Reklama

„On nie będzie sprzedawał. To jego będą kupować za duże pieniądze”

redakcja

Autor:redakcja

07 grudnia 2016, 09:26 • 11 min czytania 0 komentarzy

– Arek od drugiej klasy jeździł na treningi do Warszawy, bo grał w Polonii. Często zwalniał się z lekcji, by wyrobić się na autobus. To było 60 km w jedną stronę. Niektórych nauczycieli to denerwowało. „Znowu nie ma Malarza” – mówili. Kiedyś nie wytrzymałam i powiedziałam: „Ludzie drodzy, on niczego nie będzie sprzedawał. To jego będą kupować i to za duże pieniądze” – opowiada w dużym materiale dla „Przeglądu Sportowego” o Arkadiuszu Malarzu jego szkolna WF-istka.

„On nie będzie sprzedawał. To jego będą kupować za duże pieniądze”

FAKT

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 07.34.34

Na okładkę wzięta wczorajsza cieszynka Lewandowskiego. Czyli – będzie młody Robercik (albo mała Ania). Zaglądamy na strony sportowe, a tam na start zapowiedź meczu Legii.

Kiedy piłkarze Legii przegrali pierwszy mecz z Borussią Dortmund 0:6, ich ówczesny trener Besnik Hasi (44 l.) stwierdził: – Czeka nas jeszcze pięć podobnych spotkań. Chyba nikt nie myślał, że będziemy walczyć jak równy z równym przeciwko takim zespołom?

Reklama

A jednak Albańczyk się mylił, bo choć rewanż z BVB też był nieudany (4:8), to legioniści potrafili przynajmniej urwać punkty Realowi (3:3). Obecnie Legia traci do Sportingu dwa oczka, dlatego w dzisiejszym spotkaniu urządza ją tylko zwycięstwo. Trzecie miejsce w grupie daje bowiem promocję do fazy pucharowej LE.

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 07.35.40

Pod spodem – piękny strzał Lewandowskiego. Cytować nie będziemy, wiadomo o co chodzi. Obok – fragment dużego materiału o Arkadiuszu Malarzu, który w całości znalazł się w Przeglądzie Sportowym”.

W ostatnich miesiącach „Malowany” pisze jedną z piękniejszych historii w polskim futbolu. – Jak teraz na niego patrzę, to widzę dawnego Arka. Chłopaka, który trafił do nas jako 16-latek i już wtedy nie tylko kierował na boisku drużyną, ale też zawsze potrafił dosadnie powiedzieć to, co myśli – mówi Sławomir Kamiński, który w 1996 roku prowadził drużynę juniorów Mazovii Ciechanów.

W tej drużynie pracował wtedy lekarz, który był wyjątkowo sumienny i dokładnie badał każdego z młodych zawodników. Nie chciał, by nagle wydarzyła się tragedia. Po tym, jak przebadał młodego bramkarza, od razu skontaktował się z Kamińskim. „Sławek, Arek ma kłopoty ze wzrokiem. Grajcie najlepiej w jaskrawych strojach, bo ten chłopak jest chyba daltonistą” – powiedział trenerowi. Kamiński w delikatny sposób porozmawiał o tym z Malarzem. „Daltonista? Nie, to jakaś totalna bzdura” – usłyszał od bramkarza. 

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 07.35.59

Reklama

Jacek Zieliński ma w Cracovii zostać przynajmniej do derbów, choć powoli traci grunt pod stopami.

Po meczu z Górnikiem Łęczna (1:1) do pokoju trenerów przyszedł właściciel klubu Janusz Filipiak (64 l.). Gdyby ktoś zobaczy tę scenę, mógłby uznać, że idzie zwolnić Zielińskiego. Ale nic takiego się nie stało. Skończyło się na spokojnej rozmowie. Prezes podkreślił jednak, że oczekuje lepszych wyników.

Cracovia nie wygrała od 6 spotkań i zamiast w czołówce tabeli, jest w jej ogonie. Sytuacji nie poprawił remis z Górnikiem, który tylko dolał oliwy do ognia.

GAZETA WYBORCZA

W Wyborczej – kolejna zapowiedź meczu Legii. Tak jak w Fakcie, tak i tutaj – mecz porównywany do wielkiego finału.

Kłopot w tym, że drużyna Magiery dotychczas udowodniła tylko, że sprawdza się w sytuacjach, gdy na boisku panuje chaos, a ruchami piłkarzy obu drużyn kieruje szaleństwo. Pokazała, że stać ją na odgryzanie się silniejszym, aczkolwiek lekceważącym ją rywalom.

