Reklama

Zdychaj w męczarniach, dziwko! Świat sportu pełen nienawiści

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

03 marca 2017, 14:35 • 7 min czytania 33 komentarzy

Kubica to idiota i na własne życzenie zmarnował sobie karierę”,  „Radwańska nigdy nic nie wygra, bo olewa Polskę. A do tego jest brzydka”, „Janowicz? Rozwydrzony dzieciak, uzależniony od gier komputerowych”, „Lewandowski nie strzela w kadrze, bo w Bayernie lepiej płacą”. I tak dalej, i tak dalej. Hejt jest wszechobecny, nikt się przed nim nie obroni. Gdyby hejterzy mogli startować na igrzyskach, mielibyśmy zapewniony medal.

Zdychaj w męczarniach, dziwko! Świat sportu pełen nienawiści

Za dużo nienawiści

Polacy są w niej mocni, ale prawda jest taka, że tę dyscyplinę powszechnie uprawia się na całym świecie. Fale hejtu przelewają się przez polityków, dziennikarzy, celebrytów, artystów i oczywiście sportowców. Najchętniej przez tych z sukcesami, a co za tym idzie – bogatych. To działa trochę jak w starym dowcipie o tym, że trzech gości złapało złotą rybkę i jeden zażyczył sobie lamborghini, drugi domu z basenem, a trzeci – żeby tamci jednak tego nie mieli. Jasne, miliony kibiców cieszą się z sukcesów Lewandowskiego, Stocha czy Radwańskiej, ale część z nich ma problem z wysokością ich kontraktów. No, może Stocha nie, bo generalnie zarobki w skokach na kolana nie powalają.

A propos skoków: z falą hejtu zmagać musi się na przykład Janne Ahonen, żywa legenda tej dyscypliny, można powiedzieć – fiński odpowiednik Adama Małysza. Wyobrażacie sobie hejt na Małysza? My też nie bardzo, choć zestaw wąsik + kolczyk w uchu był rzeczywiście fatalny… A Ahonen dziś musi wysłuchiwać obraźliwych tekstów na swój temat.

0malysz

Reklama

Otrzymuję mnóstwo negatywnych, nieprzyjemnych i obraźliwych wiadomości. Dostaję je regularnie. Przykro mi, że jest w nich tyle nienawiści – wyznał na antenie fińskiej telewizji YLE.

Jasne, dziś już nie skacze tak, jak kiedyś i nie zwycięża, ale umówmy się: po 36. wygranych konkursach Pucharu Świata, 5 triumfach w Turnieju Czterech Skoczni oraz walizce medali z igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata – jeśli ma ochotę sobie jeszcze poskakać, to hejterom wara od tego!

Jesteś kurewsko słaba!

Hejt jest coraz większym problemem. Kiedyś sportowcy mogli się z nim zetknąć prawie wyłącznie na arenie. Poza tym, mieli spokój. Teraz zawodnicy z powodów marketingowych muszą być obecni w mediach społecznościowych, przez co w zasadzie bez przerwy są narażeni na negatywne emocje – podkreśla Daria Abramowicz, psycholog sportu. – Przemoc na wszystkich działa w ten sam sposób, każdy z nas ma emocje i poczucie własnej wartości. U sportowców dochodzi jeszcze wielka presja i oczekiwanie wyników, przez co są narażeni dużo bardziej.

Hejt zalewa jednak nie tylko tych najbardziej znanych i utytułowanych sportowców. Szczególnie widoczne jest to na przykładzie tenisa, jednego z najchętniej typowanych sportów w zakładach bukmacherskich. Ktoś stawia w czasie spotkania na zawodnika, który prowadzi 5:2 w decydującym secie, ten jednak daje się przełamać i ostatecznie przegrywa. Co może zrobić gracz? Zapomnieć o sprawie, postawić kolejny kupon? Jasne. Może też znaleźć na Twitterze czy Facebooku sportowca, który go zawiódł i posłać mu parę ciepłych słów.

Na przykład takich: „Jesteś kurewsko słaba. Mam nadzieję, że umrzesz powoli, ale w pierdolonych męczarniach. Zasłużyłaś na to! DZIWKA!” Taką serię tweetów przeczytała Nicole Gibbs, amerykańska tenisistka z okolic setnego miejsca rankingu po porażce z notowaną ponad 50 miejsc wyżej Jekateriną Makarową. Ktoś postawił jednak na Gibbs i musiał się „wyżalić”.

Reklama

Słowa zniszczyły jej karierę

Tego typu historii w tenisowym świecie jest mnóstwo. Kevin Anderson odpadł w pierwszej rundzie ubiegłorocznego Wimbledonu, choć wygrał dwa pierwsze sety. „Beznadziejnie, że przegrałem, ale chociaż dostałem mnóstwo wiadomości z groźbami na Facebooku i Twitterze, więc od razu czuję się lepiej”. Napisał. Ustalmy jedno: nie chodzi o wiadomości w stylu „Ech, ale spieprzyłeś mi kupon”, czy „Fatalnie, że przegrałeś, myślałem, że jesteś lepszy”, tylko konkretne wiadomości, w których tenisiście grożono śmiercią.

To poważna sprawa, bo wielu sportowców z tego typu presją sobie nie radzi. Trudno się zresztą dziwić. Jako czynny zawodnik masz się skupiać na treningu, przygotowaniu do startu i jak najlepszym występie. Po nim należy pracować nad wyeliminowaniem błędów i jeszcze lepszym przygotowaniem. I tak przez całą karierę. Trochę trudno się na tym skupić, kiedy czytasz o sobie: zdychaj, zabije ciebie i twoją rodzinę, życzę ci raka i inne tego typu uprzejmości.

