Reklama

Dantejskie sceny na mistrzostwach Polski. „Ludzie grożą, że spalą mi dzieci”

redakcja

Autor:redakcja

16 marca 2017, 14:21 • 7 min czytania 2 komentarze

Oglądaliście „Showgirls”? Młoda autostopowiczka Naomi Malone marzy o karierze w balecie. Dociera do Las Vegas, gdzie sprawnie eliminuje dotychczasową gwiazdę estrady. W polskim boksie amatorskim kobiet trwa podobna brudna walka. Nie wiadomo tylko, czy Ewelina Wicherska chce się pozbyć Sandry Drabik, czy to Drabik zależy na wyautowaniu konkurentki. Ten spór rozstrzygnie sąd.

Dantejskie sceny na mistrzostwach Polski. „Ludzie grożą, że spalą mi dzieci”

Półfinał mistrzostw Polski. Panie stają naprzeciw siebie w ringu. Pojedynek jest zacięty, toczy się w zawrotnym tempie. Prezes PZB Leszek Piotrowski powie później, że będąc w Grudziądzu czuł się, jakby oglądał finał mistrzostw Europy. Sędziowie przyznają zwycięstwo Drabik. Zawodniczce, która w zeszłym roku otarła się o wylot na igrzyska w Rio. Jej oponentka nie może pogodzić się z takim werdyktem. Co dzieje się dalej?

Wicherska: „Rozpłakałam się jak dzieciak. Decyzja sędziów mnie przybiła, przytłoczyła”.

Drabik (dla Poranny.pl): „Rywalka nie potrafiła pogodzić się z porażką, nie chciała zejść z ringu. Całe zajście zaczęło się od słownej agresji wobec mnie i sędziów. Zupełnie bezpodstawnej, bo nikt nie miał wątpliwości, że byłam w tym pojedynku lepsza i wygrałam zasłużenie”.

Wicherska: „Nie reagowałam w sposób agresywny. Miałam wielki żal w związku z werdyktem, ale mam do tego prawo. Przeprosiłam zresztą później organizatora za głupie zachowanie. Usłyszałam od niego, że przeprosiny są bezpodstawne, bo nic takiego się nie wydarzyło. Nie zrobiłam wstydu, nie mówiłam niczego przykrego. Nikt nie jest na mnie obrażony”.

Reklama

Pomiędzy czołowymi polskimi zawodniczkami iskrzy od dłuższego czasu.

Prezes PZB: „Byłem pierwszym trenerem kadry kobiet, przez 12 lat jeździłem z pięściarkami na mistrzostwa Europy, świata. Widziałem ich różne zachowania, różne sytuacje. I wiem, czego po której można się spodziewać. Drabik i Wicherska to zawodniczki, które się wzajemnie nie lubią, nie szanują, a nawet nie tolerują. Wiedząc o tym, powiedziałem Sandrze zaraz po walce, że ma się uspokoić. Ona też była agresywna. Mówię: «Za chwilę masz walkę finałową, na tym się skoncentruj. Każdy stres to ubytek sił. Usiądź sobie». «Dziękuję, wykonam rozkaz» – odpowiedziała. A za pół godziny przybiega i informuje, że ma wybitą rękę. Że została napadnięta”.

Rywalizacja w ringu okazała się niewystarczająca. Na znajdującej się piętro nad halą  stołówce doszło do eskalacja konfliktu. Było chwilę przed godziną osiemnastą.

Drabik: „Razem z koleżanką poszłam na górę po kamerę, bo poprosił o to trener. Tam podeszły do mnie dwie zawodniczki. Uczestniczka zawodów i jej koleżanka, która trenuje MMA. Najpierw znowu były wyzwiska, później doszło do szamotaniny. Zostałam uderzona w twarz. Powalona na ziemię. Tam jedna z tych zawodniczek wykręciła mi rękę, założyła tak zwaną dźwignię. Moja koleżanka nie była mi w stanie pomóc, więc zawołała trenera, żeby odciągnął tę agresywną zawodniczkę ode mnie”.

Dwie na jedną? Wicherska twierdzi, że dysproporcja sił była jeszcze większa. I to niekorzyść jej przyjaciółki, w której przede wszystkim widzi ofiarę. „Dziewczyna odniosła poważne obrażenia. Wymiotowała, boli ja głowa. Ma skierowanie do neurologa, była na obdukcji”.

Drabik ma z kolei skręcony łokieć, naderwane więzadła. Dolegliwości zdrowotne sprawiły, że nie mogła wziąć udziału w finale MP. Straciła tytuł, a w dodatku nie pojedzie na międzynarodowy turniej. „Minimalny czas absencji to pięć tygodni. Dopiero po trzech można będzie leczyć rękę, bo jest bardzo duży obrzęk i wysięk płynu w stawie. Teraz przyjmuję leki przeciwzapalne. Musimy ustabilizować rękę, żeby zacząć ją leczyć” – relacjonuje w rozmowie z lokalnymi mediami.

Reklama

Ta osoba ma świetny podkład na to, co się wydarzyło i będzie to wykorzystywać” – kontruje Wicherska. „Mogło się przecież zdarzyć tak, że kontuzji doznała podczas naszej walki w ringu. Tam też się szarpałyśmy”.

Dopytuję ją, czy to prawda, że jej przyjaciółka trenuje MMA. I czy wiedziałaby, jak założyć tzw. balachę. „Tak, ćwiczy brazylijskie jiu jitsu. Ale amatorsko, dla siebie. Kiedy znajdujesz się w ferworze walki, dochodzi kwestia pewnych odruchów. Każdy korzysta z tego, co potrafi. Gimnastyczka zrobiłaby fikołka, moja przyjaciółka zastosowała znaną sobie technikę”.

