Reklama

„Wszystko co robię to gram, jem, śpię i znowu gram” – 37. urodziny Tima Cahilla

redakcja

Autor:redakcja

06 grudnia 2016, 10:21 • 2 min czytania 0 komentarzy

Potrafimy wyobrazić sobie lepszą reprezentację do gry w piłkę nożna niż Australia – Socceroos to drużyna dość przeciętna i trudno jej cokolwiek znaczyć na arenie międzynarodowej. Bywali jednak piłkarze, którzy ponad ten marazm się wybijali, na przykład Tim Cahill.

„Wszystko co robię to gram, jem, śpię i znowu gram” – 37. urodziny Tima Cahilla

Praktycznie cała rodzina Cahilla była zaangażowana w rugby, które ewidentnie trzeba nazwać sportem rodzinnym. Jedyny Tim z tej całej szajki wyrósł na piłkarza, bo jego trzej kuzyni oraz dwaj bratankowie grają właśnie w rugby.

W Australii z grą w piłkę nie było kolorowo. Mało zaangażowanych trenerów w rozwój dziecka, niski poziom, więc Cahill postanowił działać. Zaczął namawiać swoich rodziców na wyjazd do Anglii, by mógł poszukać tam sobie klubu i mieć szansę na rozwój. Tak też się stało, trafił do Milwall i w sezonie 2003/04 zrobił tam świetny wynik, awansując do finału FA Cup. W półfinale z Sunderlandem, Cahill zdobył bramkę na wagę zwycięstwa. Po tym sezonie, kibice wybrali Tima na najlepszego piłkarza w rozgrywkach, a następnie czekał go transfer na Goodison Park, czyli do Evertonu.

Tam Cahill również szalał i był podziwiany przez niektórych przeciwników, co idealnie obrazuje sytuacja z udziałem Australijczyka z byłym szkoleniowcem Liverpoolu, Gerardem Houlierem. Kiedy Liverpool dostał w czapę w derbach z Evertonem, to ówczesny trener „The Reds” pojawił się w szatni „The Toffees” i zamienił parę słów z Cahillem. Poprosił go o podpisaną koszulkę dla siebie i swojej rodziny.

W mieście Beatlesów Cahill spędził długie osiem lat, zagrał blisko 300 meczów, strzelił ponad 60 bramek. Po pobycie w USA i w Chinach wrócił do Australii, gdzie gra dla Melbourne City.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...