Reklama

Dominik Nagy w drodze do Warszawy. Jesienią nie tracił czasu

Michał Sadomski

Autor:Michał Sadomski

06 stycznia 2017, 18:23 • 4 min czytania 50 komentarzy

W ostatnim czasie Legia jest bardzo aktywna na rynku transferowym, bo przedwczoraj zaprezentowano Artura Jędrzejczyka, a dziś Daniela Chimę Chukwu. Niedługo do Warszawy przybędzie trzeci zimowego nabytek, zakontraktowany jeszcze w letnim okienku transferowym, czyli Dominik Nagy. O nim jest stosunkowo najciszej, co wcale nie oznacza, że młody Węgier okaże się mniej znaczącym wzmocnieniem.

Dominik Nagy w drodze do Warszawy. Jesienią nie tracił czasu

Legia zostawiła 21-latka na cztery miesiące na Węgrzech i chyba było to niegłupie posunięcie. Trochę poszperaliśmy na temat ostatnich występów Dominika, już po podpisaniu kontraktu z mistrzem Polski. W tym czasie zdążył zaliczyć mecz jako kapitan węgierskiej młodzieżówki (z Liechtensteinem), strzelić pierwszego gola w drużynie U-21 (z Portugalią) oraz zadebiutować w dorosłej reprezentacji (ze Szwecją). Do tego dołożył kilkanaście występów w lidze i w Pucharze Węgier, w większości w pełnym wymiarze czasowym.

Z wypowiedzi zawodników grających w ostatnim czasie razem z Dominikiem wynika, że jest to piłkarz niezwykle wszechstronny, o świetnie ułożonej lewej stopie i bardzo dobrej szybkości, zarówno na pierwszych metrach, jak i na dłuższych dystansach. Najlepiej czuje się na lewym skrzydle, gdzie gra bardzo agresywnie, nie unika bezpośredniej walki z przeciwnikiem i przed nikim nie pęka. W warszawskiej szatni raczej nie będzie siedział cicho, bo to chłopak otwarty – w opinii niektórych nawet nieco zuchwały – i dosyć rozrywkowy. Nie miewa tremy i świetnie radzi sobie z presją. Na boisku zazwyczaj robi swoje i nie przejmuje się niepochlebnymi opiniami na swój temat. To typ piłkarza, który nie potrzebuje dużo czasu na aklimatyzację, co odróżnia go chociażby od nieźle radzącego sobie na Węgrzech Davida Holmana, który kompletnie nie poradził sobie w poznańskim Lechu.

Mimo zaledwie 21 lat na karku Nagy należał tej jesieni do ścisłej czołówki, zarówno w Ferencvárosi TC, jak i w całej lidze węgierskiej. Dominik był rzucany po całym boisku (podobnie jak Guilherme w Legii), bo w tej rundzie zagrał na obu skrzydłach, bywał podwieszony pod napastnika, a także zaliczył trochę minut jako defensywny pomocnik. Z raportu InStat z rundy jesiennej bieżącego sezonu wynika, że pod względem liczb to najlepszy ofensywny pomocnik w tamtejszej lidze. Nagy ma najwyższy InStat Index spośród wszystkich zawodników grających na Węgrzech na dziesiątce, a także – gdyby porównać go z prawymi lub lewymi pomocnikami – wygrałby i te klasyfikacje. Jakkolwiek spojrzeć, Dominik w bardzo młodym wieku pod względem liczb zdominował wszystkie ofensywne pozycje wśród pomocników z ligi węgierskiej.

Co prawda podstawowe statystyki nowego legionisty mogłyby być nieco lepsze (gol i cztery asysty), ale należałoby dodać do tego dwa wywalczone rzuty karne oraz inne liczby, które wychodzą dopiero po wgryzieniu się w raport InStat. Nagy to niesamowity walczak, który uwielbia iść z przeciwnikiem w zwarcie. Z racji niewielkiego wzrostu (174 centymetry) najczęściej wchodził w pojedynki na ziemi, których na przestrzeni rundy miał aż 317, co jest drugim wynikiem w całej lidze. Niemal z połowy z nich potrafił wyjść zwycięsko, w czym pomagały mu chętnie próbowane zwody – łącznie wykonał ich 113, co także jest drugim wynikiem w lidze. Nie można jednak powiedzieć, że obrońcy mu odpuszczali, bo Nagy był też czwartym najczęściej faulowanym zawodnikiem na Węgrzech (57 przewinień na nim, średnio 3,5 w każdym meczu). Ale i on nie pozostawał rywalom dłużny, o czym świadczyć może osiem zebranych żółtych kartek – najwięcej w całej lidze.

Reklama

Nagy na Węgrzech był także 13. pod względem kluczowych podań (w całej rundzie 36 prób, z czego 21 skutecznych), czyli zagrań, po których partner znajduje się w dogodnej sytuacji do strzelenia gola. Legitymuje się też bardzo wysoką – jak na swoją pozycję – skutecznością podań (83 procent). To także zawodnik mocno pracujący w defensywie, w której wygrywał 52 procent pojedynków, notował sporo odbiorów (2,6 na mecz) i przejęć (3,6 na mecz, w tym 2,4 na połowie przeciwnika). Z minusów należałoby wspomnieć słabą grę w powietrzu (66 procent przegranych pojedynków) oraz dużą liczbę strat – aż 215 w rundzie, co jest dwunastym najgorszym wynikiem w lidze. Ogólnie jednak Nagy pod względem liczb w lidze węgierskiej wypada znacznie lepiej niż chociażby znacznie starszy Adam Gyurcsó przed rokiem.

Jakkolwiek spojrzeć, minusem jest także poziom ligi, w której Nagy się piłkarsko wychował. Węgierskie kluby od lat są obijane w Europie, przez co w krajowym rankingu UEFA tamtejsza liga jest na dalekim 33. miejscu i ma taki sam współczynnik, co liga mołdawska. Tamtejsze wielkie talenty, jak Gyursco (w sezonie 14/15 zaliczył 6 goli i 18 asyst) czy Holman (tej jesieni 5 goli i asysta) radzą sobie u nas średnio lub nie radzą sobie wcale. Ale też pamiętać należy o przykładzie z przeciwnego bieguna, czyli o Nemanji Nikoliciu, który to właśnie w Polsce zaliczył najlepszy sezon w karierze.

Nagy jesienią błyszczał na Węgrzech, ale by powtórzyć to na naszym podwórku, z pewnością musi wspiąć się na znacznie wyższy poziom. W Legii mocno w to wierzą, bo – jak przyznał kiedyś Bogusław Leśnodorski – Dominik był głównym celem transferowym klubu od dawna. Papiery na większe granie z pewnością ma, a jego ostatnie występy pozwalają wierzyć, że z miejsca będzie w stanie podjąć walkę o pierwszy skład Legii. I wcale nie musi być to walka przegrana.

MS

Najnowsze

Komentarze

50 komentarzy

Loading...