Reklama

Barcelona, czyli czarna bestia Unaia Emery’ego

Janusz Banasinski

Autor:Janusz Banasinski

14 lutego 2017, 15:17 • 3 min czytania 8 komentarzy

Drzazga w oku, ość w gardle, kamień w bucie. Koszmar, klątwa, trauma nieodłącznie towarzysząca niczym cień. Lub też po prostu – jak powiedzieliby Hiszpanie – „Bestia negra”, czyli czarna bestia. Tak zapewne w dużym skrócie brzmiałaby nasza odpowiedź, gdybyście przed dzisiejszym hitem 1/8 finału Ligi Mistrzów zadali nam pytanie, czym dla Unaia Emery’ego jest FC Barcelona. 

Barcelona, czyli czarna bestia Unaia Emery’ego

O tym, by przekonać się, że Duma Katalonii raczej nie należy do zespołów powodujących u Unaia Emery’ego niezmąconego niczym, szerokiego uśmiechu, wystarczy spojrzeć na dotychczasowy bilans starć jego drużyn w potyczkach z wieczornym rywalem PSG: jedno zwycięstwo, sześć remisów i szesnaście razy po papie. Cóż, statystyka – eufemistycznie rzecz ujmując – niezbyt korzystna, jak na szkoleniowca, który w kraju uważany jest za jednego z najlepszych w swoim fachu.

Żeby jednak nie było niedomówień – nie chodzi w tym wypadku o zbieranie za każdym razem (choć oczywiście i to się zdarzało) po dupie różnicą kilku bramek. Przeciwnie: nieraz można było odnieść wrażenie, że przeciwko Emery’emu sprzeniewierzyły się nadprzyrodzone siły. Jeśli bowiem o ostatecznym sukcesie/niepowodzeniu decydować miały detale, z wyjątkiem jednego meczu zawsze dawały one triumf „Blaugranie”.

Najwięcej niekorzystnych splotów okoliczności przypadło na miniony sezon, gdy w Superpucharze Europy Sevilla mimo szaleńczej pogoni i odrobienia trzybramkowej straty przegrała po golu Pedro pod koniec dogrywki, następnie w lidze poległa 1:2, choć grała naprawdę bardzo dobrze i jako pierwsza wyszła na prowadzenie, a na sam koniec po dogrywce doznała porażki 0:2 w finale Pucharu Króla, mimo że przez niemal godzinę grała w przewadze jednego zawodnika (czerwona kartka Mascherano).

Pełna historia konfrontacji ekip Unaia przeciwko „Blaugranie” we wszystkich rozgrywkach  wygląda zaś następująco:

Reklama

2015/16 (Sevilla) – 4:5, 0:2, 2:1, 1:2

2014/15 (Sevilla) – 1:5, 2:2

2013/14 (Sevilla) – 2:3, 1:4

2012/13 (Sevilla i Spartak Moskwa)  – 1:2, 2:3, 0:3

2011/12 (Valencia) – 1:5, 2:2, 1:1, 0:2

2010/11 (Valencia) – 1:2, 0:1

Reklama

2009/10 (Valencia) – 0:0, 0:3

2008/09 (Valencia) – 0:4, 2:2

2007/08 (Almeria) – 0:2, 2:2

Jedno jedyne zwycięstwo Emery’emu odnieść udało się 3 października 2015 roku w ligowej potyczce na Sánchez Pizjuán. Wówczas Sevilla po meczu – jakżeby inaczej – pełnym dramaturgii wygrała po golach Krohn-Dehliego i Iborry (dla Barcelony trafił Neymar):

Z jednej strony trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że PSG pod względem czysto piłkarskim to najlepszy zespół, jaki dotychczas miał okazję prowadzić Emery, z drugiej jednak – równie trudno nie ulec wrażeniu, że jak na razie Bask wciąż nie potrafi wykrzesać z niego pełni potencjału. Choć nazwanie dwumeczu z Barceloną najważniejszym w karierze w przypadku szkoleniowca PSG byłoby pewnie mimo wszystko nieco na wyrost, to jednak pod względem ambicjonalnym będzie on dla niego niewątpliwie bardzo istotny.

Emery stanie bowiem przed najlepszą możliwą okazją na choćby częściowe odkucie się rywalowi, na którym raz po raz wywijał wywijał orły i łamał sobie zęby, a także po kilku latach będzie mógł powalczyć o swój pierwszy awans do ćwierćfinału Champions League. Bo o ile w Lidze Europy baskijskiemu szkoleniowcowi zewsząd bito pokłony, o tyle w Lidze Mistrzów za każdym razem szybko lądował na aucie. Wystarczy wspomnieć, że jego największym do tej pory sukcesem w najbardziej elitarnych rozgrywkach Starego Kontynentu był awans z Valencią do 1/8 i odpadnięcie w dwumeczu z Schalke w sezonie 2010/11.

Dziś, jak już wspomnieliśmy, pod względem personaliów Emery dysponuje zawodnikami ze ścisłego topu, ale w porównaniu z dwumeczem sprzed sześciu lat wprost proporcjonalnie wzrosła również klasa przeciwnika. Nawet jeśli faworytem jest oczywiście Barcelona, a ewentualna porażka raczej nie będzie stanowić o jego trenerskim pogrzebie, to mimo wszystko z pewnością nie będzie to spotkanie z serii tych, w których nie ma nic do stracenia. W Paryżu po kilku latach budowania potęgi w końcu chcieliby bowiem odpiąć od siebie łatkę ekipy, która mimo wydawanych setek milionów wciąż jest za wąska w barach na to, by rzucić realne wyzwanie największym w Europie. Emery z kolei walczyć będzie o zastrzyk zaufania, którego na krajowym podwórku w ciągu ostatnich kilku miesięcy zdążył nadużyć.

Do stracenia jest więc wbrew pozorom całkiem sporo, jednak – jakkolwiek spojrzeć – drugie tyle PSG i Emery mogą zyskać. Drugie tyle albo i jeszcze więcej.

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
12
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Liga Mistrzów

Komentarze

8 komentarzy

Loading...