W środę sytuacja będzie inna. Sporting według deklaracji prezesa mierzy w finał Ligi Europy, choć w niedzielę gra derby Lizbony z Benficą, nie odpuści. Legia z kolei nie może znów iść na wymianę ciosów, w końcu musi zagrać pragmatycznie. Pierwszy raz w fazie grupowej wychodzi na boisko, by zdobyć trzy punkty. Wcześniej trener Magiera wymagał od zespołu gola i punktu. Oba cele piłkarze osiągnęli w meczach z silniejszymi rywalami od Sportingu. Dziś nie chodzi jednak o to, by nastrzelać lizbończykom goli, ale by wygrać. Ten mecz jest jak finał, w którym w dodatku goście są w zdecydowanie lepszej sytuacji, bo satysfakcjonuje ich remis.

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 07.37.05

Rafał Stec pisze z kolei o nowej specjalności Roberta Lewandowskiego – rzutach wolnych.

To można powtarzać jak refren: ilekroć pomyślimy, że Lewandowski dotknął szczytu możliwości, on podfruwa jeszcze wyżej.

Po minionych sezonach, w których Polak bił kolejne rekordy snajperskie – dwukrotny król i dwukrotny wicekról strzelców Bundesligi, wicekról strzelców LM, król strzelców eliminacji Euro 2016 – przeżywa właśnie jesień jeszcze skuteczniejszą niż wszystkie poprzednie. Łącznie w 24 meczach klubu i reprezentacji kraju nastrzelał 21 goli. A teraz ogłosił światu, że nabył kolejną bezcenną umiejętność. Że jeszcze wzbogacił swój arsenał. Coraz bliżej mu do reputacji napastnika kompletnego, który, owszem, wciąż może się doskonalić, ale pozostają mu już jedynie drobiazgi do wypolerowania. Może np. drybling? Choć znajdowanie czegoś, czego Lewandowski jako piłkarz „nie umie”, staje się coraz bardziej ryzykowne.

SUPER EXPRESS

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 08.17.48

W „Superaku” także nie mogło zabraknąć zapowiedzi meczu Legii. Jacek Magiera mówi, że Legioniści mają zagrać z fantazją i na luzie.

Na jakich przesłankach opiera pan wiarę, że możecie pokonać Sporting?

Będziemy grać u siebie, na trybunach komplet. Zagramy z fantazją, uśmiechem na twarzach. A gdy tak się gra, to można wygrać. W drużynie jest wola walki i wiara, że skoro trzy gole strzeliliśmy Realowi, a cztery – Borussii, to możemy to też zrobić ze Sportingiem. Jeżeli zachowamy balans między obroną a ofensywą, będzie dobrze.

W klubie jest duża presja związana z awansem do Ligi Europy?

Presja jest na pewno, bo po 0:6 z Dortmundem w Warszawie nikt tej drużynie nie dawał szans. A teraz wszyscy będą oczekiwać, że zwyciężymy i wiosną wciąż będziemy w pucharach. Ale Portugalczycy to bardzo dobra ekipa, od lat są na poziomie Ligi Mistrzów.

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 08.18.01

Drugim dużym tematem okołopiłkarskim – ciąża Lewandowskich.

Lewandowscy planowali dziecko już od dawna. W wywiadzie dla „Super Expressu” Anna mówiła, że marzą o potomstwie.

– Kochamy dzieci i bardzo chcemy mieć swoje – powiedziała nam na początku tego roku Lewandowska.

Wiadomo było, że kiedyś do tego dojdzie, ale dopiero teraz nadeszła radosna wiadomość, że Ania jest w ciąży. Robert przekazał tę informację światu w iście piłkarski sposób. Strzelił kapitalnego gola z rzutu wolnego, a w geście radości chwycił piłkę i schował ją pod koszulkę. Zaprezentował też wymowny gest – włożył kciuk do ust, co miało symbolizować dziecięcy smoczek.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 07.40.31

Tematem numer jeden – nie mogło być inaczej – Legia i jej szansa, którą szkoda zmarnować.

To najlepszy rok dla polskiego futbolu od wielu dekad. Reprezentacja dotarła do ćwierćfinału mistrzostw Europy, mistrz Polski przełamał 20-letnią klątwę i awansował do Champions League. A może być jeszcze lepiej, choć poprzeczka jest zawieszona wysoko. Jednak Legia nie raz i nie dwa pokazywała w tym sezonie, że niemożliwe dla niej nie istnieje. Była na szczycie, po chwili na dnie, aby potem mozolnie zacząć się odbudowywać. Doprowadziła w końcu do sytuacji, w której wszystko zależy od niej. Do postawienia został tylko jeden krok. Legioniści żegnają się z Ligą Mistrzów, ale chcą pozostać w europejskich pucharach – jeśli wygrają choćby 1:0, na wiosnę wystąpią w 1/16 finału Ligi Europy.

Guilherme nie boi się Sportingu.

