Reklama

Powrót Rangersów okazał się dobrą wiadomością dla Celtiku

redakcja

Autor:redakcja

07 lutego 2017, 13:18 • 4 min czytania 21 komentarzy

Celtic zmierza po szósty z rzędu tytuł piłkarskiego mistrza Szkocji. Jeśli fani tamtejszego futbolu zastanawiali się, jak będzie wyglądała rywalizacja po powrocie Rangersów, to odpowiedź jest już znana. Podopieczni Brendana Rodgersa mają największą przewagę w historii.

Powrót Rangersów okazał się dobrą wiadomością dla Celtiku

Gdy cztery i pół roku temu Rangersi wylatywali z ligi za długi, stało się jasne, że rozpoczyna się panowanie Celtiku. „The Bhoys” wygrywali rozgrywki jeszcze przed ich startem. O ile Celtom przytrafiały się porażki w krajowych pucharach, gdzie o awansie do następnej rundy decyduje tylko jedno spotkanie, o tyle na dystansie całego sezonu żadna drużyna w Szkocji nie była w stanie ścigać się z ekipą w biało-zielonych trykotach.

Ale oto do Scottish Premier League wrócił odwieczny rywal, czyli Rangersi. Drużyna z Ibrox Park zdążyła już zapomnieć o 130 milionach funtów zadłużenia (choć w 2014 roku przez moment wydawało się, że znów żyją ponad stan) i dawała nadzieję na nieco większe emocje w walce o tytuł. Tym bardziej, że w minionym sezonie udało im się pokonać Celtic w półfinale Pucharu Szkocji.

Nadzieje okazały się jednak złudne. Drużyna Marka Warburtona gra na poziomie zbliżonym do Aberdeen. 12 zwycięstw, 7 remisów i 5 porażek sprawiają, że Celtic ma aż 27 punktów przewagi. W bezpośrednich spotkaniach wygrywał 5:1 i 2:1. Nawet najstarsi Szkoci nie pamiętają, żeby dwóch największych rywali dzielił w tabeli taki dystans. Pół żartem, pół serio można więc powiedzieć, że powrót Rangersów tylko zmotywował ekipę z drugiej części Glasgow. Piłkarze Brendana Rodgersa wygrali dotąd 23 z 24 ligowych spotkań. Drużyna ubierana w koszulki firmy New Balance właśnie pobiła krajowy rekord meczów bez porażki – ostatniej doznała w minione wakacje. Warto w tym miejscu podkreślić, że gdy w lidze brakowało odwiecznego przeciwnika, Celtic przegrywał od czterech do nawet siedmiu meczów w sezonie.

Reklama

Przyczyny? Przede wszystkim finanse.

Przepaść w tabeli jest prawie tak samo duża, jak różnica w klubowych sejfach. Celtic w ubiegłym sezonie miał 52 miliony funtów przychodu. Rangersi o trzydzieści milionów mniej. Właśnie dlatego „The Gers” latem wydali na transfery niespełna 2 miliony funtów. A właściwie na transfer Joe Garnera, bo trzynastu pozostałych piłkarzy pozyskali za darmo. Tymczasem Celtic dopiero co wyśmiał ofertę 20 milionów funtów za swojego podstawowego snajpera Mousse Dembele. – To dużo poniżej jego wartości. A my nie jesteśmy klubem, który musi sprzedawać piłkarza, gdy pojawi się pierwsza lepsza oferta – tak propozycję West Hamu skomentował sztab trenerski drużyny z Celtic Park.

– Celtic wyprzedza nas o dwa-trzy lata, zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym. Tyle, że my nie możemy znów szastać pieniędzmi bez opamiętania, bo to może się skończyć tak, jak cztery lata temu. Nie powinniśmy rzucać się w pościg za Celtikiem, nawet gdyby to oznaczało, że zdobędzie on dziesięć tytułów mistrza Szkocji z rzędu – apelował ostatnio w szkockich mediach Willie Henderson. Człowiek-legenda drugiej części miasta. W barwach Rangersów rozegrał aż 478 spotkań.

Taka passa oznaczałaby, że oba kluby zrównają się pod względem liczby tytułów mistrza Szkocji. Taka passa Celtów byłaby oczywiście na rękę ich sponsorom. Gdy w 2015 roku New Balance postanowił na poważnie zaangażować się w świat futbolu, Celtic był jednym z jego pierwszych wyborów. I to był strzał w dziesiątkę. Drużyna z Glasgow jest pierwszą spośród wspieranych przez odzieżowego potentata, która zdobywa tytuły mistrzowskie w swoim kraju. A przecież znając mentalność Amerykanów – dla nich liczy się tylko zwycięstwo.

Paradoksalnie dla Celticu powrót Rangersów może okazać się zbawienny. Wspomniane 52 miliony przychodów były w ostatnich latach sufitem – do przebicia, tylko jeśli drużyna z sukcesami występowała w Lidze Mistrzów. Po tym, jak klub z Ibrox Park zleciał do trzeciej ligi, telewizja mocno naciskała na renegocjację kontraktu na pokazywanie spotkań. Oficjalnych danych nigdy nie podano, ale według spekulacji, szkocka piłka straciła na tym 15-20 milionów funtów. Umowa z BT Sport wygasa jednak po zakończeniu bieżącego sezonu. Obecność drużyny z największą liczbą trofeów w historii europejskiego futbolu (54 mistrzostwa Szkocji, 60 krajowych pucharów, 1 Puchar Zdobywców Pucharów) będzie mocną kartą przetargową przy nowych negocjacjach.

Reklama

Dlatego w dłuższej perspektywie za Rangersami po cichu powinni też trzymać kciuki kibice Celticu. Silny rywal za miedzą powinien spowodować podniesienie poziomu sportowego, co z kolei może przełożyć się na lepszą grę w Europie. Nie tak znowu dawno temu Szkoci mieli dwie drużyny w fazie grupowej Ligi Mistrzów. A przecież nie trzeba przypominać, co to oznacza dla klubowych budżetów. Celtic pod nieobecność Rangersów grał w Champions League trzykrotnie. A wtedy jego przychody momentalnie rosły – nawet o dwadzieścia milionów funtów rocznie. A teraz może się okazać, że obecność w lidze odwiecznego rywala pomoże im wyciągać jeszcze większe pieniądze z kasy UEFA.

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

21 komentarzy

Loading...