Łatwo schować się za ekranem i atakować innych w internecie. Ja jestem dość odporna na takie ataki, ale jest sporo osób, które słyszą koszmarne słowa każdego dnia, a nie mają jak się bronić. Przestańcie to robić – apeluje do hejterów Karolina Woźniacki, była liderka rankingu, która też się nasłuchała w karierze.

Ci inni, o których mówi, to między innymi Rebecca Marino. Obiecująca kanadyjska tenisistka, notowana w pierwszej 40 rankingu, zakończyła karierę w wieku… 22 lat. Nie wytrzymała fali ataków w mediach społecznościowych. Przez długi czas zmagała się z depresją.

Jest takie powiedzenie, że pałki i kamienie mogą połamać kości, ale słowa nigdy cię nie skrzywdzą. Z tym, że to nieprawda. Słowa zdecydowanie krzywdzą – mówi Marino. – Mnie odebrały całą radość życia i szczęście z gry w tenisa. Decyzja o zakończeniu kariery to była najtrudniejsza rzecz, jaką zrobiłam w życiu, ale jednocześnie najlepsza.

all

W stu procentach zgadza się z tym inna tenisistka, Ałła Kudriawcewa. Rosjanka we wrześniu zerwała ścięgno Achillesa i przeszła operację, po której czekało ją 6-7 miesięcy przerwy. – Będę tęskniła za rywalizacją, ale pozytywna strona jest taka, że prawdopodobnie będę wolna na 6-7 miesięcy od hejterów – napisała na Twitterze. Innymi słowy, zawodniczka z pewnych względów cieszy się z koszmarnej kontuzji! Masakra…

Metoda „na Różala”
Myślicie, że są sportowcy odporni na hejt? Bzdura! Dotyka on wszystkich, bez wyjątku. Różnica jest taka, że jedni radzą sobie z nim lepiej, inni gorzej, a inni – jak panna Marino – wcale.

Dobrym przykładem może być tu Mamed Khalidow, idealny przykład sportowca, który najpierw poczuł miłość kibiców, a potem nienawiść hejterów. Po kontrowersyjnym werdykcie sędziów, którzy w maju dali mu wygraną w walce z Azizem Karaoglu, został bezlitośnie wygwizdany. Powiecie: zdarza się każdemu sportowcowi. Atak na Khalidowa był jednak zmasowany, widać było, że gwiazda KSW kompletnie sobie z nim nie radzi.

Miłość tłumu w przeciągu dziesięciu minut, zmieniła się w jakąś dziką nienawiść. Ja sam byłem mocno zszokowany, przy czym ja z takimi zjawiskami mierzę się na co dzień, a mający ograniczony kontakt z hejtem Mamed był w ciężkim szoku. I wcale mu się nie dziwię. Przeżył to na własny sposób i boleśnie przekonał się, jaka jest natura hejtu. Ta sytuacja pokazała, że przez wiele lat można być noszonym na rękach, po czym wystarczy jedna gorsza walka i okazuje się, że jesteś nic niewarty – opowiadał Martin Lewandowski, współzałożyciel KSW w wywiadzie dla portalu Interia.

Z hejterami można jednak walczyć, o czym przekonuje inny zawodnik KSW, Marcin „Różal” Różalski. I słowo „walka” należy rozumieć tu w sposób jak najbardziej dosłowny. „Różal” potrafi namierzyć adres kogoś, kto napisze o nim w internecie kilka słów za dużo, po czym przechodzi do kontrataku. Czasem pisze do hejtera wiadomość, czasem odwiedza go osobiście. – Ostatnio dostałem adres, skądś akurat wracałem, więc zajechałem do Torunia. Idę pod wskazany adres, pukam do drzwi, otwiera mi, metr sześćdziesiąt parę, zwykły chuj do szczania. Nie był biały, był przezroczysty. Spojrzałem i mówię: no, kurwa, nie wierzę! Naplułem na ryj i pojechałem do domu…

 

Zachwyt, hejt, a potem płacz

Co o metodzie „Różala” sądzi specjalistka? Czy taka forma obrony przed nienawiścią może być skuteczna?

Teoretycznie można spróbować wykorzystać hejt i motywować się niechęcią innych, ale jest to bardzo trudne. W walce z cyberprzemocą tak naprawdę najwięcej zależy od indywidualnego nastawienia danego sportowca i jego poczucia własnej wartości – wyjaśnia Daria Abramowicz, psycholog sportu. – Hejt to dla zawodnika po prostu kolejne źródło stresu i presji, może naruszyć, a nawet zniszczyć jego wiarę we własne możliwości. A to oczywiście przełoży się na wyniki, za co oczywiście sportowiec znów będzie hejtowany…

W polskim sporcie ciężko znaleźć sportowca, którego ominąłby hejt. Dostawało się największym gwiazdom, z Robertem Lewandowskim na czele.

Każdy znany sportowiec w Polsc bywał w podobnej sytuacji: Małysz, Kowalczyk, Kubica, Gortat czy Lewandowski – mówił Tomasz Wiktorowski, trener Agnieszki Radwańskiej, pytany o ataki na nią. – Za każdym razem wygląda to podobnie: najpierw jest zachwyt, potem hejt, a potem płacz, gdy ktoś taki kończy karierę. Smutna prawda jest taka, że za mało doceniamy wybitnych sportowców…

JAN CIOSEK

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

33 komentarzy

Loading...