Reklama

Tułaczka Bendtnera trwa. Czas na Trondheim

redakcja

Autor:redakcja

07 marca 2017, 11:05 • 2 min czytania 9 komentarzy

Nicklasowi Bendtnerowi najwyraźniej już dawno przestało zależeć na tym, by kojarzono go z golami i skutecznością. Duńczyk konsekwentnie obniża sobie poprzeczkę i wcale nie dziwi nas, że z roku na rok zjeżdża coraz niżej. Dopiero co była Premier League, Serie A i Bundesliga, a dziś jest… norweska Eliteserien.

Tułaczka Bendtnera trwa. Czas na Trondheim

Ci którzy wierzyli w jego umiejętności, przez długi czas łudzili się, że swój niewątpliwy talent podeprze ciężką pracą. Że zrozumie jak ważna jest harówa i z samego daru od Boga nie uda mu się podbić świata. Trzeba jednak przyznać, że Bendtner z uroczą beztroską rozmieniał się z roku na rok na drobne i zawodził tych, którzy na niego stawiali. Przez długi czas trenował przecież z Arsenalem i miał nawet sezony, gdy regularnie trafiał do siatki, ale w Londynie szybko kapnęli się jak trudne będzie utrzymanie chłopaka w ryzach. Trafił więc na wypożyczenie do Sunderlandu i tak zaczęła się jego podróż po Europie.

Bez tytułu

W Sunderlandzie wyglądało to jeszcze nieźle, ale im dalej w las, tym coraz mniej bramek ekscentrycznego Duńczyka. W Juventusie nie strzelił ani razu, a mimo tego i tak może sobie zapisać w CV scudetto. W Wolfsburgu, gdy ekipa Wilków była na fali, też prezentował się potwornie blado, a mimo tego uciułał ponad 30 występów, krajowy puchar i superpuchar. Potem przyszedł w końcu czas na drugoligowe angielskie Nottingham, czyli klub – wydawałoby się – skrojony pod niego. Wciąż Wyspy, które znał tak dobrze, ale jednak szczebel niżej. No co jak co, ale po napastniku, który przez lata grał w Premier League, można by oczekiwać, że półkę niżej pozamiata. 723 minuty i ledwo dwa gole… Rzeczywiście, pozamiatał.

Teraz Bendtner występował będzie w chłodnej Norwegii, w utytułowanym jak na tamten region Rosenborgu. Nie chcemy już się po raz kolejny powtarzać, ale to przykre, że chłop w wieku 29 lat trafia na peryferia poważnego futbolu. Bo tak jak ten Nottingham mogliśmy jeszcze na siłę uznać za krok wykonywany w tył tylko po to, by przywrócić karierę na właściwe tory, tak teraz mamy jasny sygnał: „Słuchajcie, nie chcę mi się już grać, ale pozwiedzam sobie trochę i nabiję portfel przed emeryturą”. Wygląda więc, że największym osiągnięciem ostatnich lat kariery Duńczyka będzie przyznany mu przed dwoma laty tytuł Lorda…

Reklama

Duński magazyn, SE Og HØR, wpadł jakiś czas temu na kapitalny pomysł. Jego dziennikarze, będący pod wrażeniem internetowego wizerunku jego lordowskiej mości Bendtnera, postanowili, że najwyższa pora zrobić z napastnika Wolfsburga prawdziwego Lorda. W związku z tym kupili mu skrawek ziemi w Glencoe Wood, części szkockiego rezerwatu przyrody. Lubimy takie historie.

29dvces

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...