– Strzelamy i tracimy dużo goli? Tak, wszystko może się zdarzyć, ale mam nadzieję, że w środę będzie 1:0 dla nas i awansujemy – powiedział Brazylijczyk. Podobnie jak trener Jacek Magiera, Guilherme twierdzi, że siła ostatniego rywala legionistów tkwi w drużynie. – Dlatego nie możemy koncentrować się na jednostkach. Nie obawiamy się rywala. Żebym został dobrze zrozumiany: bardzo szanujemy przeciwnika, ale na pewno się go nie boimy.

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 07.40.51

Jakub Rzeźniczak mówi z kolei, że mecz ze Sportingiem będzie trudniejszy niż ten z Realem.

Realnie oceniając – jakie macie szanse na wygraną?

Wydaje mi się, że ludzie w Polsce nie doceniają Sportingu. Mówią, że to nie jest drużyna pokroju Realu czy Borussii, ale popatrzmy na ich wyniki. Przegrywali minimalnie, na Santiago Bernabeu prowadzili prawie do końca. Zobaczmy, jacy zawodnicy grają w ich szeregach, ile są warci. Jeśli byśmy tylko to brali pod uwagę, to dzieli nas przepaść. Wiadomo jednak, jaka jest piłka, w pojedynczym spotkaniu można pokonać każdego. Skoro mogliśmy osiągnąć superwynik z Realem, to ze Sportingiem także jest to możliwe. Choć moim zdaniem, będzie nam się grało dużo trudniej niż z Królewskimi u siebie. Real grał specyficzny futbol, bardzo ofensywny, a dzięki temu nasi zawodnicy z przodu mieli dużo miejsca. Sporting jest zdyscyplinowany taktycznie.

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 07.41.03

Dalej mamy bardzo fajnie napisaną historię Arkadiusza Malarza, której fragment cytowaliśmy przy okazji „Faktu”. Tutaj kolejny:

– Jak Arkowi szło w szkole? – pytamy Kamińskiego.

Były problemy. Często był przemęczony, bo trenowaliśmy cztery razy w tygodniu i zdarzało się, że nie przychodził na lekcje. Czasami pomagałem mu w nauce – opowiada szkoleniowiec.

Malarz nigdy nie miał za to kłopotów z wychowaniem fizycznym. Podczas zajęć w technikum im. Bolesława Prusa w Pułtusku, które ukończył w 1999 roku, nauczycielka WF Cecylia Sokołowska robiła uczniom sprawdzian koszykarski. Malarz wypadł najlepiej. – Patrzcie, jak piłkarz nożny fantastycznie wykonuje dwutakt – zachwycała się nauczycielka, która przekonuje, że reprezentowanie szkoły w koszykówce wyrobiło w Arku świetną koordynację ruchową. – Oni kształcili się na technika sprzedawcę. Arek od drugiej klasy jeździł na treningi do Warszawy, bo grał w Polonii. Często zwalniał się z lekcji, by wyrobić się na autobus. To było 60 km w jedną stronę. Niektórych nauczycieli to denerwowało. „Znowu nie ma Malarza” – mówili. Kiedyś nie wytrzymałam i powiedziałam: „Ludzie drodzy, on niczego nie będzie sprzedawał. To jego będą kupować i to za duże pieniądze” – opowiada pani Cecylia, do tej pory pracująca w tej samej szkole.

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 07.41.16

Dalej mamy wywiad z Ricardo Sa Pinto, który przyznaje, że miał możliwość objęcia Legii w tym roku.

Może pan porównać Sporting z czasów, gdy go pan prowadził z tym, który teraz rywalizuje w Lidze Mistrzów?

Teraz zespół jest lepszy niż za moich czasów. Ma więcej doświadczonych zawodników. Wtedy nie mieliśmy takiego wyboru piłkarzy na każdą pozycję, jaki jest teraz. W klubie skończyły się już problemy finansowe, a kibice wspierają drużynę. W moich czasach nie było tak dobrej atmosfery, mieliśmy kłopoty z pieniędzmi. Teraz drużyna ma świetny skład, walczy o wszystkie trofea w Portugalii, a w Lidze Europy chce awansować co najmniej do półfinału.

(…)

Czy to prawda, że jesienią tego roku mógł pan objąć Legię?

Tak, miałem propozycję objęcia Legii. Zadzwonił do mnie pewien agent i powiedział, że jest taka możliwość. Lubię polską ligę, ale powiedziałem, że teraz mam pracę i nie wiem, czy istnieje opcja rozwiązania kontraktu. Gdybym nie prowadził wtedy drużyny, byłbym gotowy objąć Legię.

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 07.41.29

Na kolejnych stronach między innymi rozmowa z Alanem Urygą, który odżył w Wiśle pod koniec roku.

Odstawienie od składu było chyba sporym zaskoczeniem, bo wcześniej dwa i pół roku miał pan pewne miejsce w wyjściowej jedenastce?

Wydawało się, że moja pozycja w zespole jest mocna, więc musiałem się z tym jakoś zmierzyć. W moim przypadku było to o tyle trudniejsze, że zabrakło nawet okresu przejściowego. Wróciłem ze zgrupowania reprezentacji młodzieżowej i straciłem miejsce nie tylko w podstawowym składzie, ale też na ławce rezerwowych. Od razu wylądowałem na trybunach.

Trener Wdowczyk podkreślał jednak, że odstawienie od składu przyjął pan jak prawdziwy profesjonalista i stawiał za wzór, jak piłkarz ma reagować na taką sytuację. Nie było narzekania, pretensji.

Tak było i choć czułem rozgoryczenie, nie mogłem obrazić się na cały świat. Wyszedłem z założenia, że reagując w inny sposób mogę sobie tylko zaszkodzić. Robiłem swoje na treningach, bo wiedziałem, że muszę być w odpowiedniej formie. Miałem z tyłu głowy, że jeśli nie w Wiśle, to może w najgorszym przypadku w innym klubie dostanę w końcu szansę. To był jednak dla mnie bardzo trudny czas. Naprawdę trudno mi było się z tym pogodzić. Robiłem wszystko, aby poprawić swoje notowania u trenera Wdowczyka. Chyba mi się udało, bo najpierw odzyskałem miejsce w meczowej osiemnastce, a potem nawet zacząłem pojawiać się na boisku.

Lider ekstraklasy szuka wzmocnień za południową granicą. „PS” donosi, że do Jagiellonii ma trafić Martin Pospisil z FK Jablonec.

Pomocnik w tym sezonie w barwach FK Baumit Jablonec rozegrał 11 spotkań ligowych, notując dwie asysty. Mimo nie najlepszych jesienią statystyk Costa Nhamoinesu ze Sparty Praga uważa, że działacze Jagiellonii zrobiliby dobry interes pozyskując Pospišila.

– Szykuje się transfer Martina do Polski? Gdyby został sfinalizowany byłby to dobry ruch ze strony działaczy Jagiellonii. To naprawdę niezłej klasy zawodnik. Dobry technicznie, szybki, nieźle panuje nad piłką. Uważam, że w polskiej lidze spokojnie dałby sobie radę. Również w klubie z czołówki – przekonuje były obrońca Zagłębia Lubin.

Zrzut ekranu 2016-12-07 o 07.41.46

„Przegląd” zastanawia się, czy występ Matusa Putnockiego w Białymstoku był najgorszym podczas jego gry w Lechu.

Po meczu najwięcej mówiło się właśnie o jego wpadkach. – Wpadkach? Przy pierwszym trafieniu faktycznie popełniłem błąd, bo niepotrzebnie wyszedłem tak daleko od bramki. Gdybym poczekał, rywalom byłoby o wiele trudniej trafić do siatki – mówi „PS”. – Pojawiły się opinie, że przy golu Černycha również byłem źle ustawiony. Oglądałem tę sytuację dokładnie na powtórkach. Stałem bardzo blisko słupka, napastnik Jagiellonii świetnie strzelił, był chyba pięć, czy sześć metrze od bramki i po prostu nie zdążyłem zareagować – broni się gracz Lecha.

– W kwestii pierwszej bramki nie ma wątpliwości. Gdyby Putnocky stał na 16 metrze mógłby się cofnąć. Był już za daleko, niepotrzebnie wyrwał się tak do przodu. Dobrze jednak, że nie zahaczył gracza Jagiellonii, bo wtedy otrzymałby czerwoną kartkę i byłby jeszcze większy kłopot. Co do drugiej bramki, to ustawiony był raczej dobrze. Czy popełnił błąd? Można mu zarzucić, że powinien szybciej zareagować na strzał – ocenia Piotr Mowlik, były golkiper Kolejorza i reprezentacji Polski.

Cracovia i Pogoń zainteresowane Kamilem Mazkiem.

W poniedziałkowym meczu z Arką (1:2) Kamil Mazek wrócił do składu drużyny Waldemara Fornalika. W dwóch wcześniejszych kolejkach ligowych nawet nie znalazł się w meczowej kadrze i jego przyszłość w klubie jest sporą niewiadomą. 22-letnim skrzydłowym zainteresowane są Cracovia i Pogoń.

(…)

Przy Cichej coraz więcej plotkowano na jego temat. W czerwcu kończy się umowa Mazka z klubem i piłkarz raczej nie wiąże przyszłości z Ruchem. Pierwszego stycznia będzie mógł podpisać umowę z innym zespołem. Nowym pracodawcą mogłaby zostać np. Cracovia, z którą podobno wszystko jest dogadane.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

0 komentarzy

Loading...