy. Bogu dziękuję, że on żyje i w porę się zorientował. Znajdował się w swoim pokoju, za zamkniętymi drzwiami nie było nic czuć czy widać. Szczęście, że akurat wyszedł z tego pokoju. Nie chcę nawet myśleć, jak inaczej mogło się to skończyć.

Wziął pod rękę, co było w okolicy, i wybiegł?
– Tak właściwie to nic nie wziął pod rękę. Zarzucił na siebie koc i wybiegł. Dobrze, że wiedział, że jak jest pożar, to trzeba założyć na siebie koc.

Nie wszyscy by o tym pamiętali w takiej sytuacji.
– Syn jest racjonalny, to chyba cecha sportowca, bo on gra w piłkę od szóstego roku życia. Bogu dziękuję, że tak się zachował – zadzwonił po straż pożarną, do mnie, dopiero wybiegł z budynku. Pytałam, dlaczego nie uciekł od razu. „Mamo, tylko ty wiedziałaś, że jestem w domu, nie wiedziałaś, że jest pożar. A nikt inny nie wiedział, że ja znajduję w środku. Musiałem powiadomić służby, bo jakby coś mi się stało, to nikt by mnie nie szukał” – odpowiedział.

Reklama

Które to było piętro?
– Poddasz w niedużej kamienicy, nad drugim piętrem. Nie aż tak wysoko, ale też nie nisko.

I co się wydarzyło potem? W mediach Lech zaapelował o wsparcie, kolejni piłkarze wychodzili z inicjatywami, oddając rzeczy na licytacje.
– Zaraz po tym pożarze syn miał jechać na obóz, ale został bez niczego. Mnie samej, bo ja wychowuję syna, ciężko było kupić całym sprzęt z jednej wypłaty. Opowiedziałam więc trenerowi o tej sytuacji, pytając, czy może coś synowi wypożyczyć lub zorganizować. Sebastianowi zależy na piłce, a ja chcę zapewnić mu warunki, by robił to, co jest dla niego ważne. Trener bardzo pomógł, zorganizował dla syna stroje, a buty przekazał mu piłkarz Pawłowski. Resztę rzeczy, z pomocą znajomych i rodziny, kupiliśmy. No i syn mógł jechać na ten upragniony obóz.
Całą akcję pomogła rozkręcić moja dawna szkolna koleżanka, Małgorzata Mielcarek. Miałam też w klubie spotkanie z kilkoma zawodnikami i zaoferowali wsparcie. Jestem im bardzo wdzięczna.

To byli zawodnicy pierwszego zespołu?
– Też, ale nie tylko. Prosili mnie początkowo, bym nie podawała ich nazwisk, więc może niech tak zostanie. Klub pomógł i Sebastianowi, i mnie – byliśmy wspólnie na rozmowach w mieście w sprawie mieszkania. Wsparcie otrzymaliśmy też od menedżerów, Macieja Maćkowiaka czy Macieja Gałata.

Abdul Aziz Tetteh wystawił na aukcję koszulkę i sam tę licytację wygrał.
– To już działo się oficjalnie. Dla mnie było ogromną radością, że ktoś o nas pomyślał i zechciał pomóc. To naprawdę ważne – całe życie wyciągałam rękę do słabszych, dawałam coś od siebie. Ciężko było znaleźć się teraz po tej drugiej stronie, ale wiedziałam, że sami sobie nie poradzimy.

Zapewne wie pani od syna, że Lech z Legią nie żyje zbyt dobrze. Tymczasem Michał Pazdan, zawodnik Legii, też się zaangażował w akcję.
– Dzwoniłam do niego, ale nie odebrał. Wysłałam wiadomość i dopiero wtedy się odezwał. Podziękowałam mu. Wiem, że poznaniacy uważają Legię za wroga, ale ja tego powiedzieć nie mogę. Mam słabość do ludzi, lubię ich dobrze traktować i sama lubię być dobrze traktowana. Tego też uczę Sebastiana, by pomagał innym, ile może, i patrzył na życie racjonalnie.

Czyli znów: dobro wraca.
– Ma pan rację. Przekonałam się na własnej skórze, że jeśli dajesz i pomagasz, to może nie dostaniesz czegoś w zamian, ale będziesz miał wynagrodzone.

Reklama

Teraz może pani przyznać, ile razy mówiła synowi, by nie zajmował się grą w piłkę.
– Ani razu! Należę do tych matek, które chcą, by ich dzieci spełniały swoje marzenia. Dlatego nigdy nie powiedziałam, że mam dosyć, żeby już nie grał. Przeciwnie – jak był młodszy, organizowałam swoją pracę pod jego treningi i wyjazdy na obozy. Kiedy nie było mnie stać na obóz, pożyczałam pieniądze. Zawsze chciałam, by Sebastian grał.

Jak w tej całej sytuacji odnalazł się syn? Spłonęło mieszkanie, w którym mieszkaliście, i musiał wziąć sprawy w swoje ręce – wykazać się jako głowa rodziny.
– Sprostał zadaniu, odnalazł się w tym wszystkim. Jestem z niego dumna! Jak na swój wiek, jest bardzo dojrzały i poukładany. Istotne znaczenie odgrywa tutaj sport i dyscyplina, którą uprawia. Nie w głowie mu bzdury, wie, co chce robić i piłka jest dla niego najważniejsza. „Oczywiście, wykluczając mamę” – zawsze dodaje. To syn też do mnie zadzwonił i opowiedział o sprawie z Azizem. Szczerze? Popłakałam się przy telefonie.

Tetteh to akurat zawodnik, który lubi grać ostro i zdecydowanie, a okazało się też, że bardzo chętnie pomaga.
– On ma ogromne serce, nie pozostaje obojętny na krzywdę, która dotyka innych. Niejeden „zwykły”, wykształcony, człowiek miałby też problem, by wypowiedzieć się w równie piękny sposób. A on powiedział, że skoro ma możliwości, by pomóc, to właśnie pomaga. Że pochodzi z takiego kraju, że trzeba się dzielić. Dla mnie dzielenie się – nie tylko pieniędzmi, czasem wystarczy dobre słowo – zawsze było bardzo ważne. Tego uczymy się całe życie.

To jeszcze na koniec: z Sebastiana będzie piłkarz?
– To moje marzenie! Oczywiście, tego nie wie nikt, ale może ma coś zapisane w gwiazdach? Ja jako matka bardzo bym tego dla niego chciała.

Rozmawiał PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

1 komentarz

Loading...