Jeszcze pół roku temu trwała duża dyskusja, czy Śląsk może pozwolić sobie na wypuszczenie z rąk Bence Mervo, czy nie przychwyci go Legia, Cracovia albo jeszcze ktoś inny. Ale wystarczyła jedna runda, by we Wrocławiu zaczęli się zastanawiać, w jaki sposób pozbyć się Węgra. I kiedy Jan Urban miał mu dać jeszcze jedną szansę, ten na zgrupowaniu w Turcji uzbierał łącznie… pięć minut.
Śląsk rozegrał tej zimy pięć meczów kontrolnych. Na dzień dobry z Wartą Poznań zmieściło się w składzie dwóch napastników, Idzik i Mervo, którzy zostali zmienieni w przerwie. I od tamtej pory czy to z Chrobrym, czy z Sabutalo Tbilisi, czy z Walfdof Mannheim ten drugi nie pojawiał się już na murawie. Jedynie z bułgarskim Łokomotiwem Gorna Orjachowica wszedł z ławki w 85. minucie. I tyle, tylko tyle.
Mervo w tym pierwszym sparingu, kiedy znalazł się w jedenastce, zdobył bramkę. To miało być dobre wejście w nowe rozdanie u Urbana, postawienie na czystej karcie pierwszego plusika. Dlatego trener Śląska, mimo że po rundzie jesiennej spadła na zawodnika fala krytyki, chciał jeszcze spróbować. No i spróbował tak, że na podstawie samych treningów uznał, że lepiej inwestować w innych. Bilans napastników na zgrupowaniu w Turcji wygląda bowiem tak:
Biliński: 187 minut, 1 goli
Idzik: 77 minut, 1 gol
Mervo: 5 minut, 0 goli
Hierarchia wydaje się więc jasna, w tej właśnie kolejności. Pytanie tylko, jak długo się utrzyma. Po pierwsze, we Wrocławiu myślą o nowym napastniku. Po drugie, kombinują, jak Mervo – obecny numer 3 – odstrzelić.
A przecież król strzelców mistrzostw świata U-20 w 2015 roku (ha, jak to było niedawno!) wiosną poprzedniego sezonu strzelił cztery gole i zbierał bardzo pochlebne opinie. Pamiętamy, jak w Śląsku nerwowo obgryzali paznokcie, że nie są w stanie go wykupić, jak ostatecznie świętowali, że wypożyczyli go na rok i żałowali, że trwało to tak długo. No to dziś żałują, że za to wypożyczenie – jak donosi PS – wyłożyli na stół 100 tysięcy euro.
Fot. FotoPyk