Jak z perspektywy zawodniczki PKB Poznań wyglądało całe zajście? Wicherska podkreśla, że nie była uczestniczką bójki, lecz jedynie jej świadkiem. „Ta osoba podeszła do mnie z koleżanką. Spoliczkowano mnie i popchnięto. Za moment w ten sam sposób potraktowano moją przyjaciółkę. Ona zareagowała, zrobiła to w obronie własnej. Wtedy zaczęła się szamotanina, obie dziewczyny wylądowały na podłodze. Napastniczka wykonała dosiad i zaczęła nawalać moją przyjaciółkę po twarzy. Zadała 20-30 silnych ciosów, bijąc z niesłuchaną agresją”.

Mamy świadków i film z tego skandalicznego zdarzenia” – deklaruje na łamach „Echa Dnia” Marek Soboń, trener Sandry Drabik. Według zawodniczki z Kielc to właśnie on miał rozdzielić zwaśnione strony. Inaczej widzi jego rolę Wicherska. „Moją przyjaciółkę zaatakowała koleżanka osoby, o której rozmawiamy oraz jej trener. Tam była trójka napastników na jedną dziewczynę! Trener kopał moją przyjaciółkę po żebrach, była szarpana za włosy. Nie  wyglądało to ciekawie. Być może chciałabym interweniować, ale ktoś mnie powstrzymywał. Stałam więc jak ta dupa i rozpaczliwie krzyczałam: «Zostawcie ją, zostawcie! W końcu ją zabijecie!». Nic nie docierało”.

Prezes Piotrowski: „Po tym jak przybiegła do mnie Sandra, wstałem od stołu prezydialnego i nakazałem gospodarzowi imprezy udać się na górę. Na stołówce była już policja. Przesłuchano główne zainteresowane, panie kucharki. Czekamy na wnioski. Nie jestem wyrocznią w tej sprawie”.

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyły Sandra Drabik i przyjaciółka Wicherskiej. Odrębne postępowanie wszczął działający przy PZB Wydział Dyscypliny. Soboń liczy na to, że zawodniczka z Poznania zostanie dożywotnio zawieszona w startach bokserskich. Prezes PZB pozbawia go złudzeń. „Zobaczymy jak postępowania się potoczy, natomiast dożywotnia dyskwalifikacja obejmuje dopingowiczów recydywistów, osób wspomagających się narkotykami, morderców” – głośno myśli. „Impreza w Grudziądzu odbywała się w kulturalnej atmosferze, były bardzo ładne walki. Ten incydent zaważył na zachwianiu wizerunku polskiego boksu. Ubolewam nad tym”.

Związek był zleceniodawcą turnieju mistrzostw Polski. To nie pierwsza duża afera, która w XXI wieku bezpośrednio lub pośrednio dotyka PZB. W 2005 r. podczas zgrupowania kadry bokserów Rafał Kaczor wbił łyżkę nad lewą nerkę Krzysztofa Cieślaka, który prawie się wykrwawił. Trzy lata temu niewiele brakowało, aby kłótni z wiceprezesem związku Mustafą K. życiem nie przypłacił sędzia Zbigniew Zagrodnik. Zagrodnik został zaatakowany nożem, ale finalnie wycofał oskarżenie. Sprawcy groziło dożywocie.

1-gong-boks

Awantura obozów Wicherskiej i Drabik jest naroślą zaciekłej rywalizacji sportowej. Kielczanka twardo obstaje przy tym, że ostatnia przeciwniczka chciała wyeliminować ją z walki finałowej. Zawodniczka z Poznania idzie o krok dalej i sugeruje, że konkurentka celowo nagłaśnia sprawę zamierzając pozbyć się na dobre groźnej rywalki z kadry. „Po szarpaninie przyszedł do nas trener z neutralnej drużyny. Zaproponował: «Dobra dziewczyny. Pogódźcie się, nie ma tematu». Byłam gotowa na to przystać, ale ta osoba absolutnie nie. Mówiła, że jeszcze mi udowodni, że będzie ze mną walczyć. Jest mściwa i lubi taki rozgłos. Nie jestem pierwszą osobą, którą podaje do sądu. Wcześniej oczerniała byłego prezesa PZB. Ma znajomości u siebie w mieście i chce być w kadrze bezsprzecznym numerem jeden. Buduje swoje szczęście na cudzym nieszczęściu, żyje tym i to jest chore. Obie jesteśmy utytułowanymi zawodniczkami, jednak to ja więcej osiągnęłam w boksie. Boksuję od 99 roku, od 2003 jestem w reprezentacji. Miałam więcej startów zagranicznych, trzykrotnie zdobywałam wicemistrzostwo Europy, osiem razy byłam mistrzynią Polski. Ta osoba nie może się chwalić takimi osiągnięciami”.

Wicherska przekonuje, że ma dowody na swoją niewinność i straszy Drabik procesem o zniesławienie. Już dziś obok postępowania karnego toczy się inny proces, społeczny. „Cały ten rozgłos nie jest mi na rękę. Ja mam rodzinę, prywatne życie. A teraz dostaję po 15-20 telefonów dziennie. Ludzie dzwonią z numerów zastrzeżonych. Słyszałam groźby typu: «Zamknij mordę, bo cię rozj…». Mówią, że spalą moje dzieci, zabiją moją rodzinę. Wie pan, ile kosztuje mnie to nerwów?”.

PRZYGOTOWAŁ: HUBERT KĘSKA

Najnowsze

Igrzyska

Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Kacper Marciniak
2
Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Inne sporty

Komentarze

2 komentarze

Loading...