Reklama

Pudzian wydawał na sterydy 40 koła na kwartał. Jeśli przestanie brać, umrze

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

03 grudnia 2016, 14:34 • 9 min czytania 1 komentarz

Zawodowy sport wymaga poświęceń, niszczy. I niekoniecznie musi chodzić o częste wyjazdy i wszechobecną presję. Możemy naiwnie wierzyć, że sportowcy z pierwszych stron gazet łykają co rano witaminę C i pobudzają czerwone krwinki jedynie podczas górskich przebieżek, ale wiadomo, że tak nie jest. Mirosław Okniński należy do bardzo wąskiej grupy. Prekursor polskiego MMA, a zarazem pierwszy trener Mariusza Pudzianowskiego, jest jednym z niewielu odważnych, którzy mówią wprost o powszechności stosowania niedozwolonych środków w sporcie. Czyżby nie było w nim czystych, byli tylko nieprzebadani? 

Pudzian wydawał na sterydy 40 koła na kwartał. Jeśli przestanie brać, umrze

ZAŁÓŻ KONTO W BETSSON I POSTAW 60 ZŁ BEZ RYZYKA NA KAŻDE WYDARZENIE Z DZISIEJSZEJ GALI KSW!

Adrian Zieliński po konsultacji z adwokatem nie przystał na propozycję „Super Expressu” i nie podda się badaniu wykrywaczem kłamstw. Jak myślisz, dlaczego?

Nie ma co ukrywać, w sporcie doping jest wszechobecny. To wojna, w której wszyscy się zbroją. Celem jest rywal i bycie najlepszym. Tak jak Komisja Antydopingowa pracuje nad wykrywaniem dopingu, tak sportowiec robi wszystko, żeby obejść jej kontrole. Adrianowi słabo to wyszło. Tak utytułowany zawodnik nie powinien dać się złapać. Dla mnie to śmieszne.

Fiodor Łapin mówił o wpadce dopingowej Dawida Kosteckiego: „Doping też trzeba umieć brać. Dopingowicze współpracują ze specjalistami, którzy dokładnie wiedzą co zażyć, kiedy odstawić i czym zatuszować”.

Reklama

Taka prawda.

W boksie co prawda są kontrole, ale dopiero po najważniejszych walkach i polegają jedynie na pobraniu próbki moczu. Uwielbiający „trawkę” Mike Tyson wpadł w starciu z Andrzejem Gołotą tylko dlatego, że zaraz po pojedynku zapodział się gdzieś człowiek odpowiadający w jego teamie za napełnianie zbiorniczka.

Przy pieniądzach, którymi dysponowali ludzie Tysona, zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie. Problemem jest ogólna zmowa milczenia. Udawanie, że dopingu w sporcie nie ma. A jest w każdym – od podnoszenia ciężarów po kolarstwo. 

1200x300

Czyli kiedy zawodnik MMA Anderson Silva wpadł na przyspieszającym rehabilitację androstanie, nie zrobiło to na tobie większego wrażenia? Nie runął żaden pomnik?

Przecież Brazylia przoduje w braniu dopingu! Tam na salę przychodzi gość z walizką i mówi: „Co chcecie chłopaki?”. I normalnie na treningu fighterzy robią sobie zastrzyki! To kraj sztucznych biustów i tyłków. Tam to dopiero jest hardcore. Strzał przed walką i zaraz po.

Reklama

Zielińskiego i Kosteckiego spotkał społeczny ostracyzm. Zostali potraktowani jak czarne owce. Powinni być? Janusz Pindera trzeźwo zauważa, że w podnoszeniu ciężarów podejrzany jest każdy rekord.

Społeczeństwo wyznacza pewne normy. Normą jest bycie czystym. A dlaczego? Bo choć dużo osób bierze, to wpadają jednostki. Wpadają gamonie, i tych społeczeństwo piętnuje. Kibice nie znają się na sporcie. Nie wiedzą, z czym je się ten na najwyższym poziomie. Wyobraź sobie, że uświadamiamy społeczeństwo, że sport bez dopingu równa się sport bez nowych rekordów. Ludzie nie mieliby czego oglądać. A oni oczekują pobicia lekkoatletycznych osiągnięć z czasów NRD. Bez chemii nie ma wyników. 

