Reklama

Jak co kilka miesięcy… Pomysł stworzenia ligi bałkańskiej

redakcja

Autor:redakcja

29 grudnia 2016, 20:05 • 5 min czytania 0 komentarzy

Jest letni ciepły wieczór – osiedla zapełniają się nastolatkami z butelkami w rękach. Jest zimowe niedzielne popołudnie – na ośnieżonych górkach pojawiają się szkraby na sankach. Jest sezon ogórkowy – na Bałkanach wraca pomysł stworzenia superligi dla wszystkich klubów z „kotła”. Absolutny evergreen, temat, który zawsze wzbudza emocje, otwiera długie dyskusje i tradycyjnie rozgrzewa kibiców.

Jak co kilka miesięcy… Pomysł stworzenia ligi bałkańskiej

Temat po raz pierwszy pojawił się chyba po zakończeniu krwawych walk wszystkich ze wszystkimi na terenach byłej Jugosławii. Szybko okazało się bowiem, że o ile Chorwaci, Serbowie, Boszniacy i cała reszta tej mozaiki nie potrafi, nie chce i nie ma zamiaru dłużej żyć w ramach jednego państwa, o tyle w kwestii sportu ich krajowe ligi nie mogą zapewnić poziomu, atrakcyjności i widowiskowości jednej wspólnej ligi Jugosławii. Wystarczy wspomnieć ostatnie mistrzostwa tego państwa zakończone w 1991 roku. Mistrzem Crvena Zvezda Belgrad, w tym sezonie również zdobywca Pucharu Europy. Z pucharem – Hajduk Split, zespół dopiero szósty w ligowej tabeli. Przed nimi bowiem i Partizan Belgrad, i Dinamo Zagrzeb. Gdzieś dalej – m.in. Olimpia Lublana, późniejszy czterokrotny mistrz Słowenii, Budućnost Podgorica, bodaj najsilniejszy klub Czarnogóry, Borac Banja Luka, oba zespoły z Sarajewa, FK i Żeljeznicar, wreszcie Velez Mostar.

Co tydzień spotkania mocnych piłkarsko i silnych kibicowsko klubów. Co dwa tygodnie derby. Za poszczególnymi klubami bardzo silne polityczne i społeczne wpływy, dążące by to ich Socjalistyczna Republika, by ich miasto i ich klub błyszczały na tle reprezentantów belgradzkiej centrali. A że raz na jakiś czas mecz kończył się wojną, jak choćby słynne starcie Zvezdy z Dinamem Zagrzeb, które stanowiło punkt wyjścia do ulicznych rozruchów a potem i całej walki Chorwacji o niepodległość? Wliczone w koszta.

Dlatego nie dziwi nostalgia piłkarskich oficjeli w Chorwacji, Serbii czy Czarnogórze. Wizja pełnych stadionów co tydzień, a nie na dwóch derbowych starciach w roku, możliwość gry z utytułowanymi i klasowymi rywalami zamiast różnych – z całym szacunkiem Novi Pazarów. To wszystko z pewnością przełożyłoby się na wartość praw telewizyjnych, na zainteresowanie sponsorów i mediów z całej Europy.

Rok temu tego typu bajania dotyczyły zresztą poszerzonej superligi, do której wciągnięte miałyby też być Bułgaria czy Grecja. Wszystko – jak zawsze – stanęło na etapie rozważań. Minęło kilka miesięcy i temat wrócił. Index.hr poinformował, że pomysł jest już na etapie realizacji, a w 2018 roku rozpoczną się pierwsze spotkania ligi bałkańskiej. Jak miałoby to wszystko wyglądać?

Reklama

Po pierwsze – tym razem jest wyraźna przyczyna, by stworzyć tego typu rozgrywki. W 2018 roku ma nastąpić reforma Ligi Mistrzów i Ligi Europy, przez co słabszym będzie jeszcze trudniej dobić się do bram futbolowego raju. To przede wszystkim dla nich ma powstać liga. Ci, którzy dostaliby się do Ligi Mistrzów i Ligi Europy oczywiście uczestniczyliby w rozgrywkach UEFA. Reszta – 24 najlepsze zespoły Serbii, Chorwacji, Macedonii, Słowenii, Bośni i Hercegowiny oraz Czarnogóry spoza LM/LE miałoby rozpocząć rozgrywki w ośmiu grupach po 4 zespoły każda. Wiosną – faza pucharowa. Czyli wszystko na kształt Ligi Mistrzów z tym jednym szczegółem, że bez osiemnaście razy bogatszych rywali.

Po drugie – jak twierdzi Vasko Dojčinovski, macedoński działacz zaangażowany w przygotowywanie projektu – swoją zgodę na takie rozwiązanie wyraziła UEFA, ba, nie wykluczyła nawet możliwości zagwarantowania zwycięzcy ligi bałkańskiej miejsca w kolejnej edycji Ligi Mistrzów (finaliście zaś – w Lidze Europy). Motywację dla klubów dodatkowo podbijałyby finanse, znów index.hr podaje, że nawet 800 tysięcy euro za sam udział w lidze dla każdego z 24 zespołów. A pamiętajmy – mówimy tu nie tylko o bogatych klubach z Belgradu czy Zagrzebia, ale też pretendentach do klasy średniej choćby ze Słowenii czy dalszych miejsc w lidze chorwackiej czy serbskiej.

Po trzecie – i być może najważniejsze. Prezydentem UEFA jest Aleksander Ceferin, Słoweniec z Lublany i były prezes tamtejszego związku piłkarskiego. Gość wie, jakie problemy trawią państwa byłej Jugosławii i – według informacji The Sun – jest zwolennikiem projektu.

Czyli co, same korzyści dla klubów, możliwość walki o Ligę Mistrzów w inny sposób, niż w meczach z drużynami z czołówki lig Europy Zachodniej, do tego wsparcie UEFA z prezydentem na czele. Co może się  nie udać?

***

Reklama

Hajduk Split, przeciw złodziejom i mafii, za silniejszą ligą. Łączenie to nie jest wyjście, Torcida przeciw „Yugo Lige”.

Crvena Zvezda Belgrad, śpiewy „niech nam płacą miliony, miliardy, nie zagramy w bałkańskiej lidze”. Do tego, jak podaje sportske.net, graffiti w serbskich miastach: „chcą grać w piłkę z mordercami naszych dzieci, zatrzymać bałkańską ligę”.

Olimpia Lublana, „regionalna liga nigdy więcej”.

Denis Pohv z Armady, grupy kibiców Rijeki, powiedział stronie index.hr – nie ma sensu wracać o 20 lat do tamtych scen. Przytakują mu kibice od Zagrzebia po Nowy Sad. Wśród kibiców nastroje są jasne – prędzej na zawsze utkną w bylejakości piłkarskiej, niż spotkają się na meczach z klubami z wrogich narodów. – Nie po to walczyliśmy o możliwość gry we własnej lidze, żeby teraz znów to robić – mówili już w 2010 przedstawiciele Hajduka.

Zresztą, nieszczególnie zainteresowane wydają się nawet kluby. Po rewelacjach o poparciu UEFA głos zabrali działacze Dinama Zagrzeb i Hajduka, stanowczo odcinając się od pomysłu i ogłaszając, że nie uczestniczyli w żadnych pracach dotyczących tego projektu. – Najważniejsza jest dla nas liga chorwacka, jakieś rozgrywki na terenie byłej Jugosławii po prostu nas nie interesują – powiedział Alen Lesički, rzecznik Dinama dla „Vecernij List”.

***

Tradycyjnie więc działacze, przede wszystkim ze Słowenii, Macedonii czy Czarnogóry, swoje, a kibice i przedstawiciele największych serbskich i chorwackich klubów – swoje. Wyjścia są więc dwa – albo pomysł tradycyjnie nie wypali i pozostanie mrzonką podobną do składów „reprezentacji Jugosławii” z Oblakiem, Modriciem i Ljajiciem w jednym zespole, albo wypali w jakiejś tragicznie okrojonej wersji, z hitami pokroju Vardar Skopje – Budućnost Podgorica w miejsce starć Hajduka z Partizanem i Dinama z Crveną Zvezdą.

A gdyby jeszcze te Vardary i Budućnostie mogły tą drogą wywalczyć awans do Ligi Mistrzów?

Kochane Bałkany. Gwiazdy każdego sezonu ogórkowego.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...