„Juras” twierdzi, że 70% zawodników w polskim MMA bierze, 25% na to nie stać i tylko 5% jest czystych.

Mówimy cały czas o wyścigu farmaceutów. Dzisiaj określone środki zażywa się nie tyle, żeby być lepszym od rywala, ale wyrównać szanse. Wiem, że bierze jeden, drugi, trzeci, to też muszę, żeby nie odstawać. Doping zdarza się nawet na almach i to jest najgorsze.

Na zawodach amatorskich?!

Mój syn Adam przez całą karierę amatorską nic nie brał i skarżył się, że nawet na takim poziomie dużo zależy od tego, kto co przywali. Wkurzało go, że bije się z gośćmi po różnych wynalazkach, od których odbija się jak od ściany.

Nigdy nie powiedziałem mu: „Synu, chcesz być sportowcem, prawda? To tatuś ma tu dla ciebie to, to i to”. A niestety taka może być przyszłość sportu. Ja chcę uchronić młodzież przed tym wyścigiem. Mistrz olimpijski ma własne sumienie, młodych zaś łatwo nabrać. Chłopak ma 15 lat i ktoś mu powie: „Musisz brać, jeśli chcesz być mistrzem”. On weźmie, straci zdrowie, a mistrzem i tak nie będzie.

Potrafisz ocenić kto brał?

Wiem, że taki Mariusz Pudzianowski nie wyszedłby do walki bez sterydów. To widzi chyba każdy.

Kiedyś zdradził ci, ile wydaje na nie miesięcznie.

Tak, mówił, że czterdzieści „koła” na kwartał.

W 2004 roku został zdyskwalifikowany za doping. Najbardziej uderza mnie jednak komentarz do sprawy. „Nadwiślański światek kulturystyczny donosi, że nasz komuś wadzi w federacji siłaczy. Bo jest za dobry. Puchar świata, mistrzostwa świata, w Ohio, Irkucku, Kuala Lumpur – wszędzie na pudle”.

No bo nie chodziło o to, że brał jako jedyny, tylko, że komuś tam przeszkadzał. W Strongmanach nie ma żadnej możliwości funkcjonowania bez dopingu. Można biec, grać w kosza na czysto – jesteś wtedy po prostu słabszy. Ale Strongmanem nie będziesz niczym się nie szprycując. Nie ma na to szans.

Szef IHS Technology Marek Ciołek przekonuje: „Najlepszym środkiem dopingującym jest testosteron. Pozwala szybko spłacić dług tlenowy, nabyć wytrzymałość, odporność na ból, ale też powoduje zatrzymanie wody w organizmie i człowiek puchnie. Zawodnik MMA nie może stosować tak dużych dawek jak ciężarowiec. W MMA używa się 20% dawek, które stosuje poważny kulturysta”.

Zgadza się, mówimy o zupełnie innej skali. Kulturyści przyjmują inne środki niż np. kolarze. Jednym zależy na sile i masie, drugim na wytrzymałości. Lekkoatleta przyjmuje hormon wzrostu, bo chce, aby jego stawy i ścięgna nie były podatne na urazy. Stosując go nie znasz terminu przeciążenia.

Jeżeli udasz się na policję, chętnie zbadają cię alkomatem. Z badaniami dopingowymi sprawa nie jest tak prosta. Pięściarz Tomasz Gargula chciał sam opłacić sobie testy. Od człowieka z Komisji Antydopingowej usłyszał, że to nie takie proste. „Muszę mieć zgodę organizatora gali, inaczej w ogóle nie wpuszczą mnie na imprezę”.

Tak to niestety wygląda. U nas w PLMMA były dwie kontrole. Po walce wieczoru Ziółkowski-Kuczewski i pojedynku Bazelak-Warchoł. Tę drugą przeprowadzono z zaskoczenia. Pokonany Bazelak uciekł i nie dał się przebadać. Więcej go nie kontraktowaliśmy.

Powiedzmy sobie uczciwie, większości polskich organizacji nie stać na opłacenie takich testów.

Pojedynczy kosztuje 2,5 tys. złotych. Przebadanie połowy karty walk może w niektórych przypadkach przykryć budżet całej imprezy. Ja mogę robić badania wybiórczo – walczącym o pasy czy pretendującym do UFC. Jesteśmy młodym tworem, działamy dopiero cztery lata. Ale organizacja organizacji nierówna. KSW jest bardzo bogate – stoi za nim potężna telewizja, ma możnych sponsorów. I tam badania antydopingowe powinny być z automatu. To powinien być standard. Dlaczego w zapasach, w ciężarach są testy, a w MMA nie? Jeżeli mamy robić sport, to zachowajmy wszystkie reguły sportowe. A tak to mamy cyrk.

KSW jest cyrkiem?

W UFC są badania. Wygląda to jak przy okazji igrzysk. Amerykanie przysyłają ci do domu komisję miesiąc przed galą, później badają cię w dniu walki i zaraz po niej. Musisz na bieżąco zgłaszać gdzie jesteś. W Łodzi? Ok, komisja jedzie do Łodzi. Jotko trenuje w Tajlandii? Jadą i tam go sprawdzić. Cały czas kontrolują, a próbki leżą później przez ileś lat.

Jeżeli nasi zawodnicy mają wygrywać w Stanach – a bardzo zabiegam o rozwój dyscypliny, musimy wprowadzić testy antydopingowe w kraju. Tylko KSW na tych zwycięstwach nie zależy.

Dlaczego?

To proste. W ich interesie nie leży, żeby o Polsce mówiło się jako o kraju świetnych zawodników i trenerów. Oni mają gdzieś wysoki poziom sportowy. Nie chcą, by ich fighterzy przechodzili do UFC, bo chcą zarabiać na nich pieniądze. Mówią im: „Słuchajcie, możecie u nas brać co chcecie i ile chcecie. Nikt was nie sprawdzi. Super, prawda?”. Dlatego Polacy zwykle przegrywają w UFC. Nie są przyzwyczajeni do tego, że ktoś ich kontroluje. 

KSW powinno sprawdzać wszystkich?

Niech zacznie od walk mistrzowskich. Rozumiem, że to show i lepiej odpuścić badania „Pudziana” i „Popka” – do takiej walki wtedy nigdy by nie doszło. Dziwolągi przyciągają ludzi , trzeba się z tym pogodzić. W klatce spotka się pan „Kto Sterydów Więcej” z panem „Kto Narkotyków Więcej”. Jeden zaśpiewa „chuj wam w dupę”, a drugi będzie powtarzał, że „lubi łapać i rzucać”. To wystarczy, żeby kibice się jarali.

Nie boisz się tutaj drogi sądowej?

Z „Pudzianem”? Ja uwielbiam drogi sądowe! Przecież powiedział, że lubi łapać i rzucać, więc o co chodzi? A że nie jest czysty? A jak udowodni, że jest? Wypłucze całą krew i przejdzie cudowną kurację? Dla mnie taka sprawa, to byłaby dobra promocja. Zawsze chętnie.

Rozmawiałem parę miesięcy temu z dawnym frontmanem federacji FEN. Opowiadał bez emocji, że jego stały budżet na sterydy do walki wynosi niespełna 2 tys. Tyle że niektórzy fighterzy tej organizacji otrzymują za pojedynek ledwie 500 zł więcej. Dostrzegłeś te nierówności w nielegalnym wspomaganiu, gdy twoi zawodnicy bili się w KSW?

Walczy dla mnie gość średniej budowy – wygrywa pięć walk, idzie do KSW i widzę dwa razy większego chłopa.

Chociaż moi zawodnicy rzadko startują w KSW. Właściciele na starcie namawiają ich, żeby zmienili trenera. Tak było z „Jurasem”, Naruszczką, Chmielewskim. Zawsze chodziło o mnie. Jestem dla nich niewygodny.

Byłeś jednak w narożniku Chmielewskiego podczas jego niespodziewanej wygranej z prospektem KSW Svetlozarem Savovem. Awaryjnie ściągnięty „Antonio” – który jeszcze niedawno był w federacji Lewandowskiego i Kawulskiego sędzią od zegara – pokazał, że PLMMA sportowo nie jest daleko do najpopularniejszej organizacji w kraju. 

Chmielewski to facet, który miał papiery na UFC, ale nie powinien być tutaj żadnym wyznacznikiem. Kimś takim może być Joanna Jędrzejczyk, która walczyła w PLMMA, a teraz jest mistrzynią UFC. Fabiński, który pokonał Chmielewskiego i jest w UFC. Szymuszowski, który najpierw sięgnął po pas PLMMA, a później rozjechał Jewtuszkę. Wójcik, który wygrywa w KSW, czy Bajor – mistrz PLMMA i pierwszy Polak, który pojechał na Rizin (japońska federacja będąca następczynią legendarnej PRIDE FC – przyp. HK). 

1200x300

Lista WADA cię przekonuje?

To produkt finalny wyścigu laboratoriów z władzami antydopingowymi. Daleko jej do doskonałości, dochodzi do absurdalnych sytuacji. Nagle Szarapowa staje się dopingowiczką, bo ktoś z jej teamu nie sprawdził, że środek na niedokrwistość – który od dawna przyjmuje – jest od dwóch miesięcy zakazany.

Pchający kulą Konrad Bukowiecki zażył higenaminę, która jest wprawdzie zakazana przez WADA, ale jako tzw. beta-2 mimetyk. Nie jest wymieniona na liście z nazwy. Z tego powodu Mamadou Sakho anulowano dyskwalifikację.

Jest wiele substancji zakazanych, które są lekami. Ktoś jest chory i ich potrzebuje. Tylko pozostaje kwestia, czy wciąż jest lekarstwem, kiedy przyjmiesz nie pięć, a 50 ampułek? Nagle wszyscy biegacze narciarscy chorują na astmę i psikają sobie coś do gardeł.

Jedna z Norweżek, Siri Halle, przyznała, że przyjmowała Ventoline, mimo że wcale nie chorowała na astmę.

W Norwegii takimi metodami budowano zwycięzców. Pomagano dając coś, co przyniesie określony wynik. I bądź tu mądry.

Ja nie jestem zakłamany i wiem, że doping był, jest i będzie. Rozumiem, że zawodnicy biorą, każdy chce oszukać – taki jest świat sportu. Liczy się tylko tu i teraz. Ważne, aby nie przesadzać i nie zatracić się w tym farmakologicznym wyścigu zbrojeń. Nie tworzyć nadludzi. Oparcie sportu o powszechne badania antydopingowe sprawi, że zawodnicy będą musieli się pilnować. „A jak mnie złapią, wykluczą? Nie będę mógł walczyć i nie zarobię” – jeden z drugim pomyśli dwa razy zanim coś weźmie.

O dożywotnich dyskwalifikacjach dla dopingowiczów i wymazaniu ich wcześniejszych sukcesów możemy zapomnieć, podważy je każdy sąd powszechny. Janusz Korwin-Mikke proponuje, żeby zalegalizować doping. Rozumiem, że takie rozwiązanie wykluczasz?

Po prostu nie chcę, aby ludzie wybuchali w powietrze. W latach 90-tych więzienia były pełne takich, co nadużywali przeróżnych substancji. W Polsce zapanowała moda na sterydy, które przyjmowano bez konsultacji i umiaru. Powstawały gangi, były morderstwa, bo gościom mieszało się w głowach, nie kontrolowali swoich zachowań. Chyba nie tęsknimy za takim światem.

Życie prędzej czy później wystawia rachunek. Jednym z niewielu sportowców jawnie przyznających się do stosowania dopingu jest Marcin Różalski. Mówi otwarcie, że zostało mu góra 5 lat życia. Co by się stało, gdyby Mariusz Pudzianowski z dnia na dzień odstawił sterydy?

Najprawdopodobniej by umarł.

ROZMAWIAŁ HUBERT KĘSKA

Fot. Wiktor Kęska

ZAŁÓŻ KONTO W BETSSON I POSTAW 60 ZŁ BEZ RYZYKA NA KAŻDE WYDARZENIE Z DZISIEJSZEJ GALI KSW!

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

1 komentarz